**Oczami
Susan**
-Ja pierdole! -
Krzyknęłam potykając się o jakiś korzeń. Usłyszałam cichy
śmiech Amy, ale ta nie była lepsza. Po chwili usłyszałam jak
krzyczy i wpadła do czegoś. Podeszłam by sprawdzić czy żyje.
Była cała, ale leżała i przeklinała pod nosem.
Kręcąc głową
Malik pomógł jej wyjść. Dziewczyna zmoczyła sobie lewą nogę, a
na prawej było jakieś błoto. Zdenerwowana wyszarpnęła jego rękę
i ruszyła z latarką dalej. Minęła jakaś godzina, a my biegamy po
lesie szukając Abigail. Dzwoniłam do niej, ale z tego co zauważyłam
to jej telefon został w domku. Tak się śpieszyła, że go nie
wzięła ze sobą. Mam ochotę ją udusić, jeśli ją pierwsza
spotkam. Nie wiem co jej przyszło do głowy, żeby sobie iść na
spacer po nocy. I to w obcym miejscu i do lasu. Rozumiem, mają nie
ciekawą sytuacją między sobą, ale trochę alkoholu i spacer
wzdłuż jeziora byłby lepszy.
Malik przeżywa
piekło, bo obwinia się za to. Może i ma rację, ale nikt tak nie
powinien mówić. To tak jakby obwiniać się o czyjąś śmierć.
Owszem można tak myśleć, ale źle to wpływa na wszystkim wkoło.
Czuję się zdenerwowana i jak jej nie znajdziemy to będę płakać.
Już wiem, że łzy czekają na moje pozwolenie. Nie daje im go, bo
nie będę dobrze widzieć i to jeszcze po ciemku. Już w ogóle bym
nic nie zauważyła.
Kolorowa była
parę metrów ode mnie. Widziałam jak parę razy przecierała oczy.
Jesteśmy przyjaciółkami od tylu lat, że nie potrafimy siedzieć i
się cieszyć, gdy jednej nie ma. A w dodatku nie wiemy gdzie jest.
Nawet twarda Am potrafi się czasem rozkleić, gdy nam się coś
dzieje. Te dwie wariatki są moimi siostrami z przypadku. Nie
zamieniłabym żadnej na nikogo innego, choćby mi płacili nie
wiadomo ile. Liam już też wie, że jak się coś dzieje dziewczynom
to jestem pierwsza. Musiał to zaakceptować, bo inaczej nie byłoby
naszego związku. On to doskonale zrozumiał i wie co to znaczy
prawdziwa przytajań. Doznał jej dawno temu, a dzięki nam, ponownie
ją poczuje. Naszym planem jest ich pojednanie. Nie na chwilę, ale
już na zawsze. Bo weekend zapowiadał się wspaniale. Szczególnie,
że razem i bez kłótni. Jak chłopaki mogli sobie spokojnie iść
pić i pogadać, to znowuż Abi i Zayn się pokłócili. Jak nie
jedno to drugie.
-Abigail! -
Zaczął ponownie krzyczeń. Szedł jako pierwszy, najszybciej z
naszej trójki. Chłopaki dzwonią co parę minut i pytają czy ją
mamy. To przykre powiedzieć, że jej nie ma z nami. A powinna być.
Nie chcę nawet myśleć, że mogła spotkać na swojej drodze
psychola, który był u nas w domu. Jednak skoro nas śledzi i wie
gdzie jesteśmy, to raczej nie miał większego problemu ze
znalezieniem nas w dziczy. Sama bym mogła nas znaleźć. I jeśli on
ją zabrał? Boże zlituj się nad nami, powiedz gdzie ona jest..
-Zayn, wracajmy
nie ma jej tu. Może wróciła do domku. - Zaproponowałam stając
przy jednym drzewie. Właśnie przeszliśmy kilka kilometrów lasu,
którego nikt z nas nie zna. Powinniśmy wracać, bo dochodzi północ.
-Nie mogę jej
zostawić, Sus – odpowiedział uderzając pięścią dwa razy w
drzewo – Gdybym się z nią nie pokłócił. Kurwa, zawsze muszę
coś zjebać!
-Ej spokojnie!
- Amy złapała jego pięść, widząc jak zaczyna krwawić.
Poświeciła latarką i owinęła mocniej bandażem, który miał.
-Teraz to na
pewno wracamy. Musisz zmienić opatrunek – kręcił głową, ale
ostatni raz spojrzał w głąb lasu i ruszył za nami. Szliśmy w
zwartej grupce, nie odzywając się do siebie. GPS prowadził nas do
domku, a w między czasie napisałam do Liama, aby wracali. Może
znalazła się gdzieś na drodze i po prostu wsiadła do jakiegoś
auta? Ale Abigail taka nie jest. Ona nie ryzykuje w taki sposób,
więc nie mam pojęcia jak mogłaby się znaleźć teraz w innym
mieście...
*
-Nie dzwonił
nikt? - Spytał Lou wracają z domku. Wszyscy siedzieliśmy na dworze
pijąc piwa i myśląc na głos. Próbowaliśmy się uspokoić i
zastanowić, gdzie może być brunetka. Niestety nikt nie miał
żadnej racjonalnej informacji. Owszem, Liam mógł mieć rację, że
siedzi nad jeziorem po drugiej stronie. Ale przejeżdżali tam
samochodem. Zauważyliby kogoś. Powiedziałam im to, nad czym
rozmyślałam w lesie. Am nie chciała o tym rozmawiać, natomiast
chłopaki podjęli temat. Zaczęli główkować, że może to być
prawda i ten ktoś ją zabrał? Albo po prostu jakiś ich wróg
przyjechał i postanowił zabrać ją dla zemsty. Już widziałam
minę Zayna słysząc coś o wrogach. Zacisnął z całej siły
szczękę. Było słychać trzeszczenie zębów. Widząc jego
postawę, wiem że zabije każdego kto ją ma.
Zmieniłam mu
już dwa razy opatrunek, ze względu na duże krwawienie. Chciałam,
aby pojechał do szpitala, ale on nie chciał. Woli przeczekać i
zapijać ból, co jeszcze bardziej mu zaszkodzi.
Payne cały
czas trzymał mnie za rękę. Wiem, że z jednej strony jest
szczęśliwy, bo jestem z nimi.
-Mamy tu tak
czekać? - Spytała Amy wstając z kolan Louisa.
-A co mamy
robić? - Spytałam patrząc na nią. Wzruszyła ramionami i
zaczesała włosy do tyłu. Przygryzła dolną wargę bardzo mocno i
przymknęła oczy. Wstałam i mocno ją przytuliłam. Poczułam jak
się oplata wokół mojej tali. Moje łzy dostały pozwolenie na mały
spacerek. Stałyśmy tuląc się i płacząc. Szeptałam, że
znajdziemy ją i wszystko będzie dobrze. Przyjaciółka kiwała
lekko głową i oddychała bardzo głośno. Teraz wie co ja
przeżywałam, gdy Malik je porwał. Myślałam, że umrę ze smutku.
Walczyłam by je odzyskać, ale w końcu je uwolnił. Że też z
takiego czegoś powstała ich miłość? Sądziłam, że Abigail go
znienawidzi jak ja. Jednak ona zobaczyła w nim coś, czego my w
nikim nie dostrzegamy. Zauważyła jego prawdziwą osobę i
najwidoczniej się zakochała. Poznała ból, ale i miłość. W
każdym związku jest ciekawy początek, a potem jest co wspominać.
Tylko mnie mój chłopak nie porwał..
-Może
zadzwońmy do kogoś? Ma w szkole jakiś znajomych? - Zaczął Tommo.
Oderwałam się od dziewczyny i ocierając łzy zaczęłam myśleć.
-Abigail ma
mnóstwo znajomych, ale trzymamy się we dwie i z Horanem czasem.
Liam wyjął
telefon i wykręcił numer do blondyna. Dał na głos czekając, aż
ten odbierze. Po chwili usłyszeliśmy muzykę, która cichła i
jakieś szmery.
-Co jest? -
Odezwał się Niall, najwidoczniej wychodząc z jakiegoś klubu.
-Jest z tobą
Abigail? - Zastała nas cisza, ale głucha cisza. Jakby go tam nie
było.
-Przecież jest
z wami na wyjeździe – odpowiedział i zaśmiał się.
-To nie są
żarty – powiedziałam łapiąc się za głowę.
-Nie ma jej z
wami?! - Krzyknął przejmując się całą sytuacją.
-Dlatego
dzwonimy..
-To jak Malik
jej pilnował.. kurwa, zawsze coś.. - Horan strasznie się przejął,
ale Zayn nie zareagował tylko siedział i słuchał.
-Daj znać
jakbyś ją zobaczył– rozłączyliśmy się i nikt nic nie
powiedział. Każdy szukał w głowie jakieś osoby, do której mogła
pójść...
**Oczami
Zayna**
Zgubiłem ją..
Jeśli coś jej się stanie, to ty razem zabiję każdego. Dosłownie
każdego, kto mógł pomagać w tym wszystkim. Nie zawaham się nad
nikim.
Spędziliśmy
godzinę siedząc przy stole i dyskutując. Jednak nikt na nic nie
wpadł. Nie mogłem pójść spać wiedząc, że jej nie ma obok.
Miało być pięknie, a jak zwykle się zjebało. Podniosłem się
gwałtownie i postanowiłem iść na pomost, gdzie parę godzin temu
była ze mną. Nikt za mną nie szedł, wiedząc iż potrzebuje
chwili. Może tam coś mi przyjdzie do głowy. Przecież nie mogła
się rozpłynąć, a uprowadzenie najbardziej mi tu pasuje. Jeszcze
po tylu zajściach. Po co my tutaj przyjechaliśmy? Miało być
fajnie, integracja, ogniska i po prostu spędzanie czasu ze swoją
dziewczyną. Stres przed maturą, która będzie we wtorek miał
wyparować. A nagle się zrobił dwa razy większy niż miał być.
Stanąłem w
tym miejscu i po prostu zamknąłem oczy. Powtarzałem całą scenę,
nadal boli mnie ręka i czuje ściskanie żołądka.
Czemu za nią
nie pobiegłeś?!
Krzyczy podświadomość. Nie myślałem. Wolałem
rozwalić sobie dłoń i bezsilnie usiąść. Nie wiedziałem, że
coś takiego może mieć miejsce..
-Zayn! Chodź szybko! - Spojrzałem w stronę tarasu,
gdzie wszyscy przywoływali mnie. Zacząłem biec widząc, że
trzymają telefon.
-A-amy? -
Usłyszałem ją.. Serce mi zawaliło słysząc jej głos.
Zatrzymałem się przed stolikiem, gdzie kolorowa położyła
telefon.
-Boże, gdzie
jesteś?! Dziewczyno, wiesz co przeżywamy?! - Jak tylko powie gdzie
jest, to wsiadam w auto i po nią jadę. Nie ważne ile wypiłem i
gdzie jest. Zabiorę ją z powrotem do siebie i już nie puszczę, a
na pewno nie skrzywdzę..
-Ja-a –
odchrząknęła – emm u rodziców. Jakoś tak wyszło – zaśmiała
się, ale bardzo sztucznie jak nie moja brunetka.
-Gdzie?!
Przecież nie mogłaś tam tak dotrzeć – odezwała się Susan
patrząc na mnie. Pokręciłem głową opierając się o barierki.
-Na stopa.. nic
mi nie jest. Muszę kończyć, nie martwcie się- załkała
przerywając na moment – k-kocham was..
Nagle
połączenie się zakończyło, a nam kopary opadły. Nie wierzę w
żadne z tych słów. Wiem jaka ona jest rozsądna. Nie wsiadła by
do kogoś w dzień, a co dopiero o tej porze. Jeszcze kończyć
rozmowę takimi słowami? Tak się ludzie żegnają, jak mają zamiar
nie wrócić.
-Coś tu nie
gra – zaczęła Amy – brzmiała tak jak nie Abigail. Zaczynam się
martwić.
-Więc jedźmy
– zaproponował Liam wstając i chwytając swoje kluczyki – piłem
najmniej, więc prowadzę i jedziemy razem...
*
-Pamiętajcie,
jest późno i my pójdziemy – zaproponowała Susan kiedy
zbliżaliśmy się w wyznaczone miejsce. Zgodziłem się, bo nie chcę
wystraszyć jej rodziców. A co jeśli ich zbudzimy, a do tego nie ma
tam Abi?
Payne
zaparkował, ale ja zatrzymałem dziewczyny. Wytłumaczyłem moje
obawy, a one powiedziały iż mają klucz i wiedzą jak wejść do
jej pokoju. Na taką czynność przystałem. Wyszły i skierowały
się na tyły.
Sprawdzałem co
chwilę swój telefon, czy może coś pisała. Miałem głupią
nadzieję.
Chłopaki
starali się rozluźnić atmosferę, ale ja nie mogłem z nimi
normalnie rozmawiać. Wyszedłem z samochodu i odpaliłem papierosa.
Chodziłem w kółko paląc i się uspokajając. Zauważyłem jak w
jednym pokoju na piętrze zapala się światło. W oknie pojawiła
się Am i pokręciła głową. Rzuciłem fajkę i kucnąłem.
Poczekałem na ich powrót. Zajęło im to chwilę ze względu na
spokojne kroki, by nie zbudzić mieszkańców. Wróciły do nas, ale
bardzo zaniepokojone. Spojrzałem na to co mają w ręce. Była to
średniej wielkości, biała kartka z napisami. Wzięłem ją od
rudej i przeczytałem.
„Pudło!
Szukajcie dalej x.x”
Zaczęło
kropić, lecz mi to nie przeszkadzało. Wpatrywałem się w każdą
literkę. Hamowałem się od uderzenia w coś, jednak teraz nie
mogłem Zgiąłem papier i podszedłem do pobliskiego kosza na
śmieci. Kopnąłem go kilka razy, a następnie uderzyłem pięścią.
Złapałem się za nią, bo krew ponownie zaczęła się wylewać.
-Zayn – ktoś
próbował przywołać mnie z powrotem– uspokój się.
Nie mogłem
teraz ochłonąć. Po tym jebanym liściku, nie mogłem się skupić.
Czyjeś auto zaczęło pikać, więc Louis podbiegł i zaprowadził
mnie do samochodu. Payne od razu ruszył, żeby nikt nas nie
zobaczył. Siedziałem trzymając kartkę, ale musiałem ją pokazać
pozostałym chłopakom. Wzięli i po cichu przeczytali. Żadnego
podpisu. Zero wskazówek. Kompletnie nic co może nam pomóc..
-Zatrzymaj
się.. - załkała Susan.
-Co? -
Spojrzałem na nią, ale przez ciemność nie mogłem dostrzec jej
twarzy.
-Zatrzymaj to
cholerne auto! - Nacisnął na hamulce, a ruda od razu wybiegła z
pojazdu. Na dworze strasznie się rozpadało, ale onA odeszła kilka
metrów od nas i po prostu oparła się o jakieś drzewo. Pochyliła
się do pozycji wymiotującej, ale po chwili była przy niej Amy.
Rozmawiały o czymś, aż w reszcie się przytuliły. Niechętnie
wróciły do środka, ale po namowie Liama, Susan wróciła na
miejsce.
*
-Błagam,
jedźmy do Londynu – po raz kolejny zaproponowała Amy. Odkąd
weszliśmy do domku nikt nie poszedł spać. Dziewczyny cały czas
namawiały nas na powrót, ze względu na Abigail, która może być
w ich mieszkaniu.
-To pakujcie
się – powiedziałem wstając i idąc do swojej sypialni. Szybko
powrzucałem rzeczy, które Abi zdążyła rozpakować. Zaniosłem
wszystko do auta i zasiadłem za kierownicą. Położyłem na niej
głowę i pozwoliłem łzą wypłynąć...
**Oczami
Abigail**
Gdzie ja
jestem?
Otworzyłam
oczy i ujrzałam obcy pokój. Dotknęłam ręką tyłu głowy, bo
strasznie mnie zaczęło boleć. Spojrzałam na dłoń i zamarłam..
cała jest we krwi.. Przecież byłam niedawno nad jeziorem.. w
lesie.. Boże.. ile czasu już minęło? Wstałam szukając jakiegoś
światła. Udało się znaleźć małą lampkę. Zauważyłam zegar,
który wskazywał dopiero północ. Zaczęłam się rozglądać i
dostrzegłam drzwi, jednak nie było w nich klamki. Zaklęłam pod
nosem i odnalazłam kolejne wrota. Podbiegłam do nich, aby sprawdzić
czy są otwarte. Jednak prowadziły tylko do łazienki. Weszłam do
niej, aby obmyć głową i założyć bandaż. Apteczka leżała na
wannie, ale po jej otwarciu znalazłam tylko śmiejącą się zabawkę
i kluczyk.
Schowałam
go do kieszeni, a następnie obdarłam do połowy swoją koszulkę.
Nie chciała się łatwo drzeć. W jakiś sposób założyłam
tymczasowy bandaż, jeśli tak można to nazwać.
Wróciłam
do pokoju, gdzie się obudziłam i postanowiłam zaryzykować
otwierając drzwi. Niepewnie je uchyliłam, a te jak na komendę
zatrzeszczały na cały regulator. Wystraszona wyszłam na korytarz.
Zastała mnie ciemność i gdzieniegdzie, jakaś mała żaróweczka
oświetlała drogę.
Usłyszałam
jak znowu skrzypią drzwi. Tym razem to nie byłam ja, tylko osoba,
która mnie tu przetrzymuje.. Moja podświadomość woła „Uciekaj!”,
ale zatrzymuje mnie pusta ściana. Bez możliwości wyjścia.
Dokładnie ręką badam czy nie ma klamki, ale nic nie ma.
Wystraszona czuje czyjąś obecność za sobą. Zesztywniałam i
stanęłam w miejscu.
-Pudło
– zaśmiał się bardzo ciężki, przerobiony głos. Podskoczyłam
czując jak mnie dotknął w ramię. Odwróciłam się stając z nim
twarzą w twarz. Różnica jest taka, że ja mam twarz, a on ma
maskę. Zaczęłam biec w drugą stronę, a za sobą słyszałam
okropny śmiech. Idzie za mną. Czuje to, ale się nie zatrzymuję.
Skręcam do jakiegoś pokoju i nic nie widząc potykam się. Czuje
przeraźliwy ból, bo właśnie trafiłam na schody. Zapiszczałam
turlając się w dół. Moja głowa pulsuje, a serce prawie wybuchło.
Plecy
po lekkim dotyku, bolą. Będzie mnóstwo siniaków, ale nie myślę
o nich szybko wstając. Zaczynam ponownie przyśpieszać, żeby stąd
uciec. Każde drzwi są zamknięte. Staram się odszukać klucza, ale
tym razem go nie ma. Spróbowałam z tym co miałam, ale nie pasuje
nigdzie.
-Boże..
proszę, proszę – błagam w myślach przy następnym wyjściu. Po
drodze nie mijam żadnego okno, a jak jakieś są, to pewnie
zasłonięte. Kto tutaj żyje? Na pewno nikt normalny.. Mogłam
siedzieć w domku i nie iść na spacer.. zachciało mi się..
-Abi
– słyszę go gdzieś za sobą – sama się krzywdzisz, a mi nic
nie zostawiasz..
Zatkałam
dłonią usta, żeby nie krzyknąć na głos. Rozpłakałam się z
przerażenia, ale dalej biegłam.
Na
reszcie trafiłam kluczem w odpowiednie drzwi. Otworzyłam je, ale
znalazłam się na schodach, którymi zbiegłam w dół. Taka sama
sceneria i ten sam scenariusz. Szukałam jakiegoś światła, ale nic
tu nie. Tak jakbym była w opuszczonym hotelu, w dodatku po nocy.
Super przygoda..
-Mówiłem
stój! - Pojawił się przede mną. Przewróciłam się próbując
uciec w drugą stroną. Złapał mnie za nogę i zaczął ciągnąć.
-Zostaw
mnie! - krzyczałam i go/ją/to kopałam. Nie mam pojęcia kim ta
osoba jest, ale nie będzie mnie głaskać po główce.
Przejechałam
przez cały korytarz i weszliśmy do jakiegoś pokoju. Uwolnił moją
nogę, a kiedy spróbowałam wstać i wybiec, rzucił mną na
pobliską ścianę. Przywarł do mnie, zbliżając swoje usta do
moich.
-Bądź
grzeczna – wychrypiał jeżdżąc rękę po moim ciele – bo
inaczej pogadamy..
Zacisnął
rękę na moim pośladku, a mnie obeszło obrzydzenie. Zamknął
drzwi na klucz, a ja mogłam się rozejrzeć. Nigdzie nie ma wyjścia.
Zostałam właśnie uwięziona z psycholem, który najprawdopodobniej
jest mężczyzną.
-Masz zadzwonić
do przyjaciół – wskazał na telefon – powiedz, że jesteś u
rodziców.
Pokręciłam
głową.
-Nie –
wyszeptałam wycierając łzy.
Podszedł
bliżej i tak po prostu uderzył mnie w twarz. Złapałam się za
piekący policzek.
-Zadzwonisz? -
spytał, a ja ponownie pokręciłam głową. Zamachnął się tak
mocno, że po jego ciosie upadłam na ziemię. Poczułam krew, która
leciała z łuku brwiowego.
Nie chciałam
być miękka...
*
Zmusił mnie..
w końcu zadzwoniłam do nich. Okłamałam najbliższych po kilku
minutach bycia bitą. Nigdy nie czułam takiego bólu jak ten na
plecach, brzuchu i nogach. Zostawił moją twarz w spokoju po tym
ostatnim ciosie. Jednak spodobało mu się bicie paskiem od spodni.
Moje plecy umierają wraz ze mną. Skrępowanie? Wstyd? Strach?
Brak sił?... tak, właśnie to teraz czuje.. Jednak wolałam to
niż dobieranie się do mnie. Błagałam w myślach, żeby Zayn się
pojawił i mnie zabrał. Tak bardzo się boje. Siedzę skulona pod
ścianą, a psychopata jest kilka metrów ode mnie. Cały czas na
mnie patrzy. Kiedy tylko się rusza, zamykam oczy i próbuje o niczym
nie myśleć. Przypominam sobie same dobre chwile. Jeśli tutaj umrę,
moi najbliżsi będą wiedzieli, że ich kocham. Przynajmniej tyle
mogła powiedzieć, ale za to też dostałam. Nie wiem jak to jest
możliwe pobić dziewczynę. Są tacy ludzie, ale nie spodziewałam
się ich spotkać na swojej drodze. Nigdy nawet przez myśl mi nie
przeszło, że ktoś mnie tak pobije. Owszem, jako dziecko nie raz
się szarpałam z dziewczynami czy moim bratem. Lecz to nie było
takie.. mocne i bezduszne..
Spoglądam co
chwilę na zegarek, który bardzo wolno idzie. Dochodzi już 4, a ja
dostrzegam promyki słońca. Dopiero zdałam sobie sprawę, że są
tu okna.
Myślę nad
ucieczką, wyskoczę stąd nawet jak jest wysoko. Jest to lepsze niż
gnić tutaj z kimś takim. Ponownie moją psychikę uszkodzono, i to
ta sama osoba. Będę ponownie się bała siedzieć gdzieś sama.
Czy jemu na tym
zależy?! Żebyśmy się tak bardzo bały? Najwidoczniej tak..
To ta chwila.
Oprawca wstaje i bez słowa wychodzi. Słysze jak zamyka na klucz
drzwi i odchodzi. Kiedy nie słyszę jego kroków wstaję i podchodzę
do telefonu. Oczywiście jest odcięty kabel. Czego się innego
spodziewać. Chwiejnym krokiem idę do okna. Odchylam zasłonę i
patrzę w dół. Jestem niecały metr od ziemi. Próbuje otworzyć
je, ale nie idzie. Korzystam z jakiegoś metalowego przedmiotu i
rozbijam szybę. Ręką wybijam pozostałości i w końcu czuje
powietrze. Słyszę jak wraca, więc bez namysłu wyskakuję. Upadam
na plecy zwijając się z bólu. Jednak od razu wstaję i zaczynam
biec przed siebie. Nie wiem gdzie jestem, ale nikogo nie widzę.
Żadnego domu, samochodu, człowieka. Dosłownie sama pustka. Nie
patrzę za siebie, bo chce stąd być jak najdalej. Wybiegam wreszcie
na drogę szybkiego ruchu i biegnę prosto. Widzę znak z napisem
Londyn. Jestem na obrzeżach, więc już wiem jak znaleźć się w
domu. Całe szczęście biegam codziennie, więc udaje mi się szybko
trafić w wyznaczone miejsce..
Heeej xx jest tyle komentarzy :"D :"D
Ale cóż dodajemy taki o to rozdział xx Myślę, że jakoś zaskoczyło was? Bo jak nie to ja pierdole xdd Wychodzę :"D :"D
Wiecie.. nie dawałybyśmy ultimatum z kom, ale tak jakoś nam miło czytać wszystko xx Kochamy was bardzo <3 <3
Rozdział zacznę jakoś jutro wieczorem, bo jadę dziś do koleżanki na noc xx
Ostatnie dni wolności ;c trzeba korzystać do ostatniej minuty xx
Pozdrawiamy i buziaki dla was ! :3
5 KOMENTARZY = NASTĘPNY ROZDZIAŁ!!
❤
OdpowiedzUsuńDalej 💗
OdpowiedzUsuńDalej 💗
OdpowiedzUsuńNie wierze :o
OdpowiedzUsuńCiekawe kto to... /G.
OdpowiedzUsuńMacie talent do tego pisania
OdpowiedzUsuńCudny rozdział, czekam na następny ❤❤❤
OdpowiedzUsuńNajlepszy blog i opowiadanie które czytałam, jestem ciekawa kto to jest. Mam nadzieję, że Zayn ją uratuje./W.
OdpowiedzUsuńCudo❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤
OdpowiedzUsuńMEGA CUDO ABI TRZYMAJ SIE
OdpowiedzUsuńMEGA CUDO ABI TRZYMAJ SIE
OdpowiedzUsuń