piątek, 3 lutego 2017

Rozdział 66


**Oczami Am**
Jadąc na kolanach swojego chłopaka, byłam w szoku. Tak naprawdę nie wiedziałam, że dokonam czegoś takiego. Owszem, odkąd się przed nami pojawił, to miałam na to ochotę. Ale jednak... nie do końca tego chciałam.
Całe szczęście jest już po wszystkim, a koleś zakochany w naszej trójce, nie wiem czemu, ale jest w bagażniku naszego auta. Podobno chłopcy biorą go do Zayna, gdzie będą mogli się nim dokładnie zająć. Nie mam nic przeciwko. Niech robią co tylko zapragną. Mam nadzieję, że będzie to duży rozlew krwi. Bo właśnie tego każda z nas chce.
Po twarzach moich przyjaciółek widać zmęczenie, ale i jakieś szczęście. Możemy dziś spokojnie położyć się do łóżek i nie myśleć co by było, gdybyśmy nie zamknęły drzwi lub okna. Na reszcie mamy komfort domowy jak i życiowy. Nie będę się oglądać za siebie, podczas pracy czy na zakupach.
-Chcecie jechać od razu do domu? - Spytał Liam, który siedział za kierownicą.
-Tak – wyszeptałam przymykając oczy.

Spojrzałam na siedzenie obok, gdzie siedział Malik, a do jego boku była przyklejona Abi. Zrobiła mu chwilę temu porządny opatrunek, więc teraz chłopak musi sobie go zmienić sam, skoro jadą do niego bez nas. Czasem myślę, że oni nic nie potrafią zrobić bez naszego udziału. Lecz potem zdaje sobie sprawę ze wszystkiego, i od razu zmieniam zdanie. Są dużymi chłopcami, którzy już dawno dorośli.
-Jesteśmy – szturchnął mnie Tommo – jutro przyjedziemy.
-Dobra – ziewnęłam zakrywając buzię – idę spać. - Pocałowałam go w usta i wyszłam jako pierwsza. Opuściłam trochę niżej ciasną sukienkę i poszłam otworzyć drzwi. Za mną po chwili podążyły dziewczyny. Auto odjechało dopiero, kiedy wszystkie weszłyśmy do środka. W ciszy szłyśmy po schodach w górę. Nie wiem czemu, ale cała sytuacja wyssała ze mnie całą energię. Czuję się jak po kilku godzinach uczenia się. Dosłownie tak samo.
-Ja mam klucze – zareagowała Abi, zanim pociągnęłam za klamkę. Odsunęłam się i pozwoliłam dziewczynie działać. Po otwarciu się naszego mieszkania, poczułam przypływ szczęścia. Weszłam tam i z uśmiechem ściągnęłam obcasy, które dawały mi mnóstwo bólu. Kto je wymyślił? Jakby nie mogli połączyć czegoś takiego, z czymś co jest wygodne..
-Coś do jedzenia? - Spytała Susan wymijając mnie i wchodząc do kuchni.
-Ja to bym wypiła zieloną herbatę – odpowiedziała Abi kierując się na górę – ale najpierw pozbędę się tego – wskazała na sukienkę i zniknęła. Wzruszyłam ramionami i uruchomiłam telewizor. Jak zwykle jakaś polityka, wypadki, nowe dzieci, królowa gdzieś poszła... Wszystko na jedno kopyto. Przełączyłam na kanał muzyczny, żeby posłuchać czegoś dobrego.
Skoro zaczęły się najdłuższe wakacje dla dziewczyn, więc pewnie i dla mnie też, to może jakiś wyjazd? Mogłabym teraz wsiąść w samolot i polecieć gdziekolwiek. A najchętniej to na jakąś gorącą wyspę, gdzie będziemy leżały i się opalały całe dnie. A do tego te super kolorowe drinki.
Nabrałam ochoty na taki wyjazd, więc odpaliłam laptopa, aby mieć większy ekran i czas na poszukiwania..

-Co robisz? - Napadła mnie Susan, podając piwa.
-Boże, dziewczyno kocham cię! - Krzyknęłam biorąc kilka dużych łyków. Nie wiedziałam, że chciałam się napić. Najwidoczniej ona czyta w moich najskrytszych myślach. 

-Wiem czego nam potrzeba – uniosła swoje szkło – za nas – wzniosła toast, gdy dołączyła się Abigail ze swoją herbatą.
-Najpierw coś ciepłego, potem się dołączę – skomentowała siadając po turecku obok mnie. Spojrzała na telefon, a zaraz po tym na laptopa. - Czego szukasz?
-Jak zwykle, niespodzianki mi nie wychodzą – odpowiedziałam ze smutną minką – Co powiecie na jakiś wyjazd? Ciepłe strony świata? Tydzień? Kolorowe drinki?
-Chyba tego nam potrzeba – wyszeptała Ruda kiwając głową – z chłopakami, czy bez?
-Myślę, że z nimi. Ostatni wyjazd nam nie wyszedł, więc może ten nam wypali.

Zgodziłam się z brunetką, bo w sumie tydzień bez nas, oni mogą tego nie przeżyć. Musimy jakoś dbać o ich życie, skoro dziś prawie zginęli.
Kliknęłam jedno ciekawe ogłoszenie z Majorki. Nigdy tam nie byłam, a zawsze chciałam. Rodzice woleli jeździć na wyspy chorwackie lub hiszpańskie. Tylko czasem jakieś Bahamy, ale to rzadko.
Szybko prześledziłam tekst. Cena w miarę, hotel ma cztery gwiazdki, basen, bar całodobowy, blisko centrum i plaża.
-Znalazłam – odwróciłam do nich ekran, a dziewczyny zaczęły oglądać. Przez tą chwilę sprawdziłam SMS od Lou, który pytał jak u nas. Odpisałam, że jest lepiej i świętujemy. Jeszcze nie zdradzę mu nic z wyjazdem, bo przynajmniej ta niespodzianka mi się uda. Gorzej jak oni też nas chcą gdzieś zabrać. Ale sadzę, że po dzisiaj to nie myślą o wakacjach, tylko o rozwiązaniu wielkiego problemu.
-Jak dla mnie jest super – Abi pokiwała głową – bukujemy bilety lotnicze? I piszemy do właściciela ogłoszenia?
-Ja się zajmę ogłoszeniem, a wy samolotem i zacznijcie już się pakować, bo wyjeżdżamy za dwa dni.

Ruda dopiła piwo i poszła po jakąś kartkę i długopis, żeby notować co jest nam potrzebne. Abi wyjęła telefon i wykręciła numer po bilety lotnicze.
-Pan mówi, że jakieś 2 godziny i jesteśmy na miejscu – przekazała Abi wracając do dalszej rozmowy.
-To szybko – skomentowałam i wysłałam wiadomość. Mam nadzieję, że szybko nam odpiszą i mają jeszcze miejsca. Przecież mamy dopiero maj, więc nie powinno być chyba takiego oblężenia. Na wakacje to rozumiem, ale no w sumie.. to jest Majorka..
-Bilety są po 50 funtów, a wylot mamy o 8 rano – odłożyła telefon.
-Super, właśnie dostałam odpowiedź – odczytałam treść wiadomości – jedziemy!
Krzyknęłam podniecona, bo całe szczęście mają trzy pokoje wolne i w tym terminie, o który prosiłam.
-To czas za to wypić! - Sus pobiegła po piwa i wszystkie we trzy wzniosłyśmy toast. Może tym razem nam wyjdzie wspólny wyjazd. A zaraz po nim będzie trzeba się zająć ślubem brata Abi. Przecież to już za miesiąc. Dobrze, że mają już salę, którą same wybrałyśmy, muzykę też my znalazłyśmy, a kuchnią mieli się zająć sami. My jeszcze mamy jechać i pomóc wszystko przyozdabiać. A potem się świetnie bawić i najeść....

**Oczami Lou**
Dalej robi mi się słabo, kiedy patrzę jak Malik kuśtyka. Mogło dojść do czegoś gorszego, niż tylko lekkiego postrzelenia. Całe szczęście wszyscy są żywi, i możemy się zająć naszym gościem. Nie spodziewałem się, że Amy zrobi to co zrobiła. W sumie to wszyscy byliśmy zaskoczeni całą sytuacją. Myślałem raczej o gorszym zakończeniu, szczególnie jak straciliśmy kontakt z dziewczynami. Wtedy to już była panika, a do tego oberwałem w głowę, więc nie pamiętam postrzału Zayna. W ogóle mało pamiętam z wydarzeń, które miały miejsca na tyłach restauracji. Nie wiem czy mam się cieszyć, czy raczej zamartwiać co mnie ominęło.
-Kazałem przygotować piwnicę – oznajmił Malik chowając komórkę do kieszeni – a dziewczyny świętują. - Pokazał zdjęcie, które Abi wysłała mu na Facebook. Przynajmniej mają świetne humory i problem z głowy. Teraz niech już wszystko pójdzie z płatka.
-Zamknij się! - Niall uderzył w bagażnik, uciszając naszego „więźnia”
-Mam nadzieję, że za niedługo zamilknie na zawsze. - Powiedziałem skręcając pod dom Mulata.
-Weźcie go do środka i na dół, a ja idę zmienić opatrunek – Szatyn wszedł pierwszy i zniknął w łazience, natomiast my zajęliśmy się mężczyzną i przetransportowaniem go.
-Myślicie, że teraz będą wasze? - parsknął śmiechem – one mogą być szczęśliwe tylko ze mną.
-Mówiłem, żebyś się zamknął – Horan uderzył chłopaka w plecy, tym samym zmuszając go do ruszenia w przód. Ponownie się zaśmiał, a ja to zignorowałem. Zresztą oni też, bo nawet nie próbowali go jakoś specjalnie mocno ciągnąć.

Liam otworzył drzwi i wszedł jako pierwszy, żeby przygotować liny, które posłużą nam za „kajdany”. Będzie siedział przywiązany do krzesła, aż nam nie wyśpiewa wszystkiego, co miał w planach, lub dalej ma. Przecież znam takie osoby, które mimo zamknięcia, mają swoich ludzi na zewnątrz. A ci ludzie zajmują się niedokończonymi sprawami. Skoro on miał jakiegoś współpracownika, to my wyciągniemy kto to jest, gdzie jest i co zamierza. Ponieważ nie pozwolimy skrzywdzić jeszcze raz dziewczyn. Już i tak za dużo miały wrażeń przez ostatnie miesiące. I to nie przez nas, tylko po prostu zostały celem maniaka. A powinny cieszyć się życiem, bawić, mieć wspaniały szalone imprezy bez żadnych podejrzanych ludzi z tyłu.
-To od czego zaczynamy? - Wszedł pełny energii Zayn. Przyniósł dodatkowo jakąś skrzynię, w której jak się okazało jest mnóstwo noży, nożyków i innych cudeniek. Tylko teraz co najpierw wybrać?
-Ja bym najchętniej to wziął tą dziecinę – Payne podniósł pistolet celując w głowę mężczyzny – zrobił to – pociągnął za spust, a nasz gość nawet nie mrugnął.
-Próba zastraszenia? - pokręcił głową – jestem za duży na takie zabawy – mrugnął do Liama, na co oberwał w twarz – to już rozumiem.

Splunął krwią i nie przestawał się uśmiechać.
-Myślę, że to nam zajmie większą chwilkę – wyszeptałem kręcąc głową.
-Byle zdążyć do ślubu brata Abi – przypomniał Malik, odstawiając telefon. Pewnie pisał do dziewczyny.
Przecież to już za niecały miesiąc. Będę musiał sobie kupić jakiś garnitur, a Amy sukienkę. Pewnie kolorowa nie będzie chciała kupować jej ze mną, tylko z dziewczynami. Może umówią się na jakiś jeden kolor, czy tam jakiś krój.
-Śluby to coś pięknego – odezwał się – mój byłby najpiękniejszym, szczególnie, że potrójnym.. Dlaczego mi zepsuliście dzisiejszy dzień?! Miało się skończyć o wiele lepiej, a tymczasem muszę siedzieć tutaj.
Powiem szczerze, że zamurowało mnie to. Nie wiedziałem co mam powiedzieć, ani jak się zachować. Koleś nawija o ślubie z moją dziewczyną, MOJĄ. A do tego ma pretensje o przerwanie jego „dnia”. No kurwa mać! Chyba komuś się coś pomieszało w głowie. To było wiadomo od początku, ale teraz to naprawdę nie wiadomo o co mu chodzi.

Liam ponownie go uderzył, za co jestem mu wdzięczny, bo chyba jako jedyny oprzytomniał.
-O czym ty pierdolisz? - Spytał Zayn siadając na stoliku. Skrzyżował ręce i czekał na jakąś ciekawą odpowiedź.
-O zaręczynach? - Uniosłem brew - jesteście naprawdę tępi – wycedził przez zęby, na co tym razem ja nie wytrzymałem i moja ręka powędrowała na jego brzuch. Jęknął, ale nie miał zamiaru zamilknąć – jesteście z nimi od prawie roku, i nie pomyśleliście o zaręczynach? O pierścionku, ślubie, weselu, wspólnym życiu?
Pokręciłem lekko głową, uświadamiając sobie jego słowa. Tutaj jednak przemówił mi do rozumu. Nie spodziewałem się po nim czego ciekawego, a najwidoczniej on wie co musimy zrobić, lepiej od nas samych.
-Ty to pewnie masz rozpisane już całe życie, po kolei etapami? - Spytał Horan tak samo jak my ciekawy dalszej odpowiedzi.
-Oczywiście, ze mam. Zaczynając od idealnych oświadczyn. Wiecie matoły, plaża, zachód, świece, kwiaty, a raczej tuzin kwiatów i one – rozmarzył się za bardzo, więc musiałem go trochę przystopować – taka prawda! Wy nawet nie pomyśleliście o tym.

Nic dziwnego, że one wolą być ze mną niż z wami – wyszeptał czekając na jakiś cios. Oczywiście dostał, ale nie byle jaki. Bo Zayn wbił nóż w jego prawe udo. Pierwszy raz krzyknął, ale dołączył do tego śmiech. Czy on uczył się przetrwania w takich warunkach? Nikt przy normalnych zmysłach, nie myśli o śmiechu, kiedy ma nóż w nodze. Kurwa, naprawdę nie wiem skąd on jest, ale na pewno nie od człowieka. To jest dowód na obce istoty między nami. Bo skąd indziej by się wzięło coś takiego? Nikt na trzeźwo nie jest w stanie tego przełknąć i dojść do prawdy.
-Zabawne, ale teraz powiedz nam ładnie kim jest twój kolega? - Niall zajął się laptopem, na którym miał nagranie ze spotkania z Dianą.
-Ta suka mnie zdradziła, wiedziałem, ze mogą być z nią problemy. Mogłem ją zabić kiedy miałem okazje..
-Oj mogłeś – wypaliłem nie myśląc. Wzruszyłem tylko ramionami i wróciłem do czekania na odpowiedź.
-Przecież jeśli wam powiem, to zabawa się skończy – oznajmił przygryzając wargi...

**

-Myślę, że już starczy – złapałem za ramię Zayna , aby go odciągnąć od półżywego ciała. Tak się kończy zostawienie Malika z kimś, kogo nienawidzi. To były dosłownie dwie minuty, a po powrocie zastajemy chłopaka we krwi, a szatyn z bolącą nogą ledwo może wstać.
-Zasłużył na wszystko – na koniec Mulat napluł na niego i wyszedł ze mną na zewnątrz. Wyprowadziłem go na dwór, gdzie mógł odetchnąć i sobie zapalić. Zresztą ja też potrzebowałem odreagować.
-Coś powiedział? - Spytałem odpalając papierosa.
-Za dużo – odparł wypuszczając siwy dym – nie mogę słuchać, jak pierdoli o seksie z Abi, albo jakąkolwiek z dziewczyn. Przecież ręce same się zaciskają i chcą wymierzyć cios...

Doskonale go rozumiem, nic dziwnego, ze tak zareagował. Po prostu stanął w obronie swojej dziewczyny i jej przyjaciółek. Szacunek dla niego.
-Możemy go po prostu zabić? - Spytał dołączając do naszego grona palaczy Payne – przecież nie da się z nim nic zrobić. Na wszystko reaguje śmiechem, albo opowiada fantazje erotyczne..
-Też o tym myślę, ale musimy się dowiedzieć kto z nim pracuje. Bez tego jesteśmy w dupie..

-Może zostawmy go dzisiaj tam na dole, ale dobrze trzeba go zamknąć – zaproponował szatyn kończąc papierosa – a ja prześpię się u Abigail, żeby czasem mnie nie korcił za bardzo pistolet..

Pokiwałem głową myśląc o kolorowej. Pewnie świetnie się bawi nie wspominając dzisiejszych wydarzeń. Jutro się z nią spotkam, bo dziś nie mam sił na nic, a ona nawet nie myśli o naszym spotkaniu. Niech cieszy się przyjaciółkami i wolnością. Co do wolności, to wziąłem do siebie słowa o zaręczynach. Spotykam się z Amy prawie rok, a nawet przez jedna chwilę nie wyobraziłem sobie naszego wspólnego życia. To w sumie polegało bardziej na chwili obecnej i tym co razem budowaliśmy z dnia na dzień. Kto by tam sobie zawracał głowę przyszłością, która nigdy nie jest pewna. Ale w sumie byłoby to coś dla mnie nowego, zresztą nie tylko dla mnie. Chłopaki też o tym nic nie mówili, a było widać, że też wzięli to do siebie. Co gdyby tak jednak zrobić duży krok w przód? Zmienić trochę nasze dotychczasowe życie i zasady? Pamiętam jak w gimnazjum obiecywaliśmy sobie, że nie będzie ślubu, dopóki nie będziemy mieli wszyscy pewności co do wybranki. Zresztą potem to ja nawet nie chciałem mieć nic wspólnego ze słowem ślub i rodzina. Było to dla mnie coś obcego, a jedyną rodzinę jaką miałem to rodzice i rodzeństwo. Tyle chyba mi wystarczyło, ale z pojawieniem się Amy coś jednak się pozmieniało. Kogo by tu próbować oszukać, ja cały się zmieniłem. I nie żałuje ani jednej małej zmiany, która zaszła w moim życiu. Jestem wdzięczny wszystkim siłą, które doprowadziły mnie do niej i jej serca...
-Chłopaki – zwróciłem ich uwagę, ponieważ zaczęli dyskutować na temat samochodów – musimy zrobić krok w przód.
Zamilkli wiedząc co mam na myśli. Spojrzeli na siebie, a potem na mnie.
-Wiedziałem, że do tej rozmowy dziś dojdzie – wyszeptał Malik uśmiechając się ze zdenerwowania – ale chyba się też nad tym zastanawiam.
-Myślicie, żeby zrobić to wspólnie? Tak jak kiedyś planowaliśmy? - Spytał Liam odwracając się do nas tyłem. Nie wytrzymał napięcia i też odpalił papierosa, zresztą ja i Zayn zaczęliśmy drugą kolejkę. Nic tak nie uspokaja jak nikotyna.
-Musimy o tym dokładnie porozmawiać i zrobić to razem, bo ja sam nie poradzę sobie – wyznałem całą prawdę. Poczułem ponowne zaufanie do nich. Nie wiem czy tak można, ale z każdą spędzoną chwilą, czuje w nich znów przyjaciół...
...................
Hej <3
Wybaczcie, że serio długo xd Nie myślałam, ze ten czas tak szybko leci, ale potem spojrzałam na datę dodania poprzedniego rozdziału i się załamałam xdd Serio przepraszam, ale zajęła się nauką biologii i chemii, więc ten mój czas tak szybko strasznie zleciał...
Ale jest nowy rozdział napisany na śpiąco, bo serio po tygodniu już ledwo żyje... ;-; Ale jutro mam urodziny kolegi, to może trochę odreaguje, a za tydzień ferie!!! ^^
Już na nie czekamy z Ann chyba od powrotu po świętach xdd
Piszcie jak wam się podoba, bo serio nie wiem czy pisałam z sensem coś :""D
Liczy się chęć pamiętajcie! :"")
PS. Czy ktoś tez ma tak jak ja taki mega zgon, kiedy słucham piosenki Zayna i Taylor? Na prawdę jaram się nią jak mało jaką piosenką... *.*
Tyle ode mnie... xdd
BUZIAKI!!!
POZDRAWIAMY IDA! <3

3 komentarze

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.