sobota, 27 sierpnia 2016

Rozdział 60 cz. 2



**Oczami Susan**

-Ja pierdole! - Krzyknęłam potykając się o jakiś korzeń. Usłyszałam cichy śmiech Amy, ale ta nie była lepsza. Po chwili usłyszałam jak krzyczy i wpadła do czegoś. Podeszłam by sprawdzić czy żyje. Była cała, ale leżała i przeklinała pod nosem.

Kręcąc głową Malik pomógł jej wyjść. Dziewczyna zmoczyła sobie lewą nogę, a na prawej było jakieś błoto. Zdenerwowana wyszarpnęła jego rękę i ruszyła z latarką dalej. Minęła jakaś godzina, a my biegamy po lesie szukając Abigail. Dzwoniłam do niej, ale z tego co zauważyłam to jej telefon został w domku. Tak się śpieszyła, że go nie wzięła ze sobą. Mam ochotę ją udusić, jeśli ją pierwsza spotkam. Nie wiem co jej przyszło do głowy, żeby sobie iść na spacer po nocy. I to w obcym miejscu i do lasu. Rozumiem, mają nie ciekawą sytuacją między sobą, ale trochę alkoholu i spacer wzdłuż jeziora byłby lepszy.

Malik przeżywa piekło, bo obwinia się za to. Może i ma rację, ale nikt tak nie powinien mówić. To tak jakby obwiniać się o czyjąś śmierć. Owszem można tak myśleć, ale źle to wpływa na wszystkim wkoło. Czuję się zdenerwowana i jak jej nie znajdziemy to będę płakać. Już wiem, że łzy czekają na moje pozwolenie. Nie daje im go, bo nie będę dobrze widzieć i to jeszcze po ciemku. Już w ogóle bym nic nie zauważyła.


Kolorowa była parę metrów ode mnie. Widziałam jak parę razy przecierała oczy. Jesteśmy przyjaciółkami od tylu lat, że nie potrafimy siedzieć i się cieszyć, gdy jednej nie ma. A w dodatku nie wiemy gdzie jest. Nawet twarda Am potrafi się czasem rozkleić, gdy nam się coś dzieje. Te dwie wariatki są moimi siostrami z przypadku. Nie zamieniłabym żadnej na nikogo innego, choćby mi płacili nie wiadomo ile. Liam już też wie, że jak się coś dzieje dziewczynom to jestem pierwsza. Musiał to zaakceptować, bo inaczej nie byłoby naszego związku. On to doskonale zrozumiał i wie co to znaczy prawdziwa przytajań. Doznał jej dawno temu, a dzięki nam, ponownie ją poczuje. Naszym planem jest ich pojednanie. Nie na chwilę, ale już na zawsze. Bo weekend zapowiadał się wspaniale. Szczególnie, że razem i bez kłótni. Jak chłopaki mogli sobie spokojnie iść pić i pogadać, to znowuż Abi i Zayn się pokłócili. Jak nie jedno to drugie.

-Abigail! - Zaczął ponownie krzyczeń. Szedł jako pierwszy, najszybciej z naszej trójki. Chłopaki dzwonią co parę minut i pytają czy ją mamy. To przykre powiedzieć, że jej nie ma z nami. A powinna być. Nie chcę nawet myśleć, że mogła spotkać na swojej drodze psychola, który był u nas w domu. Jednak skoro nas śledzi i wie gdzie jesteśmy, to raczej nie miał większego problemu ze znalezieniem nas w dziczy. Sama bym mogła nas znaleźć. I jeśli on ją zabrał? Boże zlituj się nad nami, powiedz gdzie ona jest..

-Zayn, wracajmy nie ma jej tu. Może wróciła do domku. - Zaproponowałam stając przy jednym drzewie. Właśnie przeszliśmy kilka kilometrów lasu, którego nikt z nas nie zna. Powinniśmy wracać, bo dochodzi północ.

-Nie mogę jej zostawić, Sus – odpowiedział uderzając pięścią dwa razy w drzewo – Gdybym się z nią nie pokłócił. Kurwa, zawsze muszę coś zjebać!

-Ej spokojnie! - Amy złapała jego pięść, widząc jak zaczyna krwawić. Poświeciła latarką i owinęła mocniej bandażem, który miał.

-Teraz to na pewno wracamy. Musisz zmienić opatrunek – kręcił głową, ale ostatni raz spojrzał w głąb lasu i ruszył za nami. Szliśmy w zwartej grupce, nie odzywając się do siebie. GPS prowadził nas do domku, a w między czasie napisałam do Liama, aby wracali. Może znalazła się gdzieś na drodze i po prostu wsiadła do jakiegoś auta? Ale Abigail taka nie jest. Ona nie ryzykuje w taki sposób, więc nie mam pojęcia jak mogłaby się znaleźć teraz w innym mieście...

*

-Nie dzwonił nikt? - Spytał Lou wracają z domku. Wszyscy siedzieliśmy na dworze pijąc piwa i myśląc na głos. Próbowaliśmy się uspokoić i zastanowić, gdzie może być brunetka. Niestety nikt nie miał żadnej racjonalnej informacji. Owszem, Liam mógł mieć rację, że siedzi nad jeziorem po drugiej stronie. Ale przejeżdżali tam samochodem. Zauważyliby kogoś. Powiedziałam im to, nad czym rozmyślałam w lesie. Am nie chciała o tym rozmawiać, natomiast chłopaki podjęli temat. Zaczęli główkować, że może to być prawda i ten ktoś ją zabrał? Albo po prostu jakiś ich wróg przyjechał i postanowił zabrać ją dla zemsty. Już widziałam minę Zayna słysząc coś o wrogach. Zacisnął z całej siły szczękę. Było słychać trzeszczenie zębów. Widząc jego postawę, wiem że zabije każdego kto ją ma.

Zmieniłam mu już dwa razy opatrunek, ze względu na duże krwawienie. Chciałam, aby pojechał do szpitala, ale on nie chciał. Woli przeczekać i zapijać ból, co jeszcze bardziej mu zaszkodzi.

Payne cały czas trzymał mnie za rękę. Wiem, że z jednej strony jest szczęśliwy, bo jestem z nimi.

-Mamy tu tak czekać? - Spytała Amy wstając z kolan Louisa.

-A co mamy robić? - Spytałam patrząc na nią. Wzruszyła ramionami i zaczesała włosy do tyłu. Przygryzła dolną wargę bardzo mocno i przymknęła oczy. Wstałam i mocno ją przytuliłam. Poczułam jak się oplata wokół mojej tali. Moje łzy dostały pozwolenie na mały spacerek. Stałyśmy tuląc się i płacząc. Szeptałam, że znajdziemy ją i wszystko będzie dobrze. Przyjaciółka kiwała lekko głową i oddychała bardzo głośno. Teraz wie co ja przeżywałam, gdy Malik je porwał. Myślałam, że umrę ze smutku. Walczyłam by je odzyskać, ale w końcu je uwolnił. Że też z takiego czegoś powstała ich miłość? Sądziłam, że Abigail go znienawidzi jak ja. Jednak ona zobaczyła w nim coś, czego my w nikim nie dostrzegamy. Zauważyła jego prawdziwą osobę i najwidoczniej się zakochała. Poznała ból, ale i miłość. W każdym związku jest ciekawy początek, a potem jest co wspominać. Tylko mnie mój chłopak nie porwał..

-Może zadzwońmy do kogoś? Ma w szkole jakiś znajomych? - Zaczął Tommo. Oderwałam się od dziewczyny i ocierając łzy zaczęłam myśleć.

-Abigail ma mnóstwo znajomych, ale trzymamy się we dwie i z Horanem czasem.

Liam wyjął telefon i wykręcił numer do blondyna. Dał na głos czekając, aż ten odbierze. Po chwili usłyszeliśmy muzykę, która cichła i jakieś szmery.

-Co jest? - Odezwał się Niall, najwidoczniej wychodząc z jakiegoś klubu.

-Jest z tobą Abigail? - Zastała nas cisza, ale głucha cisza. Jakby go tam nie było.

-Przecież jest z wami na wyjeździe – odpowiedział i zaśmiał się.

-To nie są żarty – powiedziałam łapiąc się za głowę.

-Nie ma jej z wami?! - Krzyknął przejmując się całą sytuacją.

-Dlatego dzwonimy..

-To jak Malik jej pilnował.. kurwa, zawsze coś.. - Horan strasznie się przejął, ale Zayn nie zareagował tylko siedział i słuchał.

-Daj znać jakbyś ją zobaczył– rozłączyliśmy się i nikt nic nie powiedział. Każdy szukał w głowie jakieś osoby, do której mogła pójść...

**Oczami Zayna**

Zgubiłem ją.. Jeśli coś jej się stanie, to ty razem zabiję każdego. Dosłownie każdego, kto mógł pomagać w tym wszystkim. Nie zawaham się nad nikim.

Spędziliśmy godzinę siedząc przy stole i dyskutując. Jednak nikt na nic nie wpadł. Nie mogłem pójść spać wiedząc, że jej nie ma obok. Miało być pięknie, a jak zwykle się zjebało. Podniosłem się gwałtownie i postanowiłem iść na pomost, gdzie parę godzin temu była ze mną. Nikt za mną nie szedł, wiedząc iż potrzebuje chwili. Może tam coś mi przyjdzie do głowy. Przecież nie mogła się rozpłynąć, a uprowadzenie najbardziej mi tu pasuje. Jeszcze po tylu zajściach. Po co my tutaj przyjechaliśmy? Miało być fajnie, integracja, ogniska i po prostu spędzanie czasu ze swoją dziewczyną. Stres przed maturą, która będzie we wtorek miał wyparować. A nagle się zrobił dwa razy większy niż miał być.

Stanąłem w tym miejscu i po prostu zamknąłem oczy. Powtarzałem całą scenę, nadal boli mnie ręka i czuje ściskanie żołądka.

Czemu za nią nie pobiegłeś?!

Krzyczy podświadomość. Nie myślałem. Wolałem rozwalić sobie dłoń i bezsilnie usiąść. Nie wiedziałem, że coś takiego może mieć miejsce..

-Zayn! Chodź szybko! - Spojrzałem w stronę tarasu, gdzie wszyscy przywoływali mnie. Zacząłem biec widząc, że trzymają telefon.

-A-amy? - Usłyszałem ją.. Serce mi zawaliło słysząc jej głos. Zatrzymałem się przed stolikiem, gdzie kolorowa położyła telefon.

-Boże, gdzie jesteś?! Dziewczyno, wiesz co przeżywamy?! - Jak tylko powie gdzie jest, to wsiadam w auto i po nią jadę. Nie ważne ile wypiłem i gdzie jest. Zabiorę ją z powrotem do siebie i już nie puszczę, a na pewno nie skrzywdzę..

-Ja-a – odchrząknęła – emm u rodziców. Jakoś tak wyszło – zaśmiała się, ale bardzo sztucznie jak nie moja brunetka.

-Gdzie?! Przecież nie mogłaś tam tak dotrzeć – odezwała się Susan patrząc na mnie. Pokręciłem głową opierając się o barierki.

-Na stopa.. nic mi nie jest. Muszę kończyć, nie martwcie się- załkała przerywając na moment – k-kocham was..

Nagle połączenie się zakończyło, a nam kopary opadły. Nie wierzę w żadne z tych słów. Wiem jaka ona jest rozsądna. Nie wsiadła by do kogoś w dzień, a co dopiero o tej porze. Jeszcze kończyć rozmowę takimi słowami? Tak się ludzie żegnają, jak mają zamiar nie wrócić.

-Coś tu nie gra – zaczęła Amy – brzmiała tak jak nie Abigail. Zaczynam się martwić.

-Więc jedźmy – zaproponował Liam wstając i chwytając swoje kluczyki – piłem najmniej, więc prowadzę i jedziemy razem...

*

-Pamiętajcie, jest późno i my pójdziemy – zaproponowała Susan kiedy zbliżaliśmy się w wyznaczone miejsce. Zgodziłem się, bo nie chcę wystraszyć jej rodziców. A co jeśli ich zbudzimy, a do tego nie ma tam Abi?

Payne zaparkował, ale ja zatrzymałem dziewczyny. Wytłumaczyłem moje obawy, a one powiedziały iż mają klucz i wiedzą jak wejść do jej pokoju. Na taką czynność przystałem. Wyszły i skierowały się na tyły.

Sprawdzałem co chwilę swój telefon, czy może coś pisała. Miałem głupią nadzieję.

Chłopaki starali się rozluźnić atmosferę, ale ja nie mogłem z nimi normalnie rozmawiać. Wyszedłem z samochodu i odpaliłem papierosa. Chodziłem w kółko paląc i się uspokajając. Zauważyłem jak w jednym pokoju na piętrze zapala się światło. W oknie pojawiła się Am i pokręciła głową. Rzuciłem fajkę i kucnąłem. Poczekałem na ich powrót. Zajęło im to chwilę ze względu na spokojne kroki, by nie zbudzić mieszkańców. Wróciły do nas, ale bardzo zaniepokojone. Spojrzałem na to co mają w ręce. Była to średniej wielkości, biała kartka z napisami. Wzięłem ją od rudej i przeczytałem.

Pudło! Szukajcie dalej x.x”

Zaczęło kropić, lecz mi to nie przeszkadzało. Wpatrywałem się w każdą literkę. Hamowałem się od uderzenia w coś, jednak teraz nie mogłem Zgiąłem papier i podszedłem do pobliskiego kosza na śmieci. Kopnąłem go kilka razy, a następnie uderzyłem pięścią. Złapałem się za nią, bo krew ponownie zaczęła się wylewać.

-Zayn – ktoś próbował przywołać mnie z powrotem– uspokój się.

Nie mogłem teraz ochłonąć. Po tym jebanym liściku, nie mogłem się skupić. Czyjeś auto zaczęło pikać, więc Louis podbiegł i zaprowadził mnie do samochodu. Payne od razu ruszył, żeby nikt nas nie zobaczył. Siedziałem trzymając kartkę, ale musiałem ją pokazać pozostałym chłopakom. Wzięli i po cichu przeczytali. Żadnego podpisu. Zero wskazówek. Kompletnie nic co może nam pomóc..

-Zatrzymaj się.. - załkała Susan.

-Co? - Spojrzałem na nią, ale przez ciemność nie mogłem dostrzec jej twarzy.

-Zatrzymaj to cholerne auto! - Nacisnął na hamulce, a ruda od razu wybiegła z pojazdu. Na dworze strasznie się rozpadało, ale onA odeszła kilka metrów od nas i po prostu oparła się o jakieś drzewo. Pochyliła się do pozycji wymiotującej, ale po chwili była przy niej Amy. Rozmawiały o czymś, aż w reszcie się przytuliły. Niechętnie wróciły do środka, ale po namowie Liama, Susan wróciła na miejsce.

*

-Błagam, jedźmy do Londynu – po raz kolejny zaproponowała Amy. Odkąd weszliśmy do domku nikt nie poszedł spać. Dziewczyny cały czas namawiały nas na powrót, ze względu na Abigail, która może być w ich mieszkaniu.

-To pakujcie się – powiedziałem wstając i idąc do swojej sypialni. Szybko powrzucałem rzeczy, które Abi zdążyła rozpakować. Zaniosłem wszystko do auta i zasiadłem za kierownicą. Położyłem na niej głowę i pozwoliłem łzą wypłynąć...

**Oczami Abigail**

Gdzie ja jestem?

Otworzyłam oczy i ujrzałam obcy pokój. Dotknęłam ręką tyłu głowy, bo strasznie mnie zaczęło boleć. Spojrzałam na dłoń i zamarłam.. cała jest we krwi.. Przecież byłam niedawno nad jeziorem.. w lesie.. Boże.. ile czasu już minęło? Wstałam szukając jakiegoś światła. Udało się znaleźć małą lampkę. Zauważyłam zegar, który wskazywał dopiero północ. Zaczęłam się rozglądać i dostrzegłam drzwi, jednak nie było w nich klamki. Zaklęłam pod nosem i odnalazłam kolejne wrota. Podbiegłam do nich, aby sprawdzić czy są otwarte. Jednak prowadziły tylko do łazienki. Weszłam do niej, aby obmyć głową i założyć bandaż. Apteczka leżała na wannie, ale po jej otwarciu znalazłam tylko śmiejącą się zabawkę i kluczyk.

Schowałam go do kieszeni, a następnie obdarłam do połowy swoją koszulkę. Nie chciała się łatwo drzeć. W jakiś sposób założyłam tymczasowy bandaż, jeśli tak można to nazwać.

Wróciłam do pokoju, gdzie się obudziłam i postanowiłam zaryzykować otwierając drzwi. Niepewnie je uchyliłam, a te jak na komendę zatrzeszczały na cały regulator. Wystraszona wyszłam na korytarz. Zastała mnie ciemność i gdzieniegdzie, jakaś mała żaróweczka oświetlała drogę.


Usłyszałam jak znowu skrzypią drzwi. Tym razem to nie byłam ja, tylko osoba, która mnie tu przetrzymuje.. Moja podświadomość woła „Uciekaj!”, ale zatrzymuje mnie pusta ściana. Bez możliwości wyjścia. Dokładnie ręką badam czy nie ma klamki, ale nic nie ma. Wystraszona czuje czyjąś obecność za sobą. Zesztywniałam i stanęłam w miejscu.

-Pudło – zaśmiał się bardzo ciężki, przerobiony głos. Podskoczyłam czując jak mnie dotknął w ramię. Odwróciłam się stając z nim twarzą w twarz. Różnica jest taka, że ja mam twarz, a on ma maskę. Zaczęłam biec w drugą stronę, a za sobą słyszałam okropny śmiech. Idzie za mną. Czuje to, ale się nie zatrzymuję. Skręcam do jakiegoś pokoju i nic nie widząc potykam się. Czuje przeraźliwy ból, bo właśnie trafiłam na schody. Zapiszczałam turlając się w dół. Moja głowa pulsuje, a serce prawie wybuchło.

Plecy po lekkim dotyku, bolą. Będzie mnóstwo siniaków, ale nie myślę o nich szybko wstając. Zaczynam ponownie przyśpieszać, żeby stąd uciec. Każde drzwi są zamknięte. Staram się odszukać klucza, ale tym razem go nie ma. Spróbowałam z tym co miałam, ale nie pasuje nigdzie.

-Boże.. proszę, proszę – błagam w myślach przy następnym wyjściu. Po drodze nie mijam żadnego okno, a jak jakieś są, to pewnie zasłonięte. Kto tutaj żyje? Na pewno nikt normalny.. Mogłam siedzieć w domku i nie iść na spacer.. zachciało mi się..

-Abi – słyszę go gdzieś za sobą – sama się krzywdzisz, a mi nic nie zostawiasz..

Zatkałam dłonią usta, żeby nie krzyknąć na głos. Rozpłakałam się z przerażenia, ale dalej biegłam.

Na reszcie trafiłam kluczem w odpowiednie drzwi. Otworzyłam je, ale znalazłam się na schodach, którymi zbiegłam w dół. Taka sama sceneria i ten sam scenariusz. Szukałam jakiegoś światła, ale nic tu nie. Tak jakbym była w opuszczonym hotelu, w dodatku po nocy. Super przygoda..

-Mówiłem stój! - Pojawił się przede mną. Przewróciłam się próbując uciec w drugą stroną. Złapał mnie za nogę i zaczął ciągnąć.

-Zostaw mnie! - krzyczałam i go/ją/to kopałam. Nie mam pojęcia kim ta osoba jest, ale nie będzie mnie głaskać po główce.

Przejechałam przez cały korytarz i weszliśmy do jakiegoś pokoju. Uwolnił moją nogę, a kiedy spróbowałam wstać i wybiec, rzucił mną na pobliską ścianę. Przywarł do mnie, zbliżając swoje usta do moich.

-Bądź grzeczna – wychrypiał jeżdżąc rękę po moim ciele – bo inaczej pogadamy..

Zacisnął rękę na moim pośladku, a mnie obeszło obrzydzenie. Zamknął drzwi na klucz, a ja mogłam się rozejrzeć. Nigdzie nie ma wyjścia. Zostałam właśnie uwięziona z psycholem, który najprawdopodobniej jest mężczyzną.

-Masz zadzwonić do przyjaciół – wskazał na telefon – powiedz, że jesteś u rodziców.

Pokręciłam głową.

-Nie – wyszeptałam wycierając łzy.

Podszedł bliżej i tak po prostu uderzył mnie w twarz. Złapałam się za piekący policzek.

-Zadzwonisz? - spytał, a ja ponownie pokręciłam głową. Zamachnął się tak mocno, że po jego ciosie upadłam na ziemię. Poczułam krew, która leciała z łuku brwiowego.

Nie chciałam być miękka...

*

Zmusił mnie.. w końcu zadzwoniłam do nich. Okłamałam najbliższych po kilku minutach bycia bitą. Nigdy nie czułam takiego bólu jak ten na plecach, brzuchu i nogach. Zostawił moją twarz w spokoju po tym ostatnim ciosie. Jednak spodobało mu się bicie paskiem od spodni. Moje plecy umierają wraz ze mną. Skrępowanie? Wstyd? Strach? Brak sił?... tak, właśnie to teraz czuje.. Jednak wolałam to niż dobieranie się do mnie. Błagałam w myślach, żeby Zayn się pojawił i mnie zabrał. Tak bardzo się boje. Siedzę skulona pod ścianą, a psychopata jest kilka metrów ode mnie. Cały czas na mnie patrzy. Kiedy tylko się rusza, zamykam oczy i próbuje o niczym nie myśleć. Przypominam sobie same dobre chwile. Jeśli tutaj umrę, moi najbliżsi będą wiedzieli, że ich kocham. Przynajmniej tyle mogła powiedzieć, ale za to też dostałam. Nie wiem jak to jest możliwe pobić dziewczynę. Są tacy ludzie, ale nie spodziewałam się ich spotkać na swojej drodze. Nigdy nawet przez myśl mi nie przeszło, że ktoś mnie tak pobije. Owszem, jako dziecko nie raz się szarpałam z dziewczynami czy moim bratem. Lecz to nie było takie.. mocne i bezduszne..

Spoglądam co chwilę na zegarek, który bardzo wolno idzie. Dochodzi już 4, a ja dostrzegam promyki słońca. Dopiero zdałam sobie sprawę, że są tu okna.

Myślę nad ucieczką, wyskoczę stąd nawet jak jest wysoko. Jest to lepsze niż gnić tutaj z kimś takim. Ponownie moją psychikę uszkodzono, i to ta sama osoba. Będę ponownie się bała siedzieć gdzieś sama.

Czy jemu na tym zależy?! Żebyśmy się tak bardzo bały? Najwidoczniej tak..

To ta chwila. Oprawca wstaje i bez słowa wychodzi. Słysze jak zamyka na klucz drzwi i odchodzi. Kiedy nie słyszę jego kroków wstaję i podchodzę do telefonu. Oczywiście jest odcięty kabel. Czego się innego spodziewać. Chwiejnym krokiem idę do okna. Odchylam zasłonę i patrzę w dół. Jestem niecały metr od ziemi. Próbuje otworzyć je, ale nie idzie. Korzystam z jakiegoś metalowego przedmiotu i rozbijam szybę. Ręką wybijam pozostałości i w końcu czuje powietrze. Słyszę jak wraca, więc bez namysłu wyskakuję. Upadam na plecy zwijając się z bólu. Jednak od razu wstaję i zaczynam biec przed siebie. Nie wiem gdzie jestem, ale nikogo nie widzę. Żadnego domu, samochodu, człowieka. Dosłownie sama pustka. Nie patrzę za siebie, bo chce stąd być jak najdalej. Wybiegam wreszcie na drogę szybkiego ruchu i biegnę prosto. Widzę znak z napisem Londyn. Jestem na obrzeżach, więc już wiem jak znaleźć się w domu. Całe szczęście biegam codziennie, więc udaje mi się szybko trafić w wyznaczone miejsce..
..........
Heeej xx jest tyle komentarzy :"D :"D
Ale cóż dodajemy taki o to rozdział xx Myślę, że jakoś zaskoczyło was? Bo jak nie to ja pierdole xdd Wychodzę :"D :"D
Wiecie.. nie dawałybyśmy ultimatum z kom, ale tak jakoś nam miło czytać wszystko xx Kochamy was bardzo <3 <3
Rozdział zacznę jakoś jutro wieczorem, bo jadę dziś do koleżanki na noc xx
Ostatnie dni wolności ;c trzeba korzystać do ostatniej minuty xx
Pozdrawiamy i buziaki dla was ! :3
5 KOMENTARZY = NASTĘPNY ROZDZIAŁ!!

11 komentarzy

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.