**Oczami
Zayna**
Nie śpię już
prawie dwa dni, jestem wykończony i chcę jak najlepiej pomóc. A
ten pojeb właśnie wyprowadził mnie z równowagi. Dłonie złożyły
mi się od razu w pięści, a oddech przyśpieszył. Próbowałam
zamknąć oczy i ochłonąć, ale jego krzywy uśmieszek dolał oliwy
do ognia.
-A zapowiadało
się tak dobrze – usłyszałem ze strony Liama, zanim ruszyłem do
blondyna.
„Diana” na
chuj on to powiedział?! Mówiłem, że go nie zabije ze względu na
Abi, ale właśnie teraz mogę go zakopać własnymi rękoma.
-Zabiję cię?! - krzyknąłem będąc tuż przed chłopakiem. Nic mi nie
odpowiedział tylko się przyglądał co będę robił. - Po co?! -
ponownie wykrzyczałem zaciskając szczękę. Kolejny powód do
nienawiści, po prostu moje wnętrze skacze i rozrywa mnie. Hamuje
ręce przed ciosem, bo wiem jak to się skończy. Będzie miał
trochę krwi na tym idealnie białym dywanie.
-Bo już czas
porozmawiać i powiedzieć dziewczynom? - odezwał się na co
odruchowo chciałem „dotknąć go pięścią”, ale poczułem jak
któryś z nich łapie mnie za tą rękę. Spojrzałem piorunując go
wzrokiem. Louis wysłała mi przepraszające spojrzenie, ale dzięki
temu trochę ochłonąłem. Mówiąc trochę, mam na myśli chęć
zabicia spadła do postrzelenia go w brzuch. Przynajmniej krew się
poleje.
-Teraz nie czas
na bójki, poczekaj z tym do rozwiązania sprawy. - Wytłumaczył mi
Liam, a ja pokiwałem głową. Planowałem zrobić kilka kroków w
tył, żeby nic mnie nie kusiło, a już na pewno nie jego twarz.
-Słuchaj się
Malik – usłyszałem na co wyrwałem się Tommo i pognałem w jego
stronę. Teraz nikt mnie nie zatrzyma dopóki go nie uderzę. Kiedy
chciałem odpuścić to ten jeszcze naciska. Chyba nie wie co go
spotka.
Łapiąc go za
koszulkę jedną ręką, druga leciała prosto w stronę jego nosa.
Obrócił głowę
i wypluł krew na podłogę. Poprawił się i postanowił mi oddać.
Oczywiście nie udało mu się dotrzeć do mojej twarzy, tylko na
brzuch. Zgiąłem się w pół, ale nie poddaje się. Doskoczyłem do
niego i wylądowaliśmy na ziemi. W głowie cały czas mam jego
pytanie. Mogło się bez tego obyć, gdyby nie jej imię. Działa ono
jak płachta na byka. Uderzyłem go prosto w nos, na co przewrócił
mnie na plecy. Teraz on postanowił się wyżyć. Kilka ciosów
przyjąłem na twarz, ale nie jestem tak słaby, żeby wygrał.
-Dobra
panienki, już starczy – poczułem jak ktoś podnosi mnie z ciała
Horana.
-Zostaw mnie!
Powinien dostać za swoje! - szarpałem się z Louisem. Brunet nie
poluzował uścisku tylko go wzmocnił, żebym czasem się nie wyrwał
lub jego nie znokautował.
-Nie jest tego
wart..
Liam pomógł
blondynowi wstać. Nieźle poturbowana twarz, zresztą czuje jak z
mojego nosa też cieknie krew. Tommo wypuścił mnie z uścisku.
Opuściłem to mieszkanie tak szybko jak mogłem. Czując świeże
powietrze wyciągnąłem papierosa i go odpaliłem. Zaciągnąłem
się czując ulgę. Pojechałbym do domu, ale przyjechałem z nimi.
Wszyscy moglibyśmy na spokojnie porozmawiać, ale nie w taki sposób
i nie podczas takich dni. Mój humor skacze jak dziewczynom przed i w
czasie miesiączki, a nienawiść do wszystkiego co się rusza
rośnie. Współczuje każdemu przez następne dni, które spędzimy
pewnie w piątkę plus dziewczyny. Piątka to optymalna cyfra, bo
sądziłam, że Horan już wydoroślał.
Czuję jak cały
z nerwów jeszcze chodzę. Nie dość, że tyle się dzieje to temu
jeszcze jest mało. Skąd tacy ludzie się biorą?! Zabiłbym go,
gdyby nie oni. Wcale bym nie żałował, a potem mogę iść do
piekła. Byle uczynić świat lepszy bez jego mordy. Podczas tej
bójki poczułem przypływ wspomnień, kiedy biliśmy się za czasów
gimnazjum. Dokładnie taka sama sytuacja, a powód prawie ten sam...
**Wspomnienie**
Ostatnia
lekcja tego dnia,a potem boisko. Nie mogę się doczekać spotkania z
blondynką, a do tego gry z chłopakami. Wszystko w jednym miejscu.
-Zróbcie
zadanie 3 na stronie 190 – usłyszałem dosłownie przed
zadzwonieniem. Wybiegłem jako pierwszy na korytarz i ze szkoły.
Szybko
znalazłem się w domu, gdzie zostawiłem plecak i z kanapką
wyszedłem na zewnątrz. Wyciągnąłem z garażu rower i ruszyłem
na boisko. Chłopaki pewnie już są, bo żadnego nie było w szkole.
Gdybym wiedział, to byśmy poszli na wagary. A tak musiałem
siedzieć i się nudzić na lekcjach.
-Na reszcie!
- Podjechałem i zobaczyłem jak cała czwórka siedzi na trybunach,
a między nimi dziewczyna.
-Sory, ale
byłem w szkole – podałem im rękę, a z nią wymieniłem się
buziakiem w policzek.
-Zaczynamy?
- Pokiwałem głową i wszedłem na boisko.
Graliśmy i
biegaliśmy jakieś 30 minut, aż nasza koleżanka się nie
przyłączyła. Wtedy to już nie była gra tylko pokaz talentów.
Każdy chciał wypaść jak najlepiej, a ona nas podjudzała.
-Teraz ja –
Horan podbiegł i zabrał mi piłkę. Zaczął robić kapki przy
dziewczynie, a ta z uśmiechem mu klaskała. Nie wszczynałem kłótni,
bo w końcu on też może pokazać co potrafi.
Wymienialiśmy
się podaniami, aż w końcu chciałem coś porobić z tą piłką.
Tylko moja próba skończyła się wylądowaniem na ziemi. Nie sam
się przewróciłem, ale Niall podhaczył mnie. Tym razem nie
wytrzymałem i doskoczyłem do niego.
-Co ty
wyprawiasz?! - popchnąłem go do tyłu.
-Nie
chciałem, żebyś się ośmieszył – odpowiedział i odepchnął
mnie od siebie. Podskoczyło mi ciśnienie więc zamachnąłem się w
stronę jego twarzy.
-Pojebało
cię?! - złapał się za nos i po chwili ja także oberwałem.
Zaczęła się szarpanina i wylądowanie na ziemi. Tarzaliśmy się w
kółko, aż pozostali nas nie rozdzielili. Miałem ochotę nabić mu
porządnego guza, byle by przestał się tak przechwalać. Jak tylko
Diana jest w pobliżu to nasza przyjaźń zaczyna nie mieć
znaczenia. A liczy się rywalizacja i to jak wypadniemy przed nią.
Sądziłem,
że ona coś sobie z tego zrobi, ale ucałowała nas w czoło i
poszła do domu. To był jej sposób -rozpętać bójkę i zniknąć
jakby nigdy nic. A do tego buziaki i przytulanie. Chciałem być zły,
ale za bardzo zawładnęła moim sercem. Zresztą każdy miał ją
teraz w sercu, chociaż żaden się nie chce przyznać..
**koniec**
Wróciłem
na ziemię wyrzucając końcówkę fajki. Zdeptałem ja i oparłem
się o żywopłot czekając na resztę. Dobrze, że przynajmniej nie
pada. Sprawdziłem telefon, ale na szczęście Abigail nie dzwoniła.
Może dobrze się bawią i wreszcie wszystkie śpią. Zabrałbym ją
do siebie na parę dni, a tam mógłbym spokojnie jej pilnować. Bo
tak na odległość jest ciężko. Jednak takie posunięcie to za
szybko i za poważnie jak na mnie. Na razie małymi kroczkami muszę
zawieźć ją do rodziny, bo obiecałem siostrą, że ją przywiozę
następnym razem.
-Horan
chce ci coś powiedzieć – wszedłem tam na chwilę, żeby
sprawdzić czy wszyscy żyją. Stałem oparty o ścianę i
obserwowałem ich siedzących przed laptopem. Obserwowali chyba jakiś
ludzi, bo robili to w dużym skupieniu.
-Zapomnijmy
o naszym konflikcie, chociaż na chwilę. Musimy współpracować, a
inaczej nic z tego nam nie wyjdzie. - Wstał i chciał mi podać
rękę, ale olałem to i tylko pokiwałem głową.
-Zapominam
– powiedziałem zajmując miejsce obok Liama. Przeglądali
monitoring i zaglądali do jakiegoś domu...
**Oczami
Liama**
Mieliśmy
tu być jakąś godzinkę, a zeszły nam dobre cztery plus parę
szklanek alkoholu. Dobrze, że jesteśmy jednym autem. Z tego co
widzę to Malik nieźle sobie radzi po wypiciu. Zresztą gorzej z nim
chyba być nie może. Ja przynajmniej trochę spałem. Owszem nie
wiele, ale to zawsze coś. Jestem zły, ale nie tak jak szatyn. On
teraz może zabić każdego, jeśli się z nim nie zgodzi. Chociaż
Horan przesadził. Każdy z nas wie jak ta dziewczyna na nas działa.
Widać, że nie była tylko u mnie. W takim razie prędzej czy
później musimy o tym porozmawiać, żeby już na pewno móc się
dogadywać bez żadnych większych tajemnic. Jak nam to wyjdzie, to
kolejnym krokiem będzie rozmowa z dziewczynami. Na pewno Susan
będzie skakać ze szczęścia jeśli zacznę jej opowiadać o
Dianie. Zresztą one to co chciały to już się dowiedziały. To nic
trudnego znaleźć jakieś informacje. Trudność zaczyna się wtedy,
kiedy nie masz pewności czy jest to prawda, czy może tylko wyssana
z palca bajka. Pewnie w przypadku Diany, wszystko co o niej wiemy to
kłamstwa. Może nigdy się nie dowiemy kim ona jest i czy to co nam
zrobiła było celowe.
-Ziemia
do Li – usłyszałem koło ucha. Dawno tak do mnie żaden nie
mówił. Kolejne zaskoczenie tego dnia. Z każdym następnym będzie
tylko lepiej i bardziej emocjonalnie. Nie wyglądam na takiego, ale
przeżywam wszystko wewnątrz, a potem na zewnątrz.
-Zwijamy
się?
-Trzeba
sprawdzić co u dziewczyn – wstałem i wyszedłem z mieszkania
blondyna. Reszta dołączyła do mnie i wspólnie udaliśmy się do
samochodu. Otworzyłem jeszcze jednego energetyka od Malika i
opróżniłem puszkę. Taka mieszanka to bomba, ale zawsze postawi na
nogi. Do tego brakuje mi papierosa. Obiecałem rzucić, ale nerwy
biorą górę i wtedy nic innego nie ma znaczenie. Uzależnienie
leczy się bardzo długo, nie wiem jak niektórzy mogą rzucić coś
co zaczęli tyle lat temu.
-Chłopaki
– zaczął niepewnie Louis- musimy na trzeźwo pogadać o Dianie.
Chciałem
to samo powiedzieć, ale bałem się reakcji Zayna. Tym razem chłopak
nic nie powiedział tylko zamknął auto i ruszył pierwszy do
bloku...
*
-Susan
wstawaj – szturchałem dziewczynę, bo musi iść dziś do szkoły.
To ja zostałem na całą noc z nimi, bo Louis od razu się zabrał,
a Malik poczekał z Abigail do późna. Kiedy brunetka zasnęła,
wyszedł.
Ruda
poruszyła się niechętnie i uniosła w górę powieki. Pocałowałem
ją na przywitanie i podałem szklankę soku z tabletkami na ból
głowy.
Wchodząc
wczoraj do ich mieszkania – dzięki własnym kluczom – zastaliśmy
pobojowisko, a cała trójka siedziała na ziemi w kuchni. Były
„uzbrojone”, czyli miotły i jakieś butelki. Sprawdziliśmy czy
wszystkie okna mają zamknięte i czy nikogo nie ma. Na spokojnie
ogarnąłem im mieszkanie, bo Susan poszła samodzielnie do łóżka.
Jeśli można tak nazwać spadnięcie z kilku schodków, to tak,
weszła tam sama. Dobrze, że nie złamała ponownie nogi. Wtedy to
bym się pociachał. Ponownie tyle czasu bez seksu, bo ją bolała
noga. Mogę znieść wiele, ale bez tego życie jest strasznie nudne.
Dokładnie tak jakby nie było czekolady.
-Dzięki
za pobudkę – dziewczyna ucałowała mnie w policzek wstając z
łóżka – idź do Abi, bo może jeszcze śpi.
Zrobiłem
tak jak mówiła. Zapukałem dwa razy, a kiedy nikt nie odpowiedział,
wszedłem do środka. Brunetka była zakopana pod kołdrą i kilkoma
poduszkami. Odsłoniłem okno, podniosłem z podłogi kilka ciuchów,
a następnie szturchnąłem ją w ramię. Od razu się przebudziła i
podniosła. Zaczęła się rozglądać po pokoju, ale wróciła do
pozycji leżącej.
-Dzięki,
ale umieram – wyszeptała masując skronie.
-Mam
tabletki. - Pomachałam przed jej oczami i zostawiłem ją z nimi.
Wychodząc
na korytarz wyczułem piękny zapach jajecznicy. Jak dobrze jest się
wyspać. Przynajmniej dzisiaj się udało tak dokładnie te głupie 6
godzin. Tyle mi potrzeba do szczęścia. A teraz jedzenie i można
ruszać zawieźć dziewczyny do szkoły, a następnie muszę spotkać
się ze znajomym. Słyszałem, że planują jakiś wyścig.
Przydałoby się sprawdzić, bo ostatnio trochę zaniedbałem swoje
hobby. A do tego parę groszy może wpaść. Zawsze odłożę na
specjalne konto i będzie sobie rosło przez lata. Akurat będzie na
więcej zachcianek, niż teraz. Chociaż teraz nie narzekam, bo
owszem mam to co tylko chcę mieć, w tak młodym wieku. Prawie 20
lat. To już za niedługo, dwójka stanie z przodu.
-Liam!
Chodź już nakładam jedzenie – wszedłem do kuchni i zastałem
idealny widok. Piękna kobieta, która nakłada śniadanie. Z rana
mógłbym zawsze oglądać takie cuda.
-Jedz
szybko, bo zaraz wychodzimy – odwróciła się do mnie tyłem i
zaczęła robić kanapki. Obserwuje cały czas jej ruchy. Zrobiła
trzy kromki i zapakowała je do specjalnych pojemniczków, gdzie
włożyła umyte marchewki oraz jakiś jogurt. Zamknęła szczelnie
niebieskie opakowanie oraz różowe. Pobiegła na górę, a ja tylko
siedziałem patrząc jak pośpieszają się nawzajem, a jednocześnie
zachowują – jak to tylko możliwe – cisze, żeby nie obudzić
kolorowej.
Zawsze
chciałem mieć takich przyjaciół, kobiety mają z tym jakoś
łatwiej. Owszem my potrafimy się pogodzić za każdym razem, no
nasz przypadek jest jakiś wyjątkowy. Ale patrząc na ich przyjaźń
jestem pod wielkim wrażeniem, że można tak o siebie dbać i
zarazem kłócić. Za każdym razem kiedy słyszę ich małe
sprzeczki, potem są coraz bliżej. I to we trzy, nie pojedyncze
jednostki, a wszystkie razem.
Odłożyłem
brudne naczynia do zlewu. Musiałem pobiec na górę po kluczyki i
ubierając po drodze buty wróciłem na dół.
-Dochodzi
8! - Pośpieszyłem dziewczyny, które jeszcze były w rozsypce.
Pisały jakieś zadania i ubierały się. Ruda zrobiła szybkiego
warkocza i jej ubiór przypominał skacowaną osobę, zresztą obie
biały potargane włosy i ciuchy jak najbardziej były wygodne i
luźne.
Wreszcie
zebrały wszystko i wychodząc ostatni z domu, przekręciłem klucz w
drzwiach i zbiegłem za nimi na dół. Dobrze mieć parking od razu
przy wyjściu z bloku.
Odpaliłem
silnik dokładnie za pięć. Nie powinny się spóźnić więcej niż
minutę, chyba że mamy korki po drodze. Zresztą ostatnia klas,
pewnie nie takie spóźnienia są tam zaliczane. Po ich minach widać,
że wcale się nie śpieszą i najchętniej by sobie spały z
godzinkę więcej. Pogłośniłem radio, aby je rozbudzić. Wczoraj
też trochę wypiłem, ale najwidoczniej mój organizm się już
przyzwyczaił do alkoholu i daje sobie znakomicie radę. Dziewczyny
muszą mieć więcej treningów, a zbliżające się wakacje już mi
szepczą do ucha jakie będą udane. Jeszcze po drodze kilka urodzin
oraz zdane matury. To już w ogóle popijawy jak ich mało. Uwielbiam
taki rok, gdzie prawie co tydzień jest okazja do picia i spędzania
czasu ze znajomymi. Nie wiem czy teraz będziemy spotykać się całą
ekipą, czy raczej po rozwiązanej sprawie wrócimy do poprzednich
nawyków – nienawiści i ciągłej walki. Sądzę, że uda nam się
jakoś dogadać, i wojna zostanie na zawsze zapomniana. Przynajmniej
będę się starał tego dokonać. Z Horanem będzie trudno, bo ten
pojeb nie znam umiaru i granic cierpliwości wszystkich. Najbardziej
lubi wkurzać Malika, na co potem oboje obrywają, albo jeden z nich
bardziej cierpli. Gdyby blondyn wyszedł z tego chorego nałogu, to
byłby z niego człowiek. Z tego co wczoraj widziałem to wcale nie
był naćpany, ani też nie upił się w do nieprzytomności.
Odprowadził nas do samochodu i normalnie potem wrócił do siebie.
Już myślałem, że będziemy robić interwencję, zawsze chciałem
taką komuś zrobić i nie ma okazji.
-Przyjechać
po ciebie? - spytałem rudzielca, pod szkołą.
-Chyba
zrobię kroczek w przód i pójdę do biblioteki, sama – pokiwała
głową przygryzając lekko wargę – bądź pod telefonem.
Ucałowałem
ją w usta i poczekałem, aż wejdą do budynku. Szły rozglądając
się, a na koniec dziewczyna pomachała mi wchodząc do środka.
Teraz mogłem spokojnie odjechać, wiedząc gdzie jest i z kim jest.
Teraz
tylko dojechać do domu i spokojnie zająć się ważnymi sprawami.
*
-Mówisz
mi to dziś? Przecież wiesz jaki zarobiony jestem – usiadłem na
kanapę, żeby nie zezłościć się jeszcze bardziej na przyjaciela.
-Stary,
nigdy ci to nie przeszkadzało. Starzejesz się – poklepał mnie po
plecach, a ja nie wiedziałem czy zacząć się śmiać czy lepiej
płakać.
-Może
masz rację – odchyliłem głowę do tyłu odpływając na moment.
Faktycznie mogłem trochę „dorosnąć” przez ważne sprawy.
Powinienem wziąć w tym udział i poczuć się jak za dawnych dni.
Przygotuje na jutro auto i będę mógł swobodnie wziąć się za
pierwsze miejsce.
-Wchodzę
w to!
Zerwałem
się na równe nogi idąc w stronę barku, gdzie przechowuje alkohol
i inne dopalacze. Wyciągnąłem cygara i podałem jedno Simonowi.
-To
zajebiście – odpaliłem mu i przez chwilę po prostu siedzieliśmy
spokojnie paląc – zaraz mogę pomóc ci przy furze na jutro.
-Jak
za dawnych czasów – pokiwałem głową kierując się do garażu.
Lepiej zacząć od razu, żeby potem nie było jakiegoś
zaskoczenia..
**Oczami
Amy**
Nie
lubię spędzać sama całego dnia w domu. Nie po tamtym wieczorze.
Na szczęście mamy dziś montaż alarmu, dlatego muszę tu siedzieć
i czekać na kolesia, który nam to zrobi. Potem muszę zapłacić,
ale za to będę się czuła bardzo bezpiecznie. Przynajmniej tyle
dobrego. Chciałabym wreszcie iść do pracy. Mogłabym spokojnie
pracować i wybić z głowy chory incydent. Tylko, ze wszyscy wiedzą
co dla mnie jest lepsze, dlatego siedzę na tyłku. Zresztą co to za
praca, kiedy Zayn jest nieobecny duchem, a tylko fizycznie go można
dostrzec? Zaczynam się poważnie o niego martwić, tak samo o Lou.
Mój chłopak przynajmniej trochę sypia, a Malik chyba nie zaśnie
do rozwiązania sprawy. Muszę porozmawiać z Abigail, zeby dała mu
jakieś prochy na sen. Przynajmniej by się nie męczył, a podczas
tych kilku godzin nic się jej nie stanie. Jak będzie miał tego
kogoś, to go będzie miał. Trzeba czasie wyluzować, tak jak my
wczoraj. Myślałam, że spędzimy kolejny wieczór u Susan oglądając
filmy i jedząc dużo słodyczy. A tu takie miłe zaskoczenie, i to
dzięki chłopakom. Gdyby nie ich wyjście na papierosa, a potem
razem gdzieś pojechali. Wielki szok dla nas, dla nich pewnie tak
samo. Jestem ciekawa czy Louis czuł się niezręcznie. Z tego co mi
mówił wywnioskowałam, iż na początku było mu cholernie ciężko
coś powiedzieć. Lecz po wymianie zdań zdał sobie sprawę z jednej
ważnej rzeczy – zna tych kolesi od lat, i zależy mu na
naprawieniu wszystkich szkód.
Kocham
niechodzenie do szkoły, mogę sobie pospać do późna i jeść
śniadanie na obiad.
Zeszłam
w piżamie na dół i wstawiłam wodę oraz zaczęłam szperać w
lodówce. Nigdy nie wiem co mogę zjeść. Mam na wszystko ochotę, a
co do czego nie mam pojęcia. Zjadłabym płatki, ale nie ma tych
czekoladowych. Zostały musli, więc czas zrobić sobie tosty i
kakao. Szybko wyłączyłam czajnik i nastawiłam mleko. Kiedy jedno
się gotowało, zabrałam się za robienie tostów. Tradycyjnie z
szynką, serem żółtym, ogórkiem i pieczarkami. Trzeba pójść na
zakupy i to duże, bo w naszej lodówce po wyciągnięciu sera i
szynki pozostaje pomidor i światło. Pójdę sama, albo poczekam na
resztę. Zawsze to dodatkowe pary rąk do targania reklamówek.
Znając nasze wyjścia do sklepów, nie skończy się na wydaniu paru
groszy. W ogóle dawno nie byłyśmy już na takim naszym wyjściu,
gdzie kupujemy ciuchy i pierdoły. Trzeba się wybrać i coś sobie
nowego sprowadzić. Przydałyby mi się nowe spodnie i jakieś buty.
Ich nigdy za dużo, jestem takiego zdania, że każda powinna mieć
ich tyle ile tylko chce.
-Kurwa!
- oglądnęłam się i zobaczyłam jak garnek z mlekiem prawie
wyskakuje z kuchenki. W ostatnim momencie go złapałam i przelałam
zawartość do szklanki, gdzie już nasypałam wcześniej kakao.
Czuję zapach przypiekającego się sera. Mój brzuch fika koziołki,
a do tego leci mi ślinka. Jak ja kocham jeść. Może nie widać,
ale mogłabym cały czas tylko jeść i pić. Wszystko, oczywiście.
I jeśli ktoś mi da do tego papierosy, to będę w raju. Prawdziwej
krainie „Amy” - najpiękniejsze miejsca dla każdej Amy. Idealnie
miejsce, dlaczego ja takiego jeszcze nie utworzyłam? Powinnam wybrać
się na podróż i znaleźć nieodkrytą wyspę. Potem bym ją
nazwała i tam zamieszkała z dziewczynami (zrobię dla nich wyjątek)
może jeszcze być się zgodziła na chłopaków, bo trzeba utrzymać
jakoś populację. Z tego co wiem i znam, to żaden mój kolega nie
ma na imię Am. Wielka szkoda, chciałabym takiego znać. Wtedy
wszystko byłoby łatwiejsze. Mógłby wystarczyć i zapłodnić
każdą istneijącą tam laskę, oprócz naszej trójki. My jesteśmy
akurat tymi wyjątkami, które mają swoich facetów do takich spraw.
Jeśli
już zaczęłam myśleć o seksie, to jest źle. Dawno tego nie
robiliśmy. Jakieś trzy dni, jak nie więcej. Przez to wszystko co
się teraz dzieje, zaniedbujemy sprawy łóżkowe. Musimy to jakoś
nadrobić. Jestem pewna, że po wszystkim spędzimy intensywny
weekend we dwoje u niego w domu. U nas w mieszkaniu ciężko jest o
komfort. Możemy tutaj to zrobić, bo mi to nie przeszkadza, zresztą
dziewczyną pewnie też nie. Tylko Lou może się poczuć dziwnie,
wiedząc o dziewczynach za ścianą. W sumie jest facetem, powinien
nie narzekać skoro mu „dają” to niech bierze. One i tak by
wyszły z domu, albo zaczęły słuchać muzyki. Jakoś musiałyśmy
sobie radzić za dawnych czasów. Pamiętam jak ustalałyśmy
specjalne hasło, żeby w razie co uciekać. Zazwyczaj to ja go
używałam. Abigail nie była tak blisko z żadnym, a Susan może z
dwa razy skorzystała.
-Tylko
niech pan to dobrze zamontuje – przyglądałam się całemu
procesowi. Na szczęście nie przyszła żadna młoda osoba, tylko
starszy miły pan. Strasznie przypomniał mi o dziadkach, których
nie widziałam tyle czasu. Nigdy nie ma okazji udać się do rodziny.
Mogłabym jechać i się ze wszystkimi spotkać, ale z drugiej strony
nie jarają mnie więzi rodzinne. Wolę być „córką” rodziców
Abi i Susan. Zawsze lubiałam u nich nocować i po prostu
przesiadywać. Mama Abigail piecze pyszne ciasteczka i robi obłędne
obiady. Mogłabym się z nią związać, gdybyśmy były lesbijkami.
Bo co więcej potrzebne? Obie piękne, ona potrafi gotować, sprzątać
i robić wszystko. Na prawdę, jest to kobieta anioł i robot!
Dlatego nasza Abi teraz jest taką perfekcjonistką, tylko z
gotowaniem u niej ciężej. Kiedy łączymy siły w kuchni to jest o
wiele lepszy efekt. Nie narzekam, bo nie jestem mistrzem. Potrafię
parę rzeczy, ale na szczęście we trzy jakoś się dopełniamy i
dajemy wspólnie sobie radę.
-Dobrze,
więc proszę ustawić sobie teraz kod.
Musiałam
zostawić go na chwilę, żeby przypomnieć sobie wcześniej ustalone
hasło. Siedziałyśmy nad nim wczoraj przy alkoholu, aż w końcu
ustawiłyśmy datę dnia naszej przyjaźni.
Wpisałam
kilka cyferek i czekałam na dalsze poczynania. Staruszek coś tam
porobił przy drzwiach, parę razy je zamknął i potem otworzył. Ja
musiałam co chwilę wpisywać na nowo pin.
-Teraz
proszę zamknąć za mną drzwi, wpisać cyfry i następnie zapukam,
aby pani zobaczyła mnie na monitorku. - Pomału przyswajałam
wiadomości od niego.
Wyszedł,
a ja zrobiłam tak jak powiedział. Włączyłam alarm i poczekałam,
aż zapuka. Wcisnęłam niebieski guziczek i na małym ekranie
zobaczyłam jego postać. Teraz przynajmniej wiemy kto tam stoi, z
czym do nas przychodzi i mamy wypasiony alarm. Wpisałam ponownie
kod, aby ten pan mógł wejść.
-Wszystko
działa – powiedziałam z uśmiechem – ile więc płacimy?
-Z
zamontowaniem należy się 150 funtów – pokiwałam głową
ruszając do kuchni. Wyjęłam specjalny pojemniczek, gdzie odkładamy
co miesiąc parę stówek. Wyliczone dałam mężczyźnie, który
podziękował i dając mi ostatnie porady wyszedł. Zamknęłam na
klucz i na nasz nowy alarm. Jesteśmy jak księżniczki w swoim
zamku, strzeżone przed elektronicznych rycerzy. Opłacało się
wydać nawet więcej na takie cudo. Wreszcie poczułam jak oddycham i
czuje się już lepiej będąc tutaj. Chłopaki maja nam coś jeszcze
zamocować przy oknach i już w ogóle będzie strach tu wejść, nie
dla nas, ale dla intruzów. Będziemy musiały powiedzieć rodzicom,
szczególnie jeśli ma się ojca adwokata. Moi to architekci, ale
ojciec Abi jest na wysokim stanowisku, więc będzie musiał się
kiedyś dowiedzieć. Ogólnie tak czasem myślę to trafiłyśmy w
dziesiątkę. Nasi rodzie, każdy ma bardzo dobrą pracę, a z tym
wiążą się wysokie zarobki. Mamy ogromne korzyści, bo płacą nam
co miesiąc nie małe kwoty. To prawie jak trafić szóstkę w totka.
Z
rozmyśleń wyrwał mnie nagły dzwonek do drzwi. Wstałam leniwie z
kanapy i podeszłam by sprawdzić kto to..
.....................
Hej kochani! <3
Jak mijają wakacje? Nam bardzo dobrze ^^ Byłyśmy na koncercie Riri i siedzimy 3 tygodnie razem w Niemczech : )) Więc zapowiada się bardzo ciekawie xdd
Rozdział jak się podoba? Xx Zabieramy się zaraz za kolejny i za zapowiedź xdd trochę mamy wolnego jeszcze, więc nie będzie zaniedbywać bloga xx
Buziaki IDA! <3V
Hej kochani! <3
Jak mijają wakacje? Nam bardzo dobrze ^^ Byłyśmy na koncercie Riri i siedzimy 3 tygodnie razem w Niemczech : )) Więc zapowiada się bardzo ciekawie xdd
Rozdział jak się podoba? Xx Zabieramy się zaraz za kolejny i za zapowiedź xdd trochę mamy wolnego jeszcze, więc nie będzie zaniedbywać bloga xx
Buziaki IDA! <3V
Jeśli chcecie się zareklamować, zróbcie to w odpowiedniej zakładce.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Susan Kelley
thestoryofnewgeneration.blogspot.com
Świetny, nie moge sie doczekać rozwiązania tej całej afery :D
OdpowiedzUsuń/G. <3