**Oczami
Liam'a**
Tymi
słowami zakończyłem pisanie piosenki dla dziewczyny, która
zawładnęła moim serce, a ja chcę ją odzyskać. Od lat gimnazjum
nie śpiewałem. Kiedy przestaliśmy być przyjaciółmi,
postanowiłem nigdy nie podnosić mikrofonu, bo jak byliśmy grupą,
to występowaliśmy w szkolnych przedstawieniach, i na tym się
skończyło. Ale siedząc tak kolejny dzień bez żadnej wiadomości
od Susan, nie mogę wytrzymać. Musiałem coś wymyślić i jedyne co
może się udać to właśnie śpiew. Usiadłem wczoraj około 19 i
nie odchodziłem od biurka, bo miałem takie chwilowe natchnienia.
Dobrze, że parę lat temu nie wyrzuciłem elektronicznego pianina,
dzięki niemu mam teraz też linię melodyczną do piosenki. W końcu
wybiła 12 po południu, a ja mam całą piosenkę. Szybki
prysznic, śniadanie i uciekam. Ostatni raz patrzę na słowa i muszę
przyznać, że nie zapomniałem jak to się robi. Już miałem biec
na górę, kiedy ktoś zadzwonił dzwonkiem, więc szybko otworzyłem.
Do środka weszła bez pytania Diana. Spojrzałem na nią z uniesioną
brwią, i naprawdę, gdyby nie fakt, że jest kobietą to dostała by
ode mnie.
-Jak
tam Li? - spytała podchodząc do miejsca, gdzie przed chwilą
siedziałem.
-Jak
tam?! Pojebało cię mała? Po tym co zrobiłaś masz czelność tu
przychodzić? - kompletnie nie wiedziałem co zrobić. Wyrzucić ją,
zacząć się śmiać czy może zwyzywać ją. Wszystkie opcje są
tak bardzo kuszące.
-Przesadzasz,
przecież wszystko ci się podobało. A teraz kiedy nie mamy żadnych
przeszkód, możemy się znowu zbliżyć – zrobiła krok w moją
stronę, a ja wybuchnąłem śmiechem. Tak bardzo nie chciałem, ale
dziewczyna mnie rozwaliła. Przecież mamy już ponad 20 lat, a ona
takie rzeczy gada? Uważałem, że skoro tak dobrze miesza, to jest
trochę mądrzejsza. Najwidoczniej bardzo się pomyliłem.
-Diana,
nie mam czasu i ochoty z tobą rozmawiać. Jestem gdzieś umówiony –
wskazałem jej drogę do drzwi, ale dziewczyna cofnęła się w
stronę biurka i podniosła do góry jedną ważna kartkę.
Przeczytała tekst i spiorunowała mnie wzrokiem.
-Widzę,
że wróciłeś do pisania – oznajmiła milutkim głosikiem – czy
to dla niej? Nie możesz dać sobie spokoju? - tutaj ją zabolało.
Mi tam nie zależy na jej szczęściu, a ona robi sobie niepotrzebne
nadzieje. Sądzę, że u reszty chłopaków też nie ma szans, ze
względu na to, że mają zajebiste dziewczyny. Gdyby nie ta wielka
kłótnie, pewnie nie dowiedziałbym się, że oni chodzą z
przyjaciółkami Susan. Uważam, że one we trzy to najlepsze co nas
w życiu spotkało, a Diana chce tylko wszystko zepsuć. Tak zawsze
było, kiedy się zjawiała to wszystko rujnowała. Nawet małe
głupie rzeczy, które jej przeszkadzały, lub chciała by coś się
działo. Takich ludzi nie da się zmienić.
-Nie
mam sił na rozmowę z tobą – odpowiedziałem zabierając kartkę,
telefon i poszedłem na górę. Zamknąłem się w łazience gdzie
spokojnie wszedłem pod prysznic. Po chwili usłyszałem trzaśnięcie,
co wywołało uśmiech na mojej twarzy.
**
-Czyli
jest u siebie? - spytałem jeszcze raz Abigail, która odebrała ode
mnie telefon.
-Tak,
ale jak chcesz mogę ją wyciągnąć na chwilę – oznajmiła
brunetka, a ja zacząłem się zastanawiać gdzie by to zrobić. W
końcu wpadłem na genialny pomysł, ale jednak nie do końca
idealny.
-Zaprowadź
ją niedaleko London Eye, na ten pomost – wytłumaczyłem
dziewczynie o co mniej więcej mi chodzi, i chętnie się zgodziła.
Jednak nie mam dużo czasu, dlatego już jestem w drodze by ponownie
zdobyć dziewczynę.
Mam
nadzieję, że moi znajomi nie nawalą i już tam szykują
odpowiednie nagłośnienie, aby Susan już z daleka mogła usłyszeć
co dla niej mam. Simon miał wszystko załatwić, więc jestem dobrej
myśli. Dobrze, że mogę jeszcze na kogoś liczyć. Sądzę, że
Diana tak łatwo nie odpuści i może się tam zjawić. Tylko nie wie
gdzie, z jednej strony jest mi obojętna jej obecność, ale z
drugiej może namieszać jeszcze bardziej. Albo powiedzieć coś do
Abigail, co pogorszy sytuacje między nią, a Malikiem. Bo sądzę,
że tego co jest między mną, a Sus nie da się pogorszyć. Już i
tak jest beznadziejnie, ale ja to naprawię.
Stoję
i widzę cudowne głośniki i mikrofon. Wyjdzie wszystko tak jak
planowałem. Brakuje jedynie rudej, ale to dosłownie chwila i
będzie. Dobrze, że pod prysznicem przećwiczyłem śpiew, bo
wyszedłbym na kretyna, który próbuje zaimponować dziewczynie.
Poczułem
wibracje w kieszeni, więc wyjąłem telefon gdzie była wiadomość
od Abi. Napisała, że idą już w naszym kierunku. Zacząłem
wszystkich ustawiać i czekałem na nie. Serce chciało opuścić
moją klatkę piersiową, ale nie pozwoliłem mu, bo jeszcze mi się
przyda. Widząc z daleka rude włosy, włączyłem mikrofon.
-Susan
Brown jest proszona o podejście – powiedziałem patrząc w jej
stronę. Zatrzymała się i nie wiedziała co zrobić, ale Abigail
pociągnęła ją w naszym kierunku. Widziałem jak dziewczyny
rozmawiają bardzo emocjonalnie na jakiś temat, pewnie na mój, ale
ja chciałem tylko ją uszczęśliwić i ponownie mieć dla siebie.
-Kochanie,
kocham cię i mam coś dla ciebie. Proszę, wybacz mi – kiwnąłem
głową w stronę przyjaciela, który uruchomił podkład. Zamknąłem
oczy, złapałem oddech i zacząłem.
Cały
czas patrzyłem w jej oczy, wyrażały zaskoczenie i szczęście. Abi
pokazywała mi, że świetnie idzie, a ja wewnątrz skakałem z
radości. Wstałem z siedzenie i zeskoczyłem z podestu idąc w jej
stronę. Na każde przeciąganie musiałem się zatrzymać, żeby
wyszło. Byłem już dosłownie dwa metry przed nią, i dopiero
dostrzegłem gdzieś w oddali Diane, która kręciła głową. Jak
ona się o tym dowiedziała? Ona chyba wszystko wie przed nami,
jednak nie obchodziła mnie ona, tylko Sus. Byłem przy samym końcu
kiedy pociekły jej łzy, a przy tym szeroko się uśmiechała. Ja
również miałem łzy w oczach, który po chwili wyciekły.
Zakończyłem, a ona wpadła w moje ramiona.
Ludzie
wkoło bili brawo, a ja czułem jak ona szlocha, jej ciało tak
bardzo się trzęsło. Nie mogłem nic zrobić, tylko ją przytulać
najmocniej ja potrafię. Odsunęła się dopiero po chwili by
przetrzeć oczy.
-Wybaczysz
mi? - spytałem przez mikrofon, aby wszyscy, a w szczególności
Diana mogła usłyszeć.
-Kocham
cię – odpowiedziała również do urządzenia. Słysząc te słowa
zbliżyłem się do jej twarzy i złączyłem nasze usta w pocałunek.
Brakowało mi jej smaku. Jej zapachu, dotyku, uśmiechu, głosu. Niby
to były tylko 2 dni, ale dla mnie cała wieczność. Za bardzo ją
kocham, żeby umieć przetrwać bez chociaż jednej wiadomości od
niej..
**Oczami
Susan**
Nie
sądziłam, że Abigail tak bardzo umie kłamać. Wyrobiła się
przez ostatnie miesiące. Nic nie podejrzewałam, a już na pewno nie
myślałam o takim czymś. Będąc na moście, myślałam o spacerze
na rozluźnienie atmosfery, bo ma przyjechać Matt – brak Abi. A
ona strasznie się tym przejmuje, bo ma pomagać mu z weselem mając
na głowie duże problemy sercowe. Dlatego zgodziłam się o kulach
pokuśtykać z nią na świeżym powietrzu. Jednak słysząc swoje
imię pogubiłam się. Dziewczyna ciągnęła mnie w tamtym kierunku,
a ja byłam zagubiona. Nie wiedziałam co właśnie się wydarzy i
czy ja mam silę na to. Nie spodziewałam się czegoś takiego. Nie
podejrzewałam Liama o taki talent i takie piękne show. Wzruszyłam
się słowami piosenki tak bardzo, że nie mogłam przestać płakać
kiedy wziął mnie w ramiona. Wreszcie czuje, że jestem we właściwym
miejscu o właściwym czasie, z kimś kogo kocham. Nie pozwolę drugi
raz mu odejść, bo to była najgłupsza decyzja jaką podjęłam w
ostatnich czasach.
-Kocham
cię – wyszeptał do mojego ucha, a ja nie chciałam być w żadnym
innym miejscu. Teraz jest najlepiej.
-Ja
was zostawiam, bo Matt lada chwila będzie – powiedziała Abi i
zniknęła w tłumie ludzi. My zostaliśmy ciesząc się swoją
obecnością, której nam brakowało. Czuje jak się w jakiejś
książce, gdzie to chłopak robi takie przedstawienie by odzyskać
dziewczynę. A co do czego to jest moje życie, realne życie, a nie
jakaś fabuła filmowa. Jeszcze tylko jedna z nas musi pogodzić się
z chłopakiem, i wszystko wróci do poprzedniej postaci, czyli
idealnego i szczęśliwego życia. A do tego wesele, które się
zbliża.
-Chodźmy
się przejść – pociągnął mnie za rękę, więc pomału
ruszyliśmy. Chciałabym już ściągnąć gips, który mam przez
naszego prześladowce. Właśnie... od paru dni nie mamy nowej
groźby, ani nic się takiego nie stało. Może to jakiś dobry
początek? Ale z drugiej strony i tak muszę powiedzieć o tym
Liamowi, bo skoro mamy być razem, to już na pewno nie będzie
żadnych kłamstw. To one niszczą związki i wszystko co budujemy
przez większość swojego życia...
**Oczami
Amy**
Na
reszcie jestem w domu. Wewnątrz skacze z radości, że pogodziłam
się z Lou, ale brakowało mi mojego łóżka mimo wszystko. Dlatego
teraz muszę się położyć, bo wieczorem chyba czas iść do pracy.
Tak dawno tam nie byłam, odkąd Malik wyjechał, bo w sumie po co?
Przecież szef nie patrzy, a inni mogą mi naskoczyć.
Ledwo
robią kroki po schodach, tak właśnie mój chłopak mnie wymęczył.
Sądziłam, że pozabijamy się w tym barze, ale z drugiej strony
takie wyładowanie na nim, przydało mi się bardzo. Jemu chyba też,
skoro tak dobrze na mnie krzyczał. Nasz związek jest dziwny, ale
mimo wszystko jesteśmy ponownie razem, bez żadnych kłamstw. No
oprócz jednego, które prędzej czy później wyjdzie. Tylko
najpierw niech Zayn wróci i pogada z nami na ten temat, bo on jest
jako jedyny w to wtajemniczony. Pewnie gdyby nie to, że ktoś jechał
za Abi, to nawet on by nie wiedział. Ale za to nie musimy się tak
bać, bo przynajmniej mamy kogoś kto nam pomoże. Oczywiście Louis
i pewnie Liam też by mogli, ale nie wiadomo kto tak naprawdę kryje
się w cieniu, i co ma na nas.
-Dziewczyny!
- krzyknęłam będąc już na górze, bo dziwnie cicho. Nie
uzyskałam odpowiedzi, dlatego weszła do swojego pokoju, a następnie
do łazienki. Potrzebuje zimnego prysznicu, aby obudzić się.
Jeszcze ma przyjechać Matt, a Abigail jest w strzępkach. Musze ją
jakoś posklejać, bo nic nie wyjdzie z ich spotkania. Z tego co
wiem, to chłopak chce by siostra pomogła mu w papierkowej robocie.
Jakby jego laska nie mogła się tym zająć. Znając życie, ona
gdzieś pojechała, a on został by wszystkim się zająć. Taki już
jest Matthew, kochany i seksowny, ale za dużo pozwala swojej drugiej
połówce. Tak było odkąd się przyjaźnie z Abi – czyli jakoś
od zawsze.
Stojąc
pod chłodnym strumieniem wody usłyszałam trzaśnięcie drzwiami.
Wzdrygną się, ale po chwili do pokoju weszła brunetka.
-To
ty? - spytała przez lekko uchylone drzwi.
-Tak,
już wychodzę – odkrzyknęłam zakręcając kurki i owinięta
ręcznikiem wyszłam.
Bennett
siedziała z kilkoma książkami na moim łóżku, i nerwowo stukała
nogą o dywan. Podeszłam najpierw do szafy, aby wyciągnąć spodnie
i jakąś bluzkę. Po czym wróciłam do łazienki gdzie szybko się
w to ubrałam. Gotowa wróciłam do niej, aby wysłuchać co ją
gryzie.
-Susan
pogodziła się z Li – powiedziała z uśmiechem na ustach, więc
ja także się uśmiechnęłam, bo tego im było trzeba – zrobił
jej taką słodką niespodziankę, że nigdy byś go nie podejrzewała
o to.
-Wykonał
striptiz? - spytałam, bo to pierwsze przyszło mi na myśl.
-Głupku,
ty to tylko o jednym, widzę Lou tak na ciebie działa – puściła
do mnie oczko, a ja spuściłam wzrok na swoje stopy – zaśpiewał
dla niej! I to przed setką jak nie większą ilością osób!
-Co?
Liam Payne, ten groźny koleś śpiewa?! I to przed tłumem ludzi?
-Też
w to nie mogłam uwierzyć – Abi zaczęła opowiadać jak to
wszystko się wydarzyło, i muszę przyznać, że chłopak miał
super pomysł. Chociaż dałabym sobie rękę uciąć, a nie
zgadłabym, że jest zdolny do takiego czegoś. Z tego co teraz mówi
przyjaciółka to ma niezły głos, kurde czego my się dowiadujemy?
Kiedy
skończył się tema Sus i Li to ja opowiedziałam jej o moim
spotkaniu z Lou. Musze przyznać, że dziewczyna była zaskoczona
jego wizytą na policji, ale potem jej wszystko wytłumaczyłam.
Każdy detal jej opowiedziałam, aż nie chciała więcej słuchać,
jednak musiała.
Spędziłyśmy
tak dobrą godzinę, dyskutując o wczoraj i o dziś. Przerwał nam
telefon Abi, która musiała iść po niego do swojej sypialni. Więc
ja zeszłam na dół i wstawiłam czajnik na kawę, która się nam
przyda. Włączyłam radio i podrygiwałam do piosenek. Zalałam
sobie kawę, a dziewczynie zielonej herbaty, bo prosiła o nią.
Kiedy szłam ze szklankami do salonu ktoś zadzwonił do drzwi, więc
zrezygnowana musiałam tam iść. Otworzyłam i zobaczyłam Matta.
-Hej
Amy – wpuściłam go do środka gdzie przywitaliśmy się
uściskiem.
-Dawno
się nie widzieliśmy – odpowiedziałam prowadząc go na górę do
brunetki.
-Teraz
jestem strasznie zabiegany, ze względu na wesele. Musi być wszystko
dopięte na ostatni guzik – mówił przejęty tym wszystkim, a ja z
ciekawością słuchałam. Od dziecka strasznie go lubiłam, i
mieliśmy dobre kontakty jak na przyjaciółkę jego siostry.
-Ona
z kimś rozmawia, ale śmiało wchodź – chłopak zapukał i wszedł
do środka, a ja wróciłam na dół by wypić gorący napój..
**Oczami
Abigail**
Właśnie
skończyłam rozmawiać ze znajomą ze szkoły kiedy w moich drzwiach
zjawił się Matt. Z uśmiechem go przytuliłam, ale już po chwili
wiedziałam, że mamy dużo roboty. Kiedy chłopak opowiadał co u
niego, to zajęłam się papierkową robotą. A raczej wszystkimi
rzeczami, które trzeba dokupić, a także innymi ważnymi rzeczami
typu katering. Jestem tylko jego siostrą, a prawie cały ślub to ja
załatwiam. Czuję się, jakbym wychodziła za jego narzeczoną, bo
znam ją najwidoczniej lepiej od niego.
-A
ty? Czemu nic nie mówisz? Jesteś jakaś inna. - oznajmił
spoglądając na mnie, a ja przerwałam pracę nad wyborem
odpowiedniego tortu. Westchnęłam ciężko, aby przemyśleć to co
mam mu powiedzieć. Nie doszłam do żadnych wniosków, ale wiem, że
chłopak nie odpuści. W końcu jesteśmy rodzeństwem, więc mamy
podobne cechy.
-Pokłóciłam
się z chłopakiem – odpowiedziałam szczerze co leży mi na sercu.
-Z
tym Zaynem? - spytał, a ja pokiwałam głową. Matt i Zayn nie mieli
okazji się spotkać, jedyne co wiedzą o sobie, to właśnie swoje
imiona. O więcej nie pytali, najwidoczniej chłopacy mają inaczej
poukładane w głowie, bo kobiety pewnie zaczęłyby pytać o więcej
szczegółów.
Teraz
Matt też nie zadawał pytań, tylko dalej zaczęliśmy wszystko
ustalać. Dogadaliśmy się w sprawie ozdób i muzyki, która nie
będzie zwykłą tylko zaprosimy jakiś zespół. Ten ślub zostanie
w pamięci każdej osoby, która na nim będzie, a tek kto nie
będzie, to po prostu niech żałuje.
Tak
wypełniając listę gości, wpisałam wszystkich z rodziny Ashley i
naszej, aż przyszła kolej na mnie i przyjaciółki.
-Czy
mogę wpisać siebie potem? Bo nie wiem jak będzie z Zaynem –
wyszeptałam na końcu i zaczęłam wpisywać Susan i Liama, oraz Amy
z Lou. Tak pięknie wyglądające zaproszenia powkładaliśmy do
kopert, a potem mój kochany braciszek schował wszystko do walizki.
Wyśle je jakoś za dwa tygodnie, żeby doszły dokładnie miesiąc
przed całym wydarzeniem.
Kurde,
przecież po drodze mam maturę, dokładnie za jakiś tydzień. Muszę
zacząć się więcej uczyć, bo nie zdam i to dopiero będzie
załamanie na tle nerwowym. Moje życie zaczęło nagle się walić.
Musze wszystko poukładać i zdać, a następnie wyjechać na studia.
Pewnie nie wyjadę z Londynu, bo tutejszy uniwersytet bardzo do mnie
przemawia.
-Siostro,
mam do ciebie wielką prośbę – zaczął poważnie brunet, a ja
już wiedziałam, że będę musiała się niechętnie na to zgodzić
– przyjaciółka Ashley wyprawia jej wieczór panieński, ale jest
jedna. Może mogłabyś z dziewczynami jej pomóc? Proszę bardzo
ładnie.
Złapałam
się za głowie i głośno wypuściłam powietrze. Przecież to
kolejne zadanie, do którego trzeba się dłuższy czas
przygotowywać.
-Matt,
ja mam tyle rzeczy na głowie...
-Abigail,
błagam pomóż jej, bo nic z tego nie wyjdzie bez twojej pomocy –
wazelina z niego niezła. Rodzinie się nie odmawia, tak mówią. Ale
to jest takie dziwne, przecież ja jej prawie nie znam, a do tego jej
przyjaciółka może się obrazić, że chcemy się mieszać w takie
sprawy. Sądziłam, że tylko będę gościem na jej panieńskim, a
nie organizatorką. Widząc te maślane oczka, niby starszego
chłopaka, musiałam pęknąć i się zgodzić.
-Dobra,
daj mi jej numer, a ja wszystkim się zajmę z dziewczynami,
oczywiście.
-Kocham
cię! - krzyknął podchodząc i unosząc mnie w górę. Kręcił mną
w kółko, aż zaczęłam piszczeć. Biedna Am, chciała się wyspać
do pracy, a my jej to uniemożliwiamy. Wracając na poprzednie
miejsce moja głowa zaczęła pulsować. Już mam dość, bo siedzimy
tutaj jakieś 3 godziny, Ten czas niby tak wolno leci, a co do czego
to już mamy prawie 5 po południu.
-Chodź
siostro na spacer, bo przyda nam się przerwa – bardzo chętnie
wstałam zabierając telefon i wychodząc pierwsza z pokoju. Chłopak
szedł tuż za mną. Zamknęłam na klucz drzwi i mogliśmy spokojnie
iść schodami w dół. Oczywiście nie obeszło się bez wyścigów,
podczas których niemal spadłam ze schodów. Taa to są właśnie te
rodzinne zabawy, kiedy to jedno z rodzeństwa prawie umiera.
Zazwyczaj jestem to ja.
Będąc
w parku czułam, że wreszcie mogę normalnie oddychać. Chodziliśmy
sobie oglądając ludzi z psami. Robiliśmy zakłady kto szybciej
gdzieś dobiegnie. Razem prawie wygrałam, ale Matthew nie lubi
przegrywać – dokładnie jak ja – więc złapał mnie niósł do
mety. Próbowałam się wyrwać, ale jest silniejszy.
-Rozejm
? -spytał stawiając mnie na ziemię.
-Skoro
wymiękasz – zaczęłam, ale kiedy przybrał poważną minę, to
już jest znak, że chce o czymś ze mną porozmawiać.
-O
co się pokłóciliście? - wiedziałam, ze zapyta, ale nie teraz.
Nie dziś, bo nie wiem co mu powiedzieć. Jestem w kropce. Raczej nie
opowiem mu hisotrii, o tym jak mój chłopak jest niebezpiecznym
kolesiem, przed którym ukrywałam fakt, że moje przyjaciółki
chodzą z innymi niebezpiecznym mężczyznami, a na dodatek jego
wrogami? To nie jest zbyt ciekawa historia jak dla mojej rodziny.
Może kiedyś, ale nie dziś.
-Nie
powiedziałam mu prawdy – odpowiedziałam, a on przez chwilę
milczał idąc przed siebie.
-Ale
rozmawialiście? Próbował zrozumieć czemu to zrobiłaś?
-Próbuję
codziennie, raz mi się udało. Ale on nie chce mnie chwilowo
widzieć, wyjechał gdzieś i nie chce powiedzieć gdzie – starłam
szybko łzę, która krążyła sobie po moim policzku w dół. Tak
jakby czekała na taki moment. Przecież minęło parę godzin od
ostatniego wylewu łez, najwidoczniej mój organizm pragnie płakać.
-Ej,
mała kocham cię. Nie przejmuj się, na pewno się pogodzicie do
naszego wesela, gdzie chce go poznać. W końcu jest ważny dla mojej
małej Bigi – zaśmiałam się, a Matt mocno mnie przytulił. W
jego ramionach czułam zawsze miłość i bezpieczeństwo, dosłownie
żaden chłopak nie dawał mi tego samego co ramiona moje brata, aż
do czasu właśnie Malika.
-Ja
ciebie też – wyszeptałam do jego ucha zamykając oczy. Otworzyłam
je i dostrzegłam Zayna. Najpierw nie wiedziałam czy to prawda, czy
może moja wyobraźnia płata sobie ze mnie figle. Ale chłopak stał
niedaleko i nas obserwował.
-Ja
zaraz wracam – powiedziałam do brata wskazując mu Mulata. Ten
pokiwał głową i usiał na ławce czekając na mój powrót. Szłam
na nogach z waty. Z każdym kolejnym krokiem zmieniałam zdanie co
zrobić. Układałam sobie scenariusz na tę rozmowę od kilku dni,
ale teraz wszystkiego zapomniałam. Chyba wszystko pójdzie na
spontanie. Pewnie był w domu, a tam Amy biedna musiała mu
powiedzieć, że wyszłam. Albo może miał takie przeczucie?
-Widzę,
że bardzo tęsknisz – prychnął patrząc na mojego brata, który
nas obserwował.
-Jesteś
zazdrosny o tego tam? - Zayn pokręcił tylko głową, a ja wiem, że
jest wkurzony. Jak tak dalej pójdzie to nigdy się nie pogodzimy.
-Kto
to jest? -spytał bez emocji.
-Ktoś
kogo kocham – spojrzał na mnie zszokowanym wzrokiem - mój brat,
który przyjechał bym pomogła mu z weselem.
Jego
twarz nie wyrażała żadnych emocji, jedynie jego głośny oddech
dał do myślenia, że się zdenerwował i teraz właśnie spał mu
kamień z serca.
-Jesteś
głupi, bo od razu wyciągasz jakieś niepotrzebne wnioski.
Tęskniłam, każdy dzień bez ciebie nie jest dobrym dniem. A ty się
zjawiasz i znowu się kłócimy? To nie fajne – przerwałam na
chwilę, aby złapać powietrze – Kocham cię, nie chcę żyć bez
ciebie, okej? - Poczułam ponownie mokre poliki. Już wiem, że zaraz
wybuchnę płaczem przed tyloma osobami i dwoma najważniejszymi mężczyznami.
-Tylko
nie płacz, proszę – podszedł ocierając moją twarz - Wróciłem,
bo też tak nie mogę. Za bardzo cię kocham, żeby dalej
funkcjonować z dala od ciebie – wpadłam w jego ramiona, a po
dosłownie sekundzie czułam jak on zacieśnia uścisk. Czułam się
jakoś tak szczęśliwie, po raz pierwszy od paru dni. Od wielkiej
kłótni, której nienawidzę do dnia dzisiejszego. Ona nie powinna
nigdy się wydarzyć, nikt i nic nie powinno nas pokłócić.
-Chcesz
poznać Matt'a ? - spytałam wprost do jego ucha, na co pokiwał
głową. Złapaliśmy się za ręce i razem szliśmy do mojego
brata..
..................
I jest nowy rozdział! <3
Wybaczcie, że trochę mi to zajęło, ale szkoła.. Ostatnie dni i ostatnie testy wymagają czasu :"D A staram się mieć jak najlepsze oceny z przedmiotów, które odchodzą. Dlatego też dopiero wczoraj przysiadłam i skończyłam pisać ^^
Dziękuje za ostatni komentarz pod zapowiedzią tego rozdziału!! Bardzo nam się zrobiło miło :3333
Kochamy i do następnego!! <3 <3
Pozdrawiam IDA!
Jak obiecałam: jestem i komentuję :D
OdpowiedzUsuńRozdział wyszedł ci świetnie. Bardzo się cieszę że Zaza i Abi się pogodzili (moja ulubiona para)
Co do czasu to się kompletnie nie martw. To zrozumiałe że pod koniec roku masz dużo roboty. Sama też ledwo wyrabiam z poprawkami... (#niegrzecznaXD) Mam tylko nadzieję że będziecie pisały w wakacje... regularnie... O.o
Powodzenia w szkole ;) megi:D
psst: PIERWSZA!! :D
Czekam na next kochana wielkie brawa dla ciebie :) kontynuuj swoja prace :*
OdpowiedzUsuń