**Oczami
Amy**
Nienawidzę Lou
i tego jego dziwnego wzroku. Jakby coś ukrywał, ale jednak wszystko
jest dobrze. Ja się domyślam oczywiście najgorszego, tylko co
znowu takiego zrobił? Może znowu to Liam, albo Zayn.. wcale bym się
nie zdziwiła, gdyby musiał ich kryć. To tak samo w sumie działa u
nas, jeśli jedna coś zrobi to pozostałe trzymają jej stronę.
-Też masz
ubrać śliczną sukienkę na ostatnią kolację? - Wpadła do mojego
pokoju Abigail w samej bieliźnie, a w ręku trzymała kilka
sukienek.
-Emm coś tam
wspominał, ale nie wzięłam tego na poważnie – odpowiedziałam
zaglądając ponownie do szafy. Może faktycznie powinniśmy wyglądać
inaczej, żeby pożegnać jedne z lepszych wakacji. Mam nadzieję, że
nie będę musiała ubierać nic różowego... nie mam nic przeciwko
noszeniu ciuchów w tym kolorze, ale to nie dla mnie. -Weź mi pomóż wybrać najlepszą. Bo sama nie mogę się zdecydować – rzuciła kilka propozycji na moje łózko i zaczęła przymierzać pierwszą. Pierwsza była zwykła, klasyczna mała czarna. Nic specjalnego, więc od razu pokręciłam głową. Upiłam łyk wcześniej zrobionej kawy i podziwiałam dalej przyjaciółkę. Następna mocno czerwona, wielkie wow!
-Wiem, wiem... idealna.. ALE okropnie się układa na biuście – wskazała na dekolt, który faktycznie był jakiś bez kształtu..
-Szkoda, bo zajebista torpeda – skomentowałam i pomogłam jej odpiąć kreację.
Teraz założyła coś również pięknego. Kazałam się jej obrócić i sprawdziłam każdą część, czy aby na pewno to jest ta idealna. I okazało się, że to właśnie ta sukienka na taką wyjątkową dzisiejsza okazję.
-Też tak myślę – porozumiałyśmy się bez słów – teraz ja pomogę tobie.
**
-Amy, to jest
twój kolor! -Krzyczała Abi próbując mnie przekonać, do białej i
bardzo dziewczęcej sukienki. Jakoś wolałabym nałożyć zwykłą
czarną, niż stroić się jak na jakieś wesele.... Ale z drugiej
strony kiedy jak nie teraz? Może przynajmniej jakieś inne
wspomnienie będzie, a nie w samych ciemnych barwach.
-Dobra,
jejuuuu... założę to tylko dlatego, że nigdy Louis nie widział
mnie w takich barwach... dziewiczych.
Brunetka
wybuchła śmiechem, ale od razu się pohamowała sprawdzając SMS.
-Susan
napisała, że źle się czuje i na razie nigdzie nie idzie –
spojrzała na mnie, a ja uniosłam brew.-Podejrzane trochę, jakoś nie wyglądała na chorą – odpowiedziałam sprawdzając treść wiadomości – odpisz, żeby nie ściemniała i zaczęła się szykować.
Bennett zrobiła co kazałam i we dwie skończyłyśmy się malować. Zawsze się szykowałyśmy we trójkę na różne imprezy, bo jakoś tak raźniej. Jedna coś pożyczy drugiej, inna natomiast pomoże wybrać kolor szminki, jakieś perfumy. Po prostu razem czujemy się pewnie i możemy liczyć na pomoc.
-Czy nasi
mężczyźni będą czekać na nas na dole? Bo Louis nic nie mówił
od śniadania, potem wyszedł i go nie było od tego czasu.
-Zayn nic mi
nie mówił, więc też nie mam pojęcia. Zaraz do niego napiszę..
**
Nie jestem
pewna, czy ten chłopak, który stoi przede mną, to nadal mój
Louis. Czarna, elegancka koszula, oczywiście jeden guzik odpięty.
Do tego krótkie, czarne spodnie (jednak temperatura daje się we
znaki, nawet jak mamy prawie 18 godzinę).Wybraliśmy się we czwórkę zjeść. Susan i Liam mieli do nas dojść, ale ruda coś zaczyna świrować. Myślę, że dostała okres, ale to chyba jeszcze nie ten moment. Może po prostu Payne zaszedł jej za skórę i teraz chce go tak ukarać.
-Może wznieśmy
toast za miły wypoczynek, byle więcej takich – unieśliśmy
wszyscy kieliszki w górę i się nimi stuknęliśmy.
-Czekajcie na
nas! - W porę zjawiła się nasza spóźnialska parka. Nasza
przyjaciółka ubrała czarną sukienkę, a jej partner tak jak
pozostała dwójka się odstawił. -W porę zdążyliście na główne danie – skomentował Zayn odsuwając Susan krzesło.
-Przepraszamy, ale nie miałam pojęcia co ubrać – odpowiedziała unosząc od razu kieliszek z winem do ust. Upiła kilka łyków i spojrzała najpierw na mnie, a następnie na Abigail. Wskazała delikatnie ruchem głowy wyjście do toalety.
-Zostawimy was na chwilę, bo mam ochotę zapalić, ale z przyjaciółkami – wstałyśmy bez czekania na ich odpowiedź i wyszłyśmy na plażę. Restauracja jest tuż przy plaży, więc jedyną opcją były sandałki, a nie żadne szpilki....
Chciałam zapytać co się stało, ale Susan sama z siebie zaczęła mówić.
-Miesiączka mi
się spóźnia jakieś 4 dni.. Jeszcze nigdy tak długo nie musiałam
czekać. Przecież biorę tabletki, a do tego prezerwatywa.
Dziewczyny ja podejrzewam najgorsze...
Moja szczęka chyba odpadła, a oczy wystrzeliły. Taką samą reakcję miała Abi. Nie chciałam palić, ale w tym wypadku papieros sam trafił do moich ust.
-Daj –
brunetka szepnęła i wyciągnęła z paczki dodatkowe dwa – chyba
potrzebujemy tego..
Odpaliłam im i
sobie. Od razu się zaciągnęłam i zaczęłam głęboko myśleć
nad jej słowami. Przecież w wieku 19 lat nie można mieć dzieci.
To powinno być wręcz zabronione.. Same jeszcze jesteśmy dziećmi,
a nasi partnerzy to już w ogóle..
-Nic nie mówimy
chłopakom, bo zanim nie zrobię testu to nie chcę wzbudzać
niepotrzebnych emocji..
-Jak będzie
pozytywny? -Wypaliła Abigail wypuszczając duży kłąb dymu.-Nawet tak nie myślmy – wyszeptałam patrząc w piękne niebo.
-Nie dam rady wychować dziecka, kiedy nie mam stałego utrzymania. Mam studia przed sobą, a nie zajmowanie się domem i zakładaniem rodziny.. Myślę, że będę musiała usunąć. A co jak Liam mnie... mnie zos-zostawi. Nie dam rady sama.
Czując w jej
głosie załamanie, rzuciłyśmy papierosy i mocno ją przytuliłyśmy.
Wachlowała twarz, żeby tylko się nie popłakać. Udało się i
mogłyśmy wrócić do środka, aby dokończyć posiłek w udawanej
miłej atmosferze...
**Oczami
Sus**
Od rana się
modliłam, żeby tylko moje przemyślenia nie okazały się być
prawdziwe. Nie wyobrażam sobie być mamą, bez skończenia szkoły.
Albo uczyć się i w międzyczasie zajmować dzieckiem. Wiem, że tak
można i w przyszłości będę chciała mieć gromadkę dzieci, ale
nie jestem teraz na to gotowa. Po prostu wiem jak to jest, kiedy nie
masz nic, a rodzisz dziecko. Moja mama od zawsze opowiada mi o swojej
koleżance, która zdecydowała się urodzić. Chłopak zostawił ją
od razu po dowiedzeniu się o dziecku, rodzice wyrzucili ją z domu,
a o nauce mogła zapomnieć. Czarny scenariusz, ale widzę siebie w
takiej sytuacji. Jedynie mogłabym liczyć chyba na moje
przyjaciółki. Najlepsze ciotki na świecie. Na razie powinnam zając
się studiami, pracą, układaniem życia z Li, a dopiero na koniec
powiększeniem rodzinki.
Nie chciałam
zepsuć ostatniego dnia wakacji, ale czuję jak hormony we mnie
buzują. Przecież nie wytrzymam cały czas się uśmiechając. To
jest takie trudne, ale wiem jak mojemu chłopakowi zależy na
spędzeniu tego wieczoru całą paczką na plaży. Nie miałam
zamiaru pić bezalkoholowe napoje, wlewałam w siebie każdy
kieliszek wina, który kelner stawiał przede mną. Oczywiście nie
chciałam stracić panowania, więc dziewczyny miały mnie na oku. -Może wybierzemy się na krótki spacer, a potem możemy pić oglądając gwiazdy – zaproponował Lou, na co wszyscy się zgodzili. Wszyscy wyszliśmy na dwór i szliśmy obserwując wszystko wokół nas. Poczułam, że chłopacy są jacyś spięci. Może to jakieś moje odczucia, ale nie zachowują się jak oni. Każdy inaczej przeżywa pożegnania z pięknym miejscem. Ale sądziłam, że to kobiety bardziej by się tym przejęły, za to my mamy inne zmartwienie teraz na głowie...
**
-To jest
idiotyczny pomysł! Przecież możemy się zabić, utopić, połamać
nogi – wymieniała Abigail idąc gdzieś obok mnie. Chłopaki
postanowili zrobić nam niespodziankę i obwiązali jakieś tasiemki
wokół oczu. Nie mam ochoty na takie wydarzenie, ale widząc uśmiech
bruneta, musiałam się na to zgodzić.
-Nie
dramatyzuj, kochanie zaraz będziemy na miejscu – uspokajał ją
Malik próbując chyba coś szeptać do chłopaków. Amy przez całą
drogę była cicho, zupełnie jak nie ta sama dziewczyna. -Dobra, dosłownie zaraz będziecie mogły to ściągnąć. Ale czekajcie na nasz znak.
Poczułam jak
Liam ucałował mnie w czoło i zaczął odchodzić ode mnie.
Poczułam się strasznie niepewnie. Lubię niespodzianki, ale kurde
nie jestem w stanie wytrzymać takiego napięcia za długo.
-Dziewczyny –
wyszeptałam – jesteście gdzieś tu? -Chyba obok ciebie – odpowiedziała Am, a ja zaczęłam jej szukać rękoma. Odnalazłam ją i złapała za rękę – boję się stać sama.
-Nigdy nie jesteś sama – dołączyła do nas Abi.
Zapewne
musiałyśmy wyglądać komicznie, próbując na ślepo odnaleźć
siebie. Jeśli oni się śmieją, to dostaną ode mnie taki łomot,
że popamiętają te wczasy do końca sowich dni.
-Ogólnie to
możecie już się uwolnić.-Dzięki wielki łaskawco – odpowiedziała kąśliwie Amy do swojego chłopaka.
Odwiązałam bandame i... szczęka mi opadła. Musiałam się uszczypnąć.
-Ała! Nie
prosiłam się o to – zapiszczała Abigail.
-Boże –
wydusiłam z siebie – co-co to jest? Byłyśmy w szoku. Liczyłam na jakiś koc na plaży, albo może kupili nam psa do domu, albo no nie wiem... więcej jedzenia! W sumie to jedzenie i alkohol jest..
Cała trójka stała w dużych, narysowanych na piasku sercach. Kazali się nam zbliżyć do siebie. Spojrzałam na dziewczyny i niepewnie zrobiłyśmy kilka kroków w przód, tak żeby być blisko swojego faceta.
-Liam, co wy
robicie? - Zapytałam patrząc w jego wielkie oczy. Widziałam, że
się boi.
-Susan Brown - zaczął mrugając kilka razy, tak jakby chciał powstrzymać łzy -
Odkąd się poznaliśmy wiedziałem, że nie zostaniesz jakąś tam
dziewczyną w moim życiu. Poczułem coś do ciebie, czego nie czułem
nigdy wcześniej do żadnej kobiety. Może nie jesteśmy razem 10
lat, ale czuje, że te kolejne 10 lat chciałbym spędzić właśnie
z tobą. Z nikim innym, ale z tobą, z kobietą, która znaczy dla
mnie wszystko. - Ukląkł na jedno kolano i wyciągnął z marynarki
czerwone opakowanie w kształcie serca. Otworzył je i spojrzał na
pierścionek znajdujący się w środku. - Wiem, że jesteśmy
młodzi, masz studia przed sobą, ale możemy razem wejść w
nieznaną nam przyszłość... Susan, czy zostaniesz moją rudą
żoną? Zostaniesz już ze mną na zawsze?
Przestałam
oddychać na dosłownie chwilę, ale dla mnie to trwało wieki. Każde
jego słowo trafiło do mnie z ogromną siłą, piękne zdania, które
wypowiedział przetworzyłam milion razy. Dopiero jak zadał ostatnie
pytanie wzięłam głęboki oddech i poczułam, że po mojej twarzy
nie lecą łzy.. Tylko to już był wodospad, którego nie mogłam
zatamować.
Podejrzewałam
go ostatnio o zdradę, a on właśnie mi się oświadczył? Przecież
to jest jakaś nierealna sytuacja. Nie mogę w to uwierzyć..
-Uszczypnij
mnie – wyszeptałam, ale on nie dosłyszał – uszczypnij mnie!
Powtórzyłam
głośniej, a on zrobił to co kazałam. Dalej klęczał przede mną i czekał na moją odpowiedź. Chciałam się skonsultować z przyjaciółkami, ale same właśnie miały przed sobą chłopaków, którzy na kolanach czekali na nasze odpowiedzi.
Rozejrzałam się jeszcze raz, aby dostrzec dopiero teraz jak wszystko starannie zostało przygotowane. Świeczki, serca, koce, koszyki, alkohol, muzyka, balony, po prostu bajka..
-Tak –
pokiwałam głową – Tak! Zostanę twoją rudą żoną! -
wykrzyczałam i wystawiłam rękę, aby założył mi pierścionek,
który połączy nas na zawsze.
Wstał i wziął
mnie na ręce obracając wokół własnej osi. Poczułam się jak te
wszystkie aktorki w moich ulubionych serialach. Zawsze marzyłam z
dziewczynami, żeby przydarzyło nam się właśnie coś takiego, co
tylko oglądałyśmy w telewizji. Jestem teraz w idealnej bańce
mydlanej, która tym razem nie może zostać uszkodzona. Nasze życie
zmieni się diametralnie, ale czy nie na tym to polega? Na próbowaniu
nowych rzeczy?
**Oczami
Abigail**
-Tak, też nie
mogę uwierzyć w to, że stoję przed tobą i kompletnie nie wiem co
robić. Jedynie mogę powiedzieć ci kilka słów, nad którymi
myślałem przez ostatnie miesiące..-Wziął głęboki wdech i
spojrzał na mnie swoimi czekoladowymi oczami- Abigail Bennett, nie
muszę Ci powtarzać, że cię kocham. Bo naprawdę kocham. Inaczej
by nas tu teraz nie było. Na początku chciałem tylko cię
skrzywdzić. Ale im bliżej cię poznałem, tym bardziej mnie do
siebie przyciągałaś. Poczułem coś nowego, niedostępnego dla
mnie – miłość. Obdarzyłaś mnie miłością jakiej nigdy nie
miałem. Zmieniłaś moje życie karzełku, ale taka zmiana mi się
podoba. Bo ty jesteś w niej obecna.
Poczułam jak
zaczynam płakać, a nogi uginają mi się we wszystkie strony. Nie mogłam z siebie nic wydusić, ledwo w ogóle ruszyłam nogami, żeby podejść do szatyna. Ba, gdybym mogła czymkolwiek ruszać
to byłoby coś. W tej chwili po prostu czas się zatrzymał dla nas
i tego chciałam. Żeby chwila trwała wieczność, właśnie ta
chwila. Nie żadna inna, tylko ta, w której jesteśmy
najszczęśliwsi na całej ziemi. I jesteśmy zupełnie sami, zakochani, gdzieś gdzie nie ma naszych ani żadnych innych problemów.
-Jesteś dla
mnie lekarstwem na moją przeszłość i przyszłość, wiem że dla ciebie mogę
wszystko – wyciągnął z kieszeni czerwone pudełeczko i biorąc
duży oddech ukląkł na jedno kolano – Abi, mój mały wredny
aniołku, chcesz być moim wiecznym lekarstwem? Chcesz zostać żoną
kogoś takiego jak ja? Kto nie raz mógł cię zawieść, ale zawsze starał się uczyć i naprawiać uczucie, którym cię darzę.
Zauważyłam
łzy, które zebrały się w jego oczach. Nie wytrzymałam i runęłam
na ziemię obok niego. Oboje klęczeliśmy patrząc się sobie w
oczy. Otarłam jego policzki i złapałam dłońmi za twarz. Czułam
jak szybko oddycha, przygryzłam dolną wargę i pocałowałam go
mocno w usta. Odwzajemnił pocałunek i mocno mnie przytulił.
-Jeśli chcesz,
to mogę zostać trochę dłużej... i być twoim lekarstwem na zawsze – odpowiedziałam
i mocno się w niego wtuliłam. Czułam jak mnie ściska, a następnie
nałożył na jeden z moich palców pierścionek. Przez cały czas
nie mogłam przestać płakać i się uśmiechać. Po prostu chyba nie
mogę uwierzyć, że Zayn Malik, wielki gangster, który nie wie co
to miłość nagle mi się oświadczył. To jakiś kosmos, a nie moje
życie.
-Tak się
bałem, pierwszy raz chyba czułem strach przed powiedzeniem czegoś
dziewczynie – wyznał pomagając mi wstać i otrzepać sukienkę z
piasku. -A ja nigdy bym się nie spodziewała tego po tobie – przejechałam dłonią po jego włosach i złapałam za jego rękę – to teraz wracamy do domu jako para narzeczonych. To takie obce!
Pokiwał energicznie głową i ucałował mnie w policzek.
**Oczami
Lou**
-Znasz mnie,
więc wiesz, że w takich chwilach nie jestem zbyt dobry – puściłem
jej oczko, żeby rozluźnić atmosferę – ale dobry jestem w
kochaniu i wielbieniu Ciebie. Nie chcę mieć innej kolorowej kobiety
obok siebie, tylko właśnie ciebie! Tworzymy razem zgrany zespół,
więc chciałbym, żebyśmy tworzyli go długo razem.
Nadeszła
chwila kiedy to wyjąłem pudełeczko z kieszeni i chciałam uklęknąć
jak reszta chłopaków, ale dziewczyna mnie powstrzymała. -Nie płaczę często, rzadko się to zdarza ogólnie – wytarła policzki – ale nie klękaj, bo wiem, że tym doprowadzisz do pogorszenia mojego stanu emocjonalnego w tej chwili!
-Dobrze, dla ciebie wszystko. Więc – otworzyłem pudełeczko stojąc i patrząc na jej twarz – zostaniesz moją żoną?
-Czy to oznacza, że niestety już zostaniemy razem?- skinąłem delikatnie głową – to się nie zgadzam...
-Co?! - poczułem jak serce mi staje, a oddech nagle ucieka i nie mogę go ponownie złapać.
-Jeju, spokojnie! Żartowałam, oczywiście, że będę twoją żoną czy kim tam tylko chcesz. Tylko nie umieraj, bo zostanę wdową bez ślubu – odpowiedziała i pocałowała mnie.
Kręcąc głową
wziąłem jej dłoń i włożyłem na odpowiedniego palca
pierścionek. Wyglądał idealnie na niej.
Patrzę i nie
mogę uwierzyć, że widzę swoją przyszłą żonę. Kobietę, z
którą będę dzielił resztę swojego pojebanego życia. Ale czuje,
że będziemy razem tworzyć niesamowitą przyszłość. -Długo to planowaliście?
-Trochę nam to zajęło – usiedliśmy wreszcie wszyscy na kocu i mogliśmy otworzyć szampana i wznieść toast za to co mamy teraz.
Każda z dziewczyn była w szoku, ale widząc ich twarze mogę stwierdzić, że są szczęśliwe. Zresztą ja z chłopakami też jesteśmy teraz najszczęśliwsi na świecie. Jeszcze kilka miesięcy temu, jakby ktoś mi powiedział „Słuchaj Louis znajdziesz miłość swojego życia i znowu będziesz miał prawdziwych przyjaciół..” to bym mu wpierdolił. Na prawdę, moje życie toczyło się bez większych emocji, a już na pewno bez kobiet, które były ze mną dłużej niż kilka tygodni.
-Za naszą przyszłość!
Wznieśliśmy wszyscy toast i upiliśmy kilka łyków szampana i siedzieliśmy w milczeniu obserwując gwiazdy....
............................
TAK TAK TAK.. JESTEŚMY ZNOWU TUTAJ! PRZEPRASZAMY ZA AŻ TAKIE OPÓŹNIENIE....
Matura, egzaminy zawodowe... po prostu kilka miesięcy wiecznej walki z nauką, a potem stres, nerwica.. A teraz studia, papierki, dokumenty sranie takie cały czas...
Ale wakacje wakacjami, więc zapraszamy was do czytania. Postaramy się dodać następny rozdział (epilog tej części) trochę szybciej jeśli tylko się znajdzie chwila wolności to będziemy pisać i pisać i pisać.... Bo pisanie to coś, co akurat jest taką odskocznią, która nas ratuje przed codziennością i prawdziwym życiem..
Przepraszamy, dziękujemy, zapraszamy!
KOCHAMY IDA! <3