wtorek, 16 sierpnia 2016

Rozdział 59



**Oczami Susan**

-Ja tak bardzo nie lubię namiotów – zawyła ponownie Abigail. Ja też nie byłam przekonana do spania w tym, bo jako małe dziewczynki spędziłyśmy jedną noc, a raczej pół na środku podwórka we trzy. Było bardzo zabawnie, ale potem wszystkie możliwe zwierzęta nas straszyły szczekając, przechodząc obok namiotu. Natomiast na drugi dzień Abi miała nad sobą wielkiego pająka i płakała tak bardzo, że wszyscy sąsiedzi powstawali. Natomiast Amy była cała pogryziona przez głupie komary. Jednak różowej to nie przeszkadza, może spać gdzie popadnie byle byśmy były my i alkohol. Jej tyle wystarczy. Ale co do noclegu wolę jakiś mały przytulny domek. Przynajmniej będzie wygodne łóżko, każdy ma oddzielny pokój plus jest normalna łazienka i toaleta, a nie środowisko obok.

-Jesteście okropne i do tego trudne – odpowiedziała jej Amy wystukując coś na swoim telefonie. Wszystkie we trzy siedzimy od powrotu ze szkoły i zamiast się uczyć, to szukamy najlepszej miejscówki na nasz wyjazd. Jestem tak bardzo podekscytowana tym faktem, że nie mogłam wysiedzieć na żadnej lekcji. Mamy powtórki, które są bardzo ważne. Natomiast w mojej głowie tylko siedzi obraz naszej szóstki przy ognisku i alkoholu. Jeszcze jakiś miesiąc temu, żadna z nas nie pomyślałaby nawet, że chłopaki mogą na siebie spojrzeć bez pobicia się. Więc zrobiłyśmy bardzo duży wyczyn jak na nas.

Wpisywałam w wyszukiwarce wszystko co przyszło mi do głowy, aż w końcu wyskoczyło Merecroft Pool – Birmingham Jeziora. Jakieś 2 godziny drogi z Londynu, więc całkiem blisko. Akurat dojedziemy przed wieczorem i będziemy mogli pozwiedzać i jak pogoda dopisze to nawet rozpalić ognisko.

Od razu mi się spodobał domek nad samym jeziorkiem, oczywiście na uboczu lasu, więc odwróciłam laptopa w stronę przyjaciółek.

-To ja już zaczynam robić listę potrzebnych rzeczy! - Zaklaskała Abi i pognała po kartkę i długopis. To chyba miało znaczyć dzwoń szybko i zarezerwuj. Odnalazłam numer i wykręciłam.

-Halo – usłyszałam po drugiej stornie starszego mężczyznę.

-Witam, ja w sprawie pańskiego domku. Czy jest możliwość spędzenia w nim całego tego najbliższego weekendu? - Spytałam patrząc na dziewczyny próbujące wspólnie ustalić listę zakupów i innych pierdółek.

-Już ktoś go sobie zarezerwował, ale ma pani szczęście, że odwołali jakoś godzinę temu – kamień spadł mi z serca słysząc końcówkę zdania – więc wpisuje rezerwację.

-Całe szczęście, a jak z ceną? Jedziemy w szóstkę, więc wolimy już wcześniej wiedzieć ile wpłacić zaliczki i ogólnie całą resztę.

-Od osoby200 funtów za dobę. Żadnych zaliczek proszę nie wpłacać, osobiście wolę otrzymać całą kwotę na miejscu. - Zaśmiałam się zapisując cenę za domek.

-Dobrze, a jak wygląda domek w środku? Chodzi mi o pokoje, łóżka, czy kuchnia jest dobrze wyposażona oraz jak z łazienką? Czy prysznic normalnie funkcjonuje?

Taka dorosła Susan, świetnie sobie radzisz w takich sprawach.

-Jest jeden duży salon połączony z kuchnią, trzy pokoje z dużymi łóżkami oraz jedna łazienka gdzie wszystko jest sprawne. Tak samo kuchnia jest w tym roku odnowiona.

-Yhym... dobrze więc dziękuje za informacje i do zobaczenia w piątek.

Zakończyłam połączenie odkładając telefon na bok. Zdałam szybkie informacje przyjaciółkom i spojrzałam na ich długa listę. W sumie zakupy na tyle osób to trzeba zrobić duże. A ile alkoholu będzie potrzeba. Coś czuję, ze przez ten weekend nie zdam matury, bo zamiast się wyluzować, to wszystko wyparuje mi z głowy, wraz z szarymi komórkami.

-To co? Idziemy na zakupy? - spytałam ponownie sięgając po telefon, aby napisać do Liama o załatwionym domku. Jakoś wczoraj jak pisałam z nim na ten temat, to kazał mi i dziewczynom za nic czasem nie płacić i ogólnie jakieś głupoty gadał. Nie lubię takich sytuacji, będzie trzeba to obgadać.

-Jasne – odpowiedziała kolorowa wstając, a za nią ruszyła Abigail. Ubrałyśmy buty oraz kurtki przeciwdeszczowe, bo jak to pogoda w Londynie – pada.

-Weźmy trochę pieniędzy ze słoika – zaproponowałam dziewczynom. Pokiwały głowami, więc ruszyłam do kuchni, a one w tym czasie włączyły alarm byśmy mogły spokojnie iść na zakupy, a po powrocie nie zastały nikogo w domu.

Pięknie jest mieszkać w samym serduszku tak dużego miasta. Wszędzie mamy blisko, a do tego tysiące sklepów stoi otworem o każdej porze. Wybrałyśmy jeden z większych sklepów z artykułami spożywczymi, ale nie tylko. Wzięłam koszyk, na którym się przejechałam kilka metrów. Mimo takiego wieku dalej to uwielbiam robić.

Chodziłyśmy patrząc na kartkę i korzystając z intuicji. W rezultacie postanowiłyśmy się rozdzielić. Amy poszła na przekąski, ja skierowałam się po chemikalia, a Abigail poszła po normalnie jedzenie. Wrzuciłam duże opakowanie z papierem toaletowym, ręcznika papierowe, które tak pięknie pachną kwiatami. Truskawkowy odświeżacz powietrza! Normalnie nie mogłam się oprzeć i go tak zostawić. Przecież to byłby grzech. Co tam jeszcze nam potrzeba.. płyn do mycia naczyń, mydła w płynie, szampon i odżywka. Oczywiście nad zapachem musiałam się zastanawiać jakieś dobre 4 minuty. Wahałam się między orzechowym, a pistacjowym. Takie idealne! Jedna do wózka trafił orzechowy szampon oraz odżywka. Żel pod prysznic wzięłam owocowy. Z szukania innych rzeczy wyrwał mnie telefon.

-No?

-Dawaj na jedzenie, bo przecież nie uniosę wszystkiego – powiedziała Abigail.

-Daj mi 5 minut, bo jeszcze parę rzeczy – odparłam kończąc rozmowę. Znalazłam patyczki do uszu oraz opakowanie podpasek i tamponów. Nigdy nie wiadomo na co najdzie ochota. Balsam ostatnio kupiłam nowiutki, więc nie potrzeba nowego. Po drodze chwyciłam dwa opakowania maszynek i pognałam do brunetki.

Biedna stała załadowana w jednym miejscu i wypatrywała mojej osoby. Podjechałam do niej wózkiem i pomogłam wszystko tam zapakować.

-Aż tyle? - spytałam widząc już po brzegi załadowany koszyk.

-Zwariowałaś? To połowa, przecież chłopaki lubią jeść – oznajmiła sięgając po kolejne rzeczy. A ja tylko stałam i ewentualnie wrzucałam to, na co miałam ochotę.

Idąc w stronę kasy napotkałyśmy Amy, która wkurzona szła w naszą stronę.

-Gdzie wy do chuja macie telefony!? Dzwonię cały czas, bo nie mogę się zabrać! Do tego rozjebałam jakieś szklane gówno – wyrzuciła z siebie, na co my wybuchnęłyśmy śmiechem.

-Spokojnie, już idziemy ci pomóc – oznajmiłam kierując się za dziewczyną.

**Piątek popołudniu**

-Spakowane?! -krzyknęłam do dziewczyn jeszcze biegających po pokojach. Ja całe szczęście byłam gotowa od godziny i tylko czekałam na swojego chłopaka. Każda jedzie oddzielnie ze względu na za małe samochody, oraz znając chłopaków nie chcą zostawiać swoich dzieciątek z dala od siebie. Słysząc dzwonek do drzwi byłam ciekawa, który przyjechał pierwszy. Byłam prawie pewna, że jest to Payne. Wystukałam kilka cyferek i na ekranie pokazał mi się Louis. Lekkie zaskoczenie, ale otworzyłam i wpuściłam go do środka. Przywitaliśmy się buziakiem w policzek i ruszyliśmy wspólnie do salonu, gdzie już stała Amy ze swoimi torbami.

-A ty się wyprowadzasz? - zażartował całując ją w usta. Dziewczyna udała urażoną, ale po chwili sama zaczęła się z siebie śmiać.

-Walizka i czarna torba są moje, a reszta to jedzenie – odpowiedziała sprawdzając czy ma najważniejsze rzeczy – alkohol ma przywieźć Malik z baru.

-Mógłby mi ktoś pomóc?! - Krzyknęła Abigail, a my spojrzałyśmy na jedynego mężczyznę w tym domu. Pokiwał głową uśmiechając się bezradnie i poszedł dzielnie na górę.

-Mogę się założyć, że Malik przyjedzie spóźniony z jakieś 20 minut – powiedziałam do kolorowej wyciągając rękę w celu założenia się. Ona prychnęła i ją ścisnęła.

-Jak dla mnie będzie to jakieś 30 minut, albo nawet więcej – pokiwałam głową i spokojnie usiadłam na kanapie i wyjęłam telefon, alby pooglądać zdjęcia naszego jeziorka. Napotkało mnie wiele miły komentarzy, ale jedynie wizja dużego lasu obok mnie przeraża. Jakoś się nie boje, ale mimo wszystko ciemno wszędzie i nie wiesz kto jest tam ukryty.


**Oczami Liama**

Przecież Susan wysterylizuje mnie za to opóźnienie, albo przynajmniej ukaże mnie brakiem seksu przez ten wyjazd. Wiem jaka jest twarda, ale nie może się tak stać.. Przez ten ostatni wyścig zapomniałem zatankować samochód. Co się okazało w żadnym moim dziecku nie było magicznej substancji do jazdy. Dlatego musiałem czekać jakieś 30 minut na przyjaciela, który poratował mnie w jakiś sposób. Dzięki niemu dojechałem na stację, gdzie zatankowałem do pełna. Całe szczęście spakowany już jestem od wczoraj, więc nie musiałem niczego więcej sprawdzać. Jedynie kilka razy zajrzałem czy, aby na pewno mam pieniądze i telefon. Więcej mi do szczęście nie trzeba. Jak mam za co kupić jedzenie to mogę przetrwać kilka dni w lesie, czy gdzie my tam jedziemy. Pomysł fajny, ciekawie jak będzie z jego wykonaniem. Szykuje się dużo picia i czasu z Susan. Niczego więcej mi nie potrzeba, przynajmniej będę miał ją na oku przez cały czas.

Podjechałem pod blok, gdzie rozpoznałem samochód Louisa. Wysiadłem i pobiegłem do budynku. Jakaś starsza pani mnie wpuściła. Zdyszany znalazłem się pod drzwiami. Nacisnąłem dzwonek i niepewnie czekałem na wściekłą rudą.

-Ile można?! - tak jak przeczuwałem miłe powitanie..

-Też się nie mogę doczekać tego wyjazdu, skarbie – odparłem biorąc ją w ramiona. Odpychała mnie robią naburmuszoną minę, ale szybko jej przeszło. Wchodząc do salonu nie widziałem tylko jednego z nas. Cóż, czego się można spodziewać po Maliku? Przecież spóźnienie jest u niego charakterystyczną postawą.

Przywitałem się ze wszystkimi i zacząłem znosić na dół torby Susan. To co weszło to dałem do bagażnika, a reszta została umieszczona na tylnych siedzeniach.

-Może chcesz kawy? - spytała Sus idąc do kuchni. Poszedłem za nią patrząc co będzie robiła. Ona wyciągnęła trzy termiczne kubki i nastawiła dużo wody.

-Wolę sok pomarańczowy – powiedziałem otwierając lodówkę. Ona tylko podała mi szklankę.

Oparłem się o jedną z szafek i podziwiałem swoją ukochaną w dresach. Kocham takie wyjazdy, bo dziewczyny nie muszą się malować, ani w jakimś stopniu stroić. Brown wsypała do dwóch kubków kawę, natomiast do trzeciego włożyła zieloną herbatę. Wszystkie kubki były srebrno – granatowe z jakimś napisem. Oczywiście całe brokatowe, co wywołało mój szeroko uśmiech. One tak bardzo siebie kochają, że mają takie same rzeczy. Zawsze chciałem mieć coś wspólnego z przyjaciółmi. Niestety życie inaczej ułożyło mi scenariusz, więc teraz wystarczy mi sok pomarańczowy.

Mieliśmy wszyscy spotkać się u dziewczyn po dwunastej, bo akurat miały zakończenie roku szkolnego, więc miały czas na dopięcie wszystkiego. Ja byłem o 12:15, a już mamy 12:50- Malika dalej nie ma. Wszyscy siedzimy na kanapie i obserwujemy drzwi. Abigail co chwilę próbuje się do niego dodzwonić, ale to nic nie daje. Znudzony zacząłem grać w jakieś głupie gry na telefonie Susan. Wszyscy tak bardzo chętni do życia, a pogoda już w ogóle jest idealna. Ciemno i pochmurnie. Całe szczęście nie pada, przynajmniej tyle nam się udało jak na początek. Z tego co mówili w telewizji to dzisiejszy wieczór ma być cieplejszy niż cały dzień. Może akurat ognisko nam wypali.

Usłyszałem dzwonek do drzwi. Brunetka od razu ta pobiegła i nie sprawdzając kto przyszedł, otworzyła drzwi z wkurzoną miną.

-Wiesz, która jest godzina?! - krzyknęła wpuszczając go do środka.

-Zaspałem – odpowiedział drapiąc się po karku.

-Wygrałam – usłyszałem jak Amy mówi do Susan. Zaśmiałem się widząc, że zakładały się o czas spóźnienia Mulata.

-Wszyscy wysikani? - Zapytała Susan idąc jeszcze na górę by skorzystać z toalety.

Abigail pobiegła za nią, a ja z Tommo wzięliśmy i pomogliśmy Malikowi zanieść torby na dół. Całą drogę na dół śmiałem się z Zayna. Wygląda na skacowanego, a do tego niewyspanego. A tutaj bum i musi jechać nie dużo, ale jakieś półtorej godziny nam zejdzie, znając nasze zdolności.

Staliśmy we trójkę czekając, aż dziewczyny zejdą do nas. Minęło parę minut, aż wreszcie mogliśmy zacząć jechać. Ruszyłem pierwszy wpisując w nawigację adres domku. Za mną wyruszył Malik i na końcu Lou. Podgłośniłem radio i spokojnie jechałem co chwilę spoglądając na szczęśliwą dziewczynę. Sprawdzała coś na Internecie i bardzo się uśmiechała. Jej szczęście sprawia, że i ja się cieszę.

-Chcesz może kawy? Bo zrobiłam sobie na drogę – oznajmiła wskazując na brokatowy, masywny kubek.

-Chętnie – podała mi go, a ja ze śmiechem upiłem parę dużych łyków – dziękuje.

Nachyliłem się do niej, aby ją pocałować. Poczułem słodziutkie usta i wróciłem na pozycję kierowcy.

-Jak coś mam dużo jedzenia na drogę – wskazała na reklamówkę pod nogami.

-Czuje się jak wyjeżdżałem z rodzicami na wakacje. Mama zawsze miała z przodu torebkę z jedzeniem. Ogólnie ten wyjazd zapowiada się niesamowicie dobrze.

Dziewczyna zaśmiała się i położyła rękę na moim ramieniu. Jeździła delikatnie palcami po mojej szyi, co mnie bardzo odprężało.

-Kotek, a o co ci chodziło wtedy z tymi pieniędzmi za ten weekend? - dalej mnie drapała po karku, ale ja już musiałam się skupić.

-My płacimy za wszystko, i proszę bez kłótni na ten temat. - Odpowiedziałem przyjmując poważną twarz Liama. Usłyszałem ciche westchnięcie z jej strony, ale nic nie powiedziała. W końcu to był nasz pomysł, więc my pokrywamy wszystkie koszty. Dzięki naszemu życiu jakie prowadzimy, na naszych kontach jest mnóstwo zer. Nie wiem jak reszta, ale ja nie miałem na co wydawać. A skoro nas stać na wszystko, to żadnym problemem nie jest krótki pobyt nad jeziorkiem. Rozumiem honor dziewczyn i te sprawy, ale to mężczyzna utrzymuje swoją wybrankę i tak też zostaje nawet w tym wieku.

-Nie trzeba, mamy przecież pie...

-Susan! - podniosłem głos patrząc na nią – proszę cię, po prostu kocham cię mocno i pragnę ci sprawiać samą przyjemność, jasne? Przygotuj się na o wiele więcej droższych prezentów.

Posłałem jej oczko kładąc swoją dłoń na jej kolanie. Zacisnąłem je na chwilę, ale musiałem wrócić do zmieniania biegów. Jeszcze trochę i będziemy na miejscu, mam nadzieję, że chłopaki nie zapomnieli jak się porządnie jeździ..

**

-A nie mówiłem? Chwila moment i jesteśmy – zaparkowałem na odpowiednim miejscu i wysiadłem prostując nogi.

-Muszę siku! - Abigail wypadła z samochodu jak opętana. Zaczęła się rozglądać w celu odnalezienia kogoś kto miał na nas czekać z kluczami od domku. Malik wyszedł zaraz po niej w czarnych okularach. Widziałem jak się śmieje z dziewczyny, ale jego kac daje się we znaki. Ciekawe gdzie tak zabalował, że ledwo stoi i żyje. Jedyne żywe duszyczki to nasza szóstka, ale całe szczęście parking mamy pod samymi oknami. Dzięki czemu nasze cudeńka mamy na oku przez całą noc.

-Gdzie ten koleś? - spytała Amy podchodząc do nas. Oparłem się o maskę i obserwowałem podwórko, które jest zagrodzone tylko ze strony parkingu. A tak na luzie ktoś z lasu może sobie wejść. Pod tym względem mi się nie podoba.

-Próbuje złapać zasięg, ale kompletnie nic mi nie działa – odparła ruda skacząc z telefonem w ręku jak najwyżej. Podszedłem i wziąłem ją na barana. Czułem jak strasznie się kręci szukając chociaż jednej kreski. Kręcąc głową chodziłem z nią na barkach po całym możliwym terenie, aby tylko mogła wykręcić jeden telefon. Potem robimy sobie wszyscy przerwę od świata.


-Mam! Boże mam! - zrobiłem krok w lewo, aby spokojnie złapać równowagę – Stój! Nie waż się nawet oddychać! - Krzyknęła rozkazując moja kochana dziewczyna. Słyszałem śmiechy innych, a ja jako ten posłuszny stałem i się nie ruszałem.

-Halo, my już czekamy na pana przed domkiem... aha.. dobrze, już idziemy – zakończyła połączenie prosząc nie o ściągniecie na dół. Kucnąłem, a ona zeskoczyła kierując nas do domku. Zamknęliśmy samochody i szliśmy na końcu za dziewczynami. Abigail oczywiście biegła na samym przodzie, zaciskając nogi. Susan zapukała do dużych szklanych drzwi. Zostały one otworzone i wyszedł starszy facet z długą czarną brodą.

-Witam młodzież! - uścisnął po kolei ręce dziewczyn, a dopiero potem nasze.

-Witamy, witamy – odparł Louis na końcu wymieniając uścisk dłoni.

-Tutaj macie trzy zestawy kluczy, w środku wszystko przygotowane. Więc mi pozostaje życzyć miłej zabawy – zaśmiał się podając nam kluczyki.

-A co do zapłaty.. - zaczęła Amy, ale Tommo jej od razu przerwał.

-My zaraz z panem załatwimy wszystko, a wy idźcie do środka – kolorowa spiorunowała go wzrokiem, a ten tylko jej mrugnął porozumiewawczo. Abigail próbowała się odezwać, ale całe szczęście Zayn otworzył jej drzwi i przypomniał o wolnej toalecie. Brunetka posłała mu groźne spojrzenie, a następnie wbiegła do środka. Dziewczyny dołączyły do niej, a my zostaliśmy na rozliczeniach.

-To ile mamy panu zapłacić? - Zapytałem wyciągając portfel.

-Razem wyszło 2400 funtów – odparł kiwając głową. Specjalnie wczoraj wyjąłem z konta trochę gotówki, żeby dziś być przygotowanym na takie sumy. Sądziłem, że zapłacimy o wiele więcej, jeśli chodzi o dość duży domek w dobrym miejscu. Wyciągnąłem od siebie 800 funtów i dałem mu. Reszta też tak zrobiła i żegnając go poszliśmy do samochodów po wszystkie torby...

**Oczami Zayna**

Gdyby nie moja słabość do alkoholu, pewnie byłbym dziś normalną osobą. Ale po co? Przecież trzeba było siedzieć całą noc nad papierami, a do tego popijać pyszne whisky, które dostałem kiedyś tam. Nic dziwnego, że zasnąłem nad laptopem około 5 nad ranem.

-One nas zjedzą za moment– powiedział Louis podając mi od siebie dwie torebki. Przez cały czas miałem na nosie okulary, żeby nie widzieli moich sińców pod oczami. Sam się wystraszyłem, a co dopiero oni mają zrobić? Normanie dzień żywych trupów.

-Ja z Susan już uzgodniłem wszystko podczas drogi. Życzę wam powodzenia, tylko bez kłótni. Mamy wszyscy odreagować i wypić za bardzo spóźnione urodziny Abigail – przypomniał mi Payne, a ja upuściłem z wrażenia wszystko co trzymałem.

-Kurwa! Przecież tam są jakieś naczynia, one nas teraz to zajebią.. - Tommo kucnął i zaczął sprawdzać czy wszystko jest całe, a ja złapałem się za głowę.

-Zjebałem, znowu – powiedziałem unosząc okulary na głowę.

-Spokojnie, dziewczyny pomyślały – uspokoił mnie Liam klepiąc w moje ramię. Pokiwałem głową, ale mimo to jestem okropnym chłopakiem. Jak można zapomnieć dwa razy o tym samym? I tak bardzo ważnym?!

Jesteś zajebisty, nie ma co!

-Wszystko już uzgodniłyśmy i trochę poukładałyśmy – cała w skowronkach Susan biegała po domku pokazując nam gdzie mamy co kłaść. Amy podobno powlekała wszystko, a Abigail czyściła łazienkę. Chciałem do niej iść, ale zatrzymała mnie kolorowa rzucając małym jaśkiem w moją osobę. Uniosłem w górę brwi patrząc na nią. Ledwo stoję o własnych siłach, a jej się zachciało wojny na jebane poduchy.

-Masz szczęście, że my o wszystkim myślimy – wskazała na jedną z reklamówek stojących przy szafce. Zajrzałem do środka i ujrzałem małe babeczki, świeczki, szampana truskawkowego i trzy prezenty.

-Tak, prezent też dla ciebie kupiłyśmy – pokazała Susan podając mi go. Ładne pudełeczko, a w środku złote serduszko z literkami Z i A. Nie znam się, ale jak dla mnie genialny. Może nie będzie już taka zła i okres (jeśli taki u niej występuje aktualnie) sobie pójdzie do Londynu z buta.

-Nie wiem jak wam dziękować. - Wydusiłem chowając wszystko do tej samej torebki. Am zabrała to i ruszyła do tymczasowego swojego pokoju.

-Masz jej nie denerwować i przytrzymać do wieczora na dworze. -Zgodziłem się i poszedłem do swojej mini sypialni, która ma ogromne okno skierowane na plaże obok nas. Abi pootwierała wszędzie okna, żeby w domku było dużo świeżego powietrza. Przynajmniej tutaj każdy odpocznie od telefonu, innych ludzi, a co najważniejsze dziewczyny zapomną na chwilę o testach, które je czekają już w poniedziałek. Nie martwię się o Bennett, bo widzę jak przez ostatnie dni nie spała tylko się uczyła.

-Śpisz? - otworzyłem oczy, które same mi się zamknęły. Spojrzałem na brunetkę i przywołałem ją do siebie ręką. Wdrapała się na łóżko i położyła na mnie swoją głowę.

-Skończyłaś ze wszystkim? - spytałem zaczynając bawić się kosmykami jej włosów.

-Tak, oficjalnie zaczynam przed wakacje. I marzę o zwiedzeniu plaży. Idziemy?

Niechętnie pokiwałem głową, ale jestem gotów cierpieć dla niej. Wyszliśmy od razu z tarasu na plażę. Złączyłem nasze ręce czując wewnętrzny spokój. Jeszcze dziś jej nie całowałem, oczywiście czas to nadrobić, ogierze. Zatrzymaliśmy się nad samą wodą. Nachyliłem się nad nią i pocałowałem jej śliczne, wołające moje imię, usta.

-Jesteś jeszcze śliczniejsza bez makijażu – oznajmiłem przytulając ją do siebie. Uroczo zachichotała, a mi od razu polepszył się humorek. Może nawet kac sobie pójdzie.

-W bardzo dobry sposób próbujesz mnie udobruchać – odwróciła się do mnie przodem i po prostu poczułem jak wtula się w mój tors. Owinąłem ręce wokół jej talii i stałem czując jej miłość. Nie lubię okazywać swoich uczuć, więc wiem jak ona ma ze mną ciężko. Staram się w gestach to naprawiać, ale nie zawsze potrafię. Po prostu nigdy nie kochałem kogoś właśnie w taki sposób jak ją. Strasznie mnie wzięło, aż sam siebie zadziwiam...

**

Przesiedzieliśmy na plaży kilka ładnych godzin. W międzyczasie zostawiłem ją na dosłownie 5 minutek, żeby zabrać z domu dla siebie kilka piw, a dziewczynie przyniosłem butelkę gazowanego drinka. Abi wygłupiała się jak małe dziecko, a do tego zrobiliśmy mnóstwo zdjęć. Pierwszy raz mamy jakieś wspólnie zrobionych tyle fotografii. Dziewczyna chciała wracać do domku, ale musiałem zatrzymać ją jeszcze chwilę. Dlatego przysiedliśmy na pomoście, gdzie ona moczyła nogi, a ja tylko na nią patrzyłem.

-Tutaj jest pięknie – wyszeptała oglądając zachodzące już słońce. Pokiwałem głową siadając za nią i przytulając się do jej pleców.

-Nie rozumiem tylko jednego – przerwała biorąc oddech – dlaczego zapłaciłeś nie pozwoliłeś mi odezwać się w sprawie pieniędzy?

-Ahhh.. psujesz tą chwilę – spuściłem głowę na jej ramię.

-Psuje? Przecież zadałam proste pytanie. Nie musisz za mnie płacić, naprawdę nie wiem czemu tak ci na tym zależało, ale..

-Tobie jakoś na tym bardzo zależy. Jestem twoim chłopakiem, nie jest dla mnie to żaden kłopot, żeby wydać trochę więcej. Nie powinniśmy rozmawiać w takim momencie o pieniądzach – westchnąłem czując jak jej mięśnie się spinają.

-Wy i wasz tekst „Prawdziwy mężczyzna powinien utrzymywać swoją kobietę”. Nie żyjemy w średniowieczu, tylko w XXI wieku. - Wstała i zmusiła mnie do tego samego.

-Abi robisz się irytująca – wypaliłem łapiąc się za skroń – zapłaciłem i skończmy temat. Nie potrzebnie się tak nad nim rozwodzimy.

Chciałem ją złapać za rękę i iść już do domku, zanim zacznie się istne piekło. Lecz zrobiła krok w tył, odsuwając się ode mnie. A był całkiem przyjemny dzionek..

-Irytująca?! - krzyknęła marszcząc brwi – to ty mnie irytujesz, Malik.

Wskazała na mnie palcem i tupnęła nogą. Przewróciłem oczami i skrzyżowałem ręce przed sobą. Nie mam ochoty na jakieś kłótnie, szczególnie o tej porze i chwilę przed jej imprezą urodzinową.

-Mogłabyś przestać zachowywać się jak dziecko? - spytałem widząc jak zamierza znaleźć się jeszcze dalej ode mnie.

-Ooo, to teraz jestem dzieckiem?! - głos się jej załamał i ostatnie wypiszczała – Wspaniale. Jeszcze chcesz mi coś powiedzieć?! - Wywołała u mnie ból głowy. Próbowałem się pohamować, ale to było silniejsze. Szczególnie po kilku piwach..

-Tak, kurwa! Zachowujesz się teraz jak bachor! Jebany mały bachor, który ma okres! Nie potrafisz zaakceptować czegoś, co ktoś inny robi? Powinnaś się nauczyć, że nie tylko ty jesteś najważniejsza! Nie tylko ty musisz mieć zawsze rację, pani perfekcyjna.. - kończyłem swoją wypowiedź czując jak dziewczyna mocno mnie odpycha w tył i nim zdążyłem zareagować, pobiegła w stronę naszego domku.

Co ja kurwa zrobiłem?!

Teraz do mnie dotarły wszystko słowa, które powiedziałem dziewczynie. Wkurwiony uderzyłem najbliższe drzewo z całej siły. Poczułem ból i zauważyłem lejącą się krew z mojej prawej ręki. Zasługuje na gorszy ból, po tym co zrobiłem...
..........................
Heej xx
Wybaczcie za małe opóźnienie, ale jesteśmy w Niemczech i nie mamy czasu na nic ;-; Na szczęście (albo i nie ;c) wracamy 18 do Polski i już będziemy w domku do końca wakacji xx A jak wam mija ten wspaniały wolny czas od sql? ^^ Mam nadzieję, że tak dobrze jak nam xx
Wybaczcie za brak zapowiedzi, ale następna będzie zajebista <3
Buziaki IDA!! <3

4 KOMENTARZE = NOWY ROZDZIAŁ!

4 komentarze

  1. O bosze. Mam ochotę walnąć Zayn'a -,- Ale on glupi.
    Nudne wakacje :(
    Do zobaczenia ♡♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale się porobiło��... szkoda mi Abi��
    Miłych wakacji!:) /w

    OdpowiedzUsuń
  3. Zayn grabisz sobie

    OdpowiedzUsuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.