wtorek, 3 maja 2016

Rozdział 49


**Oczami Amy**

Jeszcze nigdy tak głośno nie krzyczałam. Po prostu to co zobaczyłam chwilę przed Abi, doprowadziło do zdarcia mojego gardła.
Wchodząc do salonu, kierowałam się w stronę balkonu, bo chciałam zapalić papierosa. Jednak kiedy tam podchodziłam ktoś wybił naszą szybę, ale nie byle czym. Ktoś tak po prostu rzucił sobie w okno szczurem, do którego przywiązany był kamień. Przerażona wydarłam się najgłośniej jak potrafiłam – a sądziłam, że już nie dam rady głośniej.
Abigail podbiegła do mnie i też zapiszczała, ale bardziej opanowała sytuację. Ja byłam w szoku, i to nie byle jakim. Wystraszyłam się tak jak wtedy, kiedy w naszym domu ktoś zabił kota. Co to za psychol wycina nam takie numery? No kurwa, przecież to wygląda na sceny z serialu „Słodkie kłamstewka”. Tylko my tu żyjemy, a nie występujemy w jakiś odcinkach. Aktorki mają dublerów, a my? No właśnie, jak nam się coś stanie, to raczej nie będzie to na niby..
-Tam coś pisze – brunetka przesunęła nogą zwierzę, a następnie przez rękawiczki podniosła kamień.

Chyba mnie nie doceniacie. Szukajcie dalej..”

Patrzyłam na czerwony napis. Teraz zrozumiałam, że nie jest to farba tylko krew! A do tego jest to znak, że Diana nie jest naszym prześladowcą. A ja sądziłam, że wreszcie skończymy ten cyrk. Musiałyśmy posprzątać kawałki szkła, i resztę tego burdelu. Dobrze, że mieszkanie jest całe ubezpieczone. Jutro będzie trzeba się tym zająć. Po prostu jedna katastrofa lepsza od drugiej.
-Dziewczyny co się dzieje?! - krzyczała ruda z piętra.
-Wracaj do łóżka, wszystko pod kontrolą – odparłam przygryzając dolną wargę. Biedna przeżywa teraz walkę uczuć wewnątrz, a do tego mamy takie dodatki.
Przez cały bałagan związany z Liamem, zapomniałam o Lou. Muszę przyznać, że ciężko jest wyrzucić sobie z głowy takie kłótnie. Ale na szczęście mogłam chwilę ochłonąć. Dosłownie przez godzinę, zajęłam się czymś innym. Teraz czuję z powrotem mój własny ból. Wiem, że to nie minie od razu. Chciałabym się z nim spotkać i wszystko wyjaśnić. Wiem do czego jest zdolny, pod wpływem emocji. A znając nasze szczęście, coś się wydarzy. Jak już do tego nie doszło. Tylko błagam, żeby nie złapała go policja..

**Oczami Lou**

-Stary nie jesteś sobą. Może ochłoń i dopiero potem działaj – usłyszałem głos swojego przyjaciela, na którego mogłem liczyć zawsze. To on zjawił się pod moimi drzwiami z piwem, kiedy tylko dostał cynk o kłótni z dziewczyną. Dzięki niemu nie musiałem być pipą. Jednak coś mnie natchnęło patrząc na obraz wiszący nad kominkiem. Przedstawiał oczywiście moją a pasję – samochody. Zdałem sobie sprawę, że muszę wygrać jakiś wyścig. Więc ze względu na młodą porę, postanowiłem dowiedzieć się gdzie jest jakaś impreza. Nick odciągał mnie od tego, ale nikt ze mną nie wygra. Jak już coś postanowiłem, to tak zrobię. Może przynajmniej zapomnę o Amy, o tej całej sytuacji sprzed kilku godzin. Nie jestem babą, żeby się przejmować takim gównem, ale jednak zabolało. Pewnie nawet Malik poczuł ukłucie. Mogę się założyć, że też nie spodziewał się tego po... właśnie. Przecież on i Abigail? Ja pierdole nie wierzę w to. Ona wydawała się taka cicha, a jednak. To tak jak Payne i Susan, co to się narobiło. Ale widząc ich miny, też poczuli się zdradzeni. .

Prędkość, adrenalina, rywalizacja – trzy piękne słowa. Znaczą dla mnie tyle co „rodzina” Żeby to zrozumieć trzeba spróbować. Ubrałem jakieś czyste ubrania i udałem się do samochodu. Oczywiście mój kolega nie opuszczał mnie nawet na krok. Kiedy ja kierowałem, on szukał jakiegoś miejsca. Nie było to trudne, bo w końcu mieszkamy w Londynie. Tutaj zawsze się dużo dzieje, bo każdy chce przeżyć dreszczyk emocji. Zatrzymałem się na jednych światłach, wtedy zauważyłem dość znane mi auto. Za kierownicą siedział ten jebany Mclaine i głupio się do mnie uśmiechał. Już chciałem wysiąść i go zniszczyć, ale zapaliło nam się zielone, więc oboje ruszyliśmy w tym samym kierunku. Dojechaliśmy na linię startu, akurat chwile przed rozpoczęciem wyścigu. Jak zawsze tłum pijanych ludzi. Jakieś małolaty skąpo ubrane, myślą że znajdą tutaj księcia. Zauważyłem kilka znanych mi osób, lecz nie brali udziału w wyścigu. Wysadziłem Nick'a, który nie za bardzo był zadowolony, a sam zająłem się oglądaniem wysokiej blondynki, która machała flagą. Szorty odsłaniające cały tyłek, krótki top, obcasy i długie włosy. Na szyi miała przewiązaną chustę, a w ręce kręciła długim patykiem, na którego końcu wisiał kawałek białego materiału. Ten skrawek oznajmia nam kiedy trzeba ruszać.
Przy gazowałem trochę patrząc na swojego wroga. Ten udawał, że nic się nie wydarzyło, a to jest zwykły wyścig. Jest w ogromnym błędzie.
Jak dziewczyna dała znak do startu, ruszyłem z piskiem opon. Prowadziłem przez pewien czas, ale Mclaine dojechał do mnie.
Zacisnąłem ręce na kierownicy, od razu do mojej głowy wróciło wspomnienie, jak to on doprowadził mnie do stanu szpitalnego. Przycisnąłem gaz i go wyprzedziłem myśląc tylko o zemście. Zaciągnąłem ręczny, co doprowadziło do obrócenia mojego samochodu. Zatrzymałem się w poprzek, tak że nie mógł mnie wyminąć. Wysiadłem z pojazdu jak tylko on stanął. Byłem gotowy do uderzenia, po prostu chciałem odpłacić mu tym, co mi zrobił. Już dawno mieli go sprzątnąć, ale najwidoczniej zostawili mi brudną robotę. Ja nie narzekam, bo nic tak bardzo w tym momencie mnie nie ucieszy, jak jego krew na moich knykciach. Nie muszę rozwalić swojego mieszkania ze złości, bo teraz mogę rozwalić jego twarz. Mógł żyć ze mną w zgodzie, ale najwidoczniej życie mu się znudziło.
-Mógłbyś się zając swoją niunią, a nie psujesz mi wyścig – zaczął gadać, a ja dalej zmierzałem w jego kierunku.
-Mogłeś zostać w domu – wycedziłem podchodząc i wymierzając mu cios, prosto w twarz. Jego krew rozprysła się we wszystkie strony. Parę kropel wylądowało na mojej koszulce. Nie pozwoliłem mu upaść, dopiero po dwóch następnych uderzeniach, sprowadziłem go do parteru. Próbował się bronić i coś do mnie mówił, ale ja wpadłem w szał. Żadne zewnętrzne bodźce do mnie nie docierały. Czułem, że właśnie teraz żyje. Słyszałem jak zaczyna się dławić swoją krwią, więc przestałem. Puściłem jego głowę, pozwalając by odetchnął. Ostatni raz na mnie spojrzał, a ja otarłem ze swojego policzka jego krew. Wstałem z pozycji kucającej. Splunąłem na niego i zostawiłem go w takim stanie. Chciałem go zabić, ale nie mam zamiaru zostać zamknięty przez taką osobę. Wsiadłem do samochodu i wróciłem na tor. Dojechałem na 4 miejsce, ale mimo wszystko byłem zadowolony. Zrobiłem to co miałem i mogę spokojnie wracać do domu. Znajomi przynieśli mi piwo, oczywiście skorzystałem i zostałem z nimi. Trochę zabalowaliśmy, a Nick po chwili zauważył krew na moich rękach i koszulce. Nie pytał, bo z jego miny wnioskuję, że wie czyja ona jest. Wspólnie wypiliśmy po piwie i mogliśmy wracać do mnie. Przez całą drogę siedział cicho, aż do mojego domu. Tam wypił whisky i trochę się wyluzował. Ja zrobiłem to samo i spokojnie mogłem teraz zasnąć.
**Oczami Liama**

-Co jest grane? - otarłem zaspane oczy próbując wstać. Ale światło przedostające się przez zasłony, uniemożliwiło mi to. Czułem wielkiego kaca i ból głowy. Rozejrzałem się dookoła i co się okazało? Jestem u siebie w sypialni, a na półce obok leży mój telefon i tabletki. Nie mam pojęcia kto mnie tu przyprowadził, ani też nie wiem co się stało. Jedyne co kojarzę to bar i dużo alkoholu. Potem jednak mam pustkę.

Chwila, przecież taka pustka nie występuje u mnie, po takiej ilości alkoholu. Wiem, że wypiłem litry wódki, ale to nie ona doprowadziła do urwania filmu. Nie wiem co konkretnie mi podano, ale najwidoczniej komuś zależało bym stracił pamięć. Popiłem tabletki wodą i spróbowałem wstać. Było ciężko, ale jakoś jęcząc udałem się do łazienki. Po drodze minąłem mnóstwo moich ciuchów. Wszystko miałem porozrzucane na podłodze.
-Ale będzie sprzątania – wyszeptałem wchodząc do łazienki. Tam na szczęście było w miarę czysto. Odkręciłem letnią wodę, a sam pozbyłem się bokserek. Wszedłem pod prysznic i po chwili poczułem, że znowu żyję. Potrzebowałem chwili na regenerację. Umyłem się, a kiedy już spłukałem pianę, postałem chwilę pod bieżącą wodą. Przez zamknięte oczy widziałem wczorajszą sytuację. Dlatego szybko je otworzyłem i wyszedłem. Obwiązałem sobie ręcznik wokół pasa, i zabrałem się za mycie zębów. Kiedy skończyłem w toalecie wróciłem do sypialni po jakieś czyste ubrania. Znalazłem pośród nich bluzkę rudej. Kucnąłem po nią i na chwile stanąłem w miejscu. Powąchałem ją, i tak. Pachnie dokładnie jak ona. Siedziałem w ciszy trzymając niebieską podkoszulkę dziewczyny, którą kocham...

-Będziemy chorzy! – naburmuszyła się mokra dziewczyna, kiedy dotarliśmy pod mój dom. Nasza randka była udana, a zakończyła się ulewą. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie wziąłem samochodu ze sobą. Miała być piękna noc z gwiazdami bez opadów deszczu, więc moim planem był romantyczny spacer. W końcu mieszkamy w Londynie, a on w nocy zamienia się w coś magicznego. Tak też było, ale zaczęło padać i oboje przemokliśmy. Biegliśmy kilka przecznic, żeby jak najszybciej być w domu. Zanim jednak się tu znaleźliśmy, ruda zaczęła już kichać.

-Nie marudź kotek – ucałowałem jej czoło. Szukałem kluczyków, a ona się niecierpliwiła.
-Jasne, przecież wcale nie jest mi zimno – prychnęła odwracając się do mnie plecami. Miałem ochotę wybuchnąć śmiechem widząc jak się obraża, dosłownie przypomina dziecko w przedszkolu. Odnalazłem klucz, więc otworzyłem drzwi i złapałem ją w pasie, unosząc do góry.
-Jesteś moją złośnicą, wiesz? - wyszeptałem wnosząc dziewczyną do salonu.
-Nie chce być zła, ale nie powiedziałeś, że zostaje u Ciebie na noc – tupnęła nogą, a ja tym razem musiałem się zaśmiać.- Jakoś mnie to nie śmieszy.
-Kochanie! Mam dla Ciebie jakieś ciuchy, nie martw się – podszedłem na co odepchnęła mnie lekko do tyłu, ale wróciłem i mocno ją pocałowałem. Odwzajemniła śmiejąc się w moje usta.
Kiedy już szykowaliśmy się do snu, dałem jej tą koszulkę. Zarumieniła się, gdy ją nałożyła. Bo ubranie sięgało jej tylko do połowy uda. Mi bardzo jakoś to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie. Przecież i tak chciałem się pozbyć tej koszulki z jej ciała..

Ja nie dam rady bez niej żyć. Powinienem się gniewać, ale to nie dla mnie. Odrzuciłem ubranie na bok, a sam udałem się po komórkę. Wykręciłem do dziewczyny, ale najpierw było zajęte, a potem włączyła się poczta głosowa.

Kocham cię Susan, nie mogę się długo gniewać. Nie umiem..”

Zostawiłem jej wiadomość, a sam postanowiłem szybko coś na siebie narzucić i do niej jechać. Jedyne o czym marze to rozmowa z nią. Chcę, żeby mi wszystko wyjaśniła, a potem po prostu nie wypuszczę jej z ramion.
Zbiegłem po schodach, po drodze zebrałem brudne naczynia, które umieściłem w zmywarce. Złapałem jabłko oraz kluczyki od samochodu. Sprawdziłem tylko czy mam telefon, a kiedy go wyczułem ruszyłem do garażu. Wsiadłem do pierwszego pojazdu i ruszyłem. Oczywiście zatrzymały mnie światła. Jednak kiedy tak stałem i myślałem o Susan, zobaczyłem znane mi auto naprzeciwko. Za kierownicą siedział zamyślony Malik. Czyżby był u Abigail? Nie dostrzegł mnie jadąc centralnie obok mnie. Zdziwiony jego wyłączonym wzrokiem, ruszyłem pod blok dziewczyn.
Nie dzwoniłem, bo akurat z klatki schodowej wyszedł ich sąsiad. Przywitałem się i wbiegłem do środka. Już miałem brać windę, ale z drugiej strony szybciej dobiegnę. Po chwili byłem już pod ich drzwiami. Zadzwoniłem dzwonkiem i zapukałem trzy razy. Zrobiłem krok w tył, z niecierpliwością chodziłem w kółko. Usłyszałem otwierane zamki i w drzwiach stanęła nieprzytomna brunetka. Na mój widok jej oczy uległy rozszerzeniu.
-Liam? Co ty tutaj robisz? - spytała spoglądając za siebie i robiąc krok do mnie.
-Chciałem porozmawiać z Susan. Ta kłótnia nie powinna mieć miejsca. Ja naprawdę pragnę wyjaśnień – powiedziałem na jednym tchu obserwując jej zaskoczoną twarz.-
Malik pewnie też Ci „wybaczył”, bo widziałem go jadącego stąd. - dopowiedziałem.

-Chwila, co?! Po pierwsze, nie było tu Zayn'a. Po drugie, czego ty chcesz?Wyjaśnień?! Stary, ty ją wczoraj zdradziłeś i przysłałeś zdjęcia. Chyba masz słabą głowę do picia – oznajmiła kręcąc głową. A ja nie wiedziałem co jej powiedzieć. O co chodzi? Nic przecież nie pamiętam, a ona zarzuca mi takie rzeczy. Sprawdziłem telefon, a na nim nic nie miałem. Pokazałem Abi, a ta wpuściła mnie do środka. Poszła po telefon i pokazała mi jego zawartość.
-Kurwa.. - to byłem ja i ta suka. Wiedziałem, że to nie alkohol tak zadziałał. Musiała mi coś dosypać, a ja teraz nie pamiętam nic.
-Abi, ktoś przyszedł? - usłyszałem głos rudej, a po chwili ujrzałem ją na schodach. Za nią wyszła kolorowa, która pomogła jej zejść na dół.
-Eee – za jąkała się Abigail podchodząc do schodów i patrząc na mnie. Wyszedłem do przodu, a dziewczyny stanęły na ostatnich schodkach.
-Co on tu robi?! - krzyknęła Susan nie patrząc na mnie. Spoglądała cały czas na przyjaciółki, a mnie nie raczyła spojrzeniem.
-Susan, ja chciałem...
-Ty coś chcesz?! No proszę cię, Liam daj spokój.
-Ja nic nie pamiętam – oznajmiłem podchodząc do niej. Dziewczyna miała podkrążone od płaczu oczy.- Spójrz na mnie, proszę..
-Nie proś już mnie o nic. Po prostu nie wiem co się stało, ale zraniłeś mnie. Wczoraj tak bardzo chciałam z tobą porozmawiać. Chciałam Ci wszystko wyjaśnić, a ty wolałeś złamać mi serce i...

Poczułem łzy zbierające się w moich oczach, ale nie dałem im wyjść. Dziewczyna patrzyła swoimi tęczówkami w moje. Tak samo jak ja miała zaszklone spojrzenie, złapałem dłońmi jej twarz i przybliżyłem do mojej.

-Proszę, nie mów nic więcej. Kocham cię – załkałem wiedząc co chce powiedzieć.
-Liam, kocham cię, ale zdjęcie jest jednoznaczne – wyszeptała.
-Nie, nie, nie. Kochanie, to nie prawda! Nic się wczoraj nie wydarzyło.. Sus, musisz mi uwierzyć – padłem na kolana. Łzy opuściły moje oczy. Płakałem jak dziecko, ale nie dam jej odejść. Tak bardzo ją kocham...
**Oczami Susan**

-To koniec – oznajmiłam przez zaciśnięte zęby. Te dwa słowa nie chciały wyjść ze mnie. Usłyszałam jak dziewczyny gwałtownie wciągają powietrze, a brunet upadł z kolan na twarz. Płakał przede mną, prosząc bym tak nie mówiła. Czułam jak moje serce ponownie zostaje skruszone na kilka kawałków. Kocham go najmocniej na świecie, ale to co dostałam w wiadomości jest prawdziwe. Po prostu ona nas tak bardzo nienawidzi, że chce zniszczyć każdemu życie. Chyba ucieszy ją fakt, że właśnie zerwałam z Liamem. To jeszcze do mnie nie dotarło.
-Susan, może powinnaś ochłonąć – zaczęła Amy podchodząc do mnie. Przytuliłam się do niej mocno, dając znak, że nie mam już sił.
-Liam, proszę idź już – oznajmiłam na głos patrząc w jego stronę.
-Kocham cię! Rozumiesz!? Tak cholernie cię kocham.. Nie pozwolę Ci odejść, błagam Susan. Zrozum, że to co się stało wczoraj to na pewno nie była zdrada! Ta suka dała mi jakieś tabletki. Zabije ją, naprawdę. Ona pożałuje tego – mówił tak szybko, tak bardzo czułam jego żal i chęć zemsty. Pragnęłam go przytulić, ale nie mogłam. Przecież są dowody kontra słowa. Tylko z drugiej strony są to słowa osoby, którą kocham i znam. Może Amy ma rację, powinnam ochłonąć i dać mu szansę na wyjaśnienia? Nie mam pojęcia co mam robić.

Zeszłam do niego i położyłam dłoń na jego policzku. Przeszywałam go wzrokiem. Oboje jesteśmy rozbici, a on tak bardzo teraz to przeżywa. Można powiedzieć, że w ciągu jednej doby zraniłam go dwa razy.

-Też cię kocham – wyszeptałam płacząc razem z nim. Kręcił głową, a ja wiem, że to moja wina. Wszystkie nieszczęścia tego dnia to moja robota. Trudno jest być kobietą, która rozwala bliskim życie. Chce być z nim, bo go kocham. Lecz nie mogę, jeśli nie pamięta co tak naprawdę się stało. Może i nie poszedł z nią do łóżka, a może poszedł? To tylko ona wie, a znając życie nie powie nam prawdy. Pewnie nigdy nie mówi nic szczerze.
-To nie odchodź, błagam. Nie zostawiaj mnie.
-Przepraszam – ostatni raz na niego spojrzałam i wróciłam na schody.
-Susan! Błagam cię! - krzyczał za mną, ale ja nie miałam sił na niego patrzeć. Czuje jak moje serce szaleje wewnątrz, a ja nic nie mogę zrobić. Jedyne co trzyma mnie na duchu, to wzrok moich przyjaciółek. One wiedza co czuję. Wiem, że zaraz będą moim wsparciem jak zawsze.
-Liam, proszę cię abyś wyszedł – powiedziała zdruzgotana Abigail. Odwróciłam się w jego stronę, i pożałowałam. Te piękne brązowe oczy zmieniły się w krwisty odcień. Liam Payne płakał przy nas, z mojego powodu.
-Kocham cię, nie przestanę walczyć – oznajmił wstając i wychodząc. Drgnęłam na dźwięk trzaskających drzwi. Wtedy mój żal opuścił mnie. Brunetka poszła zamknąć na klucz drzwi, a Am podprowadziła mnie do pokoju. Ryczałam jak za dawnych czasów. Kolorowa próbowała mnie uspokoić, ale mimo przytulania nie wychodziło.

-Co ja narobiłam? Dałam odejść jedynej osobie, którą tam mocno kocham – wyszeptałam szarpiąc się za włosy.
-Ej, ej, ej – zabrała moją ręki Abi. - Nikomu nie dałaś odejść. Li cię kocha, jak tylko ochłoniesz to pójdziesz z nim pogadać. Wyjaśnicie sobie wszystko – głaskały mnie po głowie, a ja z zamkniętymi oczami wsłuchiwałam się w ich głosy. Mówiły całą prawdę. Właśnie to tylko prawda może ukoić nasze smutki. Dziewczyny powiedziały mi wszystko na pocieszenie. Tak cholernie się boję, że go stracę na zawsze. Wiem, ze to moja decyzja, a on nie chciał nigdzie iść. Lecz inaczej teraz nie mogłam postąpić. Mój umysł tak mi mówił, a ja staram się myśleć racjonalnie.
-Dopadniemy ją, obiecuje – usłyszałam przy swoim uchu i pomału odpływałam. Któraś z nich podała mi jakieś środki uspokajające, a ja dzięki nim mogłam spokojnie zasnąć, i obudzić się dopiero jak mój układ nerwowy ochłonie.
-Kocham was – oznajmiłam na wpół przytomna. Moje przyjaciółki dalej były przy mnie, bo czułam ich zapach. Każda pachnie inaczej, a ja wiem, ze są przy mnie. Wsparcie i szczerość to podstawa naszej przyjaźni.

W głowie skakały mi różne obrazy. Nie wiedziałam na czym się skupić, aż w końcu wybrałam najmniej straszny widok.
Wróciłam wspomnieniami do podstawówki, gdzie byłam niewinnym dzieckiem, które jeszcze nikomu nic nie zrobiło. A jedyne co mogłam wtedy zrobić, to bić dzieci, które pastwiły się nade mną lub, którąś z dziewczyn...
.............................
Hej kochani! Jak mija majówka? :>
My mamy wolne, bo matury są itd.. Więc mogę nadrobić seriale, opowiadania, rozdziały i lekcje xd
Zaczęłam oglądać super serial, jestem mega w niego wkręcona. Przynajmniej tak mogę zapomnieć o problemach </3
Buziaki.
Pozdrawiamy IDA! ;3

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.