środa, 27 grudnia 2017

Rozdział 70 cz.1

 

**Oczami Zayna**

-Musiałem – wyszeptałem już przy naszym hotelu. Oczywiście z klubu się ulotniliśmy, bo po naszej bójce zaczęły się inne, więc nie potrzebowaliśmy kolejnych awantur. Abi całą drogę się nie odzywała, w ogóle żadna z nich się nie odezwała. Dlatego chciałem jakoś załagodzić sytuację, tylko jak? Mamy ledwo północ, a my już w hotelu? To nie jest tak jak powinno być na wakacjach.. Nie mamy przecież 50. na karku...
-Chodźmy na plażę – zaproponowałem zatrzymując wszystkich – kupmy jakieś wina i po prostu posiedźmy wspólnie na plaży.
-To jest plan – poparł mnie Louis, który tak samo jak ja, trzymał się na uboczu od Amy.

Dziewczyny spojrzały na siebie, a następnie na nas. Zauważyłam delikatny uśmiech u swojej brunetki, więc podszedłem by ucałować jej piękne usta.
-Przepraszam za to w klubie, ale nie mogę patrzeć jak ktoś cie dotyka...-wytłumaczyłem, a ona wtuliła się w mój tors.
-Chodźmy na tą plażę – powiedziała i zaczęła iść w kierunku najbliższego sklepu.
Wszyscy razem zaczęliśmy dyskutować o winach i tym co będziemy robić. Oczywiście padło kilka propozycji, które warto wykorzystać.
Wszedłem do środka z chłopakami i kupiliśmy to co było nam potrzebne. Ze względu na zrujnowany wieczór przeze mnie w sumie, to zapłaciłem za wszystko. Czego się nie robi, żeby odkupić swoje winy...
Dotarliśmy w fajne miejsce, gdzie ktoś rozpalił ognisko i pozwolili się dosiąść. Oczywiście przyjęliśmy propozycje, bo ludzie wydawali się przyjemni. A do tego mieli gitary i coś nucili. Takich właśnie wakacji oczekiwałem. Że znajdziemy się w innym świecie, ale pełnym miłości i przyjaźni. Ja mogę tak codziennie siedzieć z nimi i rozkoszować się nocą pełną gwiazd.
Już mam przed oczami tą piękną chwilę...Chyba potrzebowałem takiego momentu na świeżym powietrzu oraz tego wydarzenia w klubie. Bo dzięki niemu zrozumiałem jak bardzo kocham Abigail, i mogę dla niej stracić swoją wolność.. Chociaż to jedyne co mnie trzyma przy byciu sobą.. Ale czego się nie robi w imię miłości? Dobre pytanie..

Jak tylko wypiliśmy po winie, zabrałem dziewczynę na spacer. Szliśmy trzymając się za ręce i obserwując światło gwiazd.
-Nie lubię sytuacji, gdzie się denerwujesz. I nie lubię naszych kłótni – odezwała się zaczynając moczyć nogi w letniej wodzie. Poszedłem w jej ślady i zatrzymałem się patrząc w głąb wody.
-Też tego nienawidzę, ale taka moja natura. Kiedy ktoś chce odebrać kogoś ważnego dla mnie. Przepraszam jeszcze raz – pocałowałem ją na zgodę, a dziewczyna tylko posłała mi uśmieszek.
-Przecież na ciebie nie można się zgniewać – wyszeptała i ochlapała mnie – po prostu się
nie da!

Zaśmiałem się i złapałem ją w objęcia unosząc do góry. Skoro zaczęła zabawę z wodą, to ja jej pokaże.
-Nawet nie próbuj – wyszeptała próbując uciec, ale już nie ma odwrotu. Zacząłem biec coraz głębiej, aż w końcu wrzuciłem Abigail do wody. Sam natomiast szybko wróciłem na brzeg, żeby brunetka nie mogła mnie zabić.
-A ja ci prawie wybaczyłam – wycedziła przez zęby, wracając do mnie – teraz to zapomnij, zdrajco.

Lekko uderzyła mnie w ramię i poszła dalej przed siebie. Zacząłem się tak głośno śmiać, że nie mogłem złapać powietrza. Ta mała, mokra brunetka, grozi mi jak zawodowy gangster. Jedyne co mogłem z siebie wykrztusić to śmiech.
-Teraz jeszcze cię to bawi?
-Nikt mnie tak nie rozbawił, jak ty to robisz robaku – powiedziałem wycierając mokre policzki od łez, które powstały podczas śmiechu – kocham cię Abi.
-Pff, przecież wiem – przygryzła wargę i wpiła się w moje usta. Tak właśnie chciałem spędzać dzisiejszy wieczór. Tylko we dwoje, z dala od problemów i niepotrzebnych nam ludzi. Wystarczy, że to ja robię duże kłopoty...

**

-Śpią? - wyszeptałem wracając do swojego pokoju, gdzie mieliśmy małe zebranie.
-Susan nawet chrapie, a Bennett oddycha – przewróciłem oczami zerkając na Louisa, który miał sprawdzić kolorową.
-Amy od razu padła i już nie wstanie do rana – oznajmił siadając na łóżku obok Liama.
Spędziliśmy pół nocy dobrze się bawiąc na plaży, ale już koło 3 widziałem, że moja dziewczyna jest zmęczona. Więc zaproponowałem powrót do hotelu. Wszyscy się zgodzili. Wcześnie rozmawialiśmy we trójkę, żeby omówić kilka spraw sami. Dlatego położyłem swoją miłość z Susan, jej i tak to obojętne, ważne by miała łóżko.
-Ostatnia noc wypada jutro, tak? - Upewniłem się sprawdzając kalendarz.
-Niestety – wyszeptał Louis – musimy coś zrobić, takiego naprawdę niesamowitego.
-Czyli tak, jak planowaliśmy kiedyś – przypomniał Li.
-To będzie najlepsza opcja – uniosłem kufel z piwem – to za jutrzejszą zabawę.
-Zapowiada się niezły hit – stuknęliśmy się i upiliśmy kilka łyków.

Następnym naszym zadaniem są wielkie i szybkie zakupy. Inaczej jesteśmy w dupie. Kwiaty już zamówiłem, Li ogarnął alkohol, a Lou miał iść znaleźć miejsce. Z tego co mówili, to mamy wszystko pod kontrolą. Znając nasze szczęście, jutro tutaj zjawi się nasza kochana Diana, albo jakaś kolejna osoba z przeszłości. Lepiej nie zapeszać, a jak naprawdę ktoś przyjedzie nas odwiedzić? Wtedy będzie po miłości..
-Mamy je rano obudzić, czy najpierw się sami spotykamy?
-Żeby nic nie podejrzewały, jednak jak Malik wstanie pierwszy tak po prostu, to każda zacznie nad czymś myśleć – zgodziłem się z Payne. Dlatego najlepiej będzie się spotkać neutralnie gdzieś. Dziewczyny będą zajęte pakowaniem, a my poudajemy sprzątanie w pokojach.

**
Całą noc nie mogłem zmrużyć oczu. Co chwilę się budziłem i obserwowałem brunetkę. Prawie się obudziła, podczas przenoszenie z pokoju Sus. Jednak poczuła ponownie miękki materac i zasnęła jak niemowlak.

Kilka razy coś mówiła, a nawet śpiewała pod nosem. Nie mogłem ze śmiechu, dlatego też nie spałem. Mam nadzieję, że ten wieczór będzie niesamowity dla niej, dla każdej z nich. Po prostu jeśli coś mamy zrobić, to niech to będzie zajebiste i zostanie w pamięci tak naprawdę do końca życia. A nie tylko na chwilę, a potem się zapomina chujowe wydarzenia z przeszłości. Nie będzie tak w tym wypadku. Już się o to postaramy z chłopakami.
-Dzień dobry – usłyszałem koło ucha – od jak dawna nie śpisz?
Przekręciłem się na bok do dziewczyny, żeby ukraść porannego całusa.
-Chwilę przed tobą otworzyłem oczy – skłamałem przecierając „zaspane” oczy – co chcesz kochanie na śniadanie? Jakieś życzenia?

Pokręciła szybko głową, ale jednak zastanowiła się zanim udzieliła odpowiedzi.
-Zjadłabym omleta z owocami i wypiła kawę – pocałowała mnie w policzek i wstała. Zaczęła się rozciągać idąc w stronę balkonu. Odsłoniła zasłony, ukazując tym samym piękny widok. Nie tylko ten za oknem, ale i ją samą w bieliźnie. Przecież taki obraz mi się nigdy nie znudzi. Dosłownie NIGDY.
-To ja już lecę na dół, a ty zajmuj łazienkę – założyłem spodenki i wyszedłem z pokoju zostawiając brunetkę samą...

**Oczami Lou**
Od samego rana Amy miała zły humor. Odkąd tylko otworzyła oczy, już wiedziałem. Wyczułem, ze coś jest nie tak. Najwidoczniej źle spała. Tak zazwyczaj się kończy. Zdenerwowała się, kiedy wszedłem jej bez pukania do łazienki. A robimy tak zawsze, bez wyjątku gdzie jesteśmy. Oczywiście tylko kazała mi wypierdalać, bez tłumaczenia. Wziąłem kilka głębokich wdechów i rzuciłem się na łóżko.

-Trzymajcie mnie, bo nie wytrzymam dziś – wyszeptałem do poduszki i uderzyłem pięścią w materac. Ciśnienie trochę ze mnie zeszło, więc postanowiłem wyjść zapalić papierosa. Wtedy już całkowicie powinienem ochłonąć. Może kolorowa jak weźmie zimny prysznic, to wróci do nas. Przecież to jest ostatni dzień, a ona ma chujowy humor. Czyżby to był okres? Nie no, jeszcze niee... Chociaż nie wiem....
-Cześć – usłyszałem jak z pokoju obok dołącza do mnie Liam – daj mi fajkę. Nie mogłem całą noc spać, Susan się tak wierciła...
-Bierz – podałem mu pudełko i zapalniczkę – Amy też dziś za szczęśliwa to nie jest.
-Już widzę ten ostatni wieczór i to wszystko. Coś czuję, że chuj z tego wyjdzie. W rezultacie każdy wróci do domu osobnym samolotem, wtedy to będzie historia życia.
Zaśmiałem się pod nosem, na samo wyobrażenie tej sytuacji. To tak komicznie wygląda. Musimy odgonić od siebie te złe emocje, bo sami to zjebiemy.
-Ciekawe jak tam Zayn – wspomniałem i zauważyłem jak wychodzi na zewnątrz. Odpalił papierosa i patrzył przed siebie. Po chwili dopiero zerknął w bok, tym samym zauważając nas. Podszedł bliżej witając się.
-Jesteście gotowi? - Spytał, a my spojrzeliśmy na siebie.
-Powiedzmy – odparłem widząc, jak Am podchodzi do okna i nas obserwuje. Postała tam dosłownie chwilę, bo weszła do nas Ruda. Zamieniły ze sobą kilka zdań i wspólnie opuściły pokój. Czyżby miały coś w planach? Pewnie kupią pamiątki dla bliskich, w końcu trzeba coś zawieźć rodzicom czy rodzeństwu. Może ja też powinienem coś kupić? W sumie to dobry pomysł, jeśli powiem rodzinie o zaplanowanej przyszłości.. To będzie dobra karta przetargowa.

**
Spędziliśmy we trójkę kilka godzin „szukając pamiątek”, żeby nasze kobiety nie podejrzewały zbyt wiele. Tak naprawdę to musieliśmy wybrać jakąś dobrą restaurację, żeby miała idealne położenie. Najbardziej zależy nam na bliskiej odległości do plaży. Rozmawialiśmy z kelnerami, żeby zapytać jak tutaj wyglądają zaręczyny. Nic niesamowitego nam nie zdradzali, w sumie to samo co u nas w Anglii się słyszy. Dlatego chcieliśmy być choć trochę oryginalni i romantyczni. Przecież one nam nie uwierzą. Jedynie Liamowi uda się wyglądać normalnie w takiej sytuacji. Mogę się założyć, że kolorowa nawet ni myślała o naszym związku w taki sposób. Tzn. pewnie myślała z dziewczynami, ale nie o tym, iż w końcu się za to jakoś zabiorę.
-Wykupiłem chyba pół kwiaciarni – spotkałem wyznaczonym miejscu Malika.
-To dobrze – odpowiedziałem i wziąłem od niego dwa kosze – Jeszcze Li i reszta rzeczy z listy życzeń.
-Miejmy nadzieję, że dostanie te światełka na baterie. Inaczej nie będzie takiego klimatu. - Zgodziłem się z nim i ruszyliśmy razem na plażę. Kiedy chłopaki byli na zakupach, ja zabrałem się za „rezerwowanie” miejsc na plaży. I to tak dosłownie musiałem iść do urzędu miasta, podpisać jakieś papiery, napisać powód, i dopiero po wszystkim możemy dziś robić w wybranych miejscach co tylko chcemy. Oczywiście warunek to posprzątanie i zapłacenie. W sumie to wystarczyło tylko wyciągnąć odpowiednie banknoty i już nawet proponowali mi zamknięcie całej plaży. To jest piękne, co pieniądz robi z człowiekiem...

**Oczami Liama**
Biegam od sklepu do sklepu, że kupić lampki led. Widzieliśmy w internecie, że one dają niesamowity klimat. Dlatego jest to obowiązkowy przedmiot na naszej liście. Dodatkowo postanowiliśmy kupić coś od siebie dla naszej wybranki. Tutaj też zacząłem się porządnie zastanawiać. Susan kocha jeść, może to wystarczy? Oczywiście, że nie... ale przywieźliśmy bielizny z UK, dodatkowo pójdę do jubilera i kupię jej piękny wisiorek. Oczywiście sam go nie wybiorę, ale będzie miał wartość sentymentalną.
-Tak mamy kilka paczek na zapleczu – najlepsza wiadomość tego dnia.
-Proszę bardzo o wszystkie opakowania, jakie tylko macie – odparłem wyjmując portfel. Miła ekspedientka przyniosła mi dwie reklamówki lampek. Sprawdziliśmy czy na pewno działają, dokupiłem baterię i za wszystko chciałem już płacić, ale.. rzuciła mi się w oczy taka mała figurka słonika. Nie mam pojęcia dlaczego akurat to.
Podszedłem i przeczytałem opis, było coś o przynoszeniu szczęścia. Dlatego dopakowałem mały przedmiot i mogłem lecieć do chłopaków.
Słodycze i owoce kupi się tuż przed sam kolacją, nie ma co przesadzać też z ilością. Bo wszystko się roztopi, albo ktoś nam zabierze.

**
-Jak dla mnie jest super – powiedział Lou, kończąc łączyć ze sobą światełka.
-Ładny kształt nawet wyszedł, takie całkiem idealny – zaśmiał się szatyn, próbując jakoś poprawić ułożenie. Jednak nie jesteśmy duszami artystycznymi, tak też musi wystarczyć to, co już tutaj zrobiliśmy.
-Myślicie, że Am spodoba się dodatkowo puszczenie fajerwerek i jej ulubione wino?
-Jasne! To w końcu coś z twojej inicjatywy – odpowiedziałem patrząc na małego słonika dla rudej – ja kupiłem taki drobiazg i myślę o zaśpiewaniu.
-To będzie coś niespotykanego, jeśli zaśpiewasz jej własną piosenkę. Ja dla Abi mam portret naszej dwójki, i kupiłem „światełko do nieba”.
-Mam nadzieję, że dziewczyny powiedzą tak i wrócimy do Anglii jako nowi ludzie. - powiedziałem wierząc w to. Dziewczyny nas kochają, a my je. Czy to nie wystarczy?
-Na pewno będzie dobrze, a teraz wracajmy do hotelu, bo dostałem wiadomość od Am – pokazał nam Lou jej treść i wspólnie zaczęliśmy kierować się do naszego mieszkanka tymczasowego.

**
-Dominikana? - zapytałem kiedy byliśmy znowu sami przy basenie.
-Jak dla mnie to jedno z najpiękniejszych miejsc – wszyscy poparliśmy słowa Malika, więc zarezerwowałem przez telefon następny wspólny wyjazd. Oczywiście zanim to zrobiłem, musieliśmy wypytać się każdej z osobna, czy ma wolne te dni. Tylko takim sposobem, żeby nie chciały się dowiadywać za dużo.
-Teraz tylko czekamy na wieczór i zobaczymy co dalej – wznieślibyśmy toast za przyszłość i wróciliśmy do zabawy w basenie...
....................................
MOŻEICIE NAS NIENAWIDZIĆ. ZLINCZOWAĆ CZY TAM ZABIĆ....
Dopadł nas brak czasu na pisanie i brak weny.. Tak serio serio skupiłyśmy się na nauce, jedna z nas ma maturkę zaraz.. trzeba jakoś wszystko posegregować i małymi krokami wszystko realizować.
Kochamy was i czekajcie na następne części!!! <333

6 komentarzy

  1. Naprawde rozdział świetny.Opłacało się czekać na tak genialny rozdział ale mam nadzieje ze na kolekny nke bedzie trzeba tak dlugo czekać

    OdpowiedzUsuń
  2. Genialny jak zawsze! Już czekam na następny z niecierpliwością 😍 💗

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak mnie wciągnęło, że przeczytałam cały w jedną noc

    OdpowiedzUsuń
  4. To opowiadanie jest zawieszone?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowy rozdział już napisany. Zostanie dodany jak będę w pośle czyli pojutrze. /IDA

      Usuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.