wtorek, 10 lipca 2018

Rozdział 70 cz.2

**Oczami Amy**

Nienawidzę Lou i tego jego dziwnego wzroku. Jakby coś ukrywał, ale jednak wszystko jest dobrze. Ja się domyślam oczywiście najgorszego, tylko co znowu takiego zrobił? Może znowu to Liam, albo Zayn.. wcale bym się nie zdziwiła, gdyby musiał ich kryć. To tak samo w sumie działa u nas, jeśli jedna coś zrobi to pozostałe trzymają jej stronę.

-Też masz ubrać śliczną sukienkę na ostatnią kolację? - Wpadła do mojego pokoju Abigail w samej bieliźnie, a w ręku trzymała kilka sukienek.
-Emm coś tam wspominał, ale nie wzięłam tego na poważnie – odpowiedziałam zaglądając ponownie do szafy. Może faktycznie powinniśmy wyglądać inaczej, żeby pożegnać jedne z lepszych wakacji. Mam nadzieję, że nie będę musiała ubierać nic różowego... nie mam nic przeciwko noszeniu ciuchów w tym kolorze, ale to nie dla mnie.
-Weź mi pomóż wybrać najlepszą. Bo sama nie mogę się zdecydować – rzuciła kilka propozycji na moje łózko i zaczęła przymierzać pierwszą. Pierwsza była zwykła, klasyczna mała czarna. Nic specjalnego, więc od razu pokręciłam głową. Upiłam łyk wcześniej zrobionej kawy i podziwiałam dalej przyjaciółkę. Następna mocno czerwona, wielkie wow!
-Wiem, wiem... idealna.. ALE okropnie się układa na biuście – wskazała na dekolt, który faktycznie był jakiś bez kształtu..
-Szkoda, bo zajebista torpeda – skomentowałam i pomogłam jej odpiąć kreację.
Teraz założyła coś również pięknego. Kazałam się jej obrócić i sprawdziłam każdą część, czy aby na pewno to jest ta idealna. I okazało się, że to właśnie ta sukienka na taką wyjątkową dzisiejsza okazję.
-Też tak myślę – porozumiałyśmy się bez słów – teraz ja pomogę tobie.
**

-Amy, to jest twój kolor! -Krzyczała Abi próbując mnie przekonać, do białej i bardzo dziewczęcej sukienki. Jakoś wolałabym nałożyć zwykłą czarną, niż stroić się jak na jakieś wesele.... Ale z drugiej strony kiedy jak nie teraz? Może przynajmniej jakieś inne wspomnienie będzie, a nie w samych ciemnych barwach.
-Dobra, jejuuuu... założę to tylko dlatego, że nigdy Louis nie widział mnie w takich barwach... dziewiczych.

Brunetka wybuchła śmiechem, ale od razu się pohamowała sprawdzając SMS.
-Susan napisała, że źle się czuje i na razie nigdzie nie idzie – spojrzała na mnie, a ja uniosłam brew.
-Podejrzane trochę, jakoś nie wyglądała na chorą – odpowiedziałam sprawdzając treść wiadomości – odpisz, żeby nie ściemniała i zaczęła się szykować.
Bennett zrobiła co kazałam i we dwie skończyłyśmy się malować. Zawsze się szykowałyśmy we trójkę na różne imprezy, bo jakoś tak raźniej. Jedna coś pożyczy drugiej, inna natomiast pomoże wybrać kolor szminki, jakieś perfumy. Po prostu razem czujemy się pewnie i możemy liczyć na pomoc.

-Czy nasi mężczyźni będą czekać na nas na dole? Bo Louis nic nie mówił od śniadania, potem wyszedł i go nie było od tego czasu.
-Zayn nic mi nie mówił, więc też nie mam pojęcia. Zaraz do niego napiszę..

**
Nie jestem pewna, czy ten chłopak, który stoi przede mną, to nadal mój Louis. Czarna, elegancka koszula, oczywiście jeden guzik odpięty. Do tego krótkie, czarne spodnie (jednak temperatura daje się we znaki, nawet jak mamy prawie 18 godzinę).
Wybraliśmy się we czwórkę zjeść. Susan i Liam mieli do nas dojść, ale ruda coś zaczyna świrować. Myślę, że dostała okres, ale to chyba jeszcze nie ten moment. Może po prostu Payne zaszedł jej za skórę i teraz chce go tak ukarać.

-Może wznieśmy toast za miły wypoczynek, byle więcej takich – unieśliśmy wszyscy kieliszki w górę i się nimi stuknęliśmy.
-Czekajcie na nas! - W porę zjawiła się nasza spóźnialska parka. Nasza przyjaciółka ubrała czarną sukienkę, a jej partner tak jak pozostała dwójka się odstawił.
-W porę zdążyliście na główne danie – skomentował Zayn odsuwając Susan krzesło.
-Przepraszamy, ale nie miałam pojęcia co ubrać – odpowiedziała unosząc od razu kieliszek z winem do ust. Upiła kilka łyków i spojrzała najpierw na mnie, a następnie na Abigail. Wskazała delikatnie ruchem głowy wyjście do toalety.
-Zostawimy was na chwilę, bo mam ochotę zapalić, ale z przyjaciółkami – wstałyśmy bez czekania na ich odpowiedź i wyszłyśmy na plażę. Restauracja jest tuż przy plaży, więc jedyną opcją były sandałki, a nie żadne szpilki....
Chciałam zapytać co się stało, ale Susan sama z siebie zaczęła mówić.

-Miesiączka mi się spóźnia jakieś 4 dni.. Jeszcze nigdy tak długo nie musiałam czekać. Przecież biorę tabletki, a do tego prezerwatywa. Dziewczyny ja podejrzewam najgorsze...

Moja szczęka chyba odpadła, a oczy wystrzeliły. Taką samą reakcję miała Abi. Nie chciałam palić, ale w tym wypadku papieros sam trafił do moich ust.

-Daj – brunetka szepnęła i wyciągnęła z paczki dodatkowe dwa – chyba potrzebujemy tego..
Odpaliłam im i sobie. Od razu się zaciągnęłam i zaczęłam głęboko myśleć nad jej słowami. Przecież w wieku 19 lat nie można mieć dzieci. To powinno być wręcz zabronione.. Same jeszcze jesteśmy dziećmi, a nasi partnerzy to już w ogóle..

-Nic nie mówimy chłopakom, bo zanim nie zrobię testu to nie chcę wzbudzać niepotrzebnych emocji..
-Jak będzie pozytywny? -Wypaliła Abigail wypuszczając duży kłąb dymu.
-Nawet tak nie myślmy – wyszeptałam patrząc w piękne niebo.
-Nie dam rady wychować dziecka, kiedy nie mam stałego utrzymania. Mam studia przed sobą, a nie zajmowanie się domem i zakładaniem rodziny.. Myślę, że będę musiała usunąć. A co jak Liam mnie... mnie zos-zostawi. Nie dam rady sama.

Czując w jej głosie załamanie, rzuciłyśmy papierosy i mocno ją przytuliłyśmy. Wachlowała twarz, żeby tylko się nie popłakać. Udało się i mogłyśmy wrócić do środka, aby dokończyć posiłek w udawanej miłej atmosferze...

**Oczami Sus**

Od rana się modliłam, żeby tylko moje przemyślenia nie okazały się być prawdziwe. Nie wyobrażam sobie być mamą, bez skończenia szkoły. Albo uczyć się i w międzyczasie zajmować dzieckiem. Wiem, że tak można i w przyszłości będę chciała mieć gromadkę dzieci, ale nie jestem teraz na to gotowa. Po prostu wiem jak to jest, kiedy nie masz nic, a rodzisz dziecko. Moja mama od zawsze opowiada mi o swojej koleżance, która zdecydowała się urodzić. Chłopak zostawił ją od razu po dowiedzeniu się o dziecku, rodzice wyrzucili ją z domu, a o nauce mogła zapomnieć. Czarny scenariusz, ale widzę siebie w takiej sytuacji. Jedynie mogłabym liczyć chyba na moje przyjaciółki. Najlepsze ciotki na świecie. Na razie powinnam zając się studiami, pracą, układaniem życia z Li, a dopiero na koniec powiększeniem rodzinki.
Nie chciałam zepsuć ostatniego dnia wakacji, ale czuję jak hormony we mnie buzują. Przecież nie wytrzymam cały czas się uśmiechając. To jest takie trudne, ale wiem jak mojemu chłopakowi zależy na spędzeniu tego wieczoru całą paczką na plaży. Nie miałam zamiaru pić bezalkoholowe napoje, wlewałam w siebie każdy kieliszek wina, który kelner stawiał przede mną. Oczywiście nie chciałam stracić panowania, więc dziewczyny miały mnie na oku.
-Może wybierzemy się na krótki spacer, a potem możemy pić oglądając gwiazdy – zaproponował Lou, na co wszyscy się zgodzili. Wszyscy wyszliśmy na dwór i szliśmy obserwując wszystko wokół nas. Poczułam, że chłopacy są jacyś spięci. Może to jakieś moje odczucia, ale nie zachowują się jak oni. Każdy inaczej przeżywa pożegnania z pięknym miejscem. Ale sądziłam, że to kobiety bardziej by się tym przejęły, za to my mamy inne zmartwienie teraz na głowie...
**

-To jest idiotyczny pomysł! Przecież możemy się zabić, utopić, połamać nogi – wymieniała Abigail idąc gdzieś obok mnie. Chłopaki postanowili zrobić nam niespodziankę i obwiązali jakieś tasiemki wokół oczu. Nie mam ochoty na takie wydarzenie, ale widząc uśmiech bruneta, musiałam się na to zgodzić.
-Nie dramatyzuj, kochanie zaraz będziemy na miejscu – uspokajał ją Malik próbując chyba coś szeptać do chłopaków. Amy przez całą drogę była cicho, zupełnie jak nie ta sama dziewczyna.
-Dobra, dosłownie zaraz będziecie mogły to ściągnąć. Ale czekajcie na nasz znak.

Poczułam jak Liam ucałował mnie w czoło i zaczął odchodzić ode mnie. Poczułam się strasznie niepewnie. Lubię niespodzianki, ale kurde nie jestem w stanie wytrzymać takiego napięcia za długo.
-Dziewczyny – wyszeptałam – jesteście gdzieś tu?
-Chyba obok ciebie – odpowiedziała Am, a ja zaczęłam jej szukać rękoma. Odnalazłam ją i złapała za rękę – boję się stać sama.
-Nigdy nie jesteś sama – dołączyła do nas Abi.

Zapewne musiałyśmy wyglądać komicznie, próbując na ślepo odnaleźć siebie. Jeśli oni się śmieją, to dostaną ode mnie taki łomot, że popamiętają te wczasy do końca sowich dni.
-Ogólnie to możecie już się uwolnić.
-Dzięki wielki łaskawco – odpowiedziała kąśliwie Amy do swojego chłopaka.
Odwiązałam bandame i... szczęka mi opadła. Musiałam się uszczypnąć.

-Ała! Nie prosiłam się o to – zapiszczała Abigail.
-Boże – wydusiłam z siebie – co-co to jest?
Byłyśmy w szoku. Liczyłam na jakiś koc na plaży, albo może kupili nam psa do domu, albo no nie wiem... więcej jedzenia! W sumie to jedzenie i alkohol jest..
Cała trójka stała w dużych, narysowanych na piasku sercach. Kazali się nam zbliżyć do siebie. Spojrzałam na dziewczyny i niepewnie zrobiłyśmy kilka kroków w przód, tak żeby być blisko swojego faceta.

-Liam, co wy robicie? - Zapytałam patrząc w jego wielkie oczy. Widziałam, że się boi.
-Susan Brown - zaczął mrugając kilka razy, tak jakby chciał powstrzymać łzy - Odkąd się poznaliśmy wiedziałem, że nie zostaniesz jakąś tam dziewczyną w moim życiu. Poczułem coś do ciebie, czego nie czułem nigdy wcześniej do żadnej kobiety. Może nie jesteśmy razem 10 lat, ale czuje, że te kolejne 10 lat chciałbym spędzić właśnie z tobą. Z nikim innym, ale z tobą, z kobietą, która znaczy dla mnie wszystko. - Ukląkł na jedno kolano i wyciągnął z marynarki czerwone opakowanie w kształcie serca. Otworzył je i spojrzał na pierścionek znajdujący się w środku. - Wiem, że jesteśmy młodzi, masz studia przed sobą, ale możemy razem wejść w nieznaną nam przyszłość... Susan, czy zostaniesz moją rudą żoną? Zostaniesz już ze mną na zawsze?

Przestałam oddychać na dosłownie chwilę, ale dla mnie to trwało wieki. Każde jego słowo trafiło do mnie z ogromną siłą, piękne zdania, które wypowiedział przetworzyłam milion razy. Dopiero jak zadał ostatnie pytanie wzięłam głęboki oddech i poczułam, że po mojej twarzy nie lecą łzy.. Tylko to już był wodospad, którego nie mogłam zatamować.
Podejrzewałam go ostatnio o zdradę, a on właśnie mi się oświadczył? Przecież to jest jakaś nierealna sytuacja. Nie mogę w to uwierzyć..

-Uszczypnij mnie – wyszeptałam, ale on nie dosłyszał – uszczypnij mnie!
Powtórzyłam głośniej, a on zrobił to co kazałam.
Dalej klęczał przede mną i czekał na moją odpowiedź. Chciałam się skonsultować z przyjaciółkami, ale same właśnie miały przed sobą chłopaków, którzy na kolanach czekali na nasze odpowiedzi.
Rozejrzałam się jeszcze raz, aby dostrzec dopiero teraz jak wszystko starannie zostało przygotowane. Świeczki, serca, koce, koszyki, alkohol, muzyka, balony, po prostu bajka..

-Tak – pokiwałam głową – Tak! Zostanę twoją rudą żoną! - wykrzyczałam i wystawiłam rękę, aby założył mi pierścionek, który połączy nas na zawsze.
Wstał i wziął mnie na ręce obracając wokół własnej osi. Poczułam się jak te wszystkie aktorki w moich ulubionych serialach. Zawsze marzyłam z dziewczynami, żeby przydarzyło nam się właśnie coś takiego, co tylko oglądałyśmy w telewizji. Jestem teraz w idealnej bańce mydlanej, która tym razem nie może zostać uszkodzona. Nasze życie zmieni się diametralnie, ale czy nie na tym to polega? Na próbowaniu nowych rzeczy?

**Oczami Abigail**

-Tak, też nie mogę uwierzyć w to, że stoję przed tobą i kompletnie nie wiem co robić. Jedynie mogę powiedzieć ci kilka słów, nad którymi myślałem przez ostatnie miesiące..-Wziął głęboki wdech i spojrzał na mnie swoimi czekoladowymi oczami- Abigail Bennett, nie muszę Ci powtarzać, że cię kocham. Bo naprawdę kocham. Inaczej by nas tu teraz nie było. Na początku chciałem tylko cię skrzywdzić. Ale im bliżej cię poznałem, tym bardziej mnie do siebie przyciągałaś. Poczułem coś nowego, niedostępnego dla mnie – miłość. Obdarzyłaś mnie miłością jakiej nigdy nie miałem. Zmieniłaś moje życie karzełku, ale taka zmiana mi się podoba. Bo ty jesteś w niej obecna.

Poczułam jak zaczynam płakać, a nogi uginają mi się we wszystkie strony. Nie mogłam z siebie nic wydusić, ledwo w ogóle ruszyłam nogami, żeby podejść do szatyna. Ba, gdybym mogła czymkolwiek ruszać to byłoby coś. W tej chwili po prostu czas się zatrzymał dla nas i tego chciałam. Żeby chwila trwała wieczność, właśnie ta chwila. Nie żadna inna, tylko ta, w której jesteśmy najszczęśliwsi na całej ziemi. I jesteśmy zupełnie sami, zakochani, gdzieś gdzie nie ma naszych ani żadnych innych problemów.

-Jesteś dla mnie lekarstwem na moją przeszłość i przyszłość, wiem że dla ciebie mogę wszystko – wyciągnął z kieszeni czerwone pudełeczko i biorąc duży oddech ukląkł na jedno kolano – Abi, mój mały wredny aniołku, chcesz być moim wiecznym lekarstwem? Chcesz zostać żoną kogoś takiego jak ja? Kto nie raz mógł cię zawieść, ale zawsze starał się uczyć i naprawiać uczucie, którym cię darzę.
Zauważyłam łzy, które zebrały się w jego oczach. Nie wytrzymałam i runęłam na ziemię obok niego. Oboje klęczeliśmy patrząc się sobie w oczy. Otarłam jego policzki i złapałam dłońmi za twarz. Czułam jak szybko oddycha, przygryzłam dolną wargę i pocałowałam go mocno w usta. Odwzajemnił pocałunek i mocno mnie przytulił.

-Jeśli chcesz, to mogę zostać trochę dłużej... i być twoim lekarstwem na zawsze – odpowiedziałam i mocno się w niego wtuliłam. Czułam jak mnie ściska, a następnie nałożył na jeden z moich palców pierścionek. Przez cały czas nie mogłam przestać płakać i  się uśmiechać. Po prostu chyba nie mogę uwierzyć, że Zayn Malik, wielki gangster, który nie wie co to miłość nagle mi się oświadczył. To jakiś kosmos, a nie moje życie.
-Tak się bałem, pierwszy raz chyba czułem strach przed powiedzeniem czegoś dziewczynie – wyznał pomagając mi wstać i otrzepać sukienkę z piasku.
-A ja nigdy bym się nie spodziewała tego po tobie – przejechałam dłonią po jego włosach i złapałam za jego rękę – to teraz wracamy do domu jako para narzeczonych. To takie obce!
Pokiwał energicznie głową i ucałował mnie w policzek.

**Oczami Lou**

-Znasz mnie, więc wiesz, że w takich chwilach nie jestem zbyt dobry – puściłem jej oczko, żeby rozluźnić atmosferę – ale dobry jestem w kochaniu i wielbieniu Ciebie. Nie chcę mieć innej kolorowej kobiety obok siebie, tylko właśnie ciebie! Tworzymy razem zgrany zespół, więc chciałbym, żebyśmy tworzyli go długo razem.
Nadeszła chwila kiedy to wyjąłem pudełeczko z kieszeni i chciałam uklęknąć jak reszta chłopaków, ale dziewczyna mnie powstrzymała.
-Nie płaczę często, rzadko się to zdarza ogólnie – wytarła policzki – ale nie klękaj, bo wiem, że tym doprowadzisz do pogorszenia mojego stanu emocjonalnego w tej chwili!
-Dobrze, dla ciebie wszystko. Więc – otworzyłem pudełeczko stojąc i patrząc na jej twarz – zostaniesz moją żoną?
-Czy to oznacza, że niestety już zostaniemy razem?- skinąłem delikatnie głową – to się nie zgadzam...
-Co?! - poczułem jak serce mi staje, a oddech nagle ucieka i nie mogę go ponownie złapać.
-Jeju, spokojnie! Żartowałam, oczywiście, że będę twoją żoną czy kim tam tylko chcesz. Tylko nie umieraj, bo zostanę wdową bez ślubu – odpowiedziała i pocałowała mnie.

Kręcąc głową wziąłem jej dłoń i włożyłem na odpowiedniego palca pierścionek. Wyglądał idealnie na niej.
Patrzę i nie mogę uwierzyć, że widzę swoją przyszłą żonę. Kobietę, z którą będę dzielił resztę swojego pojebanego życia. Ale czuje, że będziemy razem tworzyć niesamowitą przyszłość.
-Długo to planowaliście?
-Trochę nam to zajęło – usiedliśmy wreszcie wszyscy na kocu i mogliśmy otworzyć szampana i wznieść toast za to co mamy teraz.
Każda z dziewczyn była w szoku, ale widząc ich twarze mogę stwierdzić, że są szczęśliwe. Zresztą ja z chłopakami też jesteśmy teraz najszczęśliwsi na świecie. Jeszcze kilka miesięcy temu, jakby ktoś mi powiedział „Słuchaj Louis znajdziesz miłość swojego życia i znowu będziesz miał prawdziwych przyjaciół..” to bym mu wpierdolił. Na prawdę, moje życie toczyło się bez większych emocji, a już na pewno bez kobiet, które były ze mną dłużej niż kilka tygodni.
-Za naszą przyszłość!
Wznieśliśmy wszyscy toast i upiliśmy kilka łyków szampana i siedzieliśmy w milczeniu obserwując gwiazdy....

............................
TAK TAK TAK.. JESTEŚMY ZNOWU TUTAJ! PRZEPRASZAMY ZA AŻ TAKIE OPÓŹNIENIE....
Matura, egzaminy zawodowe... po prostu kilka miesięcy wiecznej walki z nauką, a potem stres, nerwica.. A teraz studia, papierki, dokumenty sranie takie cały czas...
Ale wakacje wakacjami, więc zapraszamy was do czytania. Postaramy się dodać następny rozdział (epilog tej części) trochę szybciej jeśli tylko się znajdzie chwila wolności to będziemy pisać i pisać i pisać.... Bo pisanie to coś, co akurat jest taką odskocznią, która nas ratuje przed codziennością i prawdziwym życiem..
Przepraszamy, dziękujemy, zapraszamy!
KOCHAMY IDA! <3


4 komentarze

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.