**Oczami
Amy**
-Co kurwa
powiedział?! - krzyknęłam widząc załamaną przyjaciółkę.
Przecież szykowałyśmy dla niej mini przyjęcie, a tu nagle ona
wpada zapłakana do naszego domku. Susan zdążyła wszystko
pochować, bo już nie byłoby niespodzianki.
-Posrało go,
nie? - spytała Ruda głaszcząc brunetkę po włosach z drugiej
strony. Abigail pokiwała tylko głową i wycierała mokre poliki o
moją koszulkę.
-To przez
alkohol i kaca. Pewnie nigdy by tak nie powiedział... - wyszeptała
podnosząc głowę z mojej klatki piersiowej. Spojrzałam jej w oczy
i zabrałam kosmyki, który leciały dziewczynie na twarz. Pojedyncze
włoski zostały zmoczone przez słone łzy, a jej oczka
zaczerwieniły się przez ocieranie ich o szorstki materiał.
-Nawet po
alkoholu nie powinien tak się odzywać – odpowiedziałam biorąc
jej twarz w ręce – a teraz chodź napijemy się.
Brunetka
chętnie pokiwała głową i wspólnie udałyśmy się do mojego
pokoju, gdzie otworzyłyśmy wino. Dobrze, że mamy dwa, może jutro
uda się wszystko naprostować, bo odkładać już nie można i tak
spóźnionych urodzin. Susan przyniosła plastikowe kubeczki, a ja
porozlewałam nam. Dodatkowo miałam reklamówkę z owocami i
chrupkami, więc oczywiście i to poszło w ruch. Nie mam pojęcia
gdzie są chłopaki, bo jakiś czas temu mieli iść szukać patyków
na ognisko. A z tego co widziałam, wzięli ze sobą kilka piwek.
Możliwe, że się bardzo dobrze bawią w lesie.
Niech no Malik
tu tylko przyjdzie, to zdzielę go po łbie. Miał ją tylko
potrzymać chwilę na dworze, posiedzieć w romantycznym klimacie
przy słoneczku i to jeszcze na plaży. Normalnie wszystko miał pod
nosem i na samym końcu zjebał. Wziął i chłopak zjebał piękny
wieczór. A moglibyśmy właśnie teraz siedzieć razem wszyscy i
dobrze się bawić.
-Myślicie, że
Liam i Lou się zgubili? - Spytała Sus spoglądając za okno, które
prowadzi do lasu. Moja sypialnia i łazienka są naprzeciwko lasu.
Tylko z tych pomieszczeń można si tam dostać.
-Według mnie
siedzą pod drzewem i piją piwo z wiewiórkami. - Zaśmiały się i
od razu Abi się polepszyło. Zaczęłyśmy opowiadać sobie jakieś
historie z naszego życia, więc jest co posłuchać. Szczególnie
jak większości się już nie pamięta. Dobrze jest czasem
powspominać i przywołać wszystko z powrotem do głowy. Co aj bym
dała za jakiś pstryczek, który się wciska i bum! Wszystko do mnie
wraca, oczywiście to co najważniejsze i warte pamiętania. Bo
jakieś smutne historyjki mnie nie kręcą i najlepiej jak o nich
zapominam.
*
Gdzie ten
idiota ma telefon? Dzwoniłyśmy do obydwu, bo Abigail zasnęła na
dosłownie chwilę. Chciałyśmy się z rudą dowiedzieć co dalej i
czy oni coś planują. Może pomogę temu idiocie to naprawić
jeszcze dziś. W końcu nie jest jakaś późna godzina. Dochodzi 22,
ale na wakacjach to jest dopiero początek dnia. Mam nadzieję, że
mają dobry i nieoklepany pomysł, który właśnie kończą i
dlatego nie odbierają. Inaczej wszyscy ode mnie odstaną, bo nie po
to idę przez ten las w celu ich zlokalizowania. Susan została z
Abi, ponieważ brunetka mówiła coś o spacerze. Ale po ciemku
lepiej nigdzie nie chodzić. Dlatego też jestem na obrzeżach lasu z
latarką i szukam swojego chłopaka. Wymarzona sytuacja z bajki.
Doszły mnie
jakieś głosy znad jeziora, więc zaczęłam tam biec. Już z daleka
widziałam dwójkę chłopaków, którzy siedzą na pomoście i o
czymś głośno dyskutują. Nie zauważyli mnie od razu, dopiero jak
stanęłam naprzeciwko to się ogarnęli.
-Ooo kotek, co
ty tu robisz? - Lou wstał i zmierzał w moja stronę.
-Ciebie też
mogę zapytać o to samo – odpowiedziała krzyżując ręce na
piersiach.
-Spokojnie Am,
mamy patyczki i zaraz idziemy. Możemy wszystko zaczynać – Liam
pokazał mi całą reklamówkę drewienek, a mi w oczy rzucił się
mokry Tommo. Kiedy stanął w świetle ujrzałam, że jest
przemoczony do suchej nitki.
-A tobie co się
stało? - Podrapał się po karku i spojrzał na swoje ubrania.
-Eee – zaczął
jąkając się – znalazłem lianę i chciałem ją wypróbować.
Udało mi się, ale w ostatnim momencie puściłem i bum! Wjebałem
się do jeziora – wyobraziłam sobie cały ten obrazem i wybuchłam
śmiechem. Dosłownie nie wiedziałam co się ze mną dzieje, ale
widząc jego lecącego w dół do wody, nie mogłam pohamować
śmiechu. Chłopaki też się zaśmiali i ruszyliśmy razem w stronę
domku.
-Chwila
- zatrzymałam ich w połowie drogi – Zayna z wami nie było?
Spojrzeli na
siebie, a potem na mnie kręcąc głowami. Zmarszczyłam brwi
zastanawiając się czy mnie oszukują, czy może jednak mówią
prawdę.
-Czemu by miał
być z nami? Przecież miał się zająć Abigail – powiedział
Liam kiwając głową. Westchnęłam widząc jak oni bardzo są na
czasie. Najwidoczniej za dobrze się razem bawili, aby zobaczyć co
się dzieje wokół. Ale jedna jestem zadowolona, że przynajmniej
znaleźli wspólny dawny język. To same dobre znaki, jeszcze niech
Malik się do nich dołączy i już w ogóle w połowie będzie
zajebiście.
-Ale wy to
ogarniacie wszystko – zaśmiałam się zabierając reklamówkę od
Payne – musicie go znaleźć, bo pokłócili się z Abi.
Kręcąc głową
ruszyłam w kierunku domku, gdzie czekały na mnie dziewczyny.
Chłopców zostawiłam samych, aby dowiedzieli się o co poszło, a
do tego niech znajdą jakieś sensowne rozwiązanie. Bo nie
przyjechaliśmy tutaj się kłócić, a najwidoczniej niektórzy bez
tego nie mogą usiedzieć na tyłku...
**Oczami
Lou**
Kolorowa
zostawiła nas w szoku, ale od razu zajęliśmy się poszukiwaniem.
Malik nie mógł się rozpłynąć, bo nie zna dobrze tego terenu.
Jak on mógł się pokłócić z dziewczyna chwilę przed imprezą?
Miało być tak wesoło, a do tego mieliśmy wszyscy posiedzieć przy
ognisku i poopowiadać jakieś zabawne historyjki. Lepiej niech ma
dobry powód do tej kłótni, bo inaczej nie ręczę za siebie.
-Chyba go widzę
– Liam złapał mnie za ramię i wskazał na długi pomost. Na
samym końcu stała postać. Ruszyliśmy w tamtą stronę. Coraz
bliżej było widać, że jest to Zayn. Stał wpatrując się w
jezioro i trzymał się za jedną dłoń.
-Co ty
odjebałeś? -Spytałem chwytając go za kark. Pokręcił głowa i
odwrócił się w naszą stronę. Dojrzałem, że jego ręka jest
cała we krwi. Od razu wszystkie procenty wyleciała z mojego
organizmu. Kiedyś była podobno sytuacja, ale wtedy Malik musiał
jechać do szpitala na szycie. Pamiętam to do dziś, bo z mojej winy
się z kimś pobił, a potem cierpiał.
-Spoko stary,
uderzyłem w drzewo – zabrał dłoń do tyłu uspokajając mnie.
Pokiwałem lekko głową i starałem się zrozumieć o co poszło.
Szatyn starał się nam to jakoś wytłumaczyć, a jak skończył to
Liam się załamał i nie wiedział co powiedzieć, a ja po prostu
zatkałem ręką usta. Starałem się zebrać wszystkie myśli do
kupy, aby jakoś mu pomóc, ale potrzebowałem usiąść. Dopiero jak
znalazłem miejsce na ziemi postanowiłem się bardziej wysilić.
Może trzeba coś wymyślić. Spojrzałam na Payne, który tak samo
jak ja walczył ze swoim zdrowym rozsądkiem.
-Mam! -
krzyknął brunet podnosząc się – zrobimy piknik. Teraz przy
gwiazdach, będą świece, jedzenie, wino i jakieś kwiatki.
Przeprosisz ją i dasz jej spóźniony prezent. - Chłopak otarł
czoło, udając spocenie. Zaklaskałem w ręce, bo serio super pomysł
jak na taką godzinę i kilka piw. Może nie jakiś oryginalny, ale
zawsze coś.
-Teraz musimy
wszystko przynieść i na koniec sprowadzić dziewczyny.
Zgodziliśmy
się, ale najpierw otworzyliśmy sobie po piwku. Na odstresowanie i
oczyszczenie tej atmosfery. Musieliśmy szybko je wyzerować, aby nie
przeciągać tego wszystkiego. Bo na końcu dziewczyny usną i będą
nici ze wspólnej nocy na dworze. Jak dobrze, że ja i Amy nie
pokłóciliśmy się o te pieniądze dziś, ani w ogóle. Czasem w
każdym związku się zdarza, ale nie mógłbym jej zwyzywać. To nie
w moim stylu, zresztą po Maliku widać, że to też nie jest w jego
naturze. Jednak emocje wzięły górę nad nim i palnął coś bez
myślenia. Zdarza się najlepszym.
-Ja do domku
nawet nie wchodzę – powiedział Malik rzucając na bok puszkę po
napoju – nawet nie chce myśleć, że Abigail przeze mnie tam
płacze.
-Żaden z nas
nie lubi, kiedy jego dziewczyna płacze. A już na pewno, gdy płacze
przez niego – poklepałem go po plecach i ruszyłem w stronę domku
z Liamem. Obgadam ten pomysł z Am. Będą musiały nam w jakiś
sposób pomóc, bo cóż nasza płeć mówi sama za siebie.
-Amy, możemy
porozmawiać – wszedłem do naszej sypialni, a tam zastałem trójkę
dziewczyn jedzących czekoladę i pijących czerwone wino. Kolorowa
pokiwała głową i całując brunetkę w czubek głowy wyszła do
mnie. Zamknęła drzwi, ale pokazała mi drogę na dwór. Tam
przymknęła drzwi balkonowe.
-I co? -
spytała grzebiąc w kieszeni swoich spodenek. Wyciągnęła pudełko
z papierosami i jednego z nich wsadziła do ust. Odpaliłem jej
widząc, że nie może znaleźć zapalniczki. Z tego co widzę, to
moja ukochana nie pali za często. Najwidoczniej tylko kiedy jest
poddenerwowana, lub ma zły dzień. Zazdroszczę jej, bo ja natomiast
jestem uzależniony od nikotyny. Nawet jakbym próbował rzucić to i
tak do tego w jakiś sposób powrócę.
-Liam wpadł na
super pomysł! - krzyknąłem ściszonym głosem – będzie piknik
za jakąś godzinkę na plaży, tam się pogodzą i wreszcie zrobimy
urodzinki. - Uśmiechnąłem się widząc, że AM zaniemówiła. Lecz
ona po prostu uderzyła się w czoło i zaśmiała.
-Oryginalnie,
nie ma co – prychnęła zaciągając się – lepsze to niż
czekanie na jutro.
-Proszę się
nie czepiać, bo jesteśmy tylko mężczyznami. A teraz potrzebujemy
waszej pomocy – wyjaśniłem jej mniej więcej czego nam trzeba.
Ona zawołała Susan i wspólnie wynosiliśmy rzeczy na plażę,
gdzie Malik siedział i ustawiał wszystko tak jak chciał. Payne
owinął mu bandażem rękę, bo lała się non stop krew. Nie za
przyjemny widok, szczególnie na taką chwilę i okoliczności.
-Myślicie, że
mamy już wszystko? - Spytała Ruda stawiając butelkę wina na
środku koca.
-Według mnie
brakuje tylko Abigail – powiedziałem biorąc łyk piwa – a gdzie
ona jest?
-Eee zostawiłam
ją w pokoju, bo chciała gdzieś iść. Ale potem ją przekonałam,
żeby po prostu posiedziała sama – odpowiedziała Susan kierując
się do domku.
-Chodzenie o
tej porze nie jest dobrym pomysłem – oznajmił Liam idąc za swoją
dziewczyną.
Spędziliśmy
jakieś 30 minut nad tym wszystkim, a Bennett nawet nie wyszła na
zewnątrz? Jest to dla mnie dziwne. Ja na jej miejscu już tysiąc
razy bym wyjrzał chociaż za jakieś okno, aby sprawdzić gdzie
wszystkich wywiało. Może usnęła i teraz będzie jeszcze bardziej
do dupy, bo obudzeni ludzie są bardzo źli. Przynajmniej ja tak mam,
jak mnie ktoś obudzi to potrafię go uderzyć. Kocha spać, jak
chyba każdy normalny człowiek, więc nienawidzę budzenia o jakiś
kosmicznych porach, których nawet nie ma w moim słowniku życia.
Złączyłam
swoją dłoń z Amy. Czekałem na to kilka godzin, ale strasznie się
przeciągało. Po jej minie widać, że nie tylko ja tego
wyczekiwałem. Szliśmy we dwójkę za Susan i Liamem do domku, a tam
mieliśmy usiąść na balkonie i czekać na znak od Malika.
-Ciekawe czy
jej się spodoba – wyszeptała Sus wchodząc do domku, a nas
zostawiając na zewnątrz. Szykowałem się do zajęcia jednego z
krzeseł, ale Ruda jak szybko weszła, tak też wybiegła.
-Boże, nie ma
jej tam – złapała się za głowę – w żadnym pomieszczeniu.
-Chyba
żartujesz – Scott wstała i weszła z przyjaciółką do środka.
Spojrzałem na Payne, a ten tylko wzruszył ramionami. Może
przeoczyła jakąś małą sofę, na której zasnęła brunetka.
Przecież małych ludzi można nie zauważyć, to jest ich plusik i
minusik w jednym.
-Ej, serio jej
nie ma – wyszły do nas łapiąc się za głowy. Teraz musiałem
odstawić kolejnego browara.
-Wszędzie
patrzyłyście? - pokiwały głowami zaczynając się rozglądać
dookoła.
-Nie mogła
wyjść drzwiami, bo byśmy to zauważyli – oznajmiła Susan
wskazując na światło, które zapala się za każdym razem kiedy
ktoś kręci się koło domku.
-Kurwa –
wyszeptała filetowa – przecież nasze okno jest skierowane na las.
A ona wspominała coś o spacerze i chwili w samotności.
Susan zgarnęła
włosy i przytrzymała je ręką na głowie. Obie zamilkły na chwilę
i zaczęły się obawiać najgorszych.
-Spokojnie, nie
mogła iść daleko. Jest późno i ciemno..
-Ty nic nie
czaisz, Tommo – podeszła do mnie – kiedy dziewczyna jest
załamana, robi wszystko czego nie zrobiłaby na co dzień. Jeszcze
po tym co nas spotkało, nawet ja bym nie poszła do tego lasu teraz.
Pokiwałem
głową łapiąc każde słowo wypowiedziane przez moją kobietę.
Doszło do mnie to co się stało. I one we dwie mają rację.
Przecież jesteśmy w obcym miejscu, dalej nie wiedząc kto
prześladuje dziewczyny, a do tego jedna zniknęła. Ta osoba mogła
nas śledzić i wykorzystać tą sytuację. Teraz to Malik się
załamie. Pobiegłem w jego stronę, aby wszystko mu powiedzieć.
Chłopak myślał, że to Abigail, ale w porę się ogarnął i
zaczął mnie słuchać.
-Gdzie poszła?!
Przecież jest noc – rzucił na koc kwiatki i zaczął biec w
stronę domku. Nie mogłem zostać w tyle, więc dorównałem do
niego i po chwili wszyscy byliśmy na balkonie myśląc.
-Ja mogę
jechać autem – powiedział Payne wstając i biorąc swoje
kluczyki.
-To ja też
pojadę, tylko w drugą stronę – zaproponowałem.
-To my idziemy
w las – odezwała się ruda, tak jakby jej tu nie było. Wszyscy
zgodnie się rozstaliśmy i ustaliliśmy, że dzwonimy co jakiś czas
do siebie...
**Oczami
Abigail**
Dlaczego
wszyscy mi każą zostać w domu? Nie dość, że dziewczyny gdzieś
poszyły to ja musiałam siedzieć w pokoju i po prostu nic nie
robić. Nie wiem co się stało z Zaynem, dlaczego tak zareagował.
Jednak wiem, że teraz nie tylko ja cierpię. Wiem jak on przeżywa
nasze kłótnie. Jest to okropny czas dla mnie i dla niego.
Chciałam
wyjrzeć i zobaczyć gdzie wszyscy nagle zniknęli, ale z drugiej
strony coś mnie odciągnęło od tego i postanowiłam iść się
przejść. Zawsze to mi pomaga. Po prostu chwila w samotności na
świeżym powietrzu. Może jak się uspokoję, bo chwilowo moje
wnętrze, aż chodzi od smutku i złości. Jestem wściekła za to co
się stało na siebie i na niego. A do tego jak zawsze się
popłakałam. Chciałabym go przytulić, ale po tej akcji niech
pomyśli co złego zrobił. Liczę na jakieś przeprosiny, bo nie
pozwolę sobie na wyzywanie. Rozumiem chwila słabości, ja też nie
jestem święta.
Otworzyłam
okno w sypialni Amy i Lou. Następnie wyskoczyłam i je za sobą
przymknęłam. Zauważyłam wcześniej, że z przodu jest zamontowana
specjalna czujka, która się zapala kiedy ktoś przechodzi obok.
Wtedy wszyscy by mnie widzieli, a po co to komu? Jakoś nie
przeszkadza mi teraz ciemność, to pewnie wina alkoholu. Po nim
każdy staje się odważny. Jak widać i mi to też pomaga.
Niepewnie
zrobiłam kilka kroków w las. Zamknęłam oczy i zaciągnęłam się
przyjemnym zapachem jodu. Ruszyłam przed siebie, bo w końcu parę
metrów i mogę wrócić. Nawet nie zauważą mojej nieobecności. W
końcu to tylko chwilka, a oni i tak są czymś zajęci. Chyba siedzą
i dyskutują na mój temat z Zaynem. Pewnie pouczają go, bo znając
życie napił się i nie mogą do niego dotrzeć. Ja bym mogła, lecz
nie teraz. Mała przerwa nam wyjdzie na dobre. Chłopak zobaczy co
może stracić. Wtedy do niego dojdzie cała sytuacja.
-O matko! -
poskoczyłam słysząc jak coś się rusza w krzakach. Przyjrzałam
się i ujrzałam małą wiewiórkę. Okropnie mnie przestraszyła,
ale po unormowaniu oddechu wróciłam do dalszej drogi. Chciałam
sprawdzić godzinę, ale zdałam sobie sprawę, że zapomniałam
telefonu.
Było
to do przewidzenia..
Zamyślona szłam dalej przed siebie. Przecież idąc po
prostej nie można się zgubić. Nie lubię geografii, ale skoro
miałam z niej szóstkę to muszę się jakoś znać. Najwidoczniej
była to ocena na ładne oczy. Bo skręciłam w prawo sądząc, że
właśnie stamtąd przyszłam. Bardzo się pomyliłam.
-Stop – powiedziałam rozglądając się dookoła –
myśl, skąd przyszłaś?
-Abi! Pomocy! - usłyszałam nagle krzyk dobiegający
gdzieś z lasu. Nie rozpoznałam głosy, ale dopiero po chwili zdałam
sobie sprawę, że to Susan. Bez namysłu ruszyłam zgodnie z
intuicją w tamtym kierunku.
-Abigail! Boje się! - z każdym moim krokiem, ruda się
oddalała. Moje serce zaczęło niemiłosiernie walić. Co jej się
mogło stać?! Co ona robi w lesie?! Gdzie są wszyscy? Pytania mi
się namnażały z każdym kolejnym krokiem. Zdezorientowana
zatrzymałam się i złapałam za głowę.
-Susan! Gdzie jesteś?! - Krzyczałam z całej siły nie
mogąc ustać w miejscu.
-Tutaj! - usłyszałam jak gałązki się pod kimś
uginają, więc zaczęłam tam biec. W ogóle nie patrzyłam pod
nogi, co doprowadziło do mojego upadku z niewielkiej górki.
Sturlałam się na dół i wpadłam jedną nogą w kałużę. Mam
krótkie spodenki, co doprowadziło do skaleczenia się w gołe nogi.
Poczułam płynącą krew, więc otarłam się ręką i sycząc
wstałam.
-Abi! - ponowny krzyk, ale tym razem nie rudej. To była
Amy, Boże co się stało? Czy mnie nie ma już tyle czasu, żeby coś
się mogło wydarzyć? A chłopaki? Czy oni kompletnie nie myślą i
zostawili je same? Do jasnej cholery. Wdrapałam się na skarpę i
skręciłam za krzykiem kolorowej. Czułam się obserwowana, ale
bardzo chciałam znaleźć się przy przyjaciółkach. Może poszły
za mną i się zgubiły? Innej opcji nie widzę, skoro teraz mnie
wołają.
-Proszę! Abigail! - zbliżałam się tym razem coraz
szybciej do dziewczyny. Można powiedzieć, że znalazłam się
dokładnie tam, gdzie krzyczała. Jednak nigdzie jej nie widzę.
Księżyc pięknie świeci, ale ja cała zasapana nie widzę żadnej
z nich. Łapczywie łapie oddech próbując zlokalizować
przyjaciółki, które z moich obliczeń powinny być tutaj.
-Amy! Susan! Gdzie jesteście!? - Krzyknęłam mając
nadzieję, że szybko odpowiedzą i się odnajdziemy.
-Tutaj! - Spojrzałam na krzaki, gdzie coś się
poruszyło. Odetchnęłam wiedząc, że to one. Kręcąc głową
ruszyłam w ich kierunku.
-Boże dziewczyny, ale mnie wystraszyłyście. Gdzie są
chłopaki? Przecież to nienormalnie.. - zamurował mnie widok obcej
osoby w kapturze. Straciłam czucie w nogach i nie mogłam uciec, ani
krzyczeć. Zamaskowana osoba posłała mi uśmiech, a potem poczułam
jak oczy mi się zamykają pod wpływem olbrzymiego bólu głowy...
...........................Hej ^^ Są 4komy i to nas na maksa cieszy <3 Serio, przynajmniej wiemy dla kogo piszemy :3
Możecie komentować nawet głupią kropkę dać xx To nas motywuje i bardzo cieszy xx
Rozdział podzieliłyśmy na 2 części, ze względu na moją miłość do rozpisywania się :"D
Dobra to chyba tyle xx dajcie znać jak wam się podoba i co myślicie o dalszej akcji xx
Buziaki ! <3
POZDRAWIAMY IDA! <3
CZYTASZ=KOMENTUJESZ!
4 KOM-NASTĘPNY !
Jeju ja wiedziałam że ten weekend w domku nie bedzie taki spokojny XDD /G.
OdpowiedzUsuńJestem tego samego zadnia co koleżanka wyżej. Hmmm kto mógł jej to zrobić??? /W.
OdpowiedzUsuńDalej !! ��
OdpowiedzUsuńAbiiiiiiiiiiiiiiiiii. Ty glypi/a cfelu/cfelówo jak jej cos zrobisz to nie recze za siebie ;-;
OdpowiedzUsuńMam nadzieje że Zayn ją jakoś uratuje i rozprawi się z tym głupim cfelu/cfelówie /W.
UsuńJa juz nawet na amy licze ;-; ale abi da rade :D
Usuńmasz rację /W.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńCudny rozdział, kiedy next?? <3
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na następne rozdziały! 😀
OdpowiedzUsuńCzekam z niecierpliwością na następne rozdziały! 😀
OdpowiedzUsuń