poniedziałek, 1 sierpnia 2016

Rozdział 57



**Oczami Zayna**

Nie śpię już prawie dwa dni, jestem wykończony i chcę jak najlepiej pomóc. A ten pojeb właśnie wyprowadził mnie z równowagi. Dłonie złożyły mi się od razu w pięści, a oddech przyśpieszył. Próbowałam zamknąć oczy i ochłonąć, ale jego krzywy uśmieszek dolał oliwy do ognia.

-A zapowiadało się tak dobrze – usłyszałem ze strony Liama, zanim ruszyłem do blondyna.

Diana” na chuj on to powiedział?! Mówiłem, że go nie zabije ze względu na Abi, ale właśnie teraz mogę go zakopać własnymi rękoma.

-Zabiję cię?! - krzyknąłem będąc tuż przed chłopakiem. Nic mi nie odpowiedział tylko się przyglądał co będę robił. - Po co?! - ponownie wykrzyczałem zaciskając szczękę. Kolejny powód do nienawiści, po prostu moje wnętrze skacze i rozrywa mnie. Hamuje ręce przed ciosem, bo wiem jak to się skończy. Będzie miał trochę krwi na tym idealnie białym dywanie.

-Bo już czas porozmawiać i powiedzieć dziewczynom? - odezwał się na co odruchowo chciałem „dotknąć go pięścią”, ale poczułem jak któryś z nich łapie mnie za tą rękę. Spojrzałem piorunując go wzrokiem. Louis wysłała mi przepraszające spojrzenie, ale dzięki temu trochę ochłonąłem. Mówiąc trochę, mam na myśli chęć zabicia spadła do postrzelenia go w brzuch. Przynajmniej krew się poleje.

-Teraz nie czas na bójki, poczekaj z tym do rozwiązania sprawy. - Wytłumaczył mi Liam, a ja pokiwałem głową. Planowałem zrobić kilka kroków w tył, żeby nic mnie nie kusiło, a już na pewno nie jego twarz.

-Słuchaj się Malik – usłyszałem na co wyrwałem się Tommo i pognałem w jego stronę. Teraz nikt mnie nie zatrzyma dopóki go nie uderzę. Kiedy chciałem odpuścić to ten jeszcze naciska. Chyba nie wie co go spotka.

Łapiąc go za koszulkę jedną ręką, druga leciała prosto w stronę jego nosa.

Obrócił głowę i wypluł krew na podłogę. Poprawił się i postanowił mi oddać. Oczywiście nie udało mu się dotrzeć do mojej twarzy, tylko na brzuch. Zgiąłem się w pół, ale nie poddaje się. Doskoczyłem do niego i wylądowaliśmy na ziemi. W głowie cały czas mam jego pytanie. Mogło się bez tego obyć, gdyby nie jej imię. Działa ono jak płachta na byka. Uderzyłem go prosto w nos, na co przewrócił mnie na plecy. Teraz on postanowił się wyżyć. Kilka ciosów przyjąłem na twarz, ale nie jestem tak słaby, żeby wygrał.

-Dobra panienki, już starczy – poczułem jak ktoś podnosi mnie z ciała Horana.

-Zostaw mnie! Powinien dostać za swoje! - szarpałem się z Louisem. Brunet nie poluzował uścisku tylko go wzmocnił, żebym czasem się nie wyrwał lub jego nie znokautował.

-Nie jest tego wart..

Liam pomógł blondynowi wstać. Nieźle poturbowana twarz, zresztą czuje jak z mojego nosa też cieknie krew. Tommo wypuścił mnie z uścisku. Opuściłem to mieszkanie tak szybko jak mogłem. Czując świeże powietrze wyciągnąłem papierosa i go odpaliłem. Zaciągnąłem się czując ulgę. Pojechałbym do domu, ale przyjechałem z nimi. Wszyscy moglibyśmy na spokojnie porozmawiać, ale nie w taki sposób i nie podczas takich dni. Mój humor skacze jak dziewczynom przed i w czasie miesiączki, a nienawiść do wszystkiego co się rusza rośnie. Współczuje każdemu przez następne dni, które spędzimy pewnie w piątkę plus dziewczyny. Piątka to optymalna cyfra, bo sądziłam, że Horan już wydoroślał.

Czuję jak cały z nerwów jeszcze chodzę. Nie dość, że tyle się dzieje to temu jeszcze jest mało. Skąd tacy ludzie się biorą?! Zabiłbym go, gdyby nie oni. Wcale bym nie żałował, a potem mogę iść do piekła. Byle uczynić świat lepszy bez jego mordy. Podczas tej bójki poczułem przypływ wspomnień, kiedy biliśmy się za czasów gimnazjum. Dokładnie taka sama sytuacja, a powód prawie ten sam...

**Wspomnienie**

Ostatnia lekcja tego dnia,a potem boisko. Nie mogę się doczekać spotkania z blondynką, a do tego gry z chłopakami. Wszystko w jednym miejscu.

-Zróbcie zadanie 3 na stronie 190 – usłyszałem dosłownie przed zadzwonieniem. Wybiegłem jako pierwszy na korytarz i ze szkoły.

Szybko znalazłem się w domu, gdzie zostawiłem plecak i z kanapką wyszedłem na zewnątrz. Wyciągnąłem z garażu rower i ruszyłem na boisko. Chłopaki pewnie już są, bo żadnego nie było w szkole. Gdybym wiedział, to byśmy poszli na wagary. A tak musiałem siedzieć i się nudzić na lekcjach.

-Na reszcie! - Podjechałem i zobaczyłem jak cała czwórka siedzi na trybunach, a między nimi dziewczyna.

-Sory, ale byłem w szkole – podałem im rękę, a z nią wymieniłem się buziakiem w policzek.

-Zaczynamy? - Pokiwałem głową i wszedłem na boisko.

Graliśmy i biegaliśmy jakieś 30 minut, aż nasza koleżanka się nie przyłączyła. Wtedy to już nie była gra tylko pokaz talentów. Każdy chciał wypaść jak najlepiej, a ona nas podjudzała.

-Teraz ja – Horan podbiegł i zabrał mi piłkę. Zaczął robić kapki przy dziewczynie, a ta z uśmiechem mu klaskała. Nie wszczynałem kłótni, bo w końcu on też może pokazać co potrafi.

Wymienialiśmy się podaniami, aż w końcu chciałem coś porobić z tą piłką. Tylko moja próba skończyła się wylądowaniem na ziemi. Nie sam się przewróciłem, ale Niall podhaczył mnie. Tym razem nie wytrzymałem i doskoczyłem do niego.

-Co ty wyprawiasz?! - popchnąłem go do tyłu.

-Nie chciałem, żebyś się ośmieszył – odpowiedział i odepchnął mnie od siebie. Podskoczyło mi ciśnienie więc zamachnąłem się w stronę jego twarzy.

-Pojebało cię?! - złapał się za nos i po chwili ja także oberwałem. Zaczęła się szarpanina i wylądowanie na ziemi. Tarzaliśmy się w kółko, aż pozostali nas nie rozdzielili. Miałem ochotę nabić mu porządnego guza, byle by przestał się tak przechwalać. Jak tylko Diana jest w pobliżu to nasza przyjaźń zaczyna nie mieć znaczenia. A liczy się rywalizacja i to jak wypadniemy przed nią.

Sądziłem, że ona coś sobie z tego zrobi, ale ucałowała nas w czoło i poszła do domu. To był jej sposób -rozpętać bójkę i zniknąć jakby nigdy nic. A do tego buziaki i przytulanie. Chciałem być zły, ale za bardzo zawładnęła moim sercem. Zresztą każdy miał ją teraz w sercu, chociaż żaden się nie chce przyznać..

**koniec**

Wróciłem na ziemię wyrzucając końcówkę fajki. Zdeptałem ja i oparłem się o żywopłot czekając na resztę. Dobrze, że przynajmniej nie pada. Sprawdziłem telefon, ale na szczęście Abigail nie dzwoniła. Może dobrze się bawią i wreszcie wszystkie śpią. Zabrałbym ją do siebie na parę dni, a tam mógłbym spokojnie jej pilnować. Bo tak na odległość jest ciężko. Jednak takie posunięcie to za szybko i za poważnie jak na mnie. Na razie małymi kroczkami muszę zawieźć ją do rodziny, bo obiecałem siostrą, że ją przywiozę następnym razem.

-Horan chce ci coś powiedzieć – wszedłem tam na chwilę, żeby sprawdzić czy wszyscy żyją. Stałem oparty o ścianę i obserwowałem ich siedzących przed laptopem. Obserwowali chyba jakiś ludzi, bo robili to w dużym skupieniu.

-Zapomnijmy o naszym konflikcie, chociaż na chwilę. Musimy współpracować, a inaczej nic z tego nam nie wyjdzie. - Wstał i chciał mi podać rękę, ale olałem to i tylko pokiwałem głową.

-Zapominam – powiedziałem zajmując miejsce obok Liama. Przeglądali monitoring i zaglądali do jakiegoś domu...

**Oczami Liama**

Mieliśmy tu być jakąś godzinkę, a zeszły nam dobre cztery plus parę szklanek alkoholu. Dobrze, że jesteśmy jednym autem. Z tego co widzę to Malik nieźle sobie radzi po wypiciu. Zresztą gorzej z nim chyba być nie może. Ja przynajmniej trochę spałem. Owszem nie wiele, ale to zawsze coś. Jestem zły, ale nie tak jak szatyn. On teraz może zabić każdego, jeśli się z nim nie zgodzi. Chociaż Horan przesadził. Każdy z nas wie jak ta dziewczyna na nas działa. Widać, że nie była tylko u mnie. W takim razie prędzej czy później musimy o tym porozmawiać, żeby już na pewno móc się dogadywać bez żadnych większych tajemnic. Jak nam to wyjdzie, to kolejnym krokiem będzie rozmowa z dziewczynami. Na pewno Susan będzie skakać ze szczęścia jeśli zacznę jej opowiadać o Dianie. Zresztą one to co chciały to już się dowiedziały. To nic trudnego znaleźć jakieś informacje. Trudność zaczyna się wtedy, kiedy nie masz pewności czy jest to prawda, czy może tylko wyssana z palca bajka. Pewnie w przypadku Diany, wszystko co o niej wiemy to kłamstwa. Może nigdy się nie dowiemy kim ona jest i czy to co nam zrobiła było celowe.

-Ziemia do Li – usłyszałem koło ucha. Dawno tak do mnie żaden nie mówił. Kolejne zaskoczenie tego dnia. Z każdym następnym będzie tylko lepiej i bardziej emocjonalnie. Nie wyglądam na takiego, ale przeżywam wszystko wewnątrz, a potem na zewnątrz.

-Zwijamy się?

-Trzeba sprawdzić co u dziewczyn – wstałem i wyszedłem z mieszkania blondyna. Reszta dołączyła do mnie i wspólnie udaliśmy się do samochodu. Otworzyłem jeszcze jednego energetyka od Malika i opróżniłem puszkę. Taka mieszanka to bomba, ale zawsze postawi na nogi. Do tego brakuje mi papierosa. Obiecałem rzucić, ale nerwy biorą górę i wtedy nic innego nie ma znaczenie. Uzależnienie leczy się bardzo długo, nie wiem jak niektórzy mogą rzucić coś co zaczęli tyle lat temu.

-Chłopaki – zaczął niepewnie Louis- musimy na trzeźwo pogadać o Dianie.

Chciałem to samo powiedzieć, ale bałem się reakcji Zayna. Tym razem chłopak nic nie powiedział tylko zamknął auto i ruszył pierwszy do bloku...

*

-Susan wstawaj – szturchałem dziewczynę, bo musi iść dziś do szkoły. To ja zostałem na całą noc z nimi, bo Louis od razu się zabrał, a Malik poczekał z Abigail do późna. Kiedy brunetka zasnęła, wyszedł.

Ruda poruszyła się niechętnie i uniosła w górę powieki. Pocałowałem ją na przywitanie i podałem szklankę soku z tabletkami na ból głowy.

Wchodząc wczoraj do ich mieszkania – dzięki własnym kluczom – zastaliśmy pobojowisko, a cała trójka siedziała na ziemi w kuchni. Były „uzbrojone”, czyli miotły i jakieś butelki. Sprawdziliśmy czy wszystkie okna mają zamknięte i czy nikogo nie ma. Na spokojnie ogarnąłem im mieszkanie, bo Susan poszła samodzielnie do łóżka. Jeśli można tak nazwać spadnięcie z kilku schodków, to tak, weszła tam sama. Dobrze, że nie złamała ponownie nogi. Wtedy to bym się pociachał. Ponownie tyle czasu bez seksu, bo ją bolała noga. Mogę znieść wiele, ale bez tego życie jest strasznie nudne. Dokładnie tak jakby nie było czekolady.

-Dzięki za pobudkę – dziewczyna ucałowała mnie w policzek wstając z łóżka – idź do Abi, bo może jeszcze śpi.

Zrobiłem tak jak mówiła. Zapukałem dwa razy, a kiedy nikt nie odpowiedział, wszedłem do środka. Brunetka była zakopana pod kołdrą i kilkoma poduszkami. Odsłoniłem okno, podniosłem z podłogi kilka ciuchów, a następnie szturchnąłem ją w ramię. Od razu się przebudziła i podniosła. Zaczęła się rozglądać po pokoju, ale wróciła do pozycji leżącej.

-Dzięki, ale umieram – wyszeptała masując skronie.

-Mam tabletki. - Pomachałam przed jej oczami i zostawiłem ją z nimi.

Wychodząc na korytarz wyczułem piękny zapach jajecznicy. Jak dobrze jest się wyspać. Przynajmniej dzisiaj się udało tak dokładnie te głupie 6 godzin. Tyle mi potrzeba do szczęścia. A teraz jedzenie i można ruszać zawieźć dziewczyny do szkoły, a następnie muszę spotkać się ze znajomym. Słyszałem, że planują jakiś wyścig. Przydałoby się sprawdzić, bo ostatnio trochę zaniedbałem swoje hobby. A do tego parę groszy może wpaść. Zawsze odłożę na specjalne konto i będzie sobie rosło przez lata. Akurat będzie na więcej zachcianek, niż teraz. Chociaż teraz nie narzekam, bo owszem mam to co tylko chcę mieć, w tak młodym wieku. Prawie 20 lat. To już za niedługo, dwójka stanie z przodu.

-Liam! Chodź już nakładam jedzenie – wszedłem do kuchni i zastałem idealny widok. Piękna kobieta, która nakłada śniadanie. Z rana mógłbym zawsze oglądać takie cuda.

-Jedz szybko, bo zaraz wychodzimy – odwróciła się do mnie tyłem i zaczęła robić kanapki. Obserwuje cały czas jej ruchy. Zrobiła trzy kromki i zapakowała je do specjalnych pojemniczków, gdzie włożyła umyte marchewki oraz jakiś jogurt. Zamknęła szczelnie niebieskie opakowanie oraz różowe. Pobiegła na górę, a ja tylko siedziałem patrząc jak pośpieszają się nawzajem, a jednocześnie zachowują – jak to tylko możliwe – cisze, żeby nie obudzić kolorowej.

Zawsze chciałem mieć takich przyjaciół, kobiety mają z tym jakoś łatwiej. Owszem my potrafimy się pogodzić za każdym razem, no nasz przypadek jest jakiś wyjątkowy. Ale patrząc na ich przyjaźń jestem pod wielkim wrażeniem, że można tak o siebie dbać i zarazem kłócić. Za każdym razem kiedy słyszę ich małe sprzeczki, potem są coraz bliżej. I to we trzy, nie pojedyncze jednostki, a wszystkie razem.

Odłożyłem brudne naczynia do zlewu. Musiałem pobiec na górę po kluczyki i ubierając po drodze buty wróciłem na dół.

-Dochodzi 8! - Pośpieszyłem dziewczyny, które jeszcze były w rozsypce. Pisały jakieś zadania i ubierały się. Ruda zrobiła szybkiego warkocza i jej ubiór przypominał skacowaną osobę, zresztą obie biały potargane włosy i ciuchy jak najbardziej były wygodne i luźne.

Wreszcie zebrały wszystko i wychodząc ostatni z domu, przekręciłem klucz w drzwiach i zbiegłem za nimi na dół. Dobrze mieć parking od razu przy wyjściu z bloku.

Odpaliłem silnik dokładnie za pięć. Nie powinny się spóźnić więcej niż minutę, chyba że mamy korki po drodze. Zresztą ostatnia klas, pewnie nie takie spóźnienia są tam zaliczane. Po ich minach widać, że wcale się nie śpieszą i najchętniej by sobie spały z godzinkę więcej. Pogłośniłem radio, aby je rozbudzić. Wczoraj też trochę wypiłem, ale najwidoczniej mój organizm się już przyzwyczaił do alkoholu i daje sobie znakomicie radę. Dziewczyny muszą mieć więcej treningów, a zbliżające się wakacje już mi szepczą do ucha jakie będą udane. Jeszcze po drodze kilka urodzin oraz zdane matury. To już w ogóle popijawy jak ich mało. Uwielbiam taki rok, gdzie prawie co tydzień jest okazja do picia i spędzania czasu ze znajomymi. Nie wiem czy teraz będziemy spotykać się całą ekipą, czy raczej po rozwiązanej sprawie wrócimy do poprzednich nawyków – nienawiści i ciągłej walki. Sądzę, że uda nam się jakoś dogadać, i wojna zostanie na zawsze zapomniana. Przynajmniej będę się starał tego dokonać. Z Horanem będzie trudno, bo ten pojeb nie znam umiaru i granic cierpliwości wszystkich. Najbardziej lubi wkurzać Malika, na co potem oboje obrywają, albo jeden z nich bardziej cierpli. Gdyby blondyn wyszedł z tego chorego nałogu, to byłby z niego człowiek. Z tego co wczoraj widziałem to wcale nie był naćpany, ani też nie upił się w do nieprzytomności. Odprowadził nas do samochodu i normalnie potem wrócił do siebie. Już myślałem, że będziemy robić interwencję, zawsze chciałem taką komuś zrobić i nie ma okazji.

-Przyjechać po ciebie? - spytałem rudzielca, pod szkołą.

-Chyba zrobię kroczek w przód i pójdę do biblioteki, sama – pokiwała głową przygryzając lekko wargę – bądź pod telefonem.

Ucałowałem ją w usta i poczekałem, aż wejdą do budynku. Szły rozglądając się, a na koniec dziewczyna pomachała mi wchodząc do środka. Teraz mogłem spokojnie odjechać, wiedząc gdzie jest i z kim jest.

Teraz tylko dojechać do domu i spokojnie zająć się ważnymi sprawami.

*

-Mówisz mi to dziś? Przecież wiesz jaki zarobiony jestem – usiadłem na kanapę, żeby nie zezłościć się jeszcze bardziej na przyjaciela.

-Stary, nigdy ci to nie przeszkadzało. Starzejesz się – poklepał mnie po plecach, a ja nie wiedziałem czy zacząć się śmiać czy lepiej płakać.

-Może masz rację – odchyliłem głowę do tyłu odpływając na moment. Faktycznie mogłem trochę „dorosnąć” przez ważne sprawy. Powinienem wziąć w tym udział i poczuć się jak za dawnych dni. Przygotuje na jutro auto i będę mógł swobodnie wziąć się za pierwsze miejsce.

-Wchodzę w to!

Zerwałem się na równe nogi idąc w stronę barku, gdzie przechowuje alkohol i inne dopalacze. Wyciągnąłem cygara i podałem jedno Simonowi.

-To zajebiście – odpaliłem mu i przez chwilę po prostu siedzieliśmy spokojnie paląc – zaraz mogę pomóc ci przy furze na jutro.

-Jak za dawnych czasów – pokiwałem głową kierując się do garażu. Lepiej zacząć od razu, żeby potem nie było jakiegoś zaskoczenia..

**Oczami Amy**

Nie lubię spędzać sama całego dnia w domu. Nie po tamtym wieczorze. Na szczęście mamy dziś montaż alarmu, dlatego muszę tu siedzieć i czekać na kolesia, który nam to zrobi. Potem muszę zapłacić, ale za to będę się czuła bardzo bezpiecznie. Przynajmniej tyle dobrego. Chciałabym wreszcie iść do pracy. Mogłabym spokojnie pracować i wybić z głowy chory incydent. Tylko, ze wszyscy wiedzą co dla mnie jest lepsze, dlatego siedzę na tyłku. Zresztą co to za praca, kiedy Zayn jest nieobecny duchem, a tylko fizycznie go można dostrzec? Zaczynam się poważnie o niego martwić, tak samo o Lou. Mój chłopak przynajmniej trochę sypia, a Malik chyba nie zaśnie do rozwiązania sprawy. Muszę porozmawiać z Abigail, zeby dała mu jakieś prochy na sen. Przynajmniej by się nie męczył, a podczas tych kilku godzin nic się jej nie stanie. Jak będzie miał tego kogoś, to go będzie miał. Trzeba czasie wyluzować, tak jak my wczoraj. Myślałam, że spędzimy kolejny wieczór u Susan oglądając filmy i jedząc dużo słodyczy. A tu takie miłe zaskoczenie, i to dzięki chłopakom. Gdyby nie ich wyjście na papierosa, a potem razem gdzieś pojechali. Wielki szok dla nas, dla nich pewnie tak samo. Jestem ciekawa czy Louis czuł się niezręcznie. Z tego co mi mówił wywnioskowałam, iż na początku było mu cholernie ciężko coś powiedzieć. Lecz po wymianie zdań zdał sobie sprawę z jednej ważnej rzeczy – zna tych kolesi od lat, i zależy mu na naprawieniu wszystkich szkód.

Kocham niechodzenie do szkoły, mogę sobie pospać do późna i jeść śniadanie na obiad.

Zeszłam w piżamie na dół i wstawiłam wodę oraz zaczęłam szperać w lodówce. Nigdy nie wiem co mogę zjeść. Mam na wszystko ochotę, a co do czego nie mam pojęcia. Zjadłabym płatki, ale nie ma tych czekoladowych. Zostały musli, więc czas zrobić sobie tosty i kakao. Szybko wyłączyłam czajnik i nastawiłam mleko. Kiedy jedno się gotowało, zabrałam się za robienie tostów. Tradycyjnie z szynką, serem żółtym, ogórkiem i pieczarkami. Trzeba pójść na zakupy i to duże, bo w naszej lodówce po wyciągnięciu sera i szynki pozostaje pomidor i światło. Pójdę sama, albo poczekam na resztę. Zawsze to dodatkowe pary rąk do targania reklamówek. Znając nasze wyjścia do sklepów, nie skończy się na wydaniu paru groszy. W ogóle dawno nie byłyśmy już na takim naszym wyjściu, gdzie kupujemy ciuchy i pierdoły. Trzeba się wybrać i coś sobie nowego sprowadzić. Przydałyby mi się nowe spodnie i jakieś buty. Ich nigdy za dużo, jestem takiego zdania, że każda powinna mieć ich tyle ile tylko chce.

-Kurwa! - oglądnęłam się i zobaczyłam jak garnek z mlekiem prawie wyskakuje z kuchenki. W ostatnim momencie go złapałam i przelałam zawartość do szklanki, gdzie już nasypałam wcześniej kakao. Czuję zapach przypiekającego się sera. Mój brzuch fika koziołki, a do tego leci mi ślinka. Jak ja kocham jeść. Może nie widać, ale mogłabym cały czas tylko jeść i pić. Wszystko, oczywiście. I jeśli ktoś mi da do tego papierosy, to będę w raju. Prawdziwej krainie „Amy” - najpiękniejsze miejsca dla każdej Amy. Idealnie miejsce, dlaczego ja takiego jeszcze nie utworzyłam? Powinnam wybrać się na podróż i znaleźć nieodkrytą wyspę. Potem bym ją nazwała i tam zamieszkała z dziewczynami (zrobię dla nich wyjątek) może jeszcze być się zgodziła na chłopaków, bo trzeba utrzymać jakoś populację. Z tego co wiem i znam, to żaden mój kolega nie ma na imię Am. Wielka szkoda, chciałabym takiego znać. Wtedy wszystko byłoby łatwiejsze. Mógłby wystarczyć i zapłodnić każdą istneijącą tam laskę, oprócz naszej trójki. My jesteśmy akurat tymi wyjątkami, które mają swoich facetów do takich spraw.

Jeśli już zaczęłam myśleć o seksie, to jest źle. Dawno tego nie robiliśmy. Jakieś trzy dni, jak nie więcej. Przez to wszystko co się teraz dzieje, zaniedbujemy sprawy łóżkowe. Musimy to jakoś nadrobić. Jestem pewna, że po wszystkim spędzimy intensywny weekend we dwoje u niego w domu. U nas w mieszkaniu ciężko jest o komfort. Możemy tutaj to zrobić, bo mi to nie przeszkadza, zresztą dziewczyną pewnie też nie. Tylko Lou może się poczuć dziwnie, wiedząc o dziewczynach za ścianą. W sumie jest facetem, powinien nie narzekać skoro mu „dają” to niech bierze. One i tak by wyszły z domu, albo zaczęły słuchać muzyki. Jakoś musiałyśmy sobie radzić za dawnych czasów. Pamiętam jak ustalałyśmy specjalne hasło, żeby w razie co uciekać. Zazwyczaj to ja go używałam. Abigail nie była tak blisko z żadnym, a Susan może z dwa razy skorzystała.

-Tylko niech pan to dobrze zamontuje – przyglądałam się całemu procesowi. Na szczęście nie przyszła żadna młoda osoba, tylko starszy miły pan. Strasznie przypomniał mi o dziadkach, których nie widziałam tyle czasu. Nigdy nie ma okazji udać się do rodziny. Mogłabym jechać i się ze wszystkimi spotkać, ale z drugiej strony nie jarają mnie więzi rodzinne. Wolę być „córką” rodziców Abi i Susan. Zawsze lubiałam u nich nocować i po prostu przesiadywać. Mama Abigail piecze pyszne ciasteczka i robi obłędne obiady. Mogłabym się z nią związać, gdybyśmy były lesbijkami. Bo co więcej potrzebne? Obie piękne, ona potrafi gotować, sprzątać i robić wszystko. Na prawdę, jest to kobieta anioł i robot! Dlatego nasza Abi teraz jest taką perfekcjonistką, tylko z gotowaniem u niej ciężej. Kiedy łączymy siły w kuchni to jest o wiele lepszy efekt. Nie narzekam, bo nie jestem mistrzem. Potrafię parę rzeczy, ale na szczęście we trzy jakoś się dopełniamy i dajemy wspólnie sobie radę.

-Dobrze, więc proszę ustawić sobie teraz kod.

Musiałam zostawić go na chwilę, żeby przypomnieć sobie wcześniej ustalone hasło. Siedziałyśmy nad nim wczoraj przy alkoholu, aż w końcu ustawiłyśmy datę dnia naszej przyjaźni.

Wpisałam kilka cyferek i czekałam na dalsze poczynania. Staruszek coś tam porobił przy drzwiach, parę razy je zamknął i potem otworzył. Ja musiałam co chwilę wpisywać na nowo pin.

-Teraz proszę zamknąć za mną drzwi, wpisać cyfry i następnie zapukam, aby pani zobaczyła mnie na monitorku. - Pomału przyswajałam wiadomości od niego.

Wyszedł, a ja zrobiłam tak jak powiedział. Włączyłam alarm i poczekałam, aż zapuka. Wcisnęłam niebieski guziczek i na małym ekranie zobaczyłam jego postać. Teraz przynajmniej wiemy kto tam stoi, z czym do nas przychodzi i mamy wypasiony alarm. Wpisałam ponownie kod, aby ten pan mógł wejść.

-Wszystko działa – powiedziałam z uśmiechem – ile więc płacimy?

-Z zamontowaniem należy się 150 funtów – pokiwałam głową ruszając do kuchni. Wyjęłam specjalny pojemniczek, gdzie odkładamy co miesiąc parę stówek. Wyliczone dałam mężczyźnie, który podziękował i dając mi ostatnie porady wyszedł. Zamknęłam na klucz i na nasz nowy alarm. Jesteśmy jak księżniczki w swoim zamku, strzeżone przed elektronicznych rycerzy. Opłacało się wydać nawet więcej na takie cudo. Wreszcie poczułam jak oddycham i czuje się już lepiej będąc tutaj. Chłopaki maja nam coś jeszcze zamocować przy oknach i już w ogóle będzie strach tu wejść, nie dla nas, ale dla intruzów. Będziemy musiały powiedzieć rodzicom, szczególnie jeśli ma się ojca adwokata. Moi to architekci, ale ojciec Abi jest na wysokim stanowisku, więc będzie musiał się kiedyś dowiedzieć. Ogólnie tak czasem myślę to trafiłyśmy w dziesiątkę. Nasi rodzie, każdy ma bardzo dobrą pracę, a z tym wiążą się wysokie zarobki. Mamy ogromne korzyści, bo płacą nam co miesiąc nie małe kwoty. To prawie jak trafić szóstkę w totka.

Z rozmyśleń wyrwał mnie nagły dzwonek do drzwi. Wstałam leniwie z kanapy i podeszłam by sprawdzić kto to..

.....................
Hej kochani! <3
Jak mijają wakacje? Nam bardzo dobrze ^^ Byłyśmy na koncercie Riri i siedzimy 3 tygodnie razem w Niemczech : )) Więc zapowiada się bardzo ciekawie xdd
Rozdział jak się podoba? Xx Zabieramy się zaraz za kolejny i za zapowiedź xdd trochę mamy wolnego jeszcze, więc nie będzie zaniedbywać bloga xx
Buziaki IDA! <3V
 

2 komentarze

  1. Jeśli chcecie się zareklamować, zróbcie to w odpowiedniej zakładce.
    Pozdrawiam
    Susan Kelley

    thestoryofnewgeneration.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny, nie moge sie doczekać rozwiązania tej całej afery :D
    /G. <3

    OdpowiedzUsuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.