sobota, 16 lipca 2016

Rozdział 55

**Oczami Lou**

Całą noc nie zmrużyłem nawet na chwilę oka. Obserwowałem wszystko w pokoju dziewczyny, a kiedy coś słyszałem, to wstawałem i sprawdzałem. Z tego co widziałem, każdy z nas nie spał. Ta sytuacja zaczęła mnie przerastać. Szczególnie, że nie spodziewałem się nigdy spać, tam gdzie Zayn, Liam i Harry. Jeszcze na koniec przyszedł Horan, któremu miałem ochotę wyjebać za ten głupi żart. Jednak on poszedł i została nasza czwórka. To już i tak wiele. Sądziłem, że będziemy wrogami do końca życia, a tutaj nas zaczyna łączyć wspólny cel, oraz dziewczyny.

Sprawdziłem czy Am śpi, a następnie pomału wstałem. Wyciągnąłem ciało. Słychać jak strzelają mi kości. Pokręciłem głową i mogłem wstać, aby zejść na dół. Mocna kawa postawi mnie na nogi, a umycie twarzy pomoże pozbyć się podkrążonych oczu. Najpierw wszedłem do łazienki dziewczyny, gdzie zaskakująco jest czysto. Chyba musiała wczoraj posprzątać, przed całą imprezą. Odkręciłem zimną wodę i oblałem się kilka razy. Przejechałem mokrą dłonią po włosach, a teraz tylko musiałem odszukać ręcznik. Żaden nie wisiał obok zlewu, więc zacząłem otwierać każdą szafkę, aż w końcu natrafiłem na dany materiał. Wyciągnąłem pierwszy lepszy, czyli oczywiście trafiłem na różowy. Wytarłem się i odłożyłem ręcznik na komodę – jedyne wolne miejsce. Opuściłem toaletę i spojrzałem na Amy. Zaczęła się kręcić po łóżku, a po chwili z westchnieniem znalazła swoją pozycje do dalszego spania.

Wyszedłem na zewnątrz zostawiając uchylone drzwi. Kolorowa w nocy trochę się rzucała, a z tego co słyszałem to nie tylko ona. Dziewczyny zaczęły w nocy krzyczeń i piszczeć. Więc nie miałem najgorzej jeśli chodzi o uspakajanie. Schodząc po schodach obserwowałem czy ktoś już tam jest. Dochodzi 6 rano, a ja jestem na nogach od praktycznie 17 godzin. Dobrze, że wczorajszy dzień nie pracowałem ciężko. Spędziłem go na siedzeniu w domu z chłopakami, piciu i graliśmy w gry. To pomogło mi się odprężyć, a na noc kiedy szykowałem się do spania dostałem nagły telefon od Amy. Na początku nic nie słyszałem, bo tak cicho mówiła. Dopiero po chwili zrozumiałem, i nic nie mówiąc ruszyłem biegiem do auta. Jeszcze wtedy nie miałem pojęcia, że ktoś wcześniej był u nich w domu. Ani, że ktoś je prześladuje od pewnego czasu. To już kompletnie wybiło mnie z toku myślenia. Dlaczego dziewczyna nie powiedziała mi od razu? Przecież pomógł bym im, a do tego może w jakiś sposób udałoby się zlikwidować tę osobę. Z drugiej strony mogę ją zrozumieć, że Malik wiedział, to nie chciała byśmy się spotkali. Ale mimo wszystko teraz połączymy siły i pozbędziemy się prawidłowej postaci.

Stanąłem w progu kuchni widząc, że po niej krząta się Malik. Przeglądał każdą szafkę po kolei, a na gazie stał czajnik. Dostrzegł mnie dopiero po chwili.

-Wiesz gdzie jest kawa? - Spytał wyłączając wrzącą wodę.

-A sprawdzałeś nad kuchenką? - Ruszył w tamtym kierunku.

-Jest – wyciągnął i zamknął szafkę – chcesz? -Pokiwałem głową obserwując poczynania chłopaka. Nie pytając wyciągnął kubek, a do niego nasypał dwie kopiaste łyżeczki kawy. Tak samo postąpił w przypadku drugiego naczynia. Zalał wszystko gorącą wodą i ruszył ze swoim napojem w stronę okna. Wziąłem swoją posłodziłem i oparłem się o blat. Na ziemi jeszcze jest parę odłamków szkła, które najlepiej by było posprzątać. Tylko gdzie jest zmiotka i szufelka? Zacząłem otwierać każdą szafkę po kolei, aż w reszcie natrafiłem na odpowiednią. Wyjąłem potrzebne rzeczy, a następnie kucnąłem w celu zlokalizowania odłamków szkła. Ktoś to zrobił celowo, albo przez przypadek, kiedy opuszczał mieszkanie dziewczyn, ponieważ szkło znajduje się bliżej okna. Najwidoczniej przez to okno wyszedł na schody przeciwpożarowe. -Skurwysyn, wymyślił sobie niezłą drogę ucieczki. - Odezwał się Malik wpatrując się przez cały czas w okno.

-Następnym razem nie wyjdzie żywy – odpowiedziałem kucając, żeby pozbyć się szkła. Któraś z dziewczyn może wejść na bosaka, i wtedy dopiero sobie narobią krzywdy.

Wyrzuciłem wszystko co udało mi się dojrzeć i mogłem zabrać się za kawę. Pierwsze łyki od razu postawiły mnie na nogi. Malik wie jak pobudzić kogoś kawą. Nie tylko ja nie śpię od wielu godzin. Po nim na pierwszy rzut oka nic nie widać, ale po przyjrzeniu się można dojrzeć wielkie sińce pod oczami.

Staliśmy w ciszy, pijąc swoje kawy i myśląc. Zapewne oboje analizowaliśmy jakiś sensowny plan, albo po prostu on myślał tak jak ja. Czyli zastanawia się co tutaj robi, i jak to dalej ma się wszystko potoczyć.

-Czuję kawę. - Do kuchni wparował zaspany Payne. Skierował się od razu po szklankę, do której nasypał czarny proszek, a wodę ponownie nastawił na gaz.

Teraz moja niepewność jeszcze bardziej rośnie, kiedy stoimy we trzech w jednym pomieszczeniu, pijąc tą samą kawę. Nie wiem czy powinienem coś powiedzieć, czy lepiej milczeć tak jak oni. Jednak poluzowanie atmosfery przydałoby się każdemu z nas.

-Spaliście choć trochę? - Zapytałem, bo nie potrafię wysiedzieć w ciszy. Spojrzeli na mnie zdziwieni.

-Susan strasznie piszczała przez sen – podrapał się po karku i odsłonił kawałek brzucha – a do tego mocno uderzała, we wszystko co było obok. - Ukazał nam się wielki fioletowy siniak, tuż obok pępka chłopaka. Zaśmiałem się, a on postąpił tak samo. Ogarnęło mnie dziwne uczucie, takich starych lat. Kiedy to byliśmy gdzieś razem, normalnie rozmawialiśmy. Aż przyjechała pewna Diana, która wszystko rozwaliła. Nikt się nie spodziewał, że wtedy wywoła taką kłótnię, że już nigdy się do siebie nie odezwiemy.

-A u ciebie, Zayn? - Spojrzałem na niego, żeby wrócił do żywych. Otrząsnął głową i wziął głęboki oddech.

-Abigail prawie spadła z łóżka, a do tego mówiła straszne rzeczy – zastopował biorąc łyk napoju – tak jakby ktoś ją w tym śnie gonił, a ona uciekała i błagała go, żeby dał im spokój. - Zakończył wpatrując się w swój kubek. Pokiwałem głową zaczynając się zastanawiać nad tym snem. Może i nie wierze w takie gówna, jak przeznaczenie, los, karma, wizje. Ale jak się naoglądam jakiś filmów to potem mam takie przemyślenia. Teraz akurat nic nie oglądałem, ale to co śniło się brunetce mogło też się przyśnić Am. Ponieważ, kiedy już przysypiałem, zaczęła się poruszać i wydawać z siebie jakieś słowa. Na początku nie wsłuchałem się, lecz na końcu tez było coś typu „Zostaw nas w spokoju”. Może łączy ich jakaś więź, przez którą mają podobne sny? Lub to ja zwariowałem z tego niewyspania, i mam jakieś zwidy. Może to co teraz się dzieje, to też jakieś moje halucynacje.

-Chcecie to wierzcie, nie to olejcie temat. Ale Amy chyba też miała ten sam sen co Abi – powiedziałem dopijając do końca kawę. Liam zalał sobie swój napój i dokładnie go wymieszał.

-Czemu mamy nie wierzyć? Może to jakiś znak dla nas..

-Żeby go zabić – przerwał mu Harry wchodząc do kuchni – jak to się stało, że ty wtedy zastrzeliłeś kogoś innego? - Zwrócił się do Malika. Ten lekko się uśmiechnął.

-Było ciemno, stało to samo auto, które jechało za Abi. Wycelowałem i nie patrzyłem kto to jest, kiedy jego mózg rozbryznął się tuż przede mną. - Powiedział ze spokojem w głosie. Ja też bym nie patrzył do kogo strzelam, wiedząc że jest to ten samochód.

-Chyba, że to była ustawka – zaczął Payne..


 **Oczami Liama**




Siedziałem chwilę na schodach, zanim wszedłem do kuchni. Bałem się tam wchodzić. Niby nie są dla mnie zagrożeniem, ani już wrogiem, lecz wnętrze podpowiadało mi, żebym najpierw się uspokoił. Po nieprzespanej nocy nosiło mną. Wstając z łóżka Susan, miałem ochotę rozpierdolić pobliską szafkę. Bo uderzyłem się o nią, i niemal zbudziłem śpiącą dziewczynę. A dopiero co niedawno zasnęła.


Dlatego chwilę siedziałem i słuchałem swojego serca, które z minuty na minutę zwalniało. Gotowy wszedłem do pomieszczenia. Tak jak myślałem zastałem ciszę, ale nie czułem się skrępowany. Mój gniew wyparował wraz z nastawieniem czajnika. Rozmowa zaczęła się kleić, więc już zupełnie nie było moich obaw.

Słowa Malika dały mi do myślenia. Wpadłem na pewien pomysł, związany z osobą, którą on zabił. Musiałem się z nimi tym podzielić, bo sam raczej nie dojdę za daleko z tą wiedzą.

-A co jeśli to było ustawione? - spojrzeli na mnie jakby zaczynał bredzić – może ta osoba, która tutaj była wysiadła zanim przyszedłeś? Albo zauważyła cię i schowała się.

-Wiesz, że to mogło tak być, bo ja od razu pobiegłem za Abi. Nie przyglądałem się wszystkiemu wkoło. Dopiero potem moi ludzie oczyścili teren, a w środku znaleźli trupa. - Przeanalizowałem dokładnie każde jego zdanie i na reszcie mogłem napić się kawy. Boże, teraz będę żył na kofeinie.

-Pewne jest to, że zabiłeś złą osobę. Lub jego wspólnika.

-Chwila, skąd w ogóle wiemy, czy ta osoba jest mężczyzną? -Zadał zasadnicze pytanie Tommo. Nie myślałem w taki sposób. Byłem święcie przekonany, że taką robotę załatwia chłopak, a nie kobieta. Przecież włamanie, próba porwania, zastraszanie. Niby podobne do zachowania zazdrosnej dziewczyny.

-Teraz jedno jest pewne, że nie znamy płci, ale wiemy iż jest popierdolona.

Chwilę postałem z nimi, bo doszły mnie wołania Susan. Pobiegłem do jej pokoju. Od razu rzuciło mi się w oczy jej ciało, które rzucało się we wszystkie strony. Podbiegłem by ją uspokoić. Złapałem jej ciało w mocnym uścisku. Nie zdążyłem chwycić jej stopy, którą dostałem prosto w twarz. Odruchowo ręką zmierzyłem w stronę nosa. Czułem jakby się połamał na kilka kawałków, lecz dotykając go chwilę uznałem, że to tylko przewrażliwienie.

-Kochanie, obudź się – szeptałem do jej ucha – Susan.

-Co się dzieje?! - Otworzyła gwałtownie oczy i uniosła się w górę. Kręciła przez chwilę głową, tak jakby nie wiedziała gdzie jest. Obserwowałem ją dokładnie czekając, aż mnie zauważy.

-Przepraszam. - wyłkała wracają na łóżko. Przytuliłem ją do siebie i otarłem jej łzy. Wczorajsza sytuacja nie była czymś groźnym, ale najwidoczniej zadziałała na dziewczyny, jak płachta na byka. Są wszystkie we trzy zestresowane, a potwierdza to ich słaby sen oraz wszystkie krzyki, który wydobywają z siebie.

-Nie masz za co przepraszać, skarbie – ucałowałem ją w czubek głowy, a następnie zacząłem masować po plecach. Czułek jak rozluźnia się wraz z moim dotykiem. Patrzyłem przed siebie myśląc o skutecznym planie. Widok mojej miłości w takim stanie, jest ostatnią rzeczą, na tym świecie, którą chciałbym oglądać. I to jeszcze o tak wczesnej porze. Dobrze, że mamy sobotę. Ruda nie musi iść do szkoły, ani niczego się uczyć na jutro. Cały weekend spędzi spokojnie w domu. W ogóle wszystkie pewnie będą siedzieć razem, albo zabiorę ją do siebie. Bo zostać tutaj na jeszcze jedną noc, mógłbym, ale bez ciuchów na zmianę to nie ciekawa sprawa. Czuje się okropnie śpiąc w tych samych rzeczach i teraz w nich chodzić. Planowałem zabrać jakąś koszulkę od Sus, ale zdałem sobie sprawę z małego rozmiaru, i tego kobiecego kroju. Wyglądałbym okropnie, a nie potrzebuje wyśmiania w sobotę z rana. Więc pozostałem tak jak tu wczoraj przyjechałem.

**

-Musisz jechać? - spytała podchodząc do mnie, aby ponownie się przytulić.

-Muszę się odświeżyć i wrócę, jeśli będziesz chciała – pocałowałem ją w policzek, a ta chwyciła się mnie mocno. Nie chciała mnie puścić – Kotek jestem pod telefonem jeśli coś się będzie działo.

-Ale to nie to samo! - zaciągnęła smucąc się.

-Masz dziewczyny, siedźcie razem. Kocham cię. - Pokiwała głową i ostatni raz mnie pocałowała. Pomachałem do reszty i wyszedłem. Zayn pojechał chwilę przede mną, a Louis jeszcze został. Rozmawialiśmy i doszliśmy do wniosku, że powinniśmy wymienić się telefonami, jeśli mamy współpracować. Oczywiście zapisałem sobie każdego, nawet Stylesa, który ma tutaj siedzieć z dziewczynami do wieczora. Przynajmniej mam pewność, że wszystkie są bezpieczne i mają kogoś do pomocy. Sądzę, że ta osoba dziś nie wróci, skoro wczoraj nie wypalił jej plan. Gdyby nie ta impreza, to dziewczyny mogłyby iść spać o tej porze. A wtedy nie chcę myśleć co by było.

Wsiadłem do samochodu przecierając oczy. Byle dojechać do domu, a tam już postaram się jakoś rozbudzić. Tommo dał nam pomysł, abyśmy zastanowili się nad podejrzanymi. Każdy z nas ma wrogów, nie licząc naszej piątki, bo chyba wychodzimy chwilowo z tej fazy. Ja na pewno mam dużo takich osób, które chciałyby mi zaszkodzić, kosztem moich bliskich. Tylko ja jestem osobą, która nie chwali się każdemu, że ma dziewczynę i ona mieszka tam i tam. Przecież ten psychol musiał mieć skądś dokładne namiary na ich mieszkanie, szkołę, nawet na miejsca gdzie idą pobiegać. To już musi być jakiś mistrz, albo obserwuje dziewczyny od dawna. Może to nie nasz wróg, ale właśnie one kogoś zraziły do siebie, a teraz w taki sposób ktoś się im odpłaca. Nie jest to fair, ale każdy działa inaczej. Niektórzy od razu zabijają, a inni pastwią się psychicznie, aż ich ofiara sama sobie coś zrobi. W tym przypadku nie pozwolę, żeby Susan miała takie myśli.

Widząc swój dom z daleka, na ustach pojawił się uśmiech. Zacząłem ziewać jak opętany. Położę się spać przynajmniej na parę godzin, żeby potem być gotowym do pracy. Inaczej nie dam rady dobrze funkcjonować. Jeśli jestem niewyspany to jestem zły, a jak zły to potrafię wybuchać bez potrzebny.

Zamknąłem za sobą drzwi oczywiście na klucz i od razu ruszyłem do łazienki. Szybki prysznic pomoże mi się odprężyć, a potem sen. Nastawie budzik na 20, chyba ze Susan obudzi mnie wcześniej. Skoro jest z nimi Harry, to nie powinna dzwonić. Zajmie się oglądaniem jakiegoś filmu, lub po prostu chłopak będzie próbował je rozbawiać i odwracać uwagę od wczorajszego dnia. A raczej wieczora, ponieważ dzień miały udany. Z tego co Ruda mówiła mi przed zaśnięciem, to w szkole miała luzy. Potem była na lunchu ze znajomym i jego dziewczyną. Impreza udała im się, szczególnie, że dzwoniąc do mnie bełkotała. Jak przybyłem na miejsce to żadna już nie była podpita. Takie sytuacje stawiają człowieka na nogi..

**Oczami Zayna**

Jadąc do klubu nie panowałem nad sobą. W domu u dziewczyn starałem się niczego nie rozwalić, a nawet byłem zbyt spokojny. Widziałem, że Abigail coś wyczuwa, ale nic nie mówiłem. Dopiero teraz wszystko wyszło na wierzch. Jak mogłem zabić złą osobę?! Przecież nie mogłem się tak pomylić. I jeszcze nie sprawdziłem terenu po strzale. Gdybym wtedy nie zawalił, to dziś moja dziewczyna mogłaby spokojnie wyjść ze mną na randkę, która planowaliśmy już kilka dni. Ja byłem zajęty pracą, a ona szkołą, więc w sobotę chcieliśmy wyjść wspólnie na miasto. Oczywiście dalej możemy tak zrobić, ale nie będziemy się dobrze bawić. Szczególnie jak ona boi się zostać sama w swoim pokoju, a ja w natychmiastowym tempie muszę spisać listę podejrzanych ludzi. Wiem, że pójście spać byłoby lepszą opcją, a już na pewno racjonalną decyzją. Lecz ja jak to ja, potrzebuję od razu coś zrobić. Nie potrafiłbym spokojnie usnąć z myślą, że w każdej chwili ten ktoś może tam wrócić. Niby siedzi z nimi Styles, ale nie wiadomo jak uzbrojony tym razem przyjdzie. Kurde i jeszcze ten problem z płcią.

Słowo kobieta i wróg, kojarzy mi się z Dianą. Od razu ona trafiła do mojej głowy. Znamy ją na tyle, na ile nam pozwoliła. Ale kto wie jaka jest naprawdę? Udaje taką niby miłą, a co do czego chce się na nas zemścić, w taki sposób. Najgorszy jaki mogła wybrać, ponieważ ranienie osoby, którą kocham jest błędem.

Chciałem jechać do niej, wygarnąć jej wszystko co leży mi na sercu, lecz nie mam pojęcia gdzie ona się znajduje. Tak naprawdę nigdy nie podała mi numeru telefonu, ani swojego aktualnego adresu. Ja sam nie chciałem pytać i prosić, bo uznałaby to za zainteresowanie się nią. Przecież do tego dopuścić nie mogę. Wystarczy, że prawie ją pocałowałem przy naszym spotkaniu. Teraz jestem śpiący, więc nie zapanowałbym nad sobą. Ranić Abigail nie mam zamiaru.

Będąc dziś z chłopakami w jednym pomieszczeniu, nie zdążyłem zapytać o blondynę. Z tego co słyszałem, to nie tylko mnie odwiedzała. Ale nie zagłębiałem się w plotki chodzące po Londynie. Jedynie interesują mnie pewne rzeczy, a nie wyssane z palca. Lub od ludzi, którzy nawet nie wiedzą kim naprawdę jestem. Tacy są najgorsi, a ja mam z nich niezły ubaw. Wymyślają plotki na bieżąco, często na mój temat, a co do czego to mnie nie rozpoznają.

Dlatego najlepiej jest mieć kilku zaufanych znajomych, i z nimi dobrze żyć.

Leżąc obok brunetki, słuchałem wszystkiego co do mnie mówi. Raz opowiadała o szkole, a raz napomniała coś o swoich urodzinach. Wyżaliła się, że kompletnie sama o nich zapomniała, a mamy już maj. Wtedy uznałem, że jestem najgorszym chłopakiem na świecie. Jak można zapomnieć o urodzinach bliskiej osoby? To tak jakbym zapomniał o dniu matki lub urodzinach sióstr. Jak tylko sprawa ucichnie, to zabiorę dziewczynę na weekend za miasto. Wtedy wynagrodzę jej swoją pamięć.

Podjechałem pod Maddox, gdzie nikogo nie było. Wysiadłem i ruszyłem do tylnego wejścia. Otworzyłem kluczami, a od środka się zamknąłem. Pozapalałem światła udając się do biura. Pierwsze co zrobiłem, to wyjąłem whisky z szafki i nalałem sobie do szklanki. Wypiłem wszystko duszkiem. Dolałem kolejną dawkę i zasiadłem na swoim fotelu. Zamknąłem oczy odpływając myślami gdzieś indziej.

Tyle się teraz dzieje. Musze współpracować z kimś, kogo jeszcze parę dni temu nienawidziłem. Czy to jest znak na wielkie pogodzenie się? Jeśli tak, to czas za to wypić.

Uniosłem ponownie szklankę do ust i opróżniłem jej zawartość. Za dawnych czasów dobrze razem pracowaliśmy, może tym razem też nam się uda wspólnie czegoś dokonać. Kto wie do czego jesteśmy razem zdolni.

Rano widziałem, że nie tylko ja waham się nad każdym wypowiadanym słowem. Każdy z nim myślał i dopiero potem mówił. Dzięki Louisowi zaczęliśmy rozmawiać. Narzucił jakiś temat, a potem każdy go rozwijał. Musze przyznać, że trochę mi tego brakowało. Nie widać po mnie, że jestem kimś kto wraca do wspomnień. Ale do tych czasów, akurat powracam bardzo często. Szczególnie jak jestem pijany i myślę co tak naprawdę się stało. Wiem, że byliśmy podpici, a potem zacząłem się wydzierać na Tommo. Oczywiście reszta też oberwała. Prawdziwego powodu tej kłótni nie pamiętam. Diana tam z nami była, pewnie podsyciła wszystkich do takich decyzji i teraz jesteśmy tu gdzie jesteśmy. Przez nią, a raczej dla niej byliśmy w stanie przerwać długoletnią przyjaźń. Gdyby się nie zjawiła, bylibyśmy przyjaciółmi do tej pory.

-Nie myśl tyle – mruknąłem wypijając kolejne łyki alkoholu. Następnym razem, kiedy będziemy wszyscy razem, to zapytam ich o to. Na pewno każdy ma swoją wersję tego dnia, a warto ją usłyszeć. Przynajmniej będę wiedział co tak na prawdę się wydarzyło.

Wyciągnąłem papiery spod biurka, które muszę jeszcze dziś skończyć uzupełniać. Jak trudno jest być szefem. Trzeba załatwiać coraz więcej alkoholu, oraz sprowadzać muzyków, którzy rozkręcą ludzi. Dobrze, że mam parę godzin, zanim cokolwiek się tutaj zacznie. Przynajmniej sam na spokojnie załatwię większość, a później pojadę do domu, żeby się przebrać.

**

-Jeśli chcesz to zaraz przyjadę – ziewnąłem wstając od biurka. Miałem tu być góra dwie godziny, a wyszło mi prawie pięć godzin nad papierami. Moje oczy są zakrwawione jak nigdy.

-Zayn, nie śpisz od jakiś 24 godzin. Jedź do domu, zdrzemnij się i dopiero do mnie przyjedź. - Powiedziała pewnie brunetka.

-Masz rację. Jak coś dzwoń, jestem pod telefonem.

-Kocham cię – wyszeptała czekając na moja odpowiedź. Chciałem od razu się odezwać, ale powstrzymało mnie kolejne ziewnięcie.

-Ja ciebie mocniej..

Zakończyłem połączenie i opuściłem swój gabinet. Na dole już było kilku moich pracowników, więc zostawiłem im klucze i wyszedłem. Patrzyli na mnie, jak na trupa. Dosłownie tak wyglądam. Żyje na kilku kubkach kawy i alkoholu. Jedynie jeszcze nikotyna pozwala mi przeżyć ciężkie chwile. Otworzyłem samochód wsiadając do niego i odpalając papierosa. Dziś to już moja druga paczka. Hoduje swojego własnego raka, który chyba z dnia na dzień się cieszy. Ponieważ będzie mógł mnie szybciej dopaść. Otworzyłem okno i wyjechałem z parkingu. Nie patrząc wyjechałem na główną. Usłyszałem za sobą trąbienie, ale olałem je i przyspieszyłem. Byle dojechać do domu, gdzie będę mógł zasnąć.
...............
Witajcie idonatorzy!! ^^
Taaa głupia nazwa, ale mamy wakacje!! <3 Trzeba się cieszyć chwilą xx
Ten rozdział napisałam w przeciągu 3 godzin :"D Spieszyłam się na maksa, bo o północy 29.06.2016 wyjeżdżałam xdd I skończyłam pisać o 22 xd Ale miałam tempo ;)
Mam nadzieję, że nie zawaliłam ;xx
Jak się bawicie? ^^
Czekamy na komentarze! <3
Pozdrawiamy IDA! <3

1 komentarz

  1. Jest zajebiście choć jestem lekko nie wyspana. Tutaj nie marnuje się czasu na sen.
    Zajebistyy^÷^
    No a co innego no ?
    Hyh
    Dobra, czas się zebrać i zjeść śniadanie bo od godziny siedzę na ławce i wpatruję się w jezioro!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.