**Oczami
Amy**
Przypomniałam
sobie instrukcję obsługi alarmu i mogłam spokojnie sprawdzić kto
przyszedł. Wcisnęłam odpowiedni guzik i moim oczom ukazał się
korytarz, zamiast osoby pukającej. Postałam chwile wpatrując się
w ekran. Niepewnie wyłączyłam sprzęt i zrobiłam dwa kroki w tył
wracając na swoje poprzednie miejsce. Miałam już usiąść kiedy
ponownie ktoś zapukał. Tym razem chwyciłam pusty wazon na kwiaty i
odblokowałam drzwi, abym mogła je otworzyć. Nacisnęłam na klamkę
po czym wyleciałam na osobę tam stojącą. Rzuciłam szkłem, ale
całe szczęście mój gość zrobił unik. Przez co na klatce
schodowej potłukł się ulubiony wazon Susan. Będę musiała teraz
posprzątać i jak najszybciej wyrzucić resztki.
-Teraz to tak
się witamy? - Spytał podchodząc do mnie.
-Wcześniej nie
widziałam nikogo na monitorze, więc nie otwierałam. A teraz
chciałam zaatakować – dałam mu buziaka i schyliłam się by
pozbierać wszystkie kawałki – to twoja wina, więc bierz się
lepiej do roboty.
-Moja? To nie
ja atakuje ludzi wazonem. -Odpowiedziałam, ale tak jak ja zaczął
zbierać małe szkiełka.
Naczynie
potłukło się na chyba milion kawałków. Musiałam wstać i iść
po jakieś pudełko, żeby wszystko tam schować i móc wyrzucić
zanim dziewczyny wrócą ze szkoły. Może się nawet Ruda nie
skapnie. Gorzej będzie jeśli Liam przyniesie jej kwiatki i ona
będzie chciała je tutaj schować. Chyba będę musiała jej kupić
nowy w prezencie, najlepiej podobny i nic jej nie powiem. Nie będzie
się na mnie złościć.
-Kurwa mać,
jebane szkło – właśnie wracałam do Lou, kiedy dobiegły mnie
jego przekleństwa. Wyszła i zobaczyłam chłopaka ssącego swój
pale.
-Zostawić
dziecko na chwile samo – kręcąc głową wróciłam do pozycji
kucającej i zajęłam się zbieraniem, a nie ręką bruneta.
Spojrzał na mnie wściekły i zniknął w naszym mieszkaniu.
Wszystko ładnie
schowałam nie kalecząc się i wróciłam do środka. Chłopak
siedział i zaklejał sobie ranę plastrem. Co to za cipa się z
niego zrobiła. Pudełko zostawiłam na blacie w kuchni, aby potem je
wyrzucić. Usiadłam obok Tommo i obserwowałam jego poczynania.
Wszystko ładnie sobie opatrzył i odniósł nawet resztę do
łazienki.
-Przyszedłem
zamontować czujki do okien.
-Okej –
pokiwałam głową pomału przyjmując wszystko do wiadomości – a
ja zajmę się obiadem.
Ruszyłam
pomału do kuchni, żeby sprawdzić co ja mogę ugotować. Niby jest
pełna lodówka, a co do czego to nie mam żadnego pomysłu na
posiłek. Ja przecież niedawno jadłam, chociaż znowu zaczynam czuć
się głodna. Wyjęłam z lodówki płaty kurczaka oraz warzywa.
Zrobię pyszny makaron z brokułami i innymi zielonymi przyjaciółki
oraz do tego pyszna pierś z kurczaka usmażona.
Najpierw
nalałam do garnka wody, żeby ugotować brokuły, które mega długo
mi się gotują. Dopiero kiedy one będą miękkie mogę zająć się
resztą. Chociaż makaron już też mogę podgotować, aby potem go
tylko wrzucić na patelnię do kurczaka.
Tak więc
zaczęłam przygotowywać wszystko. Musze wyliczyć, żeby zostało
też dla dziewczyn, bo wrócą za jakieś 3 godziny dopiero do domu.
Te to się mają ze szkołą. Dobrze, że za niedługo mają matury.
Przynajmniej odpoczną sobie parę ładnych miesięcy, co za tym się
kryje? Oczywiście mnóstwo picia i wyjazdów nad jeziora, oraz za
granicę. Już planowałyśmy jakieś małe wypady to do Paryża, to
oczywiście Norwegia. Strasznie podoba nam się Hiszpania, bo piękna
pogoda i do tego super imprezy i te wszystkie miasta. Ogólnie chyba
we trzy marzymy o zwiedzeniu całego świata. To już w ogóle jest
idealna podróż dla nas. Każde państwo po kolei, poznawanie
wszystkich kultur i spróbowanie każdej potrawy.
Wszystkie
palniki zostały zajęte przez patelnie oraz garnki. Wole najpierw
ugotować wszystko, a dopiero potem dodać to na podgrzanie na
patelni. Nabierze tego aromatycznego zapachu od kurczaka i będzie
pyszne. Jak jemu nie posmakuje, to niestety będzie musiał sobie iść
i kupić pizze. Ja nie ruszam się nigdzie, gdyż jak już gotuję to
siedzę w domu. No chyba, że namówią mnie na lody. To już chwilę
się mogę namyślić i pewnie pójść zjeść coś słodkiego.
Raz byłam z
dziewczynami u mojej kuzynki w Niemczech. Zabrała nas do najlepszej
lodziarni w mieście. Wtedy ja wzięłam sobie wielki pucharek z
owocami, Abigail coś podobnego, a Susan zabrała się za całe
toffie lody z alkoholem. Mówiła, że jej nie przeszkadza mała
ilość w deserze. Jednak kiedy dała nam spróbować to mnie
wykrzywiło. To nie była łyżeczka czy dwie wódki. Sądziłam, że
dadzą jakiś likier, a ci podali czystą i to jeszcze wylewała się
z tej góry lodów.
-Co robisz
kotek? - potrząsnęłam głową czując jego ręce na swoich
biodrach.
-Twoja
najukochańsza dziewczyna, robi ci obiad. - Zaśmiał się całując
moją szyję. Poczułam przyjemny dreszczyk, którego mi tak bardzo
brakuje. Przymknęłam oczy zanurzając się w jego słodkich
pocałunkach. Trzymałam w ręce łyżkę, którą upuściłam.
Schyliłam się po nią, a kiedy wróciłam chłopak już wyszedł.
*
Muzyka zawsze
przyśpiesza pracę, Włączyłam sobie radio i już po chwili miałam
wszystko gotowe. A do tego świetnie się bawiłam. Zostawiłam
resztę na patelni, żeby dziewczyny mogły sobie na spokojnie
odgrzać i zjeść.
Nałożyłam
nam na talerze i zaniosłam na stół.
-Louis! Chodź
na jedzenie! - Krzyknęłam nalewając do szklanek cole. Usiadłam i
zaczęłam jeść. Wyszło bardzo dobre.
-Ooo mogę się
przyzwyczaić do taki obiadków – puścił mi oczka siadając obok.
Jedliśmy rozmawiając o tym co właśnie brunet nam zamontował.
Zaczynam się czuć bezpieczna, skoro każdy kto tu wejdzie bez
zaproszenia uruchomi głośny alarm. Z tego co Lou mówi to cały
nasz blok będzie słyszał co u na się wyprawia.
-Jesteś
genialny – pochwaliłam chłopaka, a jego rękę wylądowała na
moim udzie. Odłożyłam sztućce na stół i obserwowałam jego
poczynania. Jechał dłonią coraz wyżej, aż w końcu znalazł się
na moim czułym punkcie. Odruchowo zacisnęłam uda, a wraz z nimi
jego rękę. Zaśmiał się wyciągając ją. Pod wpływem jego
dotyku poczułam podniecenie, którego teraz nie pozbędę się ot
tak. Dlatego szybko odnalazłam jego usta i przejęłam inicjatywę.
Louis
oczywiście nie protestował, więc usiadłam na jego kolanach.
Poczułam pod sobą, jak przyjaciel mojego chłopaka dostaje
skrzydeł. Więc spokojnie wstałam i ruszyłam do salonu. Nie
musiałam długo czekać, bo brunet był tuż za mną. Odwróciłam
się do niego przodem, co było błędem. Bo popchnął mnie na
kanapę i znalazł się na mnie. Teraz on przejął kontrolę nad
naszą zabawą.
Całował moje
usta jakby się stęsknił za ich smakiem. Cóż mi też brakowało
takiej naszej miłej „pogawędki” tylko we dwoje. Moja dolna
warga strasznie cierpi, gdyż chłopak ssie ją i gryzie. Ale mi to
nie przeszkadza. Jego koleżka chciał wyjść jak najszybciej, ale
ja zwlekałam z każdym kolejnym krokiem. W końcu obróciłam go na
plecy i ściągnęłam koszulkę dalej go całując.
Louis powędrował
na mój tyłek, zacisnął mocno moje pośladki. Syknęłam z
przyjemności i zaczął mi zsuwać spodnie. Całe szczęście są to
dresy, więc łatwo mu to wyszło. Siedziałam na nim w samej
bieliźnie, co oczywiście jemu nie przeszkadza. Przecież to
chłopak, a oni kochają takie widoki. Jak jeszcze znalazł drogę do
moich piersi to już w ogóle był w niebie tak samo jak ja.
Zaprzestałam męczenie jego ust i zaczęłam robić malinki wzdłuż
szyi. Natomiast Tommo masował moją prawą pierś, która muszę
przyznać już po chwili zdrętwiała. Jego palce powędrowały
delikatnie na plecy, aby pozbyć się stanika. Jednym zwinnym ruchem
moja ochrona wylądowała na drugim końcu pomieszczenia.
-Teraz ty –
wyszeptałam i nie musiałam długo czekać, żeby brunet pozbył się
swoich ubrań. Nie mogłam się powstrzymać przed dotknięciem jego
klatki piersiowej. Idealnie wyrzeźbione ciało. Spodobało mu się
to, bo jego usta ułożyły się w łobuzerski uśmieszek.
Nawet nie
zauważyłam kiedy uwolnił swojego kolegę i nałożył na niego
prezerwatywę. Muszę zacząć łykać tabletki, żeby nie musiał
mieć przy sobie gumek. Bo brak takiej, już prowadzi do skończonej
przygody. Zrzucił mnie z siebie. Ściągnęłam majtki czekając na
niego. Jestem wystarczając mokra, żeby mógł we mnie wejść i
zaspokoić moją chcicę.
-Gotowa? -
spytał patrząc w moje oczy. Pokiwałam głową przygryzając
jednocześnie wargę. Wsunął się we mnie do samego końca. Zawyłam
głośno zaciskając swoje palce na jego plecach. Zaczął się
poruszać więc i moje ręce zaczęły jeździć po jego tyle.
-Szybciej –
wysapałam do bruneta, co było dla niego jak komenda. Poczułam
przyśpieszenie i od razu mój oddech przyśpieszył.
-Dojdź ze mną
– po chwili dopiero oprzytomniałam. Jego boski głos wydostał
mnie z ognistego raju. Skupiłam się i jako pierwsza dotarłam do
celu, a Louis chwilę po mnie. Pocałował mnie w usta wstając i
pomału opuszczając moje wnętrze. Poczułam pustkę, ale po chwili
szczęście i zaspokojenie.
Niechętnie się
podniósł i ruszył do toalety. Teraz dopiero dostrzegłam jakie ma
ślady od moich paznokci na plecach. Będzie bolało.. Odnalazłam
swoją koszulkę, która sięga mi do ud. Narzuciłam ją na siebie i
usłyszałam przekręcanie klucza w drzwiach.
-O kurwa! -
krzyknęłam zabierając ciuchy chłopaka. Pobiegłam i mu je dałam.
Wróciłam na
sofę w momencie kiedy usłyszałam trzask i głosy przyjaciółkę.
Pół naga usiadłam spokojnie i czekałam na ich wejście.
-Serio musimy
tego spróbować, bo słyszałam o tym same.. Hej Amy. - przerwały
swoją rozmowę widząc mnie i moje ciuchy na podłodze.
-Widzę, że
dobrze się bawiłaś – Susan wpadła w śmiech, a Abigail podążyła
za nią.
-Gdzie go
schowałaś? - spytała brunetka ściągając z pleców plecak.
-Już
zamontowałem wszystko.. o hej dziewczyny. - Louis wyszedł z
koszulką ubraną na odwrót. One spojrzały na siebie i wybuchły
ponownie śmiechem. Nie mogłam siedzieć cicho więc się do nich
przyłączyłam.
-Kotek koszulka
– upomniałam go i dopiero teraz zrozumiał o co nam chodzi.
Przewrócił
oczami i się przebrał na naszych oczach. Dziewczyny chichotały
obserwując naszą dwójkę.
-Lou,
ubrudziłeś się chyba – Susan wskazała na swoją szyję,a on
podążył ręką na swoje ciało. Brunet spojrzał na mnie, a ja
posłałam mu buziaka. Pozbierałam się i pożegnałam z chłopakiem,
bo był gdzieś umówiony.
Abigail poszła
się przebrać, a Susan ruszyła do kuchni, żeby podgrzać jedzenie.
-Nie no, dobra
zabawę mieliście – weszła brunetka wiążąc włosy w wysokiego
kucyka.
-Dobra,
gdybyście miały taką chcicę to też byście skorzystały.
-Odpowiedziałam opierając się o blat z przymkniętymi oczami na
samo wspomnienie ostatnich minut.
-Teraz trzeba
posprzątać – ponownie się zaśmiały, a ja razem z nimi.
-Przynajmniej
macie obiad. Która lepsza przyjaciółka, by wam coś ugotowała?
-No, tu masz
rację. Kochana jesteś, nie ma co Amy..
**Oczami
Lou**
Właśnie tego
potrzebowałem. Nie pamiętam kiedy ostatnio byłem taki szczęśliwy.
Wreszcie uprawiałem seks i to właśnie z Amy. To już w ogóle
najlepsza część tego popołudnia. Musiałem się zmyć, nie ze
względu na dziewczyny, ale umówiłem się już wcześniej z
chłopakami. Mamy obgadać jakiś konkretny temat. A skoro jesteśmy
ze sobą w miarę dobrym kontakcie to lepiej być na czas. Znając
ich na pewno się któryś spóźni i mogę od razu pomyśleć o
Zaynie. On zazwyczaj jest na styk lub minutę po czasie. Kiedyś było
to dla nas normalne, przyzwyczaić się można do wszystkiego.
Zaparkowałem
pod jednym z barów jakoś 10 minut przed czasem. Wszedłem do środka
zajmując nam dobre miejsca. Zamówiłem nam po dobrym whisky i
czekałem wpatrując się w telefon. Przejrzałem przez ten czas
wszystkie strony w Internecie.
-Siema –
usłyszałem głos Liama, więc podniosłem się z siedzenia i
podałem mu rękę.
-Pewnie Zayn
będzie za jakieś kilka minut – powiedziałem podając mu szklankę
alkoholu. Pokiwał głową i zrobił duży łyk.
-Zamontowałeś
te czujki dziewczynom?
-Trochę mi to
zajęło, ale wszystko działa – odpowiedziałem posyłając mu
uśmiech. Ten tylko pokiwał głową i zatopił swoje spojrzenie w
widok za oknem. Powędrowałem tam gdzie on. Na ulicy jak zawsze
tysiące ludzi przemieszczających się z jednego miejsca na drugie.
Pogoda nam jakoś zaczyna dopisywać. Słoneczko ładnie świeci i
można poczuć lato, które nadchodzi dużymi krokami. Nie mogę się
doczekać upalnych dni i tych skąpych ubrań, które oczywiście
będzie nosić moja Amy. Ale ona w bieliźnie to najlepszy okaz, no
chyba, że nie ma wcale na sobie ubrań. Wtedy to już w ogóle
najwspanialsza rzecz na całym świecie.
-Cześć, sory
za spóźnienie – dołączył do nas Malik siadając naprzeciwko
mnie. Wskazał na jedna wolną szklankę. Pokiwałem głową i ten
upił kilka porządnych łyków.
-Prosimy
jeszcze raz to samo – odezwał się Payne dopijając swoje
procenty. Zrobiłem to samo, żeby nie być gorszym.
-Czujki są w
oknach i z tego co sprawdzałem to świetnie się spisują. Kamera
przy drzwiach tak samo, więc dziewczyny mogą się czuć bezpiecznie
w swoim domu – streściłem szatynowi pół swojego dnia, a ten
siedział wpatrując się w jeden punkt i lekko potakiwał. Jakby go
tutaj z nami wcale nie było, ale widać po nim iż ledwo żyje. Może
wreszcie przespał się te kilka godzin, ale to i tak jak dla niego
za mało. Całe szczęście ja odespałem swoje i jestem pełen sił,
aby walczyć z naszym wrogiem. Musimy wreszcie rozgryźć kto to może
być.
Ostatnio tak
sobie nawet myślałem czy to jest ktoś kogo widujemy na co dzień.
Jakby tak było, to ta osoba bardzo dobrze się kamufluje. Niby wcale
nie prześladuje naszych dziewczyn, tylko zgrywa dobrego kolegę lub
koleżankę. Chociaż ja nie mam tak wiele znajomych w płci
żeńskiej. Oczywiście jeśli czegoś potrzebuje to wiem gdzie
zadzwonić. Wtedy mogę liczyć na każdą pomoc, nie bez przyczyny
przez te lata tworzyłem nowe znajomości i poznawałem właśnie
takie osoby. Nigdy nie wiesz czy będzie ci potrzebny podrobiony
dowód może fikcyjny pogrzeb.
-Wpadłem na
taki pomysł – zaczął Liam zwracając naszą uwagę – może
weźmiemy dziewczyny i na ten weekend wyjedziemy nad jezioro. Na
pewno im się przyda, bo parę dni do matur, a nam na pewno też
takie spokojnie dni dobrze zrobią.
Kelnerka
przyniosła nasze zamówienia, a do tego jeszcze raz poprosiłem o to
samo. Payne dobrze gada. Jednak taki mini urlop dobrze nam zrobi.
Tylko jedna rzecz w tym brzmi bardzo dziwnie „razem”. Myślałem,
że każdy by jechał oddzielnie, a tu takie zaskoczenie. Na prawdę
coraz bardziej zaczynam nie poznawać tych chłopaków i samego
siebie. Może dobrze nam to wszystko robi?
-Jak dla mnie
bomba – poklepałem chłopaka po ramieniu.
-Będę musiał
kogoś załatwić do baru.. ale jasne, przydadzą się nam te
wakacje.
Uniósł
szklankę w górę i cała nasza trójka stuknęła się szkłem.
Wypiliśmy do dna.
-Pamiętacie
jak pierwszy raz piliśmy whisky? - Zaryzykowałem ich zdziwione
spojrzenia, ale po chwili całe napięcie zeszło i pojawiły się
uśmiechy. Nawet doprowadziłem do śmiechu naszego poważnego
Malika...
**wspomnienie**
-Dasz
radę Niall. Jesteśmy z tobą całym normalnie kieszonkowym –
położyłem swoją rękę na jego ramieniu. Blondyn chodził w
miejscu zdenerwowany. Kręcił głową patrząc na wejście do
pobliskiego sklepiku. Nigdy tu wcześniej nie byliśmy, bo jesteśmy
dopiero w drugiej klasie gimnazjum, ale coś nas podkusiło. A
konkretnie ostatni film jaki oglądaliśmy. A my jak to my, kiedy się
czegoś naoglądamy to potem chcemy robić te same rzeczy. Dlatego
każdy zrzucił się po parę funtów i podjechaliśmy rowerami na
obrzeża miasta po alkohol. Postanowiliśmy całą piątką pierwszy
raz spróbować prawdziwych whisky. Dlatego całą noc szukaliśmy
najlepszych i oczywiście dostępnych tutaj. W końcu znaleźliśmy
Aberfeldy 21YO i zebraliśmy odpowiednią kwotę, żeby się takiego
napić.
Żaden
nie chciał ryzykować i kupować więc zagraliśmy w kamień papier
nożyce. Niestety Horan przegrał- jak zawsze w takie gierki. Dlatego
teraz stoi i cały się trzęsie.
Pytałem
się kumpli ze starszych klas czy znają jakiś mały sklep gdzie bez
dowodu możemy kupić, więc jesteśmy i tutaj. Podobno sprzedawca w
ogóle nie patrzy na ciebie tylko przyjmuje pieniądze i dalej go nic
nie obchodzi.
-Ale
ja nie mogę, mama mnie zabije – zaszlochał łapiąc się za
włosy.
-Jesteśmy
tutaj jak coś to uciekniemy – podnosili go na duchu tak samo jak
ja. W końcu chłopak zebrał w sobie siły i wszedł do środka.
Obserwowaliśmy wszystko przez szybę. Zajęło mu to jakieś 5 minut
zanim odnalazł odpowiedni alkohol.
Zatrzymał
się jakoś w połowie drogi do kasy i spojrzał na nas. Pokręcił
głową, ale spotkał się z naszą reakcję. Zaczęliśmy skakać i
pokazywać mu kierunek do zapłaty. Opierał się i krzywił jak
tylko potrafił. W końcu zapanował nad sobą i z miną pobitego
pieska podszedł do mężczyzny. Widziałem jak płaci i od razu
wychodzi. Uniósł butelkę w górę tak jak robimy to z wygranymi
pucharami.
-Brawo!
- pogratulowałem mu odwagi i mogliśmy jechać do domu Harrego, bo
jego rodzice gdzieś wyjechali na weekend z siostrą. Całe szczęście
mamy cały dom dla siebie. Przynajmniej żaden dorosły nas nie
zobaczy i nie ukaże.
*
-To
co? Za przyjaźń – Payne uniósł w górę szklankę i wszyscy się
stuknęliśmy. Upiłem łyk i skrzywiłem się tak samo jak reszta,
jednak po sekundzie może dwóch poczułem przyjemny smak.
-Nie
mylili się na Internecie – zaczął Styles biorąc kolejny łyczek
– naprawdę było warte swojej ceny.
*
-Chłop-paki
ja w-was nor-ma-alnie ko-oocham – wybełkotał Horan wskakując na
stół. Cała nasza piątka umierała pod stołem, a temu zachciało
się tańców. Powstrzymywaliśmy go, ale zrezygnowaliśmy jakoś za
drugim razem. Opierałem się o Zayna i patrzyłem na poczynania
Nialla. Zanim się wdrapał na ten stół oczywiście spadł z
krzesła i potknął się o nogi Liama, który zasnął z doniczką
ulubionych kwiatów mamy Harrego. Nie mogłem się powstrzymać przed
zrobieniem zdjęcia.
Usiadłem
prosto starając się złapać focus i moje skupienie trwało jakieś
15 minut zanim dobrze ująłem ten widok. Horan w tym czasie zdążył
zatańczyć, a potem zapomnieć jaką długość ma stół i znalazł
się na drugim końcu kuchni. Malik jako jedyny siedział i wpatrywał
się bez ruchu w sufit.
-Naa
fco tak pa-atrzyszzz – zachwiałem się próbując wstać i
wróciłem na tyłek.
-Spójrz
jakii ten ro-oob-aak jefst mądry.. - wskazał ciężką ręką w kąt
gdzie dostrzegłem pająka jedzącego muchę.
-Fuu!
- wykrzywiłem się czując jak cały alkohol wraca do mojej buzi.
Szybko spróbowałem wstać, ale grawitacja robi swoje.
-Tylko
nie na tuu, ma-y-ma mnie za-a-bije – wyszeptał Styles czkając.
Nie
wytrzymałem i musiałem wszystko zwrócić na lśniące kafelki...
**koniec
wspomnienia**
-A potem to wielkie sprzątanie – wydusił Liam łapiąc
się ze śmichu za brzuch. Kelnerka przyniosła nam kolejną kolejkę,
ale tym razem nie będzie nam niedobrze. Już nabraliśmy wprawy
przez te lata, więc parę ładnych szklanek nie zrobi na nas
większego wrażenia.
-To był najpiękniejszy dzień w moim życiu –
wyszeptał przez śmiech Mulat co zwróciło moją uwagę. Nikt się
nie spodziewał takich czułych słów po Panu nienawidzę wszystkich
i siedzę cicho Maliku. Z tego co mówi jego mina, on sam nie
skontrolował tego zdania zanim opuściło jego usta. Wyszło tak
naturalnie bez zastanowienia się czy jest to na miejscu.
-Dobra, wybaczcie ale mam dziś wyścig – Payne wstał
i wyciągnął portfel.
-Ja dziś stawiam – oznajmiłem także się podnosząc
– pewnie pójdzie ci dobrze, bo mnie tam nie będzie.
Założyłem bluzę, której się pozbyłem przez
przypływ gorąca.
-Tak sobie wmawiaj Tommo – szatyn także się podniósł
i ruszył pierwszy do wyjścia. Pożegnałem się z miłą obsługą
i dołączyłem do palaczy stojących na dworze.
-Pogadam z Abi o wyjeździe, bo ona musi mieć wszystko
zaplanowane – oznajmił Mulat żegnając się z nami. Ja też
wsiadłem do swojego samochodu i moim celem jest dom i miękkie
łóżeczko..
**Oczami Abigail**
Kolejna godzina spędzona nad książkami. Dostaje
właśnie oczopląsu, a to dopiero połowa materiału za mną. Muszę
jeszcze przeczytać Biologię Villego, bo strasznie się rozleniwiłam
ostatnio. W sumie to nie z mojej winy tyko z sytuacji życie
codziennego. Nie mogę się doczekać już matury, żeby mieć to
wszystko za sobą i udać się na wymarzone studia. Oczywiście
uniwersytet w Londynie to nie znowu jakieś ogromne marzenie, bo
Stany Zjednoczone to już coś. Jednak ze względu na wszystkich,
których mam zostanę i będę kontynuować wszystko tutaj.
-Zaraz nie wyrobie – zamknęłam chemię sięgając
jednocześnie po kubek z kawą. Aromatyczny zapach kofeiny rozbudza
mnie mimo wieczornej pory. Oparłam się poduszkę i zamknęłam na
chwilę oczy. Najlepszy odpoczynek to sen i bram nauki.
Mój brzuch zgłodniał, ale nie zwracam na niego uwagi.
Tak mi się nie chce schodzić na dół, a do tego robić sobie
jakiejś kolacji. Może trochę później.
-Abi pożycz mi swoje notatki z francuskiego – Ruda
tak samo jak ja siedzi i coś próbuje się nauczyć.
-Jasne, leżą gdzieś tam – wskazałam na stertę
zeszytów w kącie biurka. Spojrzała na nie i z westchnieniem
ruszyła w poszukiwaniu.
-Mam już dość. Powtórzę jeszcze to i idę spać –
podrapała się po karku wyjmując cienki zeszyt w fioletowe pieski.
Pokiwałam głową i kiedy wyszła związałam włosy w niedbałego
koka, bo niektóre kosmyki leciały mi do oczu. Odnalazłam w
szufladzie swoje okulary do czytania. Mogę się uczyć godzinami,
ale kiedy przychodzi późniejsza pora moje oczy potrzebują ochrony.
Dlatego mam odpowiednie szkiełka i mogę dalej działać.
Wyglądam jak trup z książką w ręce.
-Czy trafiłem do dobrego pokoju? Ostatnio siedziała tu
śliczna brunetka – usłyszałam zachrypnięty męski głos,
dobiegający z wejścia do mojego pokoiku. Opuściłam zrezygnowana
podręcznik na kołdrę i leniwie przesunęłam resztę książek,
żeby chłopak miał miejsce obok mnie.
-To nie jest śmieszne. Ja się uczę – zrobiłam
nadąsaną minkę patrząc jak szatyn zmierza w moim kierunku.
-Dlatego kupiłem ci cole zero i batoniki proteinowe –
wyciągnął reklamówkę zza pleców i położył ją blisko mojej
ręki. Zaczęłam szukać batonika, na którego naszła mnie ogromna
ochota. Prawie jak kobieta w ciąży pragnąca ogórków i czekolady.
-Jesteś najlepszy – ledwo powiedziałam gryząc
jedzenie. Zayn głośno się zaśmiał i ucałował mnie w czubek
głowy. - Jesteś tu późno. Kupiłeś mi jedzenie. Co zrobiłeś?
Uniosłam się tak by być z nim na równi. Zmierzyłam
go złowrogim wzrokiem, a on udał wystraszonego. Podniósł ręce w
obronnym geście i się zaśmiał.
-Kotek, czy coś musiało się stać? - zapytał
posyłając mi swój słodki uśmieszek. Nie mogę dalej patrzeć na
niego spod byka, bo nie da się.
-Wierzę ci – niepewnie powiedziałam kończąc
batonika. Papierek położyłam na szafce nocnej i wróciłam do
chłopaka. Wtuliłam się w jego tors i zamknęłam oczy. Wciągałam
jego zapach. Tak dobrze się czuje w jego ramionach. Mogłabym tak
teraz leżeć i mieć wszystko inne gdzieś.
-Zayn spałeś ostatnio coś? - spytałam patrząc na
jego podkrążone oczka. Takie pięknie czekoladki zmieniły się w
małe cukiereczki.
-Parę godzin, ale nie wychodzi mi to – wyszeptał do
mojego ucha i ucałował mnie w czoło. Pokiwałam głową wiedząc
co ma na myśli. Martwię się, że zachoruje na bezsenność.
Nienawidzę patrzeć jak bliskie mi osoby cierpią. Chciałabym od
niego to zabrać, tak jak moja mama kiedyś chciała zabrać moje
choroby jak chorowałam i płakałam nocami. Jednak miłość rodzica
jest inna i to bardzo inna od tej, którą ja darze tego tutaj
chłopaka.
-Możesz się tutaj zdrzemnąć. Ja poczytam jeszcze
jakąś książkę..
-Od kiedy nosisz okulary? - stuknął palcem z szkiełko
na co się wystraszyłam.
-Lubisz zmieniać temat? - pokiwał niewinnie głową –
ahhh... muszę mieć do czytania.
-I tak wyglądasz ślicznie – poczułam jak moje
poliki zaczynają mnie grzać. Czemu mnie to dziwi? Nie rumienie się,
bo to rzadkie u mnie. Ale jak słyszę miłe słowa od takiej osoby
to trudno to zatrzymać. Uniosłam lekko głowę by patrzeć na
Zayna. On natomiast wpatrywał się w ścianę przed sobą i nad
czymś myślał. Czułam go, ale jakby wcale tu nie siedział.
Przymknął na chwilę oczy, co było dla mnie urocze. Zmieniłam
pozycję i leżałam na jego brzuchu słysząc bicie serduszka.
-Spróbuj zasnąć – wyszeptałam jeżdżąc ręką po
jego szyi. Widziałam jak próbuje się rozluźnić, ale dalej czułam
spięte mięśnie brzucha. Nie przestawałam poruszać ręką po jego
ciele. Zawsze jak byłam mała to mama mnie tak usypiała. Ja sobie
leżałam, a ona była obok i głaskała mnie po głowie dzięki
czemu usypiałam...
*
-Chcecie herbaty lub kawy? Bo robię dla siebie i Zayna
– weszłam do salonu gdzie dziewczyny leżały i coś oglądały.
Były przykryte kocem i na stole leżała pusta paczka po chrupkach.
-Ja poproszę – odezwała się Susan wybuchając
śmiechem. Podeszłam i zauważyłam, że przeglądają śmieszne
filmiki. Wróciłam do kuchni i zalałam odpowiednią ilość kubków
wrzątkiem. Zayn śpi już dwie godziny co jest dużym postępem.
Ledwo się wyślizgnęłam z jego objęcia. Ale całe szczęście
udało mi się usiąść na krześle i obserwując go czytałam dalej
coś o mikroorganizmach.
Ułożyłam szklanki na tacę. Miałam wychodzić kiedy
to różowa dołączyła do mnie.
-Zróbmy pure. Gotowałam wcześniej ziemniaki na
sałatkę, ale nie chce mi się jej robić – uniosłam zdziwiona
brew, ale w rezultacie się zgodziłam. Dziewczyna wszystko
przygotowała, a ja jej pomogłam je doprawić. Wszystko było
cieplutkie, więc nie musiałyśmy czekać iluś godzin na ugotowanie
się ziemniaków. Przez Zayna zapomniałam o głodzie. Dopiero teraz
czując te wszystkie przyprawy zdałam sobie sprawę, że mój
żołądek klęczy prosząc mnie o chociaż kromkę chleba. Jednak
moja przyjaciółka to potrafi wyczuć kiedy potrzebuje jedzenia. Coś
czuję, że jutrzejszy obiad też już mamy załatwiony. Szczególnie,
że do tego można usmażyć jajko i gotowe coś na szybko.
Odnalazłam koperek na dnie lodówki, więc dosypałyśmy
do naszej kolacji. Wyłożyłam wszystko na talerze, a Am zrobiła na
szybko jakąś sałatkę. Wzięłam trochę do miseczki na górę.
Ledwo wszystko pomieściłam na czerwonej tacy, ale jakoś mi to
wyszło.
-Zanieś Sus herbatę – wskazałam różowej na
samotny kubek.
Robiąc małe kroczki szłam w górę do sypialni. Drzwi
zostawiłam uchylone, żeby tylko je lekko popchnąć nogą. Błagałam
w myślach, żeby nie obudzić chłopaka. Jednak wchodząc do pokoju
zauważyłam jak siedzi na krawędzi łóżka i przeciera oczy.
-Już wstałeś? - spytałam stawiając wszystko na
prawie puste biurko.
-Już? Właśnie czuje, ze na nowo żyje – odparł
podchodząc i zaglądając co dobrego przyniosłam.
-To się cieszę. Mam dla ciebie kawę i jedzenie –
podałam chłopakowi talerz oraz kubek. Ten ze szczęśliwą miną
wrócił na łóżko gdzie mógł zacząć jeść.
-Jesteś moim małym cudem – wyszeptał kiedy usiadłam
obok niego. Szeroko się uśmiechnęłam i zabrała się za jedzenie
sałatki. Wszystko tak pięknie pachnie, że szkoda czegoś nie
spróbować. Jeszcze zielona herbata do tego, już w ogóle same
pyszności.
-Widzisz, nie będziesz miał ze mną tak źle –
poruszyłam zabawnie brwiami.
-Wiem – odparł biorąc dużego łyka kawy – mam dla
ciebie niespodziankę. A raczej mamy dla was.
-Wiedziałam, że musisz mieć jakąś sprawę! -
krzyknęłam odkładając na bok prawie pusty talerz i wsłuchując
się w jego wypowiedź.
-Spotkaliśmy się w trójkę i padł pomysł wspólnego
wyjazdu – przerwał na chwilę czekając na jakiś sygnał ode mnie
– i jedziemy na ten weekend nad jezioro. Całą szóstką odpocząć
od wszystkiego. Akurat weekend przed maturami odpoczniecie sobie, a
my będziemy mogli się wyspać i wspólnie pomyśleć.
-Wow – wypowiedziałam ledwo słyszalnie – jestem w
szoku! Na prawdę! Dziewczyny już wiedzą? Musimy wszystko
uzgodnić..
-Spokojnie – złapał mnie za biodra i przysunął do
siebie – wiesz jako pierwsza, bo wiem ile potrzebujesz czasu na
ogarnięcie wszystkiego.
-Kocham cię – chciał coś powiedzieć, ale nagle
zamilkł i zastygł w miejscu. Nie jest przyzwyczajony do wyznawania
miłości. Musi się zacząć nastawiać na takie słowa.
-Jestem najlepszym chłopakiem na świecie! -
pocałowałam go w usta i mocno przytuliłam.
-Jutrzejszy dzień spędzę na obgadaniu tego
wszystkiego z dziewczynami. Trzeba przecież tyle rzeczy spakować i
załatwić jakiś domek. Nie mam zamiaru spać pod namiotem. O nie!
Nigdy, nawet mnie nie namawiaj bo to się źle...
-Cicho bądź – uciszył mnie pocałunkiem, który
bardzo mi się spodobał...
......................................................
Hej ! xx Sorki za spóźnienie, ale byłyśmy w hotelu na cały weekend, więc nie brałyśmy ze sobą lapka ;-; Ale uż nadrabiamy wszystko xx
Jak się podoba nowy szablon?? : D Bo nam megaaaaa <3
Aaa i założyłyśmy wattpada z nowym tytułem ;c nam też ciężko go zmieniać, ale nazwa jest strasznie długa xd i na początku nie myślałyśmy o tym w ten sposób :"DD
Zapraszamy i do następnego!! ^^
CZYTASZ= KOMENTUJESZ!
POKAŻCIE ILE WAS JEST <3
Pozdrawiamy IDA! <3
Jeju aż za spokojny ten rozdział xD. Czekam na niecierpliwie na kolejny <3
OdpowiedzUsuń/G.
New Way to nowy tytul? ;-; Nie moglyscie dac czegos w stylu YAFSINMH XDDD Rozdział jak zwykle swietny. Jest kilka bledow (chyba) ale wybaczam. Kc was
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńAww ������Zayn jaki dobry chłopak, wow życzę weny i czekam na next������
OdpowiedzUsuń