**Oczami
Amy**
Na reszcie
nastał konie mojej pracy. Maddox jest prawie pusty, zostało tylko
kilku śpiących pijanych mężczyzn, ale oni zaraz wylecą stąd za
szmaty na zewnątrz. Rozumiem, że można się upić, ale potem
trzeba w jakiś sposób znaleźć drogę do domu. Właśnie tacy
ludzie są narażeni na kradzież, albo co gorsze jakiś napad z
tragicznymi skutkami. W naszym barze są pilnowani, bo nikt nie ma
prawa tutaj komuś zrobić krzywdy. Więc nawet podczas bójek,
ochrona rozdziela osoby, które skaczą sobie do gardeł i oni
wypadają. Tak też by było ostatnio, czyli jeśli nie Zayn to Louis
musiałby opuścić nasz lokal natychmiastowo. Ale szef też wdał
się w szarpaninę, więc tylko tego mężczyznę wypieprzono, a mój
chłopak mógł spokojnie zostać. Nienawidzę takich typków, którzy
myślą, że skoro jestem kelnerką to mogą mnie wszędzie dotykać.
Czy ja mam gdzieś kartkę typu „ Śmiało klepnij sobie. Przecież
jestem tylko kobietą, która pracuje w barze..” Na pewno od razu
jestem dziwką, którą to podnieci, albo co lepsze pójdzie z nimi
na zaplecze. Co to, to akurat nie do mnie. Ja mogłabym ich rozwalić,
gdyby nie te wszystkie zakazy i nakazy, które obowiązują każdego
pracownika.
-Am weź wynieś
to na zaplecze! - krzyknął Jack wychodząc zza baru.
-Już idę.
Ruszyłam w
stronę chłopaka, aby zabrać naszykowany karton. Tak zawsze
wygląda koniec mojej pracy. Musimy chować do kartonów naczynia,
alkohol i wynieść je na tyły. Tam układamy wszystko koło siebie,
i możemy wrócić na bar, aby posprzątać. Ja staram się wszystko
ładnie wymyć, a inni zamiatają lub myją podłogi. Wspólnie nam
jakoś to szybko mija, a do tego mamy muzykę, to już w ogóle
dajemy rade. Zayn w tym czasie zawsze siedzi w swoim biurze i liczy
pieniądze, albo wypisuje jakieś papiery, Jest naszym szefem, ale
jednak siedzi tu prawie codziennie do prawie 4 nad ranem, bo zamyka
klub i wtedy może jechać do domu.
Chociaż czasem
jest zajęty Abi, to w ostateczności ja zamykam lokal i idę do
domu, a tam zazwyczaj się z nim mijam, więc oddaje klucze.
Na samym
początku mojej pracy tutaj, chodziły rożne plotki na nasz temat. W
sensie ludzie zawsze gadają głupoty, ale wtedy przeszli samych
siebie.
Mówiono, że
jestem kochanką Malika, z on chodzi z moją przyjaciółką dla
przykrywki. A do tego pewnie jak oni wychodzą to Zayn zabawia się
tutaj ze mną.
Kiedy Malik
usłyszał te pogłoski to wybuchł śmiechem, tak jak i ja. Nie
przejęliśmy się tym co usłyszeliśmy, bo po co? Wtedy byśmy dali
im powód do dalszego rozpowiadania głupot. Powiedziałam o tym
Abigail, żeby nie było krzywej akcji. Dziewczyna zareagowała tak
jak my, czyli bardzo dobrze to przyjęła.
Moi znajomi z
pracy niby są dobrymi kumplami, ale co do czego to sprzedali by mnie
dla większej wypłaty.
-Zayn! Możesz
już zamykać – krzyczałam idąc do jego biura. Reszta już
wyszła, więc tylko my zostaliśmy na końcówkę.
-Już właśnie
wychodzę – powiedział wstając od biurka, aby ubrać kurtkę.
Spakował wszystkie papiery do teczki, a następnie zamknął
pomieszczenie na klucz. Zeszliśmy wspólnie na dół, gdzie chłopak
przejrzał każde pomieszczenie i włączył alarm.
Wszystko było
puste, więc mogliśmy wyjść.
-Odwieźć cię?
- spytał spoglądając na mnie. Pokręciłem głową, bo zaczęłam
ziewać. Nie mogłam nic przez chwilę powiedzieć ze zmęczenia. Już
jest taka pora, że mój umysł pragnie snu.
-Nie, dzięki –
teraz mogłam spokojnie odpowiedzieć, na co chłopak prychnął
śmiechem. Otworzył pilotem swój samochód, a ja wyciągnęłam
telefon, aby sprawdzić godzinę.
-Nie będziesz
szła na piechotę, wsiadaj to dla mnie chwila – wsiadł na kółko
i czekał na moją odpowiedź. Zrezygnowana zgodziłam się na
podwózkę. Lubię stawiać na swoim, ale skoro mogę być zaraz w
domu, to wybieram tą opcją.
Wsiadłam na
miejsce pasażera i zapięłam pas. Zayn odpalił silnik, a następnie
odpalił papierosa. Chciał mnie poczęstować, ale postanowiłam
trochę przystopować i jak się uda to rzucić palenie na dobre. Po
co to komu? To tylko niszczenie swojego zdrowia.
-Ograniczam
palenie – powiedziałam, a on zabrał paczkę i zaciągnął się
swoją fajką. Wypuścił siwy dym w moją stronę. Zrobił to
specjalnie, jeszcze ten jego głupi uśmieszek kiedy brał kolejnego
bucha, wycofując samochodem z parkingu. O tak późnej porze każdy
zaczyna głupieć. Widać to po zachowaniu Malika, który robi mi na
złość, a potem puszcza na ful muzykę, do której kiwa głową.
Nie mogłam pohamować śmiechu, bo taki widok z taką osobą, która
nie tańczy, to coś niezapomnianego. Dołączyłam do niego i
wspólnie „tańczyliśmy” jadąc w stronę mojego mieszkania.
Minęła chwila
i już staliśmy pod blokiem. Pieszo pewnie bym nie była w połowie
drogi.
-Mam sprawę –
chłopak zerknął na mnie – dziś przychodzi moja kuzynka,
urządzamy z dziewczynami imprezę. Czy mogę zrobić sobie wolne?
Ten jeden dzień, żeby się napić i pobawić?
Mulat chwilę
się zastanawiał, pewnie przetwarzał wszystko co powiedziałam.
-Jasne, baw się
dobrze. -Zaskoczył mnie swoją decyzją, bo myślałam, że będę
musiała trochę więcej się namęczyć prosząc go. A tu taki miły
szef mi się trafił.
-Dziękuje –
pożegnałam się z nim i wyszłam. Kiedy odjeżdżał to pomachałam
mu i weszłam na klatkę schodową. Schodami weszłam na górę,
gdzie musiałam chwilę namęczyć się z szukaniem kluczyków. Już
myślałam, że będę budzić dziewczyny, ale w końcu znalazłam je
w tylnej kieszeni spodni.
Kręcąc głową
weszłam do środka. Zapaliłam światła w przed pokoju i w salonie.
Ściągnęłam buty i udałam się w stronę kuchni. Wzięłam karton
soku i udałam się na górę. Po drodze zrobiłam kilka łyków
napoju, bo w pracy nie miałam czasu na zaspakajanie pragnienia.
Będąc już w
swoim pokoju marzyłam o piżamie i spaniu. Myć mi się już nie
chce, nie mam na to sił...
**
-Ale jesteście
chore – skomentowałam kiedy dziewczyny po szkole weszły do mojego
łóżka. Spałam sobie jeszcze smacznie, a nagle słyszę jakiś
hałas. To otworzyłam oczy, aby zobaczyć co jest grane. Patrzę, a
tutaj koło mnie siedzą i się szczerzą od ucha do ucha.
-Nic nie
poradzimy na to, że śpisz, a trzeba wszystko skończyć szykować.
-Ktoś musi iść
po alkohol – powiedziała zadowolona Susan wstając z łóżka.
Zobaczyłam, że nie ma gipsu.
-A jak tam
noga? - spytałam unosząc się do pozycji siedzącej. Dziewczyna
spojrzała na dół i zabawnie poruszyła kończyną.
-Czuję się
genialnie! Tęskniłam za wolnością! I możliwością biegania –
podskoczyła ze szczęścia otwierając drzwi i wychodząc.
-Zaraz do was
przyjdę tylko wezmę prysznic – pomachałam Abigail i zostałam w
pokoju sama.
Wstałam idąc
do toalety, żeby odświeżyć się. Po drodze zrzuciłam z siebie
piżamę, aby wejść pod prysznic i spłukać z siebie wczorajszy
dzień. Po śniadaniu zadzwonię do Lou, powiem mu o dzisiejszej
imprezie, bo nie miałam okazji mu nic wspomnieć na ten temat. W
końcu jesteśmy parą, a co do czego to rozmawiamy bardzo rzadko.
Musze to naprawić, bo tęsknie za jego głosem. A on wie, że mam
pracę, więc nie dzwoni o każdej porze. Ale za to odwiedza mnie
właśnie w klubie, a to kończy się często jakimiś sprzeczkami.
Czysta zeszłam
do dziewczyn, gdzie była puszczona głośno muzyka. Dziewczyny
wygłupiały się szykując jedzenie. Dołączyłam do nich. Zabrałam
się za wynoszenie wszystkiego do salonu.
-Gramy w papier
kamień nożyce – zaproponowała ruda, kiedy wróciłyśmy do
tematu pójścia do sklepu. Żadnej z nas się nie chciało, ale ktoś
musiał. Tak też zagrałyśmy. Błagałam w myślach, żeby wygrała.
Tka też się stało i jako pierwsza byłam bezpieczna. Dziewczyny
dograły do 3 i po zakupy musiała iść Abi.
-Weźcie tu
wszystko zróbcie, muzykę znajdźcie fajną, a ja zaraz wracam –
poinstruowała nas co mamy zrobić, kiedy jej nie będzie.
Brunetka wzięła
torebkę i wyszła. My zabrałyśmy się za resztę, która czekała
na wyniesienie do salonu, a następnie udałyśmy się na górę by
znaleźć płyty z muzyką. Wyciągnęłam parę świetnych starych
kawałków, Sus tak samo. Jeszcze poszłyśmy do pokoju Abi, żeby
wziąć kilka od niej. Znalazłyśmy dobre płyty, więc zniosłyśmy
je na dół.
Postanowiłam
przesłuchać jedną z płyt, a w międzyczasie zadzwonić do Lou.
Susan zniknęłam w kuchni, bo postanowiła zrobić przekąski typu
mini szaszłyki.
Pogłośniłam
muzykę i wzięłam telefon. Usiadłam po turecku na dywanie
wybierając numer do swojego chłopaka. Dochodzi już 17, więc
powinien być w domu. No chyba, że gdzieś jedzie.
-Część,
kotku – usłyszałam po trzecim sygnale. W tle dobiegły mnie inne
męskie głosy, który wydawały się być kłótnią.
-Co się u
ciebie dzieje? - spytałam przysłuchując się dokładnie ich
rozmowie.
-Wpadli moi
znajomi i gramy w fife – odpowiedział, a ja uderzyłam otwartą
dłonią w czoło – a coś się stało, że dzwonisz?
-Czy coś musi
się dziać, skoro dziewczyna dzwoni do swojego chłopaka? - uniosłam
w górę brew czekając co odpowie. Oczywiście chwilę musiałam
poczekać, bo zamiast powiedzieć coś do mnie, to zaczął krzyczeć
na swojego kolegę, że stracili przez niego piękną akcję. Ci
mężczyźni..
-Nie, kochanie
zawsze możesz dzwonić. Przecież wiesz..
Mówił tak szybko, że ledwo coś zrozumiałam. Jedynie wiem, że ich poziom inteligencji jest mniejszy niż u noworodka.
....................
Jest i 54! ;D
Te rozdziały tak szybką idą... czas też szybko idzie, nim się obejrzymy i już kończyć się będą wakacje ;"<<<
Ja pewnie jestem w Bułgarii, kiedy Ann opublikuje rozdział :D
Przesyłam wam buziaki stamtąd ^^ Ale mimo wszystko czekam na komentarze! <3
Bawcie się dobrze! Wypoczywajcie, ale i też uważajcie na siebie ;3
Buziaki! IDA!! <3
-To do mnie? -
usłyszałam obok niego męski głos. Wybuchłam śmiechem tak samo
jak Louis.
-Zamknij się
pacanie, mówię do Amy – nie mogliśmy przestać się śmiać. Już
wyobrażam sobie minę tego kolesia, kiedy Lou mówi do niego
„kochanie”. Przecież jak oni grają, to chyba nie widzą co się
dzieje wokół nich.
-Dzwonię, żeby
ci powiedzieć o dzisiejszym piżama party z dziewczynami –
zaczęłam swój nie za długi wywód – bo przychodzi moja kuzynka
i urządzamy sobie taki kobiecy wieczór.
-Spoko, baw się
skarbie dobrze jak coś dzwoń, kocham cię.
-Ja ciebie też
– rozłączyłam się i wróciłam do słuchania starych hitów.
**
-Myślicie, że
galaretki zrobią się do przyjścia Em? - spytałam dziewczyn
zalewając ostatniego galaretowatego drinka i wsadziłam je do
lodówki. Emily ma być za jakąś godzinkę, ale pewnie przyjdzie
chwilę przed. Bo wysyłała mi kilka wiadomości, że nie może się
już doczekać.
-Wątpię –
odpowiedziała Abigail niosąc piwo do salonu. Wydała chyba dużo
pieniędzy na alkohol, którego i tak sama nie przyniosła, bo musiał
jej pomóc jakiś koleś. Zdziwiłam się otwierając drzwi i widząc
w nich obcego mężczyznę, a za nim przyjaciółkę z torbami na
zakupy. Oboje nieśli chyba z 20 kg. Brunetka była wkurzona wchodząc
do domu, bo wolałaby nas do pomocy, a nie obca osobę. Ale miło mu
podziękowałyśmy i odprawiłyśmy z butelką piwa do wyjścia.
Następnym razem po taką ilość picia pójdziemy wszystkie we trzy.
-Ja mogę już
iść się przebrać. A ubieramy piżamy? Czy raczej zostajemy w
czymś luźnym? - spytała podekscytowana Susan wracając do mnie d
kuchni. Zalałam nam po herbacie i usiadłam na blacie podjadając
ciastka.
-Myślę, że
dresy będą dobrą alternatywą – Abi uderzyła mnie w rękę i
zabrała talerz ciasteczek do salonu.
-To ja lecę
zmyć makijaż i wracam do was w dresikach! - Ruda pognała w stronę
swojego pokoju, a ja spojrzałam jednoznacznie na brunetkę.
Wybuchłyśmy obie śmiechem widząc naszą przyjaciółkę pełną
energii.
-Chyba dziś to
ona wytrwa najwięcej – powiedziałam upijając łyk gorącej
herbatki.
-Też tak myślę
– stanęła koło mnie biorąc swój kubek – wiesz, ze musimy
uprzedzić sąsiadów?
-Niestety
wiem.. chodźmy teraz im powiedzieć – zeskoczyłam z blatu i
ruszyłam do wyjścia. Obie byłyśmy trochę zestresowane, bo nasi
sąsiedzi nie są zbyt młodzi, ale na szczęście są spoko
rodzinami. Zawsze kiedy mamy jakieś domówki, to dla nich nie ma
problemy z hałasem, ale mówią, żebyśmy tylko uważali na alkohol
i nie zrobili dużo krzywd. Nigdy nie zdarzyła nam się interwencja
policji, więc do niczego tragicznego nie dochodzi.
Zapukałam dwa
razy w drzwi i czekałam, aż ktoś nam otworzy.
-Dzień dobry –
powiedziałyśmy równocześnie do kobiety, która wyszła do nas w
szlafroku.
-Cześć
dziewczyny, co się stało? - spytała opierając się o framugę
drzwi.
-Chciałyśmy
uprzedzić, że dziś urządzamy domówkę.
-Nie ma sprawy,
my i tak wychodzimy więc bawcie się dobrze – pożegnałyśmy się
z nią i poszłyśmy dalej. Całe szczęście nie będziemy nikomu
przeszkadzać, a co najlepsze to nie ma tutaj małych dzieci, żeby
płakały całą noc. Wybierając ten blok, miałyśmy czystego
farta, że nie trafiamy do przedszkola lub domu starców...
**Oczami
Abigail**
Uprzedziłyśmy
wszystkich sąsiadów, więc mogłyśmy wrócić do domu. Wszystko
miałyśmy gotowe, prawie jak na nasze 18 urodziny. Właśnie co do
urodzin... W tym roku wszyscy zapomnieli o moich, a nawet ja sama.
Przecież mamy maj, a ja urodziłam się w marcu. Nie no jestem
genialna.. Chyba żyłam maturami, którymi dalej żyje, bo jeszcze
10 dni, a do tego musiałam jakoś być z Zaynem. Ale moje
przyjaciółki nawet zapomniały, mama też.
Po prostu
genialnie Abi.. Masz zajebistą pamięć i bliskich..
Niepotrzebnie
przypomniałam sobie o urodzinach. Teraz zamiast dobrze się bawić,
będę miała w głowie przykre wspomnienie. Muszę zapamiętać, że
28 Susan musi mieć imprezkę. Na pewno o tym nie zapomnimy, bo już
będzie po maturach, to będzie więcej czasu.
-Co
jest Abi? - spytała w biegu Am idąc do drzwi. Najwidoczniej ktoś
przyszedł, a ja nie usłyszałam dzwonka.
-Zdałam
sobie sprawę, że miałam urodziny dwa miesiące temu – dziewczyna
wytrzeszczyła oczy i stanęła w bezruchu. Najwidoczniej nie tylko
ja zapomniałam. Wzruszyłam ramionami i ruszyłam do swojego pokoju.
Ściągnęłam rurki i nałożyłam luźne dresy oraz luźną
koszulkę. Włosy związałam w koczka i w kapciach zeszłam na dół.
Wszystkie siedziały na sofie i rozmawiały.
-Hej
Em – przywitałam się z nią buziakiem w policzek.
-Hej
– odpowiedziała przesuwając się na bok, abym mogła usiąść.
Była ubrana w dres jak my, a do tego miała ze sobą słodkiego
misia.
-Może
otworzę już jakiś alkohol? - spytałam wstając po butelkę piwa.
Am otworzyła mi ją, a ja wzięłam kilka łyków.
-Nie
martw się Abi, ja też zapomniałam o urodzinach Harrego. Ale dzień
po mu to wynagrodziłam..
-Emily!
- krzyknęła na nią Amy, a ja wybuchłam śmiechem. Dziewczyny nie
wiedziały co zrobić, więc też zaczęły się śmiać.
-Dajcie
spokój, przynajmniej o dwudziestych nie zapomnijmy – powiedziałam
próbując wyzerować piwo, ale nie udało się.
-Abi,
przepraszamy. Nie wiem jak to się stało, ale wyleciało nam z głowy
– zaczęła się tłumaczyć Susan, ale ja kiwałam tylko głową.
-Ja
sama zapomniałam. Moja rodzina też zapomniała, więc nic się
chyba nie stało – podałam im po butelce alkoholu – a teraz
świętujmy tak jakby moje urodziny. Poudawajmy, że jest dwudziesty-
pierwszy marzec.
-Niech
tak będzie – stuknęłyśmy się, a następnie wzięłyśmy kilka
dużych łyków. Poczułam już gorące wewnątrz, czyli zabawa
zaczyna się rozkręcać. Pogłośniłam muzykę i zaczęłam
tańczyć. Nie wiem skąd one wzięły te stare piosenki, ale kocham
je. Pewnie były w moim pokoju, bo ja uwielbiam zbierać płyty, a co
dopiero takie, które mają kilkadziesiąt pięknych lat. Te są
najlepsze, bo nasi rodzice jeszcze ich słuchali.
-Ej! Są dobre!
- biegła w nasza stronę Susan niosą galaretki. Podała każdej z
każdej po pierwszej na spróbowanie.
-Dziewczyny,
postarałyście się na dziś – skomentowała Emily jedząc swojego
drinka z uśmiechem na ustach – sądziłam, że olejecie temat i
nie będzie zabawy.
-No co tyy –
przeciągnęłam już ostatnią literkę nie planując tego – jeśli
coś urządzamy to idziemy całą parąą..
Mam bardzo
słabą głowę, a przed chwilą skończyłam piwo i zmieszałam je z
wódką. Zaraz będę już miała dobrą fazę. Dziewczyny zaśmiały
się, a ja sięgam po kolejnego kolorowego drinka, aby na stojąco
go wypić. Ruszałam się w rytm muzyki, a do tego śpiewałam. Susan
podjadała ciasteczka, które na prawdę nam wyszły. Bałam się, że
je spalimy. Prawie nam się udało, ale w ostatnim momencie je
wyciągnęłam. Sama na kilka się skusiłam, bo do alkoholu trzeba
dużo jeść. Jeśli nie będę się tego trzymać to jutro będę
cierpieć, a umówiłam się z Zaynem. Chyba nie chcę cały dzień
być nieprzytomna i nieprzyjemna dla chłopaka.
Minęły
dobre dwie godziny od początku naszego piżama party, a my już
jesteśmy nieźle wstawione. Zjadłyśmy wszystkie galaretki, a do
tego pozbyłyśmy się każdego piwa, które dziś kupiłam. A z tego
co pamiętam co w torbie miałam 15 butelek. Ja już stojąc na
nogach tracę kontrolę nad swoim ciałem, ale nie poddaje się, bo
jak tylko ląduje na ziemi to wracam do pionu, żeby dalej tańczyć.
Zrobiłam kilka
obrotów trzymając w ręku butelkę cytrynowej wódki. Zatrzymując
się nic nie widziałam, wszystko się kręciło, ale mimo to upiłam
kilka łyków. Dołączyła do mnie kolorowa biorąc butelkę i
tańcząc wyzerowała alkohol. Zaklaskałam parę razy, a potem
ruszyłam do dalszego tańczenia.
Em otworzyła
balkon, bo zaczęło się robić strasznie gorąco. Dziewczyn dobrze
się bawiła, a razem z Susan urządziły bitwę na poduszki. Owszem
brałam udział na początku, ale za mocno dostałam i spadłam z
kanapy. Postanowiłam wycofać się z gry, bo będę mieć siniaki. Z
resztą przez taką ilość alkoholu, jutro pewnie będę miała rany
nie wiedząc po czym.
-Dziewczyny,
kocham was! - Wykrzyczałam podchodząc do przyjaciółek od tyłu i
przytulając się do nich.
-My ciebie też!
- odkrzyknęły, a ja doszłam do sofy, żeby na chwilę usiąść i
odpocząć. One zaczęły tańczyć i się wygłupiać. Susan
położyła się na dywanie i udawał, że płynie. Natomiast Am
przeskakiwała ją. Wyglądały komicznie, a ja siedziałam i jadłam
przekąski. Zrobiłam się strasznie głodna, a do tego spragniona.
Dlatego chwiejnym krokiem poszłam do kuchni, żeby znaleźć butelkę
wody. Dobrze, że kupiłam, bo inaczej musiałabym pić sok jabłkowy.
Wzięłam ze sobą picie i wróciłam na miejsce siedzące.
-A jak tam z
Harrym? - spytałam Em kiedy ta zasiadła obok mnie.
-Jakoś nam się
układa. Czasem jest ciężko, ale dopełniamy się. - Odpowiedziała
spoglądając na telefon. Ja nawet nie wiem gdzie mój leży, ale
przydałoby się go znaleźć. Tak też ponownie wstałam, ale od
razu usiadłam.
Zaśmiałam się
i ponowiłam próbę, zostałam na nogach chwilę dłużej.
Rozejrzałam się po pokoju i dostrzegłam na komodzie komórkę.
Udałam się po nią, ale na szczęście nie miałam żadnego
połączenia nieodebranego. Chciałam usiąść ale dziewczyny
porwały mnie do tańca. Puściły piosenkę Demi Lovato, więc nie
mogłam im odmówić. Jest ona moją idolką, dlatego też kocham
każdą jej piosenkę. Udawałam, że mam mikrofon i śpiewam. Amy
była moim chórkiem, a Susan tańczyła. Mogłybyśmy spokojnie
założyć wspólny girlsband.
-Genialnie! -
klaskała nasza jedyna fanka pod „sceną”.
-Dziękujemy!
To dla naszej fan-a-nki – powiedziałam zaczynając czkać.
Chciałam włączyć następną jej piosenkę, lecz nagle wyłączył
się prąd. Spojrzałam na przyjaciółki, a one na mnie. Ruda
wyjrzała za okna, żeby zobaczyć czy to tylko u nas.
-Sąsiedzi też
nie mają – wróciła do nas.
-Boje się –
wyszeptałam zapalając latarkę w telefonie. Chyba momentalnie mój
mózg wytrzeźwiał, bo przypomniał sobie o naszym prześladowcy,
który był u nas w domu. Zaczęłam drżeć, a do tego serce chciało
opuścić moją klatkę piersiową.
-Spokojnie,
przecież nikogo nie ma – i po tych słowach usłyszałyśmy jak
ktoś chodzi po górze. Niby mieszkamy w bloku, ale w niektórych
miejscach słychać, kiedy ktoś chodzi po pokoju.
-Ja teraz też
– odezwała się zza mnie Susan – czy to wyobraźnia pijaka płata
nam figle? - Ponownie usłyszałyśmy kroki, które dobiegają chyba
z mojego pokoju.
-Może i to
alkohol, ale..
I teraz to było
pewne, że to nie nasz umysł. Ktoś stłukł lampkę, która stoi
tuż koło mojego łóżka. Wzdrygnęłam się wyjmując telefon.
-Dzwońcie do
chłopaków – zaproponowałam wybierając numer do Zayn'a. Miałam
łzy w oczach, kiedy słyszałam dalsze kroki tajemniczej postaci.
-Jak impreza? -
spytał na wejściu.
-Przyjedź –
załkałam do słuchawki najciszej jak umiem.
-Co się
dzieje? - już widziałam jego przerażoną twarz i pośpiech kiedy
wychodzi z domu.
-Ktoś tu jest
– wyszeptałam łapiąc się ręki Amy, która stała najbliżej i
tez usiłowała nawiązać kontakt z Lou.
-Kurwa.. już
jadę. – Rozłączył się, a mnie ogarnął jeszcze większy
strach niż przed chwilą. Przyłożyłam telefon do piersi i stałam
w bezruchu. Nie mogłam nawet ruszyć palce, bo sparaliżował mnie
wewnętrzny lęk, przed osobą z piętra. Nie wiemy kto tam jest, ani
co ma w zamiarze zrobić. Dlaczego to dziś się stało? Jesteśmy tu
we cztery i balujemy, a tu nagle wpada ktoś nawet nie wiem którędy.
Przecież moje okno jest zamknięte, a dziewczyny nie mają za swoim
oknem schodów przeciwpożarowych. Chyba, że skurwiel wybił szybę
w mojej sypialni. Jeśli tak to jest już martwy.
-Dziewczyny czy
to normalne sytuacja? - spytała spanikowanym głosem Emily, która
nic nie wie na temat naszego psych-fana. Poświeciłam na nią
latarką, a następnie na Amy. Kolorowa westchnęła i zabrała głos.
-Jakiś pojeb
prześladuje nas od jakoś dwóch miesięcy – wyszeptała
przerywając na chwilę. Stałyśmy nasłuchując czy zbliża się w
nasza stronę – i chyba właśnie ponownie wszedł do naszego
mieszkania.
-Ponownie?
-Tak, kiedyś
był, ale spałyśmy -powiedziałam bez emocji, bo to jest zbyt
odrażające. Koleś wpakował się do naszego domu, podczas naszego
snu. Nie wiadomo co robił i czy na pewno skończyło się na
zdjęciach takiego typu, czy może zrobił sobie jakieś pamiątki z
innej perspektywy.
-Myślicie, że
wyszedł ? Bo jest cicho od chwili. - Zauważyła Susan, a ja
słyszałam tylko jak mocno bije mi serce. A co jeśli zszedł na
dół? I jest gdzieś obok nas, patrząc jak się boimy. On żyje na
naszym strachu, bo innej odpowiedzi na te zachowanie nie mam. Wolałam
się nie odwracać, nawet jak czułam się obserwowana. Moje ciało
nie chciało nawet ruszyć okiem, a co dopiero ręką. Modliłam się
o przybycie Zayna. Minęło już parę minut, powinien za chwilę
tutaj wejść, a ja od razu się do niego przytulę. Nie puszczę go
dzisiaj nigdzie.
-Według mnie
gdzieś jest – wyszeptałam czując czyjś wzrok na sobie – Am
jesteś?
-Jestem. -
Odpowiedziała przybliżając się do mnie. Niby trzymałam ją za
rękę, ale panicznie boje się ciemności. Mamy latarki, lecz nie
można nimi wszystkiego oświetlić.
Usłyszałyśmy
bijąca się szklankę w kuchni, oraz drzwi wejściowe zostały
otworzone na oścież. Z moich ust wydobył się głośny pisk.
-Abi?! -
krzyknął Zayn biegnąć w moją stronę. Upuściłam telefon i z
płaczem go przytuliłam. - Już jestem, nic ci nie będzie –
uspokajał mnie jeżdżąc ręką po plecach.
-Ale on tu
dalej jest – wyjąkałam do ucha chłopaka.
-Nie może, bo
spotkałem na dole Horana, który majstrował coś przy prądzie. To
pewnie głupi dowcip – odetchnęłam, ale przed chwilą ktoś w
kuchni stłukł naczynie. To na pewno nie zabawa.
-Na prawdę,
minutę temu rozbiło się szkło w ku-u-chni – za jąkałam się
przy ostatnim. Malik puścił mnie i udał się w tamtym kierunku –
nie idź – poprosiłam, ale nie wysłuchał mnie. Wytarłam łzy
cieknące po policzkach.
-Amy?! - do
mieszkania wpadł kolejny mężczyzna tym razem był to Louis.
-Dobrze, że
jesteś – pobiegła do niego dziewczyna i zawiesiła się na jego
szyi.
-Co się
dzieje? - spytał, a do nas wrócił prąd. Widziałyśmy już
wszystkich tu zgromadzonych.
-Tam nikogo nie
ma – wyszedł Mulat patrząc na mnie, a zaraz znalazł wzrokiem
Tommo. Zatrzymał się nie wiedząc co zrobić.
-Li też zaraz
będzie – odezwała się Susan podchodząc bliżej drzwi, aby od
razu znaleźć się blisko swojego chłopaka. Liam po kilku sekundach
wpadł do mieszkania.
We trójkę
patrzyli na nas, abyśmy im coś powiedziały. Już zaczynałam
otwierać buzię, ale do mieszkania wszedł kolejny chłopak.
-Harry?
Przecież jesteś u rodziny – podbiegła do niego Emily.
Teraz to
jesteśmy prawie w komplecie. Niall też gdzieś tam jest na dole,
więc cała piątka razem w jednym miejscu, Nie sądziłam, ze jest
to możliwe. Cała trójka to już wiele, ale wszyscy.
-Jestem,
słyszałem krzyki – opatrywał swoją dziewczynę, jakby jej się
coś stało – to miał być tylko głupi żart.
-Chwila, co?! -
krzyknęła Emily, mocno się denerwując.
-Wyłączyliśmy
wam tylko światło. Nie wiedziałem, że tak się wystraszycie. A do
tego słyszałem jak coś upada. Przeraziłem się, że się czymś
skaleczysz po ciemku.
Mówił tak szybko, że ledwo coś zrozumiałam. Jedynie wiem, że ich poziom inteligencji jest mniejszy niż u noworodka.
Zanim zdążyłam
się odezwać, Em uniosła rękę i niespodziewanie jej dłoń
wylądowała na policzku chłopaka. Usłyszałam głośny plask i po
chwili było widać czerwony ślad.
-Za co?!
-Ty już dobrze
wiesz za co! - zdenerwowała się na niego i odeszła kilka kroków
-Tutaj ktoś
był! A wy pomogliście mu tu wejść – wycedziłam przez
zaciśnięte zęby. Styles wydawał się naprawdę zdezorientowany.
Chyba nawet nie wie na co się właśnie zapisał. Kto robi takie
numery? Niech no ja spotkam Horana, zabije go.
-Możecie nam
powiedzieć, o co chodzi? - spytał Liam patrząc na Susan. Ona
spojrzała na nas, a ja na Malika. On jako jedyne wie co się dzieje.
-Od jakiegoś
czasu dziewczyny mają prześladowcę – zaczął historię – ja
też bym nie wiedział, ale pewnego dnia ktoś gonił Abi
samochodem. Zajechałem mu drogę, a potem zabiłem. Ale okazało
się, że to nie ta osoba. Najwidoczniej spodobało się mu nękanie
dziewczyn, a dziś wszedł tutaj..
-Nie tylko dziś
– przerwałam chłopakowi, od razu na mnie spojrzał – był w
mojej szkole i przyniósł nam zdjęcia. Nie zwykłe, bo każda z nas
na nich śpi -wzdrygnęłam się na same wspomnienie obrazków, które
schowałam do szuflady w salonie – czyli już tutaj był, a dziś
nie udało mu się nas „dopaść”. - Zrobiłam cudzysłów
kończąc swoją wypowiedź.
-Dlaczego nic
nie powiedziałaś?! - krzyknął na mnie Mulat.
-Nie było
czasu, i chciałam poczekać właśnie na takie spotkanie, bo
miałyśmy reszcie też o tym powiedzieć. Ale nie dziś, tylko
jutro.
Dziewczyny
pokiwały głowami i nastała cisza. Patrzyłam w oczy Zayna, które
coś analizowały. Nie mogłam wyczytać z nich nic, oprócz
zastanowienia co robić dalej. Dla niego to jest tak samo trudne jak
dla mnie, lecz chyba nie chciałabym być w jego skórze. W
mieszkaniu są jego dawni przyjaciele, teraz wrogowie. A ja jako jego
dziewczyna chcę ich zjednoczyć. I małymi kroczkami i tak właśnie
nastał jakiś postęp. Nie skaczą sobie do gardeł, ani nie
wyzywają. Kompletnie nic do siebie nawet nie mówią to jest znak
dobrej roboty, Jeszcze trochę czasu i będą nawet spokojnie
rozmawiać.
Lou ani Liam
nie krzyczeli na dziewczyny, tylko spokojnie to przemilczeli. Jeszcze
bardziej dziwna sytuacja, bo wychodzi na to, że tylko Zayn krzyczy
na mnie.
Susan
szturchnęłam swojego chłopaka, aby ten coś powiedział. Ogólnie
jak dla mnie jest to cisza przed burzą. Każdy z nich musi
przynajmniej raz powiedzieć co na ten temat myśli, a teraz mówią
sami do siebie. Nie wytrzymają tak długo.
-Jestem
wkurwiony, bo nic nie powiedziałaś -zaczął Payne – ale dobrze,
że teraz wiemy i możemy jakoś działać.
-Zgadzam się z
Liamem – odezwał się Louis puszczając rękę Am – musimy
współpracować, żeby zapewnić bezpieczeństwo dziewczynom. I
pozbyć się tego skurwiela.
Spojrzałam na
dziewczyny, które tak samo jak ja nie mogły zrozumieć tego, co
właśnie się stało. Chłopcy postanowili razem coś robić. RAZEM.
Jakiś miesiąc temu było to nie do pomyślenie, dzisiaj stało się
faktem prawie dokonanym. Mój wzrok powędrował do Malika, który
nic nie powiedział tylko stał i drapał się po karku.
-Powinniście
zakopać topór wojenny, dla dobra osób, które kochamy. - Jego
słowa były najmocniejsze. Jeszcze jako pierwszy wyciągnął rękę
w stronę Louisa. Brunet ja uścisnął, a następnie podali sobie z
Payne. Ten widok należało jakoś uwiecznić zdjęciem.
Najpiękniejszy moment w moim życiu. Brakuje nam tutaj Nialla, ale
znając szczęście, on zaraz tu przybiegnie sprawdzić co się
dzieje. Cała piątka połączy siły, będą ze sobą rozmawiać i
naprawiać kontakty. Jednak cuda się zdarzają i to na naszych
oczach.
-Kocham cię –
wyszeptałam przytulając się ponownie do Zayna.
-Ja ciebie też
– odpowiedział złączając nasze dłonie – a teraz chyba wracam
do siebie.
-Chyba
żartujesz? - spytałam zaczynając się śmiać – nie mam zamiaru
zostać sama.
Na samą myśl
o nocy w swoim pokoju, gdzie była ta osoba, przechodzą mnie ciarki.
Nie będę mogła zasnąć, mając świadomość tego co się stało
parę minut temu. Dziewczyny pewnie też nie puszczą chłopaków do
domu. Zresztą oni stąd nie wyjdą, tylko mój kochany kochaś, chce
mnie zostawić w „bezpiecznym” miejscu.
-Dobra, zostanę
– wygrałam...
Jest i 54! ;D
Te rozdziały tak szybką idą... czas też szybko idzie, nim się obejrzymy i już kończyć się będą wakacje ;"<<<
Ja pewnie jestem w Bułgarii, kiedy Ann opublikuje rozdział :D
Przesyłam wam buziaki stamtąd ^^ Ale mimo wszystko czekam na komentarze! <3
Bawcie się dobrze! Wypoczywajcie, ale i też uważajcie na siebie ;3
Buziaki! IDA!! <3
A ja w piątek jadę do mojej krainy radości.
OdpowiedzUsuńEj, nie prorokuj września. Ostry zapierdziel się zapowiada. Tylko od 7:30 do 19/20 nie będzie mnie w domu. Japierdolę. Brak życia.
Ktoś się zamieni? Nie? No jasne.
Takie napięcie że aż... Kurwa, dawno takiego nie było. Mówię serio. Jeszcze Nialla brakowało. Mimo to nadal widzę go jako menela, ćpuna czy co tam.
Dobra, pozdrawiam z krainy mojego koca.
Hepi Holidejs
~Lily.
Hi
OdpowiedzUsuńTo takie przykre, gdy czytam te wszystkie wpisy i notatki na polskich blogach lub u polskich znajomych na fejsie... no bo wy wszyscy życzycie sobie fajnych wakacji i wgl a ja w tym czasie głowię się jak zdać chemię. ;( :D
Nie jest wcale aż tak źle. Znaczy jest źle ale nie aż tak. Nie no jest naprawdę bardzo ciężko ale jakoś daję radę. Raczej nie daję rady i jest ciężko... - WTF?! Odpierdala mi do reszty...
Tak z innej beczki: ja się muszę chyba wziąć za pisanie swojego bloga... mam wrażenie że się cofam w rozwoju jak chodzi o polski.
Ale co to kogo obchodzi! Rozdział wyszedł ci bardzo spoko.
Meeega cute ta cała akcja chłopaków. Jak oni tam w mgnieniu oka się stawili by obronić dziewczyny i oooo O.O
Mam wrażenie czy realizujesz powoli moją drobną wzmiankę na temat przyszłości między abi i zazą...? Żebyśmy się tylko dobrze zrozumiały: to jest moja ulubiona para. Więc teraz mieszaj sobie ale oni do siebie wrócą... no.
EJ ja już kończę ale jeszcze propo tego co mi nie pasi. Mam wrażenie że u nich to głównie imprezy i festy i wgl. To się robi przekatowane... coś innego...? I strasznie się boję że z czymś przesadzisz. (Na wielu blogach te setki razy gdy ta sama para się schodzi i rozchodzi. Albo jakaś postać traci nogi czy chuj wie co jeszcze. NIE)
Dużo zabawy na tych waszych wakacjach.
Magi :D
Oczywiście pisząc tak późno machnęłam literówkę we wlasnej ksywce. Łapki w górę kto uważa że ze mnie debil... a teraz kto uważa że mi odbiło... dziękuję :D
Usuń*MEGI
Megi!! Zayn i Abi się nie rozstają! :< Po prostu Zaza ma swój własny charakter, który Abigail musi znosić. Ona potrzebuje miłości, a chłopak, wiesz jak to oni.. Nie potrafi tego dokładnie okazywać. Spokojnie, nigdy się nie rozstaną! No chyba, ze coś się stanie. Ale to nie teraz.. wiem, że nie można tak srać takimi scenkami xdd
UsuńImprezy akurat są często, ale to ze względu na ich młody wiek itd. :"D Albo nie mma pomysłu, to wpada mi do głowy impreza xd
Spokojnie, wychodzę już z takich scen i blog będzie coraz lepszy na 100 pro
Buziaki :3
IDA <3