**Oczami
Susan**
-Ja tak bardzo
nie lubię namiotów – zawyła ponownie Abigail. Ja też nie byłam
przekonana do spania w tym, bo jako małe dziewczynki spędziłyśmy
jedną noc, a raczej pół na środku podwórka we trzy. Było bardzo
zabawnie, ale potem wszystkie możliwe zwierzęta nas straszyły
szczekając, przechodząc obok namiotu. Natomiast na drugi dzień Abi
miała nad sobą wielkiego pająka i płakała tak bardzo, że
wszyscy sąsiedzi powstawali. Natomiast Amy była cała pogryziona
przez głupie komary. Jednak różowej to nie przeszkadza, może spać
gdzie popadnie byle byśmy były my i alkohol. Jej tyle wystarczy.
Ale co do noclegu wolę jakiś mały przytulny domek. Przynajmniej
będzie wygodne łóżko, każdy ma oddzielny pokój plus jest
normalna łazienka i toaleta, a nie środowisko obok.
-Jesteście
okropne i do tego trudne – odpowiedziała jej Amy wystukując coś
na swoim telefonie. Wszystkie we trzy siedzimy od powrotu ze szkoły
i zamiast się uczyć, to szukamy najlepszej miejscówki na nasz
wyjazd. Jestem tak bardzo podekscytowana tym faktem, że nie mogłam
wysiedzieć na żadnej lekcji. Mamy powtórki, które są bardzo
ważne. Natomiast w mojej głowie tylko siedzi obraz naszej szóstki
przy ognisku i alkoholu. Jeszcze jakiś miesiąc temu, żadna z nas
nie pomyślałaby nawet, że chłopaki mogą na siebie spojrzeć bez
pobicia się. Więc zrobiłyśmy bardzo duży wyczyn jak na nas.
Wpisywałam w
wyszukiwarce wszystko co przyszło mi do głowy, aż w końcu
wyskoczyło Merecroft Pool – Birmingham Jeziora. Jakieś 2 godziny
drogi z Londynu, więc całkiem blisko. Akurat dojedziemy przed
wieczorem i będziemy mogli pozwiedzać i jak pogoda dopisze to nawet
rozpalić ognisko.
Od razu mi się
spodobał domek nad samym jeziorkiem, oczywiście na uboczu lasu,
więc odwróciłam laptopa w stronę przyjaciółek.
-To ja już
zaczynam robić listę potrzebnych rzeczy! - Zaklaskała Abi i
pognała po kartkę i długopis. To chyba miało znaczyć dzwoń
szybko i zarezerwuj. Odnalazłam numer i wykręciłam.
-Halo –
usłyszałam po drugiej stornie starszego mężczyznę.
-Witam, ja w
sprawie pańskiego domku. Czy jest możliwość spędzenia w nim
całego tego najbliższego weekendu? - Spytałam patrząc na
dziewczyny próbujące wspólnie ustalić listę zakupów i innych
pierdółek.
-Już ktoś go
sobie zarezerwował, ale ma pani szczęście, że odwołali jakoś
godzinę temu – kamień spadł mi z serca słysząc końcówkę
zdania – więc wpisuje rezerwację.
-Całe
szczęście, a jak z ceną? Jedziemy w szóstkę, więc wolimy już
wcześniej wiedzieć ile wpłacić zaliczki i ogólnie całą resztę.
-Od osoby200
funtów za dobę. Żadnych zaliczek proszę nie wpłacać, osobiście
wolę otrzymać całą kwotę na miejscu. - Zaśmiałam się
zapisując cenę za domek.
-Dobrze, a jak
wygląda domek w środku? Chodzi mi o pokoje, łóżka, czy kuchnia
jest dobrze wyposażona oraz jak z łazienką? Czy prysznic normalnie
funkcjonuje?
Taka dorosła
Susan, świetnie sobie radzisz w takich sprawach.
-Jest
jeden duży salon połączony z kuchnią, trzy pokoje z dużymi
łóżkami oraz jedna łazienka gdzie wszystko jest sprawne. Tak samo
kuchnia jest w tym roku odnowiona.
-Yhym...
dobrze więc dziękuje za informacje i do zobaczenia w piątek.
Zakończyłam
połączenie odkładając telefon na bok. Zdałam szybkie informacje
przyjaciółkom i spojrzałam na ich długa listę. W sumie zakupy na
tyle osób to trzeba zrobić duże. A ile alkoholu będzie potrzeba.
Coś czuję, ze przez ten weekend nie zdam matury, bo zamiast się
wyluzować, to wszystko wyparuje mi z głowy, wraz z szarymi
komórkami.
-To
co? Idziemy na zakupy? - spytałam ponownie sięgając po telefon,
aby napisać do Liama o załatwionym domku. Jakoś wczoraj jak
pisałam z nim na ten temat, to kazał mi i dziewczynom za nic czasem
nie płacić i ogólnie jakieś głupoty gadał. Nie lubię takich
sytuacji, będzie trzeba to obgadać.
-Jasne
– odpowiedziała kolorowa wstając, a za nią ruszyła Abigail.
Ubrałyśmy buty oraz kurtki przeciwdeszczowe, bo jak to pogoda w
Londynie – pada.
-Weźmy
trochę pieniędzy ze słoika – zaproponowałam dziewczynom.
Pokiwały głowami, więc ruszyłam do kuchni, a one w tym czasie
włączyły alarm byśmy mogły spokojnie iść na zakupy, a po
powrocie nie zastały nikogo w domu.
Pięknie jest mieszkać w samym serduszku tak dużego
miasta. Wszędzie mamy blisko, a do tego tysiące sklepów stoi
otworem o każdej porze. Wybrałyśmy jeden z większych sklepów z
artykułami spożywczymi, ale nie tylko. Wzięłam koszyk, na którym
się przejechałam kilka metrów. Mimo takiego wieku dalej to
uwielbiam robić.
Chodziłyśmy
patrząc na kartkę i korzystając z intuicji. W rezultacie
postanowiłyśmy się rozdzielić. Amy poszła na przekąski, ja
skierowałam się po chemikalia, a Abigail poszła po normalnie
jedzenie. Wrzuciłam duże opakowanie z papierem toaletowym, ręcznika
papierowe, które tak pięknie pachną kwiatami. Truskawkowy
odświeżacz powietrza! Normalnie nie mogłam się oprzeć i go tak
zostawić. Przecież to byłby grzech. Co tam jeszcze nam potrzeba..
płyn do mycia naczyń, mydła w płynie, szampon i odżywka.
Oczywiście nad zapachem musiałam się zastanawiać jakieś dobre 4
minuty. Wahałam się między orzechowym, a pistacjowym. Takie
idealne! Jedna do wózka trafił orzechowy szampon oraz odżywka. Żel
pod prysznic wzięłam owocowy. Z szukania innych rzeczy wyrwał mnie
telefon.
-No?
-Dawaj
na jedzenie, bo przecież nie uniosę wszystkiego – powiedziała
Abigail.
-Daj
mi 5 minut, bo jeszcze parę rzeczy – odparłam kończąc rozmowę.
Znalazłam patyczki do uszu oraz opakowanie podpasek i tamponów.
Nigdy nie wiadomo na co najdzie ochota. Balsam ostatnio kupiłam
nowiutki, więc nie potrzeba nowego. Po drodze chwyciłam dwa
opakowania maszynek i pognałam do brunetki.
Biedna
stała załadowana w jednym miejscu i wypatrywała mojej osoby.
Podjechałam do niej wózkiem i pomogłam wszystko tam zapakować.
-Aż
tyle? - spytałam widząc już po brzegi załadowany koszyk.
-Zwariowałaś?
To połowa, przecież chłopaki lubią jeść – oznajmiła sięgając
po kolejne rzeczy. A ja tylko stałam i ewentualnie wrzucałam to, na
co miałam ochotę.
Idąc
w stronę kasy napotkałyśmy Amy, która wkurzona szła w naszą
stronę.
-Gdzie
wy do chuja macie telefony!? Dzwonię cały czas, bo nie mogę się
zabrać! Do tego rozjebałam jakieś szklane gówno – wyrzuciła z
siebie, na co my wybuchnęłyśmy śmiechem.
-Spokojnie,
już idziemy ci pomóc – oznajmiłam kierując się za dziewczyną.
**Piątek popołudniu**
-Spakowane?!
-krzyknęłam do dziewczyn jeszcze biegających po pokojach. Ja całe
szczęście byłam gotowa od godziny i tylko czekałam na swojego
chłopaka. Każda jedzie oddzielnie ze względu na za małe
samochody, oraz znając chłopaków nie chcą zostawiać swoich
dzieciątek z dala od siebie. Słysząc dzwonek do drzwi byłam
ciekawa, który przyjechał pierwszy. Byłam prawie pewna, że jest
to Payne. Wystukałam kilka cyferek i na ekranie pokazał mi się
Louis. Lekkie zaskoczenie, ale otworzyłam i wpuściłam go do
środka. Przywitaliśmy się buziakiem w policzek i ruszyliśmy
wspólnie do salonu, gdzie już stała Amy ze swoimi torbami.
-A
ty się wyprowadzasz? - zażartował całując ją w usta. Dziewczyna
udała urażoną, ale po chwili sama zaczęła się z siebie śmiać.
-Walizka
i czarna torba są moje, a reszta to jedzenie – odpowiedziała
sprawdzając czy ma najważniejsze rzeczy – alkohol ma przywieźć
Malik z baru.
-Mógłby
mi ktoś pomóc?! - Krzyknęła Abigail, a my spojrzałyśmy na
jedynego mężczyznę w tym domu. Pokiwał głową uśmiechając się
bezradnie i poszedł dzielnie na górę.
-Mogę
się założyć, że Malik przyjedzie spóźniony z jakieś 20 minut
– powiedziałam do kolorowej wyciągając rękę w celu założenia
się. Ona prychnęła i ją ścisnęła.
-Jak
dla mnie będzie to jakieś 30 minut, albo nawet więcej –
pokiwałam głową i spokojnie usiadłam na kanapie i wyjęłam
telefon, alby pooglądać zdjęcia naszego jeziorka. Napotkało mnie
wiele miły komentarzy, ale jedynie wizja dużego lasu obok mnie
przeraża. Jakoś się nie boje, ale mimo wszystko ciemno wszędzie i
nie wiesz kto jest tam ukryty.
**Oczami Liama**
Przecież
Susan wysterylizuje mnie za to opóźnienie, albo przynajmniej ukaże
mnie brakiem seksu przez ten wyjazd. Wiem jaka jest twarda, ale nie
może się tak stać.. Przez ten ostatni wyścig zapomniałem
zatankować samochód. Co się okazało w żadnym moim dziecku nie
było magicznej substancji do jazdy. Dlatego musiałem czekać jakieś
30 minut na przyjaciela, który poratował mnie w jakiś sposób.
Dzięki niemu dojechałem na stację, gdzie zatankowałem do pełna.
Całe szczęście spakowany już jestem od wczoraj, więc nie
musiałem niczego więcej sprawdzać. Jedynie kilka razy zajrzałem
czy, aby na pewno mam pieniądze i telefon. Więcej mi do szczęście
nie trzeba. Jak mam za co kupić jedzenie to mogę przetrwać kilka
dni w lesie, czy gdzie my tam jedziemy. Pomysł fajny, ciekawie jak
będzie z jego wykonaniem. Szykuje się dużo picia i czasu z Susan.
Niczego więcej mi nie potrzeba, przynajmniej będę miał ją na oku
przez cały czas.
Podjechałem
pod blok, gdzie rozpoznałem samochód Louisa. Wysiadłem i pobiegłem
do budynku. Jakaś starsza pani mnie wpuściła. Zdyszany znalazłem
się pod drzwiami. Nacisnąłem dzwonek i niepewnie czekałem na
wściekłą rudą.
-Ile
można?! - tak jak przeczuwałem miłe powitanie..
-Też
się nie mogę doczekać tego wyjazdu, skarbie – odparłem biorąc
ją w ramiona. Odpychała mnie robią naburmuszoną minę, ale szybko
jej przeszło. Wchodząc do salonu nie widziałem tylko jednego z
nas. Cóż, czego się można spodziewać po Maliku? Przecież
spóźnienie jest u niego charakterystyczną postawą.
Przywitałem
się ze wszystkimi i zacząłem znosić na dół torby Susan. To co
weszło to dałem do bagażnika, a reszta została umieszczona na
tylnych siedzeniach.
-Może
chcesz kawy? - spytała Sus idąc do kuchni. Poszedłem za nią
patrząc co będzie robiła. Ona wyciągnęła trzy termiczne kubki i
nastawiła dużo wody.
-Wolę
sok pomarańczowy – powiedziałem otwierając lodówkę. Ona tylko
podała mi szklankę.
Oparłem
się o jedną z szafek i podziwiałem swoją ukochaną w dresach.
Kocham takie wyjazdy, bo dziewczyny nie muszą się malować, ani w
jakimś stopniu stroić. Brown wsypała do dwóch kubków kawę,
natomiast do trzeciego włożyła zieloną herbatę. Wszystkie kubki
były srebrno – granatowe z jakimś napisem. Oczywiście całe
brokatowe, co wywołało mój szeroko uśmiech. One tak bardzo siebie
kochają, że mają takie same rzeczy. Zawsze chciałem mieć coś
wspólnego z przyjaciółmi. Niestety życie inaczej ułożyło mi
scenariusz, więc teraz wystarczy mi sok pomarańczowy.
Mieliśmy
wszyscy spotkać się u dziewczyn po dwunastej, bo akurat miały
zakończenie roku szkolnego, więc miały czas na dopięcie
wszystkiego. Ja byłem o 12:15, a już mamy 12:50- Malika dalej nie
ma. Wszyscy siedzimy na kanapie i obserwujemy drzwi. Abigail co
chwilę próbuje się do niego dodzwonić, ale to nic nie daje.
Znudzony zacząłem grać w jakieś głupie gry na telefonie Susan.
Wszyscy tak bardzo chętni do życia, a pogoda już w ogóle jest
idealna. Ciemno i pochmurnie. Całe szczęście nie pada,
przynajmniej tyle nam się udało jak na początek. Z tego co mówili
w telewizji to dzisiejszy wieczór ma być cieplejszy niż cały
dzień. Może akurat ognisko nam wypali.
Usłyszałem
dzwonek do drzwi. Brunetka od razu ta pobiegła i nie sprawdzając
kto przyszedł, otworzyła drzwi z wkurzoną miną.
-Wiesz,
która jest godzina?! - krzyknęła wpuszczając go do środka.
-Zaspałem
– odpowiedział drapiąc się po karku.
-Wygrałam
– usłyszałem jak Amy mówi do Susan. Zaśmiałem się widząc, że
zakładały się o czas spóźnienia Mulata.
-Wszyscy
wysikani? - Zapytała Susan idąc jeszcze na górę by skorzystać z
toalety.
Abigail
pobiegła za nią, a ja z Tommo wzięliśmy i pomogliśmy Malikowi
zanieść torby na dół. Całą drogę na dół śmiałem się z
Zayna. Wygląda na skacowanego, a do tego niewyspanego. A tutaj bum i
musi jechać nie dużo, ale jakieś półtorej godziny nam zejdzie,
znając nasze zdolności.
Staliśmy
we trójkę czekając, aż dziewczyny zejdą do nas. Minęło parę
minut, aż wreszcie mogliśmy zacząć jechać. Ruszyłem pierwszy
wpisując w nawigację adres domku. Za mną wyruszył Malik i na
końcu Lou. Podgłośniłem radio i spokojnie jechałem co chwilę
spoglądając na szczęśliwą dziewczynę. Sprawdzała coś na
Internecie i bardzo się uśmiechała. Jej szczęście sprawia, że i
ja się cieszę.
-Chcesz
może kawy? Bo zrobiłam sobie na drogę – oznajmiła wskazując na
brokatowy, masywny kubek.
-Chętnie
– podała mi go, a ja ze śmiechem upiłem parę dużych łyków –
dziękuje.
Nachyliłem
się do niej, aby ją pocałować. Poczułem słodziutkie usta i
wróciłem na pozycję kierowcy.
-Jak
coś mam dużo jedzenia na drogę – wskazała na reklamówkę pod
nogami.
-Czuje
się jak wyjeżdżałem z rodzicami na wakacje. Mama zawsze miała z
przodu torebkę z jedzeniem. Ogólnie ten wyjazd zapowiada się
niesamowicie dobrze.
Dziewczyna
zaśmiała się i położyła rękę na moim ramieniu. Jeździła
delikatnie palcami po mojej szyi, co mnie bardzo odprężało.
-Kotek,
a o co ci chodziło wtedy z tymi pieniędzmi za ten weekend? - dalej
mnie drapała po karku, ale ja już musiałam się skupić.
-My
płacimy za wszystko, i proszę bez kłótni na ten temat. -
Odpowiedziałem przyjmując poważną twarz Liama. Usłyszałem ciche
westchnięcie z jej strony, ale nic nie powiedziała. W końcu to był
nasz pomysł, więc my pokrywamy wszystkie koszty. Dzięki naszemu
życiu jakie prowadzimy, na naszych kontach jest mnóstwo zer. Nie
wiem jak reszta, ale ja nie miałem na co wydawać. A skoro nas stać
na wszystko, to żadnym problemem nie jest krótki pobyt nad
jeziorkiem. Rozumiem honor dziewczyn i te sprawy, ale to mężczyzna
utrzymuje swoją wybrankę i tak też zostaje nawet w tym wieku.
-Nie
trzeba, mamy przecież pie...
-Susan!
- podniosłem głos patrząc na nią – proszę cię, po prostu
kocham cię mocno i pragnę ci sprawiać samą przyjemność, jasne?
Przygotuj się na o wiele więcej droższych prezentów.
Posłałem
jej oczko kładąc swoją dłoń na jej kolanie. Zacisnąłem je na
chwilę, ale musiałem wrócić do zmieniania biegów. Jeszcze trochę
i będziemy na miejscu, mam nadzieję, że chłopaki nie zapomnieli
jak się porządnie jeździ..
**
-A
nie mówiłem? Chwila moment i jesteśmy – zaparkowałem na
odpowiednim miejscu i wysiadłem prostując nogi.
-Muszę
siku! - Abigail wypadła z samochodu jak opętana. Zaczęła się
rozglądać w celu odnalezienia kogoś kto miał na nas czekać z
kluczami od domku. Malik wyszedł zaraz po niej w czarnych okularach.
Widziałem jak się śmieje z dziewczyny, ale jego kac daje się we
znaki. Ciekawe gdzie tak zabalował, że ledwo stoi i żyje. Jedyne
żywe duszyczki to nasza szóstka, ale całe szczęście parking mamy
pod samymi oknami. Dzięki czemu nasze cudeńka mamy na oku przez
całą noc.
-Gdzie
ten koleś? - spytała Amy podchodząc do nas. Oparłem się o maskę
i obserwowałem podwórko, które jest zagrodzone tylko ze strony
parkingu. A tak na luzie ktoś z lasu może sobie wejść. Pod tym
względem mi się nie podoba.
-Próbuje
złapać zasięg, ale kompletnie nic mi nie działa – odparła ruda
skacząc z telefonem w ręku jak najwyżej. Podszedłem i wziąłem
ją na barana. Czułem jak strasznie się kręci szukając chociaż
jednej kreski. Kręcąc głową chodziłem z nią na barkach po całym
możliwym terenie, aby tylko mogła wykręcić jeden telefon. Potem
robimy sobie wszyscy przerwę od świata.
Heej xx
Wybaczcie za małe opóźnienie, ale jesteśmy w Niemczech i nie mamy czasu na nic ;-; Na szczęście (albo i nie ;c) wracamy 18 do Polski i już będziemy w domku do końca wakacji xx A jak wam mija ten wspaniały wolny czas od sql? ^^ Mam nadzieję, że tak dobrze jak nam xx
Wybaczcie za brak zapowiedzi, ale następna będzie zajebista <3
-Mam!
Boże mam! - zrobiłem krok w lewo, aby spokojnie złapać równowagę
– Stój! Nie waż się nawet oddychać! - Krzyknęła rozkazując
moja kochana dziewczyna. Słyszałem śmiechy innych, a ja jako ten
posłuszny stałem i się nie ruszałem.
-Halo,
my już czekamy na pana przed domkiem... aha.. dobrze, już idziemy –
zakończyła połączenie prosząc nie o ściągniecie na dół.
Kucnąłem, a ona zeskoczyła kierując nas do domku. Zamknęliśmy
samochody i szliśmy na końcu za dziewczynami. Abigail oczywiście
biegła na samym przodzie, zaciskając nogi. Susan zapukała do
dużych szklanych drzwi. Zostały one otworzone i wyszedł starszy
facet z długą czarną brodą.
-Witam
młodzież! - uścisnął po kolei ręce dziewczyn, a dopiero potem
nasze.
-Witamy,
witamy – odparł Louis na końcu wymieniając uścisk dłoni.
-Tutaj
macie trzy zestawy kluczy, w środku wszystko przygotowane. Więc mi
pozostaje życzyć miłej zabawy – zaśmiał się podając nam
kluczyki.
-A
co do zapłaty.. - zaczęła Amy, ale Tommo jej od razu przerwał.
-My
zaraz z panem załatwimy wszystko, a wy idźcie do środka –
kolorowa spiorunowała go wzrokiem, a ten tylko jej mrugnął
porozumiewawczo. Abigail próbowała się odezwać, ale całe
szczęście Zayn otworzył jej drzwi i przypomniał o wolnej
toalecie. Brunetka posłała mu groźne spojrzenie, a następnie
wbiegła do środka. Dziewczyny dołączyły do niej, a my zostaliśmy
na rozliczeniach.
-To
ile mamy panu zapłacić? - Zapytałem wyciągając portfel.
-Razem
wyszło 2400 funtów – odparł kiwając głową. Specjalnie wczoraj
wyjąłem z konta trochę gotówki, żeby dziś być przygotowanym na
takie sumy. Sądziłem, że zapłacimy o wiele więcej, jeśli chodzi
o dość duży domek w dobrym miejscu. Wyciągnąłem od siebie 800
funtów i dałem mu. Reszta też tak zrobiła i żegnając go
poszliśmy do samochodów po wszystkie torby...
**Oczami
Zayna**
Gdyby
nie moja słabość do alkoholu, pewnie byłbym dziś normalną
osobą. Ale po co? Przecież trzeba było siedzieć całą noc nad
papierami, a do tego popijać pyszne whisky, które dostałem kiedyś
tam. Nic dziwnego, że zasnąłem nad laptopem około 5 nad ranem.
-One
nas zjedzą za moment– powiedział Louis podając mi od siebie dwie
torebki. Przez cały czas miałem na nosie okulary, żeby nie
widzieli moich sińców pod oczami. Sam się wystraszyłem, a co
dopiero oni mają zrobić? Normanie dzień żywych trupów.
-Ja
z Susan już uzgodniłem wszystko podczas drogi. Życzę wam
powodzenia, tylko bez kłótni. Mamy wszyscy odreagować i wypić za
bardzo spóźnione urodziny Abigail – przypomniał mi Payne, a ja
upuściłem z wrażenia wszystko co trzymałem.
-Kurwa!
Przecież tam są jakieś naczynia, one nas teraz to zajebią.. -
Tommo kucnął i zaczął sprawdzać czy wszystko jest całe, a ja
złapałem się za głowę.
-Zjebałem,
znowu – powiedziałem unosząc okulary na głowę.
-Spokojnie,
dziewczyny pomyślały – uspokoił mnie Liam klepiąc w moje ramię.
Pokiwałem głową, ale mimo to jestem okropnym chłopakiem. Jak
można zapomnieć dwa razy o tym samym? I tak bardzo ważnym?!
Jesteś
zajebisty, nie ma co!
-Wszystko
już uzgodniłyśmy i trochę poukładałyśmy – cała w
skowronkach Susan biegała po domku pokazując nam gdzie mamy co
kłaść. Amy podobno powlekała wszystko, a Abigail czyściła
łazienkę. Chciałem do niej iść, ale zatrzymała mnie kolorowa
rzucając małym jaśkiem w moją osobę. Uniosłem w górę brwi
patrząc na nią. Ledwo stoję o własnych siłach, a jej się
zachciało wojny na jebane poduchy.
-Masz
szczęście, że my o wszystkim myślimy – wskazała na jedną z
reklamówek stojących przy szafce. Zajrzałem do środka i ujrzałem
małe babeczki, świeczki, szampana truskawkowego i trzy prezenty.
-Tak,
prezent też dla ciebie kupiłyśmy – pokazała Susan podając mi
go. Ładne pudełeczko, a w środku złote serduszko z literkami Z i
A. Nie znam się, ale jak dla mnie genialny. Może nie będzie już
taka zła i okres (jeśli taki u niej występuje aktualnie) sobie
pójdzie do Londynu z buta.
-Nie
wiem jak wam dziękować. - Wydusiłem chowając wszystko do tej
samej torebki. Am zabrała to i ruszyła do tymczasowego swojego
pokoju.
-Masz
jej nie denerwować i przytrzymać do wieczora na dworze. -Zgodziłem
się i poszedłem do swojej mini sypialni, która ma ogromne okno
skierowane na plaże obok nas. Abi pootwierała wszędzie okna, żeby
w domku było dużo świeżego powietrza. Przynajmniej tutaj każdy
odpocznie od telefonu, innych ludzi, a co najważniejsze dziewczyny
zapomną na chwilę o testach, które je czekają już w
poniedziałek. Nie martwię się o Bennett, bo widzę jak przez
ostatnie dni nie spała tylko się uczyła.
-Śpisz?
- otworzyłem oczy, które same mi się zamknęły. Spojrzałem na
brunetkę i przywołałem ją do siebie ręką. Wdrapała się na
łóżko i położyła na mnie swoją głowę.
-Skończyłaś
ze wszystkim? - spytałem zaczynając bawić się kosmykami jej
włosów.
-Tak,
oficjalnie zaczynam przed wakacje. I marzę o zwiedzeniu plaży.
Idziemy?
Niechętnie
pokiwałem głową, ale jestem gotów cierpieć dla niej. Wyszliśmy
od razu z tarasu na plażę. Złączyłem nasze ręce czując
wewnętrzny spokój. Jeszcze dziś jej nie całowałem, oczywiście
czas to nadrobić, ogierze. Zatrzymaliśmy się nad samą
wodą. Nachyliłem się nad nią i pocałowałem jej śliczne,
wołające moje imię, usta.
-Jesteś
jeszcze śliczniejsza bez makijażu – oznajmiłem przytulając ją
do siebie. Uroczo zachichotała, a mi od razu polepszył się
humorek. Może nawet kac sobie pójdzie.
-W
bardzo dobry sposób próbujesz mnie udobruchać – odwróciła się
do mnie przodem i po prostu poczułem jak wtula się w mój tors.
Owinąłem ręce wokół jej talii i stałem czując jej miłość.
Nie lubię okazywać swoich uczuć, więc wiem jak ona ma ze mną
ciężko. Staram się w gestach to naprawiać, ale nie zawsze
potrafię. Po prostu nigdy nie kochałem kogoś właśnie w taki
sposób jak ją. Strasznie mnie wzięło, aż sam siebie zadziwiam...
**
Przesiedzieliśmy
na plaży kilka ładnych godzin. W międzyczasie zostawiłem ją na
dosłownie 5 minutek, żeby zabrać z domu dla siebie kilka piw, a
dziewczynie przyniosłem butelkę gazowanego drinka. Abi wygłupiała
się jak małe dziecko, a do tego zrobiliśmy mnóstwo zdjęć.
Pierwszy raz mamy jakieś wspólnie zrobionych tyle fotografii.
Dziewczyna chciała wracać do domku, ale musiałem zatrzymać ją
jeszcze chwilę. Dlatego przysiedliśmy na pomoście, gdzie ona
moczyła nogi, a ja tylko na nią patrzyłem.
-Tutaj
jest pięknie – wyszeptała oglądając zachodzące już słońce.
Pokiwałem głową siadając za nią i przytulając się do jej
pleców.
-Nie
rozumiem tylko jednego – przerwała biorąc oddech – dlaczego
zapłaciłeś nie pozwoliłeś mi odezwać się w sprawie pieniędzy?
-Ahhh..
psujesz tą chwilę – spuściłem głowę na jej ramię.
-Psuje?
Przecież zadałam proste pytanie. Nie musisz za mnie płacić,
naprawdę nie wiem czemu tak ci na tym zależało, ale..
-Tobie
jakoś na tym bardzo zależy. Jestem twoim chłopakiem, nie jest dla
mnie to żaden kłopot, żeby wydać trochę więcej. Nie powinniśmy
rozmawiać w takim momencie o pieniądzach – westchnąłem czując
jak jej mięśnie się spinają.
-Wy
i wasz tekst „Prawdziwy mężczyzna powinien utrzymywać swoją
kobietę”. Nie żyjemy w średniowieczu, tylko w XXI wieku. -
Wstała i zmusiła mnie do tego samego.
-Abi
robisz się irytująca – wypaliłem łapiąc się za skroń –
zapłaciłem i skończmy temat. Nie potrzebnie się tak nad nim
rozwodzimy.
Chciałem
ją złapać za rękę i iść już do domku, zanim zacznie się
istne piekło. Lecz zrobiła krok w tył, odsuwając się ode mnie.
A był całkiem przyjemny dzionek..
-Irytująca?!
- krzyknęła marszcząc brwi – to ty mnie irytujesz, Malik.
Wskazała
na mnie palcem i tupnęła nogą. Przewróciłem oczami i
skrzyżowałem ręce przed sobą. Nie mam ochoty na jakieś kłótnie,
szczególnie o tej porze i chwilę przed jej imprezą urodzinową.
-Mogłabyś
przestać zachowywać się jak dziecko? - spytałem widząc jak
zamierza znaleźć się jeszcze dalej ode mnie.
-Ooo,
to teraz jestem dzieckiem?! - głos się jej załamał i ostatnie
wypiszczała – Wspaniale. Jeszcze chcesz mi coś powiedzieć?! -
Wywołała u mnie ból głowy. Próbowałem się pohamować, ale to
było silniejsze. Szczególnie po kilku piwach..
-Tak,
kurwa! Zachowujesz się teraz jak bachor! Jebany mały bachor, który
ma okres! Nie potrafisz zaakceptować czegoś, co ktoś inny robi?
Powinnaś się nauczyć, że nie tylko ty jesteś najważniejsza! Nie
tylko ty musisz mieć zawsze rację, pani perfekcyjna.. - kończyłem
swoją wypowiedź czując jak dziewczyna mocno mnie odpycha w tył i
nim zdążyłem zareagować, pobiegła w stronę naszego domku.
Co ja kurwa
zrobiłem?!
Teraz
do mnie dotarły wszystko słowa, które powiedziałem dziewczynie.
Wkurwiony uderzyłem najbliższe drzewo z całej siły. Poczułem ból
i zauważyłem lejącą się krew z mojej prawej ręki. Zasługuje na
gorszy ból, po tym co zrobiłem...
..........................Heej xx
Wybaczcie za małe opóźnienie, ale jesteśmy w Niemczech i nie mamy czasu na nic ;-; Na szczęście (albo i nie ;c) wracamy 18 do Polski i już będziemy w domku do końca wakacji xx A jak wam mija ten wspaniały wolny czas od sql? ^^ Mam nadzieję, że tak dobrze jak nam xx
Wybaczcie za brak zapowiedzi, ale następna będzie zajebista <3
Buziaki IDA!! <3
4 KOMENTARZE = NOWY ROZDZIAŁ!
4 KOMENTARZE = NOWY ROZDZIAŁ!
O bosze. Mam ochotę walnąć Zayn'a -,- Ale on glupi.
OdpowiedzUsuńNudne wakacje :(
Do zobaczenia ♡♡♡♡
Ale się porobiło��... szkoda mi Abi��
OdpowiedzUsuńMiłych wakacji!:) /w
Zayn grabisz sobie
OdpowiedzUsuńZayn ;_; /G.
OdpowiedzUsuń