czwartek, 17 kwietnia 2014

Rozdział 1.

*OCZAMI ABIGAIL*
-Amy jesteś już gotowa?!-Krzyknęłam do przyjaciółki, która była u siebie w pokoju.
-Tak!-Odkrzyknęła mi i wyszła z walizką do salonu.-Gdzie Sus? - spytała rozglądając się do około.
-Wyszła jeszcze po coś do picia oraz jedzenia na podróż - wyjaśniłam siadając na swój bagaż, który jednak nie jest taki malutki - ej chodź pomóż mi zapiąć moją walizkę. - usłyszałam ciche westchnięcie i kręcenia głową. Już czekałam na jakiś gorzki komentarz.
-Niech Ci będzie.- Z wielkim uśmiechem ucałowałam ją w policzek i wspólnie poszłyśmy do mojego pokoju.Kolorowa złapała się za głowę widząc kilka wystających ciuchów. Z tego co mogę zauważyć, to zawsze dużo gadam, żeby nie brać tego i tamtego, a sama się spakowałam jak na miesiąc.
-Kurwa! Abi co ty tam wzięł?!-Wydarła się na mnie - to przecież parę dni u mojej cioci..
-Weź nie musisz od razu klnąć! Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy.- W końcu zapięłyśmy. Przeciągnęłam walizkę do salonu i postawiłam obok drzwi do wyjścia. Usiadłyśmy na kanapie, włączyłam telewizor, a Amy jak zwykle zapaliła papierosa. Już się do tego przyzwyczaiłam. Gdy mieszka się z nią już ponad rok to trzeba się przyzwyczaić. Podstawiłam jej tylko pod nos popielniczkę, żeby nie przyszło jej do głowy kiepowanie, na czyściutki dywanik.  Usłyszałam otwierane drzwi. Do salonu wbiegła Sus.
-Co ty taka zmachana.-Zapytałam dziewczynę.
-Sprawdzałam coś na necie i zauważyłam, że nasz lot jest przesunięty.-Wysapała siadając obok nas. Podsunęłam jej moją wodę, którą opróżniła duszkiem.
-Na kiedy?-Zapytała Amy wypuszczając z ust dym.
-Na 14!-Wydarła się dziewczyna biegnąc do swojego pokoju. Wyciągnęłam z kieszeni telefon. A tam 12:59.
-No nie! Za godzinę mamy wylot!- Pobiegłam do pokoju by wyłączyć wszystkie sprzęty z prądu. To samo zrobiły dziewczyny. Ubrałyśmy buty, wzięłyśmy jedzenie na drogę, walizki i wyszłyśmy z naszego mieszkania. Jako iż jestem uznawana za tą najrozsądniejszą, to zamknęłam drzwi na klucz, który schowałam do kieszeni od spodenek. Am zadzwoniła po taksówkę. Zjechałyśmy windą na dól, a tam czekałyśmy na pojazd. Mamy początek wakacji. Planowałyśmy ten wyjazd od prawie początku roku szkolnego. Najpierw lecimy na parę dni do Glasgow tam mieszka rodzina Scott, a  stamtąd Susan chciała lecieć gdzieś w góry na parę dni. Zerknęłam jeszcze raz na telefon, a tam już 13:20. Gdzie ta taksówka?! Zaraz się spóźnimy. Może i mieszkamy w centrum Londynu, ale o tej porze mogą być korki.
-Ej dziewczyny zaraz spóźnimy się na lot!-Zaczęłam chodzić w tę i z powrotem.
-Abigail Bennet uspokój się! Zdążymy wszędzie. Spokojnie.-Podeszła do mnie Brown i potrząsnęła mną lekko. Co ja zrobię jak jestem taką panikarą?
-Dobra jest już ok.-Wdech, wydech i tak dalej. Wreszcie zobaczyłam żółty samochód z napisem "Taxi". Kierowca otworzył nam bagażnik. Tam zmieściły się tylko dwa bagaże. Amy wzięła swoją na kolana. Wsiadłyśmy i ruszyłyśmy z piskiem opon.-Proszę jechać szybko, bo nie zdążymy na nasz lot.-Musiałam mu powiedzieć by przyśpieszył.
-Dobrze niech pani się uspokoi, a na którą mają panienki wylot?- Zapytał się nas kierowca.
-Na 14.-Powiedziała rudowłosa.
-To jeszcze mają panie 20 minut.-Tylko 20 minut. Uhhh. Otworzyłam okno, ponieważ gorąc daje nieźle popalić. Na szczęście ominęliśmy wszelkie korki uliczne. Dotarliśmy na lotnisko 5 minut wcześniej. Wybiegłyśmy z samochodu po bagaże, zapłaciłam i podziękowałam za dowiezienie nas do celu. Wbiegłyśmy do poczekalni.
-Jesteśmy chwilkę przed czasem, całe szczęście.-Wyjęłam z kieszeni telefon, gdyż dostałam sms'a.
Nieznajomy:
"Cześć! Jeśli jesteś zainteresowany/a różnorodnymi wyścigami to dziś o godzinie 22 startujemy! Trasa wiedzie z Londynu do Glasgow! Zapraszamy i polecamy zajebistą zabawę!"

Tak jasne nie mam co robić tylko oglądać samochody. Owszem lubię może takie rzeczy, ale tylko w telewizji i legalne, a nie te co się odbywają tu prawie co tydzień, a towarzyszą temu wypadki i pościgi policyjne.
-Kto napisał?-Amy zerknęła mi przez ramię. Przeczytała i się zaśmiała.-Dobre. akurat będziemy mogły oglądnąć końcówkę.-W tym momencie usłyszałyśmy głos kobiety.
"Samolot lecący do Glasgow odleci za 10 minut. Pasażerowie proszeni są do odprawy."
Udałyśmy się do kolejki. Nie byłyśmy na samym końcu. Pierwsza poszłam ja. Pokazałam dowód, paszport i bilet. Weszłam i poczekałam na dziewczyny. Razem przekroczyłyśmy pokład machiny latającej. Usiadłyśmy na miejsca, które mamy koło siebie. Po chwili usłyszeliśmy głos pilota, który prosił o zapięcie pasów i wyłączenie wszelkich urządzeń, które mogą zakłócać pracę samolotu, bo startujemy. Wykonałyśmy to co kazał.
-To co dziewczyny wakacje czas zacząć.-Powiedziała Sus. I po chwili wznieśliśmy się ku górze. Na samym początku było dziwnie, ale stewardesa pozwoliła odpiąć pasy i korzystać z urządzeń. Sprawdzałam wczoraj, że droga zajmie nam z 1,5 godziny, ewentualnie dwie przy jakiś komplikacjach. Postanowiłam się zdrzemnąć, bo nic innego nie przychodzi mi do głowy, będąc kilka kilometrów nad ziemią. Może powinnam jednak zrobić coś wartościowego? Czytać nie za bardzo mogę, uczyć się nie wypada na wakacjach, więc spanie to jedyne wyjście. Dlatego odwróciłam się w stronę okna i patrząc w chmury przymknęłam oczy.
Po półtorej godzinie obudziło mnie szturchanie. Spojrzałam w lewo. Najwidoczniej Am się nudziło, albo coś chciała.
-Czego?!-Zapytałam przecierając oczy.
-Ale jesteś miła. Chciałam cię obudzić i powiedzieć, żebyś zapięła pasy, bo zaraz będziemy lądować.
-Dobra dzięki. Ej Sus masz gdzieś wodę?-Zapytałam przyjaciółkę siedzącą przy samym wyjściu. Spojrzała na mnie nieobecnym wzrokiem i  wyjęła z torby butelkę, którą mi podała. Szepnęłam "Dzięki" po czym odkręciłam picie i całe opróżniłam. Zapięłam pasy i byłam gotowa na lądowanie. Już po chwili widziałam przez okno jak zbliżamy się do ziemi. Poczułam takie dziwne zderzenie i już wylądowaliśmy. Odpięłyśmy pasy i pomału wychodziłyśmy. Sus wybiegła jako pierwsza. Lęk wysokości robi czasem swoje, ale wiedziała na co się pisze. Proponowałam kilka razy autobus lub pociąg, ale nieee. Ona wie lepiej.
-Jak dobrze znów być na ziemi!-Krzyknęła do nas rudowłosa czekając już na nasze bagaże. Po chwili przyjechały. Na szczęście nie było tak jak na filmach, że nagle bagaże się pomieszały. Nie lubię takich momentów, więc postanowiłam otworzyć moją walizkę i dokładnie zobaczyć czy są w niej moje wszystkie ciuchy. Wszystko jest.
-Dobra to Am gdzie jest twoja ciocia?-Zapytałam dziewczynę, która też sprawdzała zawartość walizki.
-Hmm. Nie mam pojęcia. Chodźcie może gdzieś tam stoi w tym tłumie.-Ruszyłyśmy do wyjścia. Rozejrzałyśmy się dookoła. Szukałam wzrokiem kartki z napisem "Amy" czy coś w tym stylu.  Podeszła do nas jakaś kobieta. Niska, ciemnowłosa, brązowooka pani, z niebieskim pasemkiem. Już widać, że to rodzina.. 
-Ciocia?-Zapytała niepewnie Am.
-No, a kto inny. Chodź i przytul się.-Zaśmiałyśmy się z Sus. Kobieta miło się do nas uśmiechnęła.-A wy zapewne jesteście przyjaciółkami mojej małej pszczółki.-Przytaknęłyśmy.-No to co tak stoicie? Chodźcie się przytulić.-Spojrzałyśmy na siebie. I niepewnie podeszłyśmy do kobiety i ją przytuliłyśmy.-A tak w ogóle jestem Martha, ale mówcie mi ciocia, ponieważ znacie się bardzo długo, a przyjaciele mojej siostrzenicy to tak jakby moja rodzina.
-Bardzo nam miło Panią poznać. Ja jestem Abigail.-Podałam Marthcie rękę, którą delikatnie uścisnęła. W moje ślady poszła Sus.
-Ja też się cieszę z poznania pani. Jestem Susan.-Także podała jej dłoń.
-To co dziewczyny chodźcie mój mąż czeka na nas w samochodzie.-Wyszłyśmy z tłumu ludzi, a raczej ledwo się przecisnęłyśmy. Widziałam jak Am ma ochotę komuś przywalić, ale co zrobić na lotnisku? Tyle ludzi w jednym miejscu, więc trzeba na spokojnie to obejść. Zobaczyłyśmy dużego, czarnego jeepa. "Ciocia" wsiadła do niego, a my zrobiłyśmy to samo, tylko przed wejściem wysiadł mężczyzna, który nasze bagaże zapakował do bagażnika. Wnętrze pojazdu było w jasnych barwach. Wyposażony niesamowicie. Przejechaliśmy przez pół miasta. Rozglądałam się dookoła by podziwiać jak najwięcej. Jutro muszę dziewczyny wyciągnąć na jakieś zwiedzanie. Podjechaliśmy pod wielki dom. Potężne mury koloru białego. Duże okna, na których wiszą firany. Drzwi do domu otworzył nam wujek Am. Wszystko w jasnych barwach, oprócz ścian, które trochę się różniły. Jednak widać rękę fachowca, wchodząc wgłąb budynku.
-Idźcie na górę tam macie każda inny pokój. Amy pokaż dziewczynką gdzie dokładnie mają iść.-Uśmiechnęła się do nas ciepło kobieta i weszła do jakiegoś pomieszczenia. Za pewne do kuchni, bo w aucie wspominała coś o robieniu obiadu. Wzięłyśmy nasze bagaże i ruszyłyśmy za Am. Weszłam do pokoju, który wskazała mi dziewczyna. Po prostu piękny. Ściany koloru niebieskiego, duża szafa, dwie małe komody, a na środku potężne ciemne łóżko. Odłożyłam walizkę i rzuciłam się na wyro. Bardzo wygodne. Zajęłam się rozpakowywaniem. Zajęło mi to jakieś 20 minut. Usłyszałam jak z dołu Susan woła mnie na obiad. Zamknęłam drzwi i zeszłam do reszty na dół.Przez cały czas podziwiałam całe mieszkanie, które jest na prawdę piękne.
-Smacznego.-Powiedziałam siadając przy stole. Zjadłyśmy, a zegar wybił 19:00.-Ej laski chodźcie na dwór może się gdzieś przejdziemy.-Zaproponowałam dziewczyną, które się zgodziły.
-Ciociu idziemy się przejść jak coś mam ze sobą telefon.-Jestem zaskoczona zachowaniem Am w stosunku do jej ciotki. Myślałam, że będzie wulgarna itd. A tu takie zaskoczenie. Spojrzałyśmy na siebie we trzy i się zaśmiałyśmy.
-Dobrze dziewczynki uciekajcie. Dobrze się bawcie i proszę nie wracajcie za późno.-Kobieta podała Sus klucze do domu i dodała-Jakby było zamknięte to otwórzcie własnymi kluczami.-Na reszcie wyszłyśmy z domu. Po drodze wzięłyśmy ze sobą coś na plecy. Ja nałożyłam moją jeansową kurteczkę, Sus nałożyła sweterek brązowy, a Am czarną skórę. Słońce już pomału zachodziło za chmury.Cudowny widok, nieważne gdzie jesteśmy, ale słońce chowające się jest czymś perfekcyjnym do podziwiania.
-Ej chodźcie na lody!-Zaproponowała Susan przyśpieszając kroku.
-A stawiasz?-Zapytałam dziewczynę. Zaśmiałyśmy i podeszłyśmy do budki, w której stał jakiś starszy pan sprzedający lody..
**
Zjadłyśmy lody, które postawiła nam Susan. Cały czas się śmiałyśmy i wygłupiałyśmy. Amy pokazywała nam wszystkie zaułki Glasgow. Po chwili rozbrzmiał dzwonek telefonu Am.
-Halo? No cześć. Tak jestem. No dobra wpadniemy nara.-Rozłączyła się i zwróciła się do nas.-Ej dziewczynki idziemy dziś na imprezę do koleżanki mojej kuzynki. Tam jest meta wyscigu więc będzie spoko, a teraz wracajmy się w coś fajnego ubrać.
-O nie musimy isć?-Zapytałam z nadzieją, że może zrezygnujemy i same coś porobimy w domu.
-Abigail musimy się rozerwać. Pamiętasz obiecałaś nam, że jak zaczną się wakacje to trochę obudzisz w sobie tego drapieżnika.-Zaczęły udawać jakieś rycie lwa.Zaśmiałyśmy się, a ja tylko pokiwałam głową i ruszyłyśmy do domu. Poszłyśmy do pokoi by przyszykować jakieś ciuchy. Wyjęłam z szafy czarne, obcisłe rurki, a do tego pastelową niebieską koszulę, a na to czarną kurtkę skórzaną. Znalazłam na dnie mojej walizy moje czarne buty na słupku. Do pokoju wparowała jeszcze rprawie półnaga Amy, a za nią Sus.
-Abi musisz mi pomóc wybrać czarne rurki czy granatowe?-Zapytała Am siadając na moje łóżko.
-Ja mam czarne więc ty ubierz granatowe. A mogłybyście pomóc mi z makijażem, bo nie wiem jaki mogę zrobić.-Dziewczyny wymieniły ze sobą dziwne jak dla mnie spojrzenia po czym kazały usiąść na krześle przed wielkim lustrem. Coś tam do siebie gadały, ale ja tylko przypatrywałam się co będą robić. Nałożyły mi podkład, trochę pudru, Amy zajęła się malowaniem oczu i robieniu mocnych kresek. Sus w tym czasie szukała odpowiedniego cienia do powiek i szminki. Po skończeniu prawie się nie poznałam. Miałam dość mocny makijaż, taki którego bym nigdy sobie sama nie zrobiła. Podziękowałam dziewczyną, a one zajęły po mnie miejsce. Pomalowały się trochę lżej ode mnie. Rozczesałam włosy ułożyłam idealny przedziałek co rzadko mi się zdarza. Sus ułożyła grzywkę tak samo jak Am. Rudowłosa jeszcze zastanawiała się nad ubraniami, ale w końcu ubrała chabrowe rurki i białą koszulę, a na to jakąś lekką kurteczkę z jeansu. Am na plecy nałożyła czarną bokserkę i brązową kurtkę skórzaną. Gotowe wyszłyśmy z mojego pokoju i zeszłyśmy na dół. Pani Marthy już nie było więc zgasiłyśmy światła, wyszłyśmy z domu po czym zamknęłam drzwi kluczem. Zadzwoniłyśmy po taksówkę, która zjawiła się błyskawicznie pod domem. Wsiadłyśmy, a Amy podała kierowcy adres. Dotarliśmy tam punktualnie czyli 22:00. Byłyśmy nawet chwilkę przed czasem. Weszłyśmy do środka, a tam poznałyśmy znajomych naszej Am. Podeszłyśmy do stoliku z alkoholem. Najpierw odmawiałam, ale w końcu zdecydowałam się na przynajmniej jednego, bo skoro mamy wakacje to nic nie szkodzi trochę się zabawić. Wyszłyśmy za dom Alice (bo tak ma na imię organizatorka przyjęcia), a tam była narysowana kreska i pisało meta. Czyli to tu skończą swój nocny wyścig Ci, których zapewne policja już ściga. Zerknęłam jeszcze raz dla pewności na zegar 22:05 to znaczy, że wyścig się zaczął dosłownie chwilę temu..
*OCZAMI ZAYNA*
Skończyłem oglądać to gówno. Wyłączyłem telewizor, ubrałem kurtkę, poprawiłem włosy i wybiegłem znów z domu. Sprawdziłem czy mam w kieszeni telefon i kluczyki. Otworzyłem garaż pilotem. Wsiadłem do mojego samochodu i wyjechałem z piskiem opon. Jechałem przez miasto tylko 120 km/h, bo nie chciałem marnować za dużo paliwa. Przyjechałem w samą porę, gdy zaczynali się ustawiać na linię startu. Popatrzyłem w prawo, a tam ten pedał Liam, a po lewej drugi z pedałów Louis.  Wszyscy zgasili pojazdy by słyszeć regulamin, który wygłaszała jakaś blondynka. Dobrze go znałem, więc nie musiałem się tak bardzo skupiać. Skończyła i minutę przed 22 odpaliliśmy samochody. Dziewczyna stojąca pomiędzy samochodami podniosła białą flagę w górę. Podgazowałem trochę.
-Gotowi! Do startu!... Start!!-Krzyknęła i wszystkie pojazdy ruszyły.
 Moje serce jak zwykle zaczęło szybciej bić, puls mi przyśpieszył. To znaczyło tylko, że skoczyła mi adrenalina, a to uwielbiam. Wyprzedziłem moich rywali. Tuż po chwili wyprzedzili mnie, a potem już raz byłem na przodzie raz na końcu i w środku. Tak wyglądają nasze wyścigi. Zawsze wyprzedzamy się co chwilę. Jeszcze nigdy z nas nie był gdzieś na samym końcu. Chwilę potem szliśmy łeb w łeb. Trochę zwalnialiśmy na przejściach dla pieszych by czasem kogoś nie zabić.

  *OCZAMI ABIGAIL*
Dziewczyny namówiły mnie jeszcze na kilka drinków, które wypiłam bez protestowania. Gdy one się nieźle wstawiły, a szczególnie Am postanowiłam nie pić nic więcej tylko pilnować ich. Tańczyłyśmy ze wszystkimi. Jakiś koleś zaczął nawet z nami flirtować, ale wyśmiałyśmy go i odeszłyśmy od niego. Sus nie podobała się muzyka, która leciała, więc zaproponowała, że ona puści coś co lubi. Zgodzili się, a ona została DJ'em wieczoru. Świetnie się bawiłam. Z dziewczynami zawsze jest świetnie. Dzięki nim odpoczywam do szkoły i ogólnie od nauki. Podszedł do mnie jakiś wysoki umięśniony brunet i poprosił do tańca. Zgodziłam się. Na początku super się nam tańczyło, ale po pewnym czasie  nogi odmawiały mi posłuszeństwa więc podziękowałam mu i zeszłam z parkietu. Obserwowałam innych. Jedni się całowali, drudzy kłócili, a jeszcze inni wybierali się na ubocza. Podeszła do mnie Am.
-Co tak siedzisz?-Zapytała w miarę normalnym głosem.
-Nogi mnie bolą.-Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie po czym usiadła koło mnie na krześle.
-Wiem, że chciałaś się trochę zabawić, a my pokrzyżowałyśmy Ci plany, bo za dużo wypiłyśmy, ale masz moje słowo, że następnym razem tylko ty będziesz piła, a my będziemy twoimi przyzwoitkami.-Zaśmiałyśmy się. Amy poszła na bok zapalić skręta ze znajomymi. Wróciły gdy skończyła. Susan też skończyła już puszczanie muzyki. Koło domu stał ogromny basem, do którego ludzie zaczęli wskakiwać. Dziewczyny też chciały, lecz je powstrzymałam.Rozmawiałyśmy jeszcze dłuższą chwilę, aż przerwało nam wołanie innych. Usłyszałam jedynie, że już dojeżdżają. Podeszłyśmy pod samą metę by widzieć kto wygra. Widziałam z daleka trzy auta pędzące w naszą stronę. Te auta muszą kosztować fortunę. Nie znam się na markach, ale po tym wyglądzie można było stwierdzić wszystko. Pierwsza trójka zostawiła wszystkich w tyle. Jestem ciekawa ile oni jadą na godzinę. Zbliżali się więc my odeszliśmy na boki by czasem na nie potrącili. W końcu przekroczyli linię mety. Więc mamy potrójny remis. Z pojazdów wysiadło trzech przystojnych mężczyzn. Ale to nie moje towarzystwo. Widać było, że nie należą do tych najgrzeczniejszych. Po wyjściu z samochodów widać było, że się nienawidzą...


          ...
Hej moi drodzy. Nareszcie pojawia się pierwsze rozdział :) Dziękuję wszystkim za 100 wyświetleń w tak krótkim czasie i to tylko na wstępie ;**
Zapraszam do czytania, bo za niedługo druga z nas doda 2 rozdział, który już zaczęła. Pozdrawiamy was i czekamy na wasze komentarze <3
Może też pojawi się zwiastun :)
Pozdrawiamy IDA *.* 
               CZYTASZ=KOMENTUJESZ

9 komentarzy

  1. Super... Już masz zapewnioną stałą czytelniczkę czyli mnie! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję : ) Cieszę się, że podoba Ci się :))
      Fajnie jest mieć stałych czytelników ;* /D.

      Usuń
  2. Zajebiste ^.^ Ogółem fajnie się to czyta :D

    +zapraszam do mnie http://niemyslpotemzaluj.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Dziękuje *.*
      Na pewno zajrzymy ;* /D.

      Usuń
  3. świetne , też bym chciała takie wakacje :)

    OdpowiedzUsuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.