**Oczami Lou**
Całą noc nie
zmrużyłem nawet na chwilę oka. Obserwowałem wszystko w pokoju
dziewczyny, a kiedy coś słyszałem, to wstawałem i sprawdzałem. Z
tego co widziałem, każdy z nas nie spał. Ta sytuacja zaczęła
mnie przerastać. Szczególnie, że nie spodziewałem się nigdy
spać, tam gdzie Zayn, Liam i Harry. Jeszcze na koniec przyszedł
Horan, któremu miałem ochotę wyjebać za ten głupi żart. Jednak
on poszedł i została nasza czwórka. To już i tak wiele. Sądziłem,
że będziemy wrogami do końca życia, a tutaj nas zaczyna łączyć
wspólny cel, oraz dziewczyny.
Sprawdziłem
czy Am śpi, a następnie pomału wstałem. Wyciągnąłem ciało.
Słychać jak strzelają mi kości. Pokręciłem głową i mogłem
wstać, aby zejść na dół. Mocna kawa postawi mnie na nogi, a
umycie twarzy pomoże pozbyć się podkrążonych oczu. Najpierw
wszedłem do łazienki dziewczyny, gdzie zaskakująco jest czysto.
Chyba musiała wczoraj posprzątać, przed całą imprezą.
Odkręciłem zimną wodę i oblałem się kilka razy. Przejechałem
mokrą dłonią po włosach, a teraz tylko musiałem odszukać
ręcznik. Żaden nie wisiał obok zlewu, więc zacząłem otwierać
każdą szafkę, aż w końcu natrafiłem na dany materiał.
Wyciągnąłem pierwszy lepszy, czyli oczywiście trafiłem na
różowy. Wytarłem się i odłożyłem ręcznik na komodę –
jedyne wolne miejsce. Opuściłem toaletę i spojrzałem na Amy.
Zaczęła się kręcić po łóżku, a po chwili z westchnieniem
znalazła swoją pozycje do dalszego spania.
Wyszedłem na
zewnątrz zostawiając uchylone drzwi. Kolorowa w nocy trochę się
rzucała, a z tego co słyszałem to nie tylko ona. Dziewczyny
zaczęły w nocy krzyczeń i piszczeć. Więc nie miałem najgorzej
jeśli chodzi o uspakajanie. Schodząc po schodach obserwowałem czy
ktoś już tam jest. Dochodzi 6 rano, a ja jestem na nogach od
praktycznie 17 godzin. Dobrze, że wczorajszy dzień nie pracowałem
ciężko. Spędziłem go na siedzeniu w domu z chłopakami, piciu i
graliśmy w gry. To pomogło mi się odprężyć, a na noc kiedy
szykowałem się do spania dostałem nagły telefon od Amy. Na
początku nic nie słyszałem, bo tak cicho mówiła. Dopiero po
chwili zrozumiałem, i nic nie mówiąc ruszyłem biegiem do auta.
Jeszcze wtedy nie miałem pojęcia, że ktoś wcześniej był u nich
w domu. Ani, że ktoś je prześladuje od pewnego czasu. To już
kompletnie wybiło mnie z toku myślenia. Dlaczego dziewczyna nie
powiedziała mi od razu? Przecież pomógł bym im, a do tego może w
jakiś sposób udałoby się zlikwidować tę osobę. Z drugiej
strony mogę ją zrozumieć, że Malik wiedział, to nie chciała
byśmy się spotkali. Ale mimo wszystko teraz połączymy siły i
pozbędziemy się prawidłowej postaci.
Stanąłem w
progu kuchni widząc, że po niej krząta się Malik. Przeglądał
każdą szafkę po kolei, a na gazie stał czajnik. Dostrzegł mnie
dopiero po chwili.
-Wiesz gdzie
jest kawa? - Spytał wyłączając wrzącą wodę.
-A sprawdzałeś
nad kuchenką? - Ruszył w tamtym kierunku.
-Jest –
wyciągnął i zamknął szafkę – chcesz? -Pokiwałem głową
obserwując poczynania chłopaka. Nie pytając wyciągnął kubek, a
do niego nasypał dwie kopiaste łyżeczki kawy. Tak samo postąpił
w przypadku drugiego naczynia. Zalał wszystko gorącą wodą i
ruszył ze swoim napojem w stronę okna. Wziąłem swoją posłodziłem
i oparłem się o blat. Na ziemi jeszcze jest parę odłamków szkła,
które najlepiej by było posprzątać. Tylko gdzie jest zmiotka i
szufelka? Zacząłem otwierać każdą szafkę po kolei, aż w
reszcie natrafiłem na odpowiednią. Wyjąłem potrzebne rzeczy, a
następnie kucnąłem w celu zlokalizowania odłamków szkła. Ktoś
to zrobił celowo, albo przez przypadek, kiedy opuszczał mieszkanie
dziewczyn, ponieważ szkło znajduje się bliżej okna. Najwidoczniej
przez to okno wyszedł na schody przeciwpożarowe. -Skurwysyn,
wymyślił sobie niezłą drogę ucieczki. - Odezwał się Malik
wpatrując się przez cały czas w okno.
-Następnym
razem nie wyjdzie żywy – odpowiedziałem kucając, żeby pozbyć
się szkła. Któraś z dziewczyn może wejść na bosaka, i wtedy
dopiero sobie narobią krzywdy.
Wyrzuciłem
wszystko co udało mi się dojrzeć i mogłem zabrać się za kawę.
Pierwsze łyki od razu postawiły mnie na nogi. Malik wie jak
pobudzić kogoś kawą. Nie tylko ja nie śpię od wielu godzin. Po
nim na pierwszy rzut oka nic nie widać, ale po przyjrzeniu się
można dojrzeć wielkie sińce pod oczami.
Staliśmy w
ciszy, pijąc swoje kawy i myśląc. Zapewne oboje analizowaliśmy
jakiś sensowny plan, albo po prostu on myślał tak jak ja. Czyli
zastanawia się co tutaj robi, i jak to dalej ma się wszystko
potoczyć.
-Czuję kawę.
- Do kuchni wparował zaspany Payne. Skierował się od razu po
szklankę, do której nasypał czarny proszek, a wodę ponownie
nastawił na gaz.
Teraz moja
niepewność jeszcze bardziej rośnie, kiedy stoimy we trzech w
jednym pomieszczeniu, pijąc tą samą kawę. Nie wiem czy powinienem
coś powiedzieć, czy lepiej milczeć tak jak oni. Jednak poluzowanie
atmosfery przydałoby się każdemu z nas.
-Spaliście
choć trochę? - Zapytałem, bo nie potrafię wysiedzieć w ciszy.
Spojrzeli na mnie zdziwieni.
-Susan
strasznie piszczała przez sen – podrapał się po karku i odsłonił
kawałek brzucha – a do tego mocno uderzała, we wszystko co było
obok. - Ukazał nam się wielki fioletowy siniak, tuż obok pępka
chłopaka. Zaśmiałem się, a on postąpił tak samo. Ogarnęło
mnie dziwne uczucie, takich starych lat. Kiedy to byliśmy gdzieś
razem, normalnie rozmawialiśmy. Aż przyjechała pewna Diana, która
wszystko rozwaliła. Nikt się nie spodziewał, że wtedy wywoła
taką kłótnię, że już nigdy się do siebie nie odezwiemy.
-A u ciebie,
Zayn? - Spojrzałem na niego, żeby wrócił do żywych. Otrząsnął
głową i wziął głęboki oddech.
-Abigail prawie
spadła z łóżka, a do tego mówiła straszne rzeczy – zastopował
biorąc łyk napoju – tak jakby ktoś ją w tym śnie gonił, a ona
uciekała i błagała go, żeby dał im spokój. - Zakończył
wpatrując się w swój kubek. Pokiwałem głową zaczynając się
zastanawiać nad tym snem. Może i nie wierze w takie gówna, jak
przeznaczenie, los, karma, wizje. Ale jak się naoglądam jakiś
filmów to potem mam takie przemyślenia. Teraz akurat nic nie
oglądałem, ale to co śniło się brunetce mogło też się
przyśnić Am. Ponieważ, kiedy już przysypiałem, zaczęła się
poruszać i wydawać z siebie jakieś słowa. Na początku nie
wsłuchałem się, lecz na końcu tez było coś typu „Zostaw nas w
spokoju”. Może łączy ich jakaś więź, przez którą mają
podobne sny? Lub to ja zwariowałem z tego niewyspania, i mam jakieś
zwidy. Może to co teraz się dzieje, to też jakieś moje
halucynacje.
-Chcecie to
wierzcie, nie to olejcie temat. Ale Amy chyba też miała ten sam sen
co Abi – powiedziałem dopijając do końca kawę. Liam zalał
sobie swój napój i dokładnie go wymieszał.
-Czemu mamy nie
wierzyć? Może to jakiś znak dla nas..
-Żeby go zabić
– przerwał mu Harry wchodząc do kuchni – jak to się stało, że
ty wtedy zastrzeliłeś kogoś innego? - Zwrócił się do Malika.
Ten lekko się uśmiechnął.
-Było ciemno,
stało to samo auto, które jechało za Abi. Wycelowałem i nie
patrzyłem kto to jest, kiedy jego mózg rozbryznął się tuż
przede mną. - Powiedział ze spokojem w głosie. Ja też bym nie
patrzył do kogo strzelam, wiedząc że jest to ten samochód.
-Chyba, że to
była ustawka – zaczął Payne..
**Oczami
Liama**
Siedziałem
chwilę na schodach, zanim wszedłem do kuchni. Bałem się tam
wchodzić. Niby nie są dla mnie zagrożeniem, ani już wrogiem, lecz
wnętrze podpowiadało mi, żebym najpierw się uspokoił. Po
nieprzespanej nocy nosiło mną. Wstając z łóżka Susan, miałem
ochotę rozpierdolić pobliską szafkę. Bo uderzyłem się o nią, i
niemal zbudziłem śpiącą dziewczynę. A dopiero co niedawno
zasnęła.
Dlatego chwilę
siedziałem i słuchałem swojego serca, które z minuty na minutę
zwalniało. Gotowy wszedłem do pomieszczenia. Tak jak myślałem
zastałem ciszę, ale nie czułem się skrępowany. Mój gniew
wyparował wraz z nastawieniem czajnika. Rozmowa zaczęła się
kleić, więc już zupełnie nie było moich obaw.
Słowa Malika
dały mi do myślenia. Wpadłem na pewien pomysł, związany z osobą,
którą on zabił. Musiałem się z nimi tym podzielić, bo sam
raczej nie dojdę za daleko z tą wiedzą.
-A co jeśli to
było ustawione? - spojrzeli na mnie jakby zaczynał bredzić –
może ta osoba, która tutaj była wysiadła zanim przyszedłeś?
Albo zauważyła cię i schowała się.
-Wiesz, że to
mogło tak być, bo ja od razu pobiegłem za Abi. Nie przyglądałem
się wszystkiemu wkoło. Dopiero potem moi ludzie oczyścili teren, a
w środku znaleźli trupa. - Przeanalizowałem dokładnie każde jego
zdanie i na reszcie mogłem napić się kawy. Boże, teraz będę żył
na kofeinie.
-Pewne jest to,
że zabiłeś złą osobę. Lub jego wspólnika.
-Chwila, skąd
w ogóle wiemy, czy ta osoba jest mężczyzną? -Zadał zasadnicze
pytanie Tommo. Nie myślałem w taki sposób. Byłem święcie
przekonany, że taką robotę załatwia chłopak, a nie kobieta.
Przecież włamanie, próba porwania, zastraszanie. Niby podobne do
zachowania zazdrosnej dziewczyny.
-Teraz jedno
jest pewne, że nie znamy płci, ale wiemy iż jest popierdolona.
Chwilę
postałem z nimi, bo doszły mnie wołania Susan. Pobiegłem do jej
pokoju. Od razu rzuciło mi się w oczy jej ciało, które rzucało
się we wszystkie strony. Podbiegłem by ją uspokoić. Złapałem
jej ciało w mocnym uścisku. Nie zdążyłem chwycić jej stopy,
którą dostałem prosto w twarz. Odruchowo ręką zmierzyłem w
stronę nosa. Czułem jakby się połamał na kilka kawałków, lecz
dotykając go chwilę uznałem, że to tylko przewrażliwienie.
-Kochanie,
obudź się – szeptałem do jej ucha – Susan.
-Co się
dzieje?! - Otworzyła gwałtownie oczy i uniosła się w górę.
Kręciła przez chwilę głową, tak jakby nie wiedziała gdzie jest.
Obserwowałem ją dokładnie czekając, aż mnie zauważy.
-Przepraszam. -
wyłkała wracają na łóżko. Przytuliłem ją do siebie i otarłem
jej łzy. Wczorajsza sytuacja nie była czymś groźnym, ale
najwidoczniej zadziałała na dziewczyny, jak płachta na byka. Są
wszystkie we trzy zestresowane, a potwierdza to ich słaby sen oraz
wszystkie krzyki, który wydobywają z siebie.
-Nie masz za co
przepraszać, skarbie – ucałowałem ją w czubek głowy, a
następnie zacząłem masować po plecach. Czułek jak rozluźnia się
wraz z moim dotykiem. Patrzyłem przed siebie myśląc o skutecznym
planie. Widok mojej miłości w takim stanie, jest ostatnią rzeczą,
na tym świecie, którą chciałbym oglądać. I to jeszcze o tak
wczesnej porze. Dobrze, że mamy sobotę. Ruda nie musi iść do
szkoły, ani niczego się uczyć na jutro. Cały weekend spędzi
spokojnie w domu. W ogóle wszystkie pewnie będą siedzieć razem,
albo zabiorę ją do siebie. Bo zostać tutaj na jeszcze jedną noc,
mógłbym, ale bez ciuchów na zmianę to nie ciekawa sprawa. Czuje
się okropnie śpiąc w tych samych rzeczach i teraz w nich chodzić.
Planowałem zabrać jakąś koszulkę od Sus, ale zdałem sobie
sprawę z małego rozmiaru, i tego kobiecego kroju. Wyglądałbym
okropnie, a nie potrzebuje wyśmiania w sobotę z rana. Więc
pozostałem tak jak tu wczoraj przyjechałem.
**
-Musisz jechać?
- spytała podchodząc do mnie, aby ponownie się przytulić.
-Muszę się
odświeżyć i wrócę, jeśli będziesz chciała – pocałowałem
ją w policzek, a ta chwyciła się mnie mocno. Nie chciała mnie
puścić – Kotek jestem pod telefonem jeśli coś się będzie
działo.
-Ale to nie to
samo! - zaciągnęła smucąc się.
-Masz
dziewczyny, siedźcie razem. Kocham cię. - Pokiwała głową i
ostatni raz mnie pocałowała. Pomachałem do reszty i wyszedłem.
Zayn pojechał chwilę przede mną, a Louis jeszcze został.
Rozmawialiśmy i doszliśmy do wniosku, że powinniśmy wymienić się
telefonami, jeśli mamy współpracować. Oczywiście zapisałem
sobie każdego, nawet Stylesa, który ma tutaj siedzieć z
dziewczynami do wieczora. Przynajmniej mam pewność, że wszystkie
są bezpieczne i mają kogoś do pomocy. Sądzę, że ta osoba dziś
nie wróci, skoro wczoraj nie wypalił jej plan. Gdyby nie ta
impreza, to dziewczyny mogłyby iść spać o tej porze. A wtedy nie
chcę myśleć co by było.
Wsiadłem do
samochodu przecierając oczy. Byle dojechać do domu, a tam już
postaram się jakoś rozbudzić. Tommo dał nam pomysł, abyśmy
zastanowili się nad podejrzanymi. Każdy z nas ma wrogów, nie
licząc naszej piątki, bo chyba wychodzimy chwilowo z tej fazy. Ja
na pewno mam dużo takich osób, które chciałyby mi zaszkodzić,
kosztem moich bliskich. Tylko ja jestem osobą, która nie chwali się
każdemu, że ma dziewczynę i ona mieszka tam i tam. Przecież ten
psychol musiał mieć skądś dokładne namiary na ich mieszkanie,
szkołę, nawet na miejsca gdzie idą pobiegać. To już musi być
jakiś mistrz, albo obserwuje dziewczyny od dawna. Może to nie nasz
wróg, ale właśnie one kogoś zraziły do siebie, a teraz w taki
sposób ktoś się im odpłaca. Nie jest to fair, ale każdy działa
inaczej. Niektórzy od razu zabijają, a inni pastwią się
psychicznie, aż ich ofiara sama sobie coś zrobi. W tym przypadku
nie pozwolę, żeby Susan miała takie myśli.
Widząc swój
dom z daleka, na ustach pojawił się uśmiech. Zacząłem ziewać
jak opętany. Położę się spać przynajmniej na parę godzin, żeby
potem być gotowym do pracy. Inaczej nie dam rady dobrze
funkcjonować. Jeśli jestem niewyspany to jestem zły, a jak zły to
potrafię wybuchać bez potrzebny.
Zamknąłem za
sobą drzwi oczywiście na klucz i od razu ruszyłem do łazienki.
Szybki prysznic pomoże mi się odprężyć, a potem sen. Nastawie
budzik na 20, chyba ze Susan obudzi mnie wcześniej. Skoro jest z
nimi Harry, to nie powinna dzwonić. Zajmie się oglądaniem jakiegoś
filmu, lub po prostu chłopak będzie próbował je rozbawiać i
odwracać uwagę od wczorajszego dnia. A raczej wieczora, ponieważ
dzień miały udany. Z tego co Ruda mówiła mi przed zaśnięciem,
to w szkole miała luzy. Potem była na lunchu ze znajomym i jego
dziewczyną. Impreza udała im się, szczególnie, że dzwoniąc do
mnie bełkotała. Jak przybyłem na miejsce to żadna już nie była
podpita. Takie sytuacje stawiają człowieka na nogi..
**Oczami
Zayna**
Jadąc do klubu
nie panowałem nad sobą. W domu u dziewczyn starałem się niczego
nie rozwalić, a nawet byłem zbyt spokojny. Widziałem, że Abigail
coś wyczuwa, ale nic nie mówiłem. Dopiero teraz wszystko wyszło
na wierzch. Jak mogłem zabić złą osobę?! Przecież nie mogłem
się tak pomylić. I jeszcze nie sprawdziłem terenu po strzale.
Gdybym wtedy nie zawalił, to dziś moja dziewczyna mogłaby
spokojnie wyjść ze mną na randkę, która planowaliśmy już kilka
dni. Ja byłem zajęty pracą, a ona szkołą, więc w sobotę
chcieliśmy wyjść wspólnie na miasto. Oczywiście dalej możemy
tak zrobić, ale nie będziemy się dobrze bawić. Szczególnie jak
ona boi się zostać sama w swoim pokoju, a ja w natychmiastowym
tempie muszę spisać listę podejrzanych ludzi. Wiem, że pójście
spać byłoby lepszą opcją, a już na pewno racjonalną decyzją.
Lecz ja jak to ja, potrzebuję od razu coś zrobić. Nie potrafiłbym
spokojnie usnąć z myślą, że w każdej chwili ten ktoś może tam
wrócić. Niby siedzi z nimi Styles, ale nie wiadomo jak uzbrojony
tym razem przyjdzie. Kurde i jeszcze ten problem z płcią.
Słowo kobieta
i wróg, kojarzy mi się z Dianą. Od razu ona trafiła do mojej
głowy. Znamy ją na tyle, na ile nam pozwoliła. Ale kto wie jaka
jest naprawdę? Udaje taką niby miłą, a co do czego chce się na
nas zemścić, w taki sposób. Najgorszy jaki mogła wybrać,
ponieważ ranienie osoby, którą kocham jest błędem.
Chciałem
jechać do niej, wygarnąć jej wszystko co leży mi na sercu, lecz
nie mam pojęcia gdzie ona się znajduje. Tak naprawdę nigdy nie
podała mi numeru telefonu, ani swojego aktualnego adresu. Ja sam nie
chciałem pytać i prosić, bo uznałaby to za zainteresowanie się
nią. Przecież do tego dopuścić nie mogę. Wystarczy, że prawie
ją pocałowałem przy naszym spotkaniu. Teraz jestem śpiący, więc
nie zapanowałbym nad sobą. Ranić Abigail nie mam zamiaru.
Będąc dziś z
chłopakami w jednym pomieszczeniu, nie zdążyłem zapytać o
blondynę. Z tego co słyszałem, to nie tylko mnie odwiedzała. Ale
nie zagłębiałem się w plotki chodzące po Londynie. Jedynie
interesują mnie pewne rzeczy, a nie wyssane z palca. Lub od ludzi,
którzy nawet nie wiedzą kim naprawdę jestem. Tacy są najgorsi, a
ja mam z nich niezły ubaw. Wymyślają plotki na bieżąco, często
na mój temat, a co do czego to mnie nie rozpoznają.
Dlatego
najlepiej jest mieć kilku zaufanych znajomych, i z nimi dobrze żyć.
Leżąc obok
brunetki, słuchałem wszystkiego co do mnie mówi. Raz opowiadała o
szkole, a raz napomniała coś o swoich urodzinach. Wyżaliła się,
że kompletnie sama o nich zapomniała, a mamy już maj. Wtedy
uznałem, że jestem najgorszym chłopakiem na świecie. Jak można
zapomnieć o urodzinach bliskiej osoby? To tak jakbym zapomniał o
dniu matki lub urodzinach sióstr. Jak tylko sprawa ucichnie, to
zabiorę dziewczynę na weekend za miasto. Wtedy wynagrodzę jej
swoją pamięć.
Podjechałem
pod Maddox, gdzie nikogo nie było. Wysiadłem i ruszyłem do tylnego
wejścia. Otworzyłem kluczami, a od środka się zamknąłem.
Pozapalałem światła udając się do biura. Pierwsze co zrobiłem,
to wyjąłem whisky z szafki i nalałem sobie do szklanki. Wypiłem
wszystko duszkiem. Dolałem kolejną dawkę i zasiadłem na swoim
fotelu. Zamknąłem oczy odpływając myślami gdzieś indziej.
Tyle się teraz
dzieje. Musze współpracować z kimś, kogo jeszcze parę dni temu
nienawidziłem. Czy to jest znak na wielkie pogodzenie się? Jeśli
tak, to czas za to wypić.
Uniosłem
ponownie szklankę do ust i opróżniłem jej zawartość. Za dawnych
czasów dobrze razem pracowaliśmy, może tym razem też nam się uda
wspólnie czegoś dokonać. Kto wie do czego jesteśmy razem zdolni.
Rano widziałem,
że nie tylko ja waham się nad każdym wypowiadanym słowem. Każdy
z nim myślał i dopiero potem mówił. Dzięki Louisowi zaczęliśmy
rozmawiać. Narzucił jakiś temat, a potem każdy go rozwijał.
Musze przyznać, że trochę mi tego brakowało. Nie widać po mnie,
że jestem kimś kto wraca do wspomnień. Ale do tych czasów,
akurat powracam bardzo często. Szczególnie jak jestem pijany i
myślę co tak naprawdę się stało. Wiem, że byliśmy podpici, a
potem zacząłem się wydzierać na Tommo. Oczywiście reszta też
oberwała. Prawdziwego powodu tej kłótni nie pamiętam. Diana tam z
nami była, pewnie podsyciła wszystkich do takich decyzji i teraz
jesteśmy tu gdzie jesteśmy. Przez nią, a raczej dla niej byliśmy
w stanie przerwać długoletnią przyjaźń. Gdyby się nie zjawiła,
bylibyśmy przyjaciółmi do tej pory.
-Nie myśl tyle
– mruknąłem wypijając kolejne łyki alkoholu. Następnym razem,
kiedy będziemy wszyscy razem, to zapytam ich o to. Na pewno każdy
ma swoją wersję tego dnia, a warto ją usłyszeć. Przynajmniej
będę wiedział co tak na prawdę się wydarzyło.
Wyciągnąłem
papiery spod biurka, które muszę jeszcze dziś skończyć
uzupełniać. Jak trudno jest być szefem. Trzeba załatwiać coraz
więcej alkoholu, oraz sprowadzać muzyków, którzy rozkręcą
ludzi. Dobrze, że mam parę godzin, zanim cokolwiek się tutaj
zacznie. Przynajmniej sam na spokojnie załatwię większość, a
później pojadę do domu, żeby się przebrać.
**
-Jeśli chcesz
to zaraz przyjadę – ziewnąłem wstając od biurka. Miałem tu być
góra dwie godziny, a wyszło mi prawie pięć godzin nad papierami.
Moje oczy są zakrwawione jak nigdy.
-Zayn, nie
śpisz od jakiś 24 godzin. Jedź do domu, zdrzemnij się i dopiero
do mnie przyjedź. - Powiedziała pewnie brunetka.
-Masz rację.
Jak coś dzwoń, jestem pod telefonem.
-Kocham cię –
wyszeptała czekając na moja odpowiedź. Chciałem od razu się
odezwać, ale powstrzymało mnie kolejne ziewnięcie.
-Ja ciebie
mocniej..
Zakończyłem
połączenie i opuściłem swój gabinet. Na dole już było kilku
moich pracowników, więc zostawiłem im klucze i wyszedłem.
Patrzyli na mnie, jak na trupa. Dosłownie tak wyglądam. Żyje na
kilku kubkach kawy i alkoholu. Jedynie jeszcze nikotyna pozwala mi
przeżyć ciężkie chwile. Otworzyłem samochód wsiadając do niego
i odpalając papierosa. Dziś to już moja druga paczka. Hoduje
swojego własnego raka, który chyba z dnia na dzień się cieszy.
Ponieważ będzie mógł mnie szybciej dopaść. Otworzyłem okno i
wyjechałem z parkingu. Nie patrząc wyjechałem na główną.
Usłyszałem za sobą trąbienie, ale olałem je i przyspieszyłem.
Byle dojechać do domu, gdzie będę mógł zasnąć.
...............
Witajcie idonatorzy!! ^^
Taaa głupia nazwa, ale mamy wakacje!! <3 Trzeba się cieszyć chwilą xx
Ten rozdział napisałam w przeciągu 3 godzin :"D Spieszyłam się na maksa, bo o północy 29.06.2016 wyjeżdżałam xdd I skończyłam pisać o 22 xd Ale miałam tempo ;)
Mam nadzieję, że nie zawaliłam ;xx
Jak się bawicie? ^^
Czekamy na komentarze! <3
Pozdrawiamy IDA! <3
Jest zajebiście choć jestem lekko nie wyspana. Tutaj nie marnuje się czasu na sen.
OdpowiedzUsuńZajebistyy^÷^
No a co innego no ?
Hyh
Dobra, czas się zebrać i zjeść śniadanie bo od godziny siedzę na ławce i wpatruję się w jezioro!
Pozdrawiam!