niedziela, 5 czerwca 2016

Rozdział 51



**Oczami Liam'a**


Tymi słowami zakończyłem pisanie piosenki dla dziewczyny, która zawładnęła moim serce, a ja chcę ją odzyskać. Od lat gimnazjum nie śpiewałem. Kiedy przestaliśmy być przyjaciółmi, postanowiłem nigdy nie podnosić mikrofonu, bo jak byliśmy grupą, to występowaliśmy w szkolnych przedstawieniach, i na tym się skończyło. Ale siedząc tak kolejny dzień bez żadnej wiadomości od Susan, nie mogę wytrzymać. Musiałem coś wymyślić i jedyne co może się udać to właśnie śpiew. Usiadłem wczoraj około 19 i nie odchodziłem od biurka, bo miałem takie chwilowe natchnienia. Dobrze, że parę lat temu nie wyrzuciłem elektronicznego pianina, dzięki niemu mam teraz też linię melodyczną do piosenki. W końcu wybiła 12 po południu, a ja mam całą piosenkę. Szybki prysznic, śniadanie i uciekam. Ostatni raz patrzę na słowa i muszę przyznać, że nie zapomniałem jak to się robi. Już miałem biec na górę, kiedy ktoś zadzwonił dzwonkiem, więc szybko otworzyłem. Do środka weszła bez pytania Diana. Spojrzałem na nią z uniesioną brwią, i naprawdę, gdyby nie fakt, że jest kobietą to dostała by ode mnie.

-Jak tam Li? - spytała podchodząc do miejsca, gdzie przed chwilą siedziałem.

-Jak tam?! Pojebało cię mała? Po tym co zrobiłaś masz czelność tu przychodzić? - kompletnie nie wiedziałem co zrobić. Wyrzucić ją, zacząć się śmiać czy może zwyzywać ją. Wszystkie opcje są tak bardzo kuszące.

-Przesadzasz, przecież wszystko ci się podobało. A teraz kiedy nie mamy żadnych przeszkód, możemy się znowu zbliżyć – zrobiła krok w moją stronę, a ja wybuchnąłem śmiechem. Tak bardzo nie chciałem, ale dziewczyna mnie rozwaliła. Przecież mamy już ponad 20 lat, a ona takie rzeczy gada? Uważałem, że skoro tak dobrze miesza, to jest trochę mądrzejsza. Najwidoczniej bardzo się pomyliłem.

-Diana, nie mam czasu i ochoty z tobą rozmawiać. Jestem gdzieś umówiony – wskazałem jej drogę do drzwi, ale dziewczyna cofnęła się w stronę biurka i podniosła do góry jedną ważna kartkę. Przeczytała tekst i spiorunowała mnie wzrokiem.

-Widzę, że wróciłeś do pisania – oznajmiła milutkim głosikiem – czy to dla niej? Nie możesz dać sobie spokoju? - tutaj ją zabolało. Mi tam nie zależy na jej szczęściu, a ona robi sobie niepotrzebne nadzieje. Sądzę, że u reszty chłopaków też nie ma szans, ze względu na to, że mają zajebiste dziewczyny. Gdyby nie ta wielka kłótnie, pewnie nie dowiedziałbym się, że oni chodzą z przyjaciółkami Susan. Uważam, że one we trzy to najlepsze co nas w życiu spotkało, a Diana chce tylko wszystko zepsuć. Tak zawsze było, kiedy się zjawiała to wszystko rujnowała. Nawet małe głupie rzeczy, które jej przeszkadzały, lub chciała by coś się działo. Takich ludzi nie da się zmienić.

-Nie mam sił na rozmowę z tobą – odpowiedziałem zabierając kartkę, telefon i poszedłem na górę. Zamknąłem się w łazience gdzie spokojnie wszedłem pod prysznic. Po chwili usłyszałem trzaśnięcie, co wywołało uśmiech na mojej twarzy.

**

-Czyli jest u siebie? - spytałem jeszcze raz Abigail, która odebrała ode mnie telefon.

-Tak, ale jak chcesz mogę ją wyciągnąć na chwilę – oznajmiła brunetka, a ja zacząłem się zastanawiać gdzie by to zrobić. W końcu wpadłem na genialny pomysł, ale jednak nie do końca idealny.

-Zaprowadź ją niedaleko London Eye, na ten pomost – wytłumaczyłem dziewczynie o co mniej więcej mi chodzi, i chętnie się zgodziła. Jednak nie mam dużo czasu, dlatego już jestem w drodze by ponownie zdobyć dziewczynę.

Mam nadzieję, że moi znajomi nie nawalą i już tam szykują odpowiednie nagłośnienie, aby Susan już z daleka mogła usłyszeć co dla niej mam. Simon miał wszystko załatwić, więc jestem dobrej myśli. Dobrze, że mogę jeszcze na kogoś liczyć. Sądzę, że Diana tak łatwo nie odpuści i może się tam zjawić. Tylko nie wie gdzie, z jednej strony jest mi obojętna jej obecność, ale z drugiej może namieszać jeszcze bardziej. Albo powiedzieć coś do Abigail, co pogorszy sytuacje między nią, a Malikiem. Bo sądzę, że tego co jest między mną, a Sus nie da się pogorszyć. Już i tak jest beznadziejnie, ale ja to naprawię.

Stoję i widzę cudowne głośniki i mikrofon. Wyjdzie wszystko tak jak planowałem. Brakuje jedynie rudej, ale to dosłownie chwila i będzie. Dobrze, że pod prysznicem przećwiczyłem śpiew, bo wyszedłbym na kretyna, który próbuje zaimponować dziewczynie.

Poczułem wibracje w kieszeni, więc wyjąłem telefon gdzie była wiadomość od Abi. Napisała, że idą już w naszym kierunku. Zacząłem wszystkich ustawiać i czekałem na nie. Serce chciało opuścić moją klatkę piersiową, ale nie pozwoliłem mu, bo jeszcze mi się przyda. Widząc z daleka rude włosy, włączyłem mikrofon.

-Susan Brown jest proszona o podejście – powiedziałem patrząc w jej stronę. Zatrzymała się i nie wiedziała co zrobić, ale Abigail pociągnęła ją w naszym kierunku. Widziałem jak dziewczyny rozmawiają bardzo emocjonalnie na jakiś temat, pewnie na mój, ale ja chciałem tylko ją uszczęśliwić i ponownie mieć dla siebie.

-Kochanie, kocham cię i mam coś dla ciebie. Proszę, wybacz mi – kiwnąłem głową w stronę przyjaciela, który uruchomił podkład. Zamknąłem oczy, złapałem oddech i zacząłem.

Cały czas patrzyłem w jej oczy, wyrażały zaskoczenie i szczęście. Abi pokazywała mi, że świetnie idzie, a ja wewnątrz skakałem z radości. Wstałem z siedzenie i zeskoczyłem z podestu idąc w jej stronę. Na każde przeciąganie musiałem się zatrzymać, żeby wyszło. Byłem już dosłownie dwa metry przed nią, i dopiero dostrzegłem gdzieś w oddali Diane, która kręciła głową. Jak ona się o tym dowiedziała? Ona chyba wszystko wie przed nami, jednak nie obchodziła mnie ona, tylko Sus. Byłem przy samym końcu kiedy pociekły jej łzy, a przy tym szeroko się uśmiechała. Ja również miałem łzy w oczach, który po chwili wyciekły. Zakończyłem, a ona wpadła w moje ramiona.

Ludzie wkoło bili brawo, a ja czułem jak ona szlocha, jej ciało tak bardzo się trzęsło. Nie mogłem nic zrobić, tylko ją przytulać najmocniej ja potrafię. Odsunęła się dopiero po chwili by przetrzeć oczy.

-Wybaczysz mi? - spytałem przez mikrofon, aby wszyscy, a w szczególności Diana mogła usłyszeć.

-Kocham cię – odpowiedziała również do urządzenia. Słysząc te słowa zbliżyłem się do jej twarzy i złączyłem nasze usta w pocałunek. Brakowało mi jej smaku. Jej zapachu, dotyku, uśmiechu, głosu. Niby to były tylko 2 dni, ale dla mnie cała wieczność. Za bardzo ją kocham, żeby umieć przetrwać bez chociaż jednej wiadomości od niej..

**Oczami Susan**

Nie sądziłam, że Abigail tak bardzo umie kłamać. Wyrobiła się przez ostatnie miesiące. Nic nie podejrzewałam, a już na pewno nie myślałam o takim czymś. Będąc na moście, myślałam o spacerze na rozluźnienie atmosfery, bo ma przyjechać Matt – brak Abi. A ona strasznie się tym przejmuje, bo ma pomagać mu z weselem mając na głowie duże problemy sercowe. Dlatego zgodziłam się o kulach pokuśtykać z nią na świeżym powietrzu. Jednak słysząc swoje imię pogubiłam się. Dziewczyna ciągnęła mnie w tamtym kierunku, a ja byłam zagubiona. Nie wiedziałam co właśnie się wydarzy i czy ja mam silę na to. Nie spodziewałam się czegoś takiego. Nie podejrzewałam Liama o taki talent i takie piękne show. Wzruszyłam się słowami piosenki tak bardzo, że nie mogłam przestać płakać kiedy wziął mnie w ramiona. Wreszcie czuje, że jestem we właściwym miejscu o właściwym czasie, z kimś kogo kocham. Nie pozwolę drugi raz mu odejść, bo to była najgłupsza decyzja jaką podjęłam w ostatnich czasach.

-Kocham cię – wyszeptał do mojego ucha, a ja nie chciałam być w żadnym innym miejscu. Teraz jest najlepiej.

-Ja was zostawiam, bo Matt lada chwila będzie – powiedziała Abi i zniknęła w tłumie ludzi. My zostaliśmy ciesząc się swoją obecnością, której nam brakowało. Czuje jak się w jakiejś książce, gdzie to chłopak robi takie przedstawienie by odzyskać dziewczynę. A co do czego to jest moje życie, realne życie, a nie jakaś fabuła filmowa. Jeszcze tylko jedna z nas musi pogodzić się z chłopakiem, i wszystko wróci do poprzedniej postaci, czyli idealnego i szczęśliwego życia. A do tego wesele, które się zbliża.

-Chodźmy się przejść – pociągnął mnie za rękę, więc pomału ruszyliśmy. Chciałabym już ściągnąć gips, który mam przez naszego prześladowce. Właśnie... od paru dni nie mamy nowej groźby, ani nic się takiego nie stało. Może to jakiś dobry początek? Ale z drugiej strony i tak muszę powiedzieć o tym Liamowi, bo skoro mamy być razem, to już na pewno nie będzie żadnych kłamstw. To one niszczą związki i wszystko co budujemy przez większość swojego życia...

**Oczami Amy**

Na reszcie jestem w domu. Wewnątrz skacze z radości, że pogodziłam się z Lou, ale brakowało mi mojego łóżka mimo wszystko. Dlatego teraz muszę się położyć, bo wieczorem chyba czas iść do pracy. Tak dawno tam nie byłam, odkąd Malik wyjechał, bo w sumie po co? Przecież szef nie patrzy, a inni mogą mi naskoczyć.

Ledwo robią kroki po schodach, tak właśnie mój chłopak mnie wymęczył. Sądziłam, że pozabijamy się w tym barze, ale z drugiej strony takie wyładowanie na nim, przydało mi się bardzo. Jemu chyba też, skoro tak dobrze na mnie krzyczał. Nasz związek jest dziwny, ale mimo wszystko jesteśmy ponownie razem, bez żadnych kłamstw. No oprócz jednego, które prędzej czy później wyjdzie. Tylko najpierw niech Zayn wróci i pogada z nami na ten temat, bo on jest jako jedyny w to wtajemniczony. Pewnie gdyby nie to, że ktoś jechał za Abi, to nawet on by nie wiedział. Ale za to nie musimy się tak bać, bo przynajmniej mamy kogoś kto nam pomoże. Oczywiście Louis i pewnie Liam też by mogli, ale nie wiadomo kto tak naprawdę kryje się w cieniu, i co ma na nas.

-Dziewczyny! - krzyknęłam będąc już na górze, bo dziwnie cicho. Nie uzyskałam odpowiedzi, dlatego weszła do swojego pokoju, a następnie do łazienki. Potrzebuje zimnego prysznicu, aby obudzić się. Jeszcze ma przyjechać Matt, a Abigail jest w strzępkach. Musze ją jakoś posklejać, bo nic nie wyjdzie z ich spotkania. Z tego co wiem, to chłopak chce by siostra pomogła mu w papierkowej robocie. Jakby jego laska nie mogła się tym zająć. Znając życie, ona gdzieś pojechała, a on został by wszystkim się zająć. Taki już jest Matthew, kochany i seksowny, ale za dużo pozwala swojej drugiej połówce. Tak było odkąd się przyjaźnie z Abi – czyli jakoś od zawsze.

Stojąc pod chłodnym strumieniem wody usłyszałam trzaśnięcie drzwiami. Wzdrygną się, ale po chwili do pokoju weszła brunetka.

-To ty? - spytała przez lekko uchylone drzwi.

-Tak, już wychodzę – odkrzyknęłam zakręcając kurki i owinięta ręcznikiem wyszłam.

Bennett siedziała z kilkoma książkami na moim łóżku, i nerwowo stukała nogą o dywan. Podeszłam najpierw do szafy, aby wyciągnąć spodnie i jakąś bluzkę. Po czym wróciłam do łazienki gdzie szybko się w to ubrałam. Gotowa wróciłam do niej, aby wysłuchać co ją gryzie.

-Susan pogodziła się z Li – powiedziała z uśmiechem na ustach, więc ja także się uśmiechnęłam, bo tego im było trzeba – zrobił jej taką słodką niespodziankę, że nigdy byś go nie podejrzewała o to.

-Wykonał striptiz? - spytałam, bo to pierwsze przyszło mi na myśl.

-Głupku, ty to tylko o jednym, widzę Lou tak na ciebie działa – puściła do mnie oczko, a ja spuściłam wzrok na swoje stopy – zaśpiewał dla niej! I to przed setką jak nie większą ilością osób!

-Co? Liam Payne, ten groźny koleś śpiewa?! I to przed tłumem ludzi?

-Też w to nie mogłam uwierzyć – Abi zaczęła opowiadać jak to wszystko się wydarzyło, i muszę przyznać, że chłopak miał super pomysł. Chociaż dałabym sobie rękę uciąć, a nie zgadłabym, że jest zdolny do takiego czegoś. Z tego co teraz mówi przyjaciółka to ma niezły głos, kurde czego my się dowiadujemy?

Kiedy skończył się tema Sus i Li to ja opowiedziałam jej o moim spotkaniu z Lou. Musze przyznać, że dziewczyna była zaskoczona jego wizytą na policji, ale potem jej wszystko wytłumaczyłam. Każdy detal jej opowiedziałam, aż nie chciała więcej słuchać, jednak musiała.

Spędziłyśmy tak dobrą godzinę, dyskutując o wczoraj i o dziś. Przerwał nam telefon Abi, która musiała iść po niego do swojej sypialni. Więc ja zeszłam na dół i wstawiłam czajnik na kawę, która się nam przyda. Włączyłam radio i podrygiwałam do piosenek. Zalałam sobie kawę, a dziewczynie zielonej herbaty, bo prosiła o nią. Kiedy szłam ze szklankami do salonu ktoś zadzwonił do drzwi, więc zrezygnowana musiałam tam iść. Otworzyłam i zobaczyłam Matta.

-Hej Amy – wpuściłam go do środka gdzie przywitaliśmy się uściskiem.

-Dawno się nie widzieliśmy – odpowiedziałam prowadząc go na górę do brunetki.

-Teraz jestem strasznie zabiegany, ze względu na wesele. Musi być wszystko dopięte na ostatni guzik – mówił przejęty tym wszystkim, a ja z ciekawością słuchałam. Od dziecka strasznie go lubiłam, i mieliśmy dobre kontakty jak na przyjaciółkę jego siostry.

-Ona z kimś rozmawia, ale śmiało wchodź – chłopak zapukał i wszedł do środka, a ja wróciłam na dół by wypić gorący napój..

**Oczami Abigail**

Właśnie skończyłam rozmawiać ze znajomą ze szkoły kiedy w moich drzwiach zjawił się Matt. Z uśmiechem go przytuliłam, ale już po chwili wiedziałam, że mamy dużo roboty. Kiedy chłopak opowiadał co u niego, to zajęłam się papierkową robotą. A raczej wszystkimi rzeczami, które trzeba dokupić, a także innymi ważnymi rzeczami typu katering. Jestem tylko jego siostrą, a prawie cały ślub to ja załatwiam. Czuję się, jakbym wychodziła za jego narzeczoną, bo znam ją najwidoczniej lepiej od niego.

-A ty? Czemu nic nie mówisz? Jesteś jakaś inna. - oznajmił spoglądając na mnie, a ja przerwałam pracę nad wyborem odpowiedniego tortu. Westchnęłam ciężko, aby przemyśleć to co mam mu powiedzieć. Nie doszłam do żadnych wniosków, ale wiem, że chłopak nie odpuści. W końcu jesteśmy rodzeństwem, więc mamy podobne cechy.

-Pokłóciłam się z chłopakiem – odpowiedziałam szczerze co leży mi na sercu.

-Z tym Zaynem? - spytał, a ja pokiwałam głową. Matt i Zayn nie mieli okazji się spotkać, jedyne co wiedzą o sobie, to właśnie swoje imiona. O więcej nie pytali, najwidoczniej chłopacy mają inaczej poukładane w głowie, bo kobiety pewnie zaczęłyby pytać o więcej szczegółów.

Teraz Matt też nie zadawał pytań, tylko dalej zaczęliśmy wszystko ustalać. Dogadaliśmy się w sprawie ozdób i muzyki, która nie będzie zwykłą tylko zaprosimy jakiś zespół. Ten ślub zostanie w pamięci każdej osoby, która na nim będzie, a tek kto nie będzie, to po prostu niech żałuje.

Tak wypełniając listę gości, wpisałam wszystkich z rodziny Ashley i naszej, aż przyszła kolej na mnie i przyjaciółki.

-Czy mogę wpisać siebie potem? Bo nie wiem jak będzie z Zaynem – wyszeptałam na końcu i zaczęłam wpisywać Susan i Liama, oraz Amy z Lou. Tak pięknie wyglądające zaproszenia powkładaliśmy do kopert, a potem mój kochany braciszek schował wszystko do walizki. Wyśle je jakoś za dwa tygodnie, żeby doszły dokładnie miesiąc przed całym wydarzeniem.

Kurde, przecież po drodze mam maturę, dokładnie za jakiś tydzień. Muszę zacząć się więcej uczyć, bo nie zdam i to dopiero będzie załamanie na tle nerwowym. Moje życie zaczęło nagle się walić. Musze wszystko poukładać i zdać, a następnie wyjechać na studia. Pewnie nie wyjadę z Londynu, bo tutejszy uniwersytet bardzo do mnie przemawia.

-Siostro, mam do ciebie wielką prośbę – zaczął poważnie brunet, a ja już wiedziałam, że będę musiała się niechętnie na to zgodzić – przyjaciółka Ashley wyprawia jej wieczór panieński, ale jest jedna. Może mogłabyś z dziewczynami jej pomóc? Proszę bardzo ładnie.

Złapałam się za głowie i głośno wypuściłam powietrze. Przecież to kolejne zadanie, do którego trzeba się dłuższy czas przygotowywać.

-Matt, ja mam tyle rzeczy na głowie...

-Abigail, błagam pomóż jej, bo nic z tego nie wyjdzie bez twojej pomocy – wazelina z niego niezła. Rodzinie się nie odmawia, tak mówią. Ale to jest takie dziwne, przecież ja jej prawie nie znam, a do tego jej przyjaciółka może się obrazić, że chcemy się mieszać w takie sprawy. Sądziłam, że tylko będę gościem na jej panieńskim, a nie organizatorką. Widząc te maślane oczka, niby starszego chłopaka, musiałam pęknąć i się zgodzić.

-Dobra, daj mi jej numer, a ja wszystkim się zajmę z dziewczynami, oczywiście.

-Kocham cię! - krzyknął podchodząc i unosząc mnie w górę. Kręcił mną w kółko, aż zaczęłam piszczeć. Biedna Am, chciała się wyspać do pracy, a my jej to uniemożliwiamy. Wracając na poprzednie miejsce moja głowa zaczęła pulsować. Już mam dość, bo siedzimy tutaj jakieś 3 godziny, Ten czas niby tak wolno leci, a co do czego to już mamy prawie 5 po południu.

-Chodź siostro na spacer, bo przyda nam się przerwa – bardzo chętnie wstałam zabierając telefon i wychodząc pierwsza z pokoju. Chłopak szedł tuż za mną. Zamknęłam na klucz drzwi i mogliśmy spokojnie iść schodami w dół. Oczywiście nie obeszło się bez wyścigów, podczas których niemal spadłam ze schodów. Taa to są właśnie te rodzinne zabawy, kiedy to jedno z rodzeństwa prawie umiera. Zazwyczaj jestem to ja.

Będąc w parku czułam, że wreszcie mogę normalnie oddychać. Chodziliśmy sobie oglądając ludzi z psami. Robiliśmy zakłady kto szybciej gdzieś dobiegnie. Razem prawie wygrałam, ale Matthew nie lubi przegrywać – dokładnie jak ja – więc złapał mnie niósł do mety. Próbowałam się wyrwać, ale jest silniejszy.

-Rozejm ? -spytał stawiając mnie na ziemię.

-Skoro wymiękasz – zaczęłam, ale kiedy przybrał poważną minę, to już jest znak, że chce o czymś ze mną porozmawiać.

-O co się pokłóciliście? - wiedziałam, ze zapyta, ale nie teraz. Nie dziś, bo nie wiem co mu powiedzieć. Jestem w kropce. Raczej nie opowiem mu hisotrii, o tym jak mój chłopak jest niebezpiecznym kolesiem, przed którym ukrywałam fakt, że moje przyjaciółki chodzą z innymi niebezpiecznym mężczyznami, a na dodatek jego wrogami? To nie jest zbyt ciekawa historia jak dla mojej rodziny. Może kiedyś, ale nie dziś.

-Nie powiedziałam mu prawdy – odpowiedziałam, a on przez chwilę milczał idąc przed siebie.

-Ale rozmawialiście? Próbował zrozumieć czemu to zrobiłaś?

-Próbuję codziennie, raz mi się udało. Ale on nie chce mnie chwilowo widzieć, wyjechał gdzieś i nie chce powiedzieć gdzie – starłam szybko łzę, która krążyła sobie po moim policzku w dół. Tak jakby czekała na taki moment. Przecież minęło parę godzin od ostatniego wylewu łez, najwidoczniej mój organizm pragnie płakać.

-Ej, mała kocham cię. Nie przejmuj się, na pewno się pogodzicie do naszego wesela, gdzie chce go poznać. W końcu jest ważny dla mojej małej Bigi – zaśmiałam się, a Matt mocno mnie przytulił. W jego ramionach czułam zawsze miłość i bezpieczeństwo, dosłownie żaden chłopak nie dawał mi tego samego co ramiona moje brata, aż do czasu właśnie Malika.

-Ja ciebie też – wyszeptałam do jego ucha zamykając oczy. Otworzyłam je i dostrzegłam Zayna. Najpierw nie wiedziałam czy to prawda, czy może moja wyobraźnia płata sobie ze mnie figle. Ale chłopak stał niedaleko i nas obserwował.

-Ja zaraz wracam – powiedziałam do brata wskazując mu Mulata. Ten pokiwał głową i usiał na ławce czekając na mój powrót. Szłam na nogach z waty. Z każdym kolejnym krokiem zmieniałam zdanie co zrobić. Układałam sobie scenariusz na tę rozmowę od kilku dni, ale teraz wszystkiego zapomniałam. Chyba wszystko pójdzie na spontanie. Pewnie był w domu, a tam Amy biedna musiała mu powiedzieć, że wyszłam. Albo może miał takie przeczucie?

-Widzę, że bardzo tęsknisz – prychnął patrząc na mojego brata, który nas obserwował.

-Jesteś zazdrosny o tego tam? - Zayn pokręcił tylko głową, a ja wiem, że jest wkurzony. Jak tak dalej pójdzie to nigdy się nie pogodzimy.

-Kto to jest? -spytał bez emocji.

-Ktoś kogo kocham – spojrzał na mnie zszokowanym wzrokiem - mój brat, który przyjechał bym pomogła mu z weselem.

Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, jedynie jego głośny oddech dał do myślenia, że się zdenerwował i teraz właśnie spał mu kamień z serca.

-Jesteś głupi, bo od razu wyciągasz jakieś niepotrzebne wnioski. Tęskniłam, każdy dzień bez ciebie nie jest dobrym dniem. A ty się zjawiasz i znowu się kłócimy? To nie fajne – przerwałam na chwilę, aby złapać powietrze – Kocham cię, nie chcę żyć bez ciebie, okej? - Poczułam ponownie mokre poliki. Już wiem, że zaraz wybuchnę płaczem przed tyloma osobami i dwoma najważniejszymi mężczyznami.

-Tylko nie płacz, proszę – podszedł ocierając moją twarz - Wróciłem, bo też tak nie mogę. Za bardzo cię kocham, żeby dalej funkcjonować z dala od ciebie – wpadłam w jego ramiona, a po dosłownie sekundzie czułam jak on zacieśnia uścisk. Czułam się jakoś tak szczęśliwie, po raz pierwszy od paru dni. Od wielkiej kłótni, której nienawidzę do dnia dzisiejszego. Ona nie powinna nigdy się wydarzyć, nikt i nic nie powinno nas pokłócić.

-Chcesz poznać Matt'a ? - spytałam wprost do jego ucha, na co pokiwał głową. Złapaliśmy się za ręce i razem szliśmy do mojego brata..
..................
I jest nowy rozdział! <3
Wybaczcie, że trochę mi to zajęło, ale szkoła.. Ostatnie dni i ostatnie testy wymagają czasu :"D A staram się mieć jak najlepsze oceny z przedmiotów, które odchodzą. Dlatego też dopiero wczoraj przysiadłam i skończyłam pisać ^^
Dziękuje za ostatni komentarz pod zapowiedzią tego rozdziału!! Bardzo nam się zrobiło miło :3333
Kochamy i do następnego!! <3 <3
Pozdrawiam IDA!


2 komentarze

  1. Jak obiecałam: jestem i komentuję :D
    Rozdział wyszedł ci świetnie. Bardzo się cieszę że Zaza i Abi się pogodzili (moja ulubiona para)
    Co do czasu to się kompletnie nie martw. To zrozumiałe że pod koniec roku masz dużo roboty. Sama też ledwo wyrabiam z poprawkami... (#niegrzecznaXD) Mam tylko nadzieję że będziecie pisały w wakacje... regularnie... O.o
    Powodzenia w szkole ;) megi:D
    psst: PIERWSZA!! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na next kochana wielkie brawa dla ciebie :) kontynuuj swoja prace :*

    OdpowiedzUsuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.