niedziela, 24 lipca 2016

Rozdział 56



**Oczami Susan**

-Ale ta maść śmierdzi! - Krzyknęła Abigail zatykając nos.

-Jak będziesz lekarzem, to przepiszesz mi truskawkową. - Zaśmiała się zamykając za sobą drzwi. Całą noc spałyśmy we trzy w moim pokoju. Do Amy przyjechał z samego rana Louis, a my zostałyśmy we dwie.

Próbowałam się dodzwonić do Liama, ale nie odbierał. Trochę się przestraszyłam. Jednak zdałam sobie sprawę, że chłopak nie spał całą dobę siedząc przy mnie.

Nigdy nie zapomnę o tym chorym dniu. Impreza miała być super, bo zbliżają się matury i nie planowałyśmy nic więcej. Dopiero po zdanych testach będziemy świętować. I tak przecież cały wieczór się zapowiadał. Ogólnie cały dzień był genialnie spędzony w miłej atmosferze. Ale cóż, co dobre szybko się kończy, szczególnie jak ma się psychola na plecach.

A może to my mamy coś naklejone z tyłu? Bo przyciągamy jakiegoś człowieka, który uwielbia nas straszyć. I to nie tak po prostu zrobić „bu”. Rozumiem jakiegoś zakochanego frajera, liściki też bym przeżyła. Nawet napis na ścianie. Okej, nie każdy jest zdrowy na umyśle. Takim ludziom jeszcze można pomóc, spokojnie wyjaśnić całą sytuację. Na pewno byśmy dały rade to ogarnąć i zapobiec jego załamaniu. Lecz próba porwania, wchodzenie do czyjegoś domu kiedy wszystkie śpimy, a do tego powtórka z rozrywki. Nie mam pojęcia po co znowu wchodził do naszego mieszkania bez zaproszenia, ale jestem pewna, że zrobiłby nam krzywdę. Może obudziłabym się bez nerki, albo bez przyjaciółek? Nie chciałabym ponownie przeżywać rozstania na kilka dni, nie wiedząc co się z nimi dzieje.

Dobrze, że Malik zmienił swoje nastawienie i nie próbuje żadnej z nas uprowadzić.

-Może chcesz kawy? Albo kakao? - Spytała brunetka włączając laptopa, aby znaleźć jakiś film na cały dzień. Oczywiście jeden nam nie starczy, więc pewnie będzie to długi maraton.

-Dochodzi 9, więc poproszę kawy. Najlepiej z trzech łyżeczek. - Przejęłam od niej sprzęt, a dziewczyna wyszła zostawiając otwarte drzwi. Ona boi się tak samo jak ja wychodzić gdzieś sama. Nawet we własnym domu czujemy się niebezpiecznie. W jej pokoju była ta osoba, czyli musiała wejść przez okno. Abigail nie chce spać u siebie przynajmniej chwilowo. Dlatego wszystkie przesiadujemy u mnie lub u Amy.

Malik mógłby się trochę zainteresować sytuacją i przyjechać do dziewczyny. Jeśli Payne przyjedzie to będę kazała mu zostać z nami. Nie zostawię przyjaciółki, nie w takim stanie i po takim zdarzeniu. Nie wiadomo co nas może spotkać. Jutro jest poniedziałek, czyli czas na naukę. Musimy się spiąć i jak najlepiej skupić. Żadna z nas nie może zawalić swojej przyszłości.

-Susan! Możesz mi pomóc?! - Odstawiłam komputer i ruszyłam na dół. Znalazłam jeden film, który bardzo chce oglądnąć „Letters to Juliet”. Lubię oglądać w sumie wszystko, ale ze względu na zamiłowanie brunetki do romansów taki też dziś sobie oglądniemy. Nawet kilka.

Zbiegłam po schodach. Jakie to pięknie uczucie móc być użyteczną i biegać normalnie nie mając na nodze gipsu. Jedynie muszę smarować się maciami. Wzięłam od dziewczyny dwa talerze z jedzeniem, a ona niosła kubki z piciem.

-Wszystko mamy, więc możemy zaczynać oglądać. - Zawinęłam się szczelnie w koc biorąc na kolana talerz ze śniadaniem. Brunetka potrafi o wszystkim pomyśleć. Pewnie sama bym sobie nic nie zrobiła, więc głodowałabym cały dzień.

Włączyłam play i film się rozpoczął...

*

-Zostawię was samych. - Przejechała dłonią po moim ramieniu i zabierając swój koc wyszła. Spojrzałam na Liama, który nie chciał być niemiły, ale coś mu nie wyszło.

-Jeśli chciałeś ze mną porozmawiać, to mogłeś poprosić o chwilę. A nie od razu gadać jakieś głupoty – pokręciłam głowa widząc jego skruchę – nawet nie wiesz jak ją zraniłeś. Ona cię lubi kretynie! - Zbulwersowałam się wystarczająco, aby wstać. Nie mogę na niego krzyczeć i jednocześnie siedzieć. Ciśnienie mi za bardzo skacze, żebym nic nie mogła zrobić.

Chwilę po filmie przyjechał Payne i oczywiście niewyspany to zdenerwowany. Zachowywał się w miarę, ale w pewnym momencie naskoczył na Abi, bo cały czas z nami siedziała. Jakby to mu tak bardzo przeszkadzało. Niech postawi się na każdej z nas miejscu. Wtedy zrozumie co przeżywamy wewnątrz i nie chcemy siedzieć nigdzie same.

-Przepraszam..

-Nie mnie, tylko ją. - Wskazałam na drzwi. Chłopak przetarł oczy i wyszedł, a ja ruszyłam za nim. Zapukał do pokoju Abigail i wszedł. Brunetka siedziała skulona na łóżku mając słuchawki w uszach. Firany pozasłaniane i zapalona lampka nocna. Ona boi się ciemności, ale chyba bardziej tej osoby. Widząc nas wyciągnęła niebieskie kabelki i zatrzymała piosenkę w telefonie. Posłała mi blady uśmiech.

-Liam chce ci coś powiedzieć. - Popchnęłam go w jej stronę. Westchnął głośno, ale dobrze wie co źle zrobił. Powinien wypić litr kawy, aby właśnie w taki sposób nie reagować na nikogo. Ja pewnie tez bym się na na przykład Zayna, jeśli wypalił by z takim tekstem.

-Jaa.. nie panuje nad sobą kiedy śpię mniej niż 7 godzin.. Przepraszam.- Podrapał się po karku patrząc na moją przyjaciółkę. Ona siedziała i wpatrywała się w niego. Wreszcie poruszyła głową i skierowała wzrok na mnie. Posłałam jej przepraszające spojrzenie.

-Spoko Liam, teraz każdy jest lekko nerwowy. - Odpowiedziała, a ja do niej podeszłam. Usiałam na rogu i się w nią wtuliłam.

-Może zejdziemy na dół? Zadzwonię po Malika, żeby ruszył swoją dupę tutaj i..

-I co zrobił? - Odwróciłam się gwałtownie słysząc głos Mulata. Złapałam się za klatkę z przerażenia.

-Jak tu wszedłeś?! -Krzyknęłam wstając i łapiąc oddech.

-Jak nie zamykacie drzwi, to każdy może tu wejść i wyjść..

**Oczami Abi**

Pojawienie się Zayna wywołało u mnie lekki wstrząs. Wystraszył mnie nagłym wejściem, a co najlepsze sądziłam, że drzwi mamy zamknięte. Najwidoczniej Liam nie przekręcił klucza kiedy wchodził. I weź tu człowieku czuj się bezpiecznie w swoim mieszkaniu. Przecież każdy, każda, mogli wejść i powtórzyć akcję z piątku. Moja twarz pobladła, a mi zrobiło się słabo. Strasznie źle przeżywam takie rzeczy – chore psychicznie. Zdecydowanie wolę zabawę z krwią lub rozcinanie żab. Wtdy przynajmniej wiem z czym się mierzę, tutaj nie koniecznie mam pojęcie co się wydarzy dalej.

Widząc jego niewyspaną minę, a zarazem oczy wielkie jak monety, wstałam podchodząc bliżej. Przytuliłam się mocno unosząc się na palcach.

-Spałeś coś? - Spytałam nie odrywając twarzy od jego klatki piersiowej.

-Nie mogłem zasnąć, a jak już udało się to koszmar kazał mi wstać - Odpowiedział jeżdżąc ręką po moich plecach.

-Koszmar? - Zerkam na przyjaciółkę, która stała blisko Payne i obserwował naszą dwójkę. Jednak szatyn nic nie powiedział tylko pokręcił głową. Najwidoczniej nie chce ujawniać swoich lęków przy Liamie, jeszcze za wcześnie na takie posunięcie w ich kierunku. -To jak ty żyjesz bez snu?

Odeszłam kawałek, aby chłopak mógł pokazać mi reklamówkę pełną energetyków. Nie rozsądne posunięcie. Jego zdrowie bardzo cierpi, ale pewnie dla niego to nic nowego.

-Mam ich z dziesięć – wyciągnął dwa i podał Liamowi, który opuszczał z Susan mój pokój. Na początku brunet nie wiedział co powiedzieć, ale w końcu wziął je i kiwnął głową. Zostawili nas samych.

Ja wcześniej też chciałam, żeby ruda i on zostali u niej, ale za bardzo się teraz boje siedzieć w swoim pokoju. Jestem tutaj z konieczności i próbuje zwalczyć swój strach. Nie jest to łatwe, szczególnie jak jest ciemno. Mam strach przed ciemnością, pająkami i teraz dochodzą do tego podejrzane osoby, które chcą uprzykrzyć nam życie. Genialne połączenie. Usiadłam na łóżku okrywając się kocem. Zayn podszedł i zajął miejsce obok mnie tak, że mogłam swobodnie oprzeć głowę na jego ramieniu. Właśnie teraz czuje się bezpiecznie. Wiem, że podczas jego obecności tutaj, nic się nie stanie.

-Teraz powiesz mi co to za koszmar? - Musze wiedzieć. Jak na kobietę to i tak jestem za mało ciekawska, Amy już dawno by mu żyć nie dała. Ona to potrafi dowiedzieć się wszystkiego.

Malik westchnął cicho otwierając puszkę z gazowanym napojem. Od razu zapachniało jak w aptece. Kiedyś strasznie kochałam ten zapach i smak, oczywiście było to w gimnazjum i na początku liceum. W trzeciej klasie przerzuciłam się na kawę, która pewnie działa tak samo, ale dla mnie jest o wiele lepsza i daje mocniejszego kopa. Zresztą kto co woli.

-Abigail, dlaczego musisz drążyć ten temat? Nienawidzę gadać o swoich problemach, a co dopiero o snach. Wychodzę przed tobą na totalną cipę..

Podniosłam głowę i złapałam dłońmi twarz chłopaka przyciągając ją bliżej. Stykaliśmy się prawie czołami, a ja czułam jego oddech, który był przesiąknięty nikotyną.

-Nie jesteś i nigdy nie będziesz w moich oczach cipą. - Wyznałam patrząc zmiennie na oczy i usta. Pokiwałam delikatnie głową i zbliżył swoje wargi do moich. Nasze usta zawsze tak idealnie ze sobą współgrają.

-To był mój koszmar – zaczął gładząc mnie po ramieniu- nie mogłem uratować ciebie i dziewczyn. Próbowałem, ale za każdym razem ten ktoś wygrywał i was zabierał. Tak strasznie krzyczałaś, błagałaś o pomoc, a ja nic nie mogłem zrobić.

Uniosłam się do pozycji siedzącej, aby móc patrzeć w jego oczy. Takie piękne, a tak bardzo zmęczone, a teraz dodatkowo zaszklone. Zobaczyć Zayna Malika w takiej rozsypce jest jak wygrać w lotto. Przygryzłam dolną wargę obserwując jego wzrok który błądził po całej sypialni. Wypił duszkiem cały napój i wyrzucił puszkę pod drzwi. Kręcąc głową wtuliłam się w niego. Od razu poczułam jak zaciska swoje ręce na moich plecach. Silny uścisk, tak jakby nie chciał mnie już nigdy wypuścić ze swoich objęć. Jak tutaj nie kochać takiego mężczyzny?

-Nie możesz tak myśleć. Będziesz teraz działał z chłopakami, wspólnie dacie radę każdemu. Zaczynając od podejrzanych po właściwą osobę – przerwałam zmieniając pozycję – zawsze mnie uratujesz, okej? Pamiętaj, że zawsze, nie ważne co by się stało, będziesz moim bohaterem.

Kiwał głową kiedy ja wygłaszałam „idealną” mowę, na pocieszenie i jakże prawdziwą. Nieważne co by się stało. Mogę znowu być porwana, przetrzymywana, maltretowana, ale nigdy nie pozwolę wymazać sobie tego uczucia, którym darzę jego. To tak jakby ktoś zabrał mi przyjaciółki. Kazał o nich zapomnieć i tyle. Przecież to już nie byłoby moje życie. Bez tych dwóch wariatek nie ma mnie. Są częścią mojego serduszka i oczywiście rodziny. Kto by nie zapytał mojej mamy, to ona zawsze odpowiada, ze ma dwójkę dzieci, a dwie przygarnęła. Położyłam się na jego kolanach. Poczułam jak gładzi dłonią po mojej głowie, a po chwili zaczął owijać kosmyki włosów, wokół swoich palców.

-Przepraszam, że nie poszliśmy na naszą randkę. -Przerwałam ciszę panującą między nami. Szatyn prychnął i przez chwilę widziałam uśmiech na jego ustach. Takie mały promyczek się zakradł i znikł.

-Nie przepraszaj, to nie twoja wina – przerwał biorąc głęboki oddech, przez te zarwane noce coś się z nim dzieje - Nadrobimy to za tydzień, albo po maturach.

Dlaczego on to zrobił? Musiał przypomnieć o testach, które mam za dwa tygodnie.. A jutro muszę iść do szkoły. Ostatni tydzień, bo dają nam parę dni wolnych przed zakończeniem naszego roku szkolnego oraz na dokładne przygotowania do matur. Lub po prostu na wyluzowanie, bo cały rok zapierdziel był, niektórzy muszą odpocząć by nie zaprzepaścić swojej przyszłości.

-Jakoś to nadrobimy, mamy dużo czasu. - Uśmiechnęłam się kiedy jego usta zjechały na moje czoło. Bliskość takiej osoby, to coś nie do opisania. Po prostu trzeba to czuć, aby to zrozumieć.

-A jak ty się czujesz? Spałaś? Albo przynajmniej coś jadłaś?

-Ze snem jest ciężko, ale zjadłam kanapkę z serkiem i jakieś owoce. - Posłałam mu blady uśmiech, który odwzajemnił.

*

Na reszcie próba snu udała się. Przespałam całe dwie godzinki, bo podczas zasypiania leżał koło mnie Zayn. Miałam nadzieję, że on też uśnie i będziemy oboje choć trochę wypoczęci. Ale tym razem to on strasznie się kręcił, jak tylko zamknął oczy.

Moje powieki zjechały w dół, to już nie podniosły się tak szybko. Dopiero podczas okropnego momentu mojego snu. Co z tego iż na początku jest kolorowo, a potem przechodzi w czarne barwy. Wstając chciałam zobaczyć chłopaka, ale jedyny widok to wolne miejsce obok mnie.

Przetarłam zaspane oczy i podniosłam się do góry. Okryta kocem odnalazłam ciężko kapcie. Udałam się na korytarz gdzie było cicho, więc weszłam do Susan, której też nie było. Serce mi przyśpieszyła z każdym kolejnym schodkiem w dół. Zacieśniłam kocyk wokół swojego ciała i znalazłam się na dole. Po rozejrzeniu się weszłam do kuchni, gdzie na blacie siedziała Susan wcinając nutelle ze słoika. Zaśmiałam się widząc jej zawziętą minę, gdy próbuje wyciągnąć małą łyżeczką jak najwięcej czekoladowego kremu.

Podeszłam do niej i oparłam się szafkę.

-Widziałaś Zayna?

-Pewnie będziesz zaskoczona tak jak jak – przerwała ładując kopiastą łyżeczkę do buzi – rozmawia z Liamem. -Wybełkotała kiwając głową.

-Wow. - Powiedziałam podchodząc do lodówki i wyjęłam butelkę wódki. Za takie posunięcie powinnyśmy wypić. Brakuje nam Louisa i Amy do kompletu. Wtedy to już w ogóle możemy wypić całą butelkę.

-Widzę, że też w to nie wierzysz – podałam jej kieliszek i szklankę z sokiem jabłkowym. Stuknęłyśmy się i do dna. Okropny gorzki smak, ale sok pomaga. Czułam jak alkohol rozchodzi się po całym moim ciele i strasznie robi się gorąco.

Chciałam nalać nam drugą kolejkę, ale usłyszałyśmy jak drzwi wejściowe się otwierają. Po chwili dobiegł mnie śmiech kolorowej i odgłos jej obcasów. Przynajmniej jedna dobrze się dziś bawiła.

-Tu jesteśmy! - Krzyknęła ruda do przyjaciółki. Ona weszła za rękę z chłopakiem. Przywitaliśmy się i dołączyli do nas pozostali chłopcy. Podali sobie ręce i postali chwile z nami.

-Nie było cię jak wstałam – wyszeptałam do ucha Mulata – trochę się bałam.

-Musiałam pogadać z Payne -Odpowiedział wyciągając z kieszeni paczkę papierosów. - Może pójdziemy zapalić?

Kolejny szok w ciągu niecałych dziesięciu minut. Za to już na pewno będziemy musiały wypić. Chłopaki pokiwali głowami i wyszli na balkon. Zostałyśmy we trzy, więc wyjęłam kolejny kieliszek i polałam naszej trójce.

-Czytasz mi w myślach – z uśmiechem Amy uniosła kieliszek do ust i opróżniła go – za takie sprawy trzeba dużo pić.

-Oj tak, robią postępy. - Zajęłyśmy się piciem, a oni paleniem...

**Oczami Lou**

Cały dzień spędziłem ze swoją dziewczyną na mieście. Chodziliśmy od baru do baru. Oczywiście nie na picie, tylko wszędzie coś jedliśmy i po prostu siedzieliśmy ciesząc się swoim towarzystwem. Najważniejszym celem było rozluźnienie kolorowej. Kiedy widziałem jej uśmiech i słyszałem prawdziwy,a nie wymuszony śmiech wiedziałem, że wykonałem dobrze zadanie. Zapomniała o felernym incydencie i mogła spokojnie zjeść swojego burgera i popić go colą. Całe szczęście udało mi się dziś w nocy trochę zdrzemnąć. Nie jakoś fenomenalnie, bo tylko 5 godzinek, ale zawsze to coś.

Około 19 dziewczyna chciała wracać do domu. Dziewczyny zostawiliśmy same, ale mogę dać sobie rękę uciąć iż nie są same. Znam Zayna i Liama od dziecka, więc wiem jak traktują swoje kobiety. Może teraz się to trochę zmieniło. Jednak widząc ich tamtej nocy, prawie nic się nie pozmieniało. Dalej są tak samo zakochani w jednej kobiecie. Dobrze, że w jednej, a nie jak do niedawna mieli po dwie. Zresztą kto tak nie robił? Ja sam miałem ze trzy na jeden dzień. Wyłącznie dla korzyści – seks i tylko seks. One mogły sobie liczyć na coś więcej, ale dawałem im tylko głupią nadzieję. A potem znikałem na długi czas. Po powrocie już żadnej nie było pod moim domem.

Podjeżdżając pod blok dziewczyn, rzuciły mi się w oczy dwa auta. Stały prawie koło siebie. Czyli już reszta jest na górze.

Weszliśmy po schodach na trzecie piętro, a tam Amy musiała poszukać kluczy. Chwilę jej to zajęło – kobieca torebka jak czarna dziura. Całe szczęście odnalazła je w jakiejś kieszonce i otworzyła brązowe drzwi. Zamknąłem je na kilka spustów, tak jak robią to one. Sprawdziłem czy, aby na pewno są zamknięte i dopiero wtedy poszedłem ze swoją kobietą do kuchni gdzie zawołała ją Susan. Przywitałem się z dziewczynami oraz po chwili z chłopakami. Nie było tak źle stać we trójkę w jednym pokoju jak ostatnio. Chyba atmosfera między nami ulega poprawie. A zaproponowanie papierosa przez Malika to już w ogóle pogrzebanie wojny.

Udaliśmy się we trójkę na taras, gdzie Zayn wyjął nie pudełko z nikotyną lecz z czymś mocniejszym.

-Nie wiem jak wy, ale ja potrzebuje rozluźnienia – wsadził do buzi jointa i skierował w moją stronę. Nie pogardzę nigdy trawką, więc chętnie wziąłem. Payne też się skusił na jednego. - Potraktujcie to jako naprawdę zgodę, bo nie znam nikogo, kto dzieli się ziołem z wrogiem.

Pokiwałem głową odpalając. Z zamkniętymi oczami zaciągnąłem się i pomału wypuściłem dym. Liam zrobił to po chwili, natomiast Malik stał do nas tyłem, bo obserwował miasto. Dołączyliśmy do niego. Gdyby mieszkały trochę wyżej byłoby idealnie, ale teraz też nie jest najgorzej. Cała okolica na wyciągniecie ręki. Musi tu być pięknie nocą, bo teraz robi się szaro i już zaczyna być super widok. Poczułem się na reszcie wyluzowany. Po tych dniach nie wpadłem na taki pomysł, czemu? Nie wiem, przecież w domu mam wszystko co tylko potrzebuje. A teraz potrzebuje zioła i alkoholu. Nie mogę aktualnie pić ze względu na sytuację, ale nikt nie nakrzyczy na mnie za wypalenie jednego „papieroska”.

-Macie już swoich podejrzanych? - Spytał Payne gasząc resztkę.

-Nie mogłem spać, więc zapisywałem każdego kto mi przyszedł do głowy. - Odpowiedział Zayn ostatni raz wypuszczając dym z ust. Wyjął z kieszeni tym razem paczkę prawdziwych papierosów i skierował ją w nasza stronę, chętnie wyjąłem jednego. Natomiast Liam podziękował.

-Ja też mam prawie całą – odpaliłem tym razem nikotynę i poczułem wibracje w tylnej kieszeni. Wyciągnąłem i odebrałem – halo.

-Tu Horan. – usłyszałem po drugiej stronie, na co zakrztusiłem się powietrzem. Spojrzeli na mnie zdziwieni.

-Czego chcesz? - Przewróciłem oczami do chłopaków, którzy czekali na wiadomość kto dzwoni.

-Mam coś, możesz przyjechać? Zaraz zadzwonię do reszty, żeby ich ściągnąć.

-Są ze mną, będziemy za jakieś 20 minut tylko wyślij mi adres. -przeciągnąłem czerwoną słuchawkę i nie chowając telefonu czekałem na SMS. Przyszedł po minucie.

-Gdzie się wybieramy? - Zgasił papierosa Mulat patrząc wyczekująco na mnie.

-Horan ma coś dla nas – odpowiedziałem opuszczając balkon. Od razu doszedł mnie głośny śmiech dziewczyn. Nie tylko my mieliśmy mała imprezkę na zewnątrz. One chyba w środku też sobie coś urządziły. Spojrzałem na Zayna, który zaczął się szeroko uśmiechać idąc w tamtym kierunku. Zatrzymał się w przejściu i obserwował. Stanąłem za nim, żeby też móc coś dostrzec.

Tak jak myślałem, na ziemi stała pusta butelka po czystej, a teraz miały na blacie otwartą kolejną, a do tego paczkę chrupków otworzyły. Dobrze widzieć jak Amy śmieje się tak bez powodu z przyjaciółkami.

-Będziecie grzeczne jak znikniemy na jakieś dwie godzinki? -Spytałem wchodząc do pomieszczenia za szatynem. Kolorowa zeskoczyła i podbiegła do mnie. Uwiesiła się na mojej szyi i wybuchła śmiechem.

-Chciałyśmy zrobić sobie kanapki, ale nie mamy masła.

-To tak bardzo cię śmieszy? - pokiwała głową – kupimy jak będziemy wracać. A jak będziesz szła palić to nie wychodź sama na balkon, i zamknij go dobrze.

-Będziemy się pilnować, kapitanie. - Ruda zasalutowała upuszczając słoiczek z kremem czekoladowym. Wszystkie ponownie się zaśmiały, ale zabrały się do sprzątania. Pożegnaliśmy się i kazałem jednej z nich zamknąć za nami drzwi. Więc poszła Susan i przekręciła na wszystkie możliwe zatrzaski. Nie wzywaliśmy windy. Po chwili znaleźliśmy się na dole i zaczął się wielki dylemat. Jakim autem mamy jechać i czy lepiej oddzielnie.

-Nie rozstaje się z autami, nigdy – spokojnie powiedziała Malik podchodząc do swojego pojazdu – lepiej jedźmy jednym, bo nie wiadomo co będzie trzeba zrobić.

-Ja mogę swoje zostawić. - Liam wsiadł podszedł do czarnego Mitsubishi.

-Niech wam będzie, ale siedzę z przodu. - Zgodził się Payne, więc zajęliśmy miejsca. -Jak chcecie to z tyłu jest reklamówka z energetykami – wyjął jednego z drzwi i po otworzeniu wypił go do dna. Ja natomiast wolałem uchylić okno i odpalić kolejnego papierosa. Malik uzależnił się od pobudzających napoi, a ja od papierosów już tak bardzo. Słyszałem jak Payne otwiera jedną puszkę kiedy ja kierowałem Malika na właściwą drogę.

Tak jak mówiłem byliśmy równo na miejscu. Zaparkowaliśmy blisko wejścia i wykręciłem numer do blondyna. Nie odebrał, bo wyszedł na zewnątrz do nas. Staliśmy czekając, aż otworzy nam bramę na posesję jego kamienicy. Wpisał jakiś kod i mogliśmy iść do jego mieszkania. Myślałem, ze taka osoba mieszka w jakieś spelunie z innymi ćpunami. A tutaj proszę, zaskoczył mnie pozytywnie.

Minęliśmy jakąś młodą parę, która akurat wychodziła. Niall przywitał się z nimi i pognał dalej. Mieszka na drugim piętrze, więc nie braliśmy windy. Otworzył drzwi do domu i wszedł pierwszy. Nie ściągaliśmy butów, bo chłopak lał ten temat. Od razu pognał do salonu. Z tego co widzę to jednopiętrowe mieszkanko z kuchnią, łazienką, salonem i sypialnią. Nie najgorzej jak na licealistę, a do tego kolesia, który wydawał wszystko na proszek.

-Jesteście zdziwieni? Ja też, tym że jechaliście w jednym jebanym aucie!

Uniosłem brew widząc jego wielki uśmiech. Najwidoczniej nie miało to być obraźliwe, tylko pewne szacunku w naszą stronę.

-Sądziłem, że znajdziemy tu bezdomnych – z ironią odezwał się Malik. Jemu chyba najbardziej zaszedł za skórę nasz kolega. Zresztą się nie dziwię, jakby jakiś koleś szarpał moją dziewczynę już by nie żył. Pewnie Horan był bliski śmierci, ale dobre serce brunetki go uratowało.

-Zostawmy miłe pogaduszki na potem – wyjął spod stołu laptopa każąc nam usiąść jak najbliżej – zapewne macie kilku już parę nazwisk, ale nie znacie ich adresu.

-Bo tak trudno jest je uzyskać.

-Słyszę ten sarkazm Liam, ale po co fatygować przyjaciół? - padło mocne słowo. Spojrzałem na resztę, a oni tak samo postąpili.

-Nie marnuj naszego czasu – syknąłem patrząc na ekran co on tam stara się wymodzić.

-Dzięki znajomości zyskałem pewien program policyjny plus dostęp do monitoringu w całym mieście.

Zatkało mnie. Mogłem się spodziewać jakiegoś taniego sprzętu do śledzenia, ale kamery całego Londynu w tym mieszkaniu to już wielkie wow. Gdybym chciał, też mógłbym je mieć. Zresztą każdy z nas mógłby je mieć, ale żaden o tym nie pomyślał.

-I dlatego nas tu ściągnąłeś? - Malik gwałtownie wstał i podszedł do balkonu. Uchylił drzwi wpuszczając chłodne powietrze.

-Wolałbyś adres Diany?
........
Hej kochani!! <3
Siedzę sobie nad jeziorkiem jak zwykle jest super, bo z rodzinką <3
Rozdział napisany tydzień temu, bo muszę mieć kilka do przodu, żeby Ania mogła opublikować w razie mojej nieobecności na necie xd
Zapowiedź tego rozdziału mi nie wyszła.. ;-; Jakoś tak do dupy xd Ale no życie :"D
Mam nadzieję, że rozdział jest fajny i nie możecie się doczekać następnego xx
Będzie gorąco : ))
Buziaki! ;3
IDA!!

1 komentarz

  1. Jeziora są the best!
    Rajgrodzkie najlepsze <33
    Yay. Do zgody coraz bliżej!
    Wróciłam z nad jeziora :'((
    Tak chcę wracać.
    Ehh...
    JAK TO KURWA GORĄCO?!
    MAMY SIĘ BAĆ? o.O
    Pozderki ^^
    ~Lily.

    OdpowiedzUsuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.