środa, 30 marca 2016

Rozdział 47.

**Oczami Lou**
Na reszcie dom! Nie ma nic lepszego niż sen w swoim łóżku oraz kobieta mi towarzysząca, lecz nie dziś. Amy po wczorajszych przyjemnościach w szpitalu odpoczywa, bo chwilowo nie daje znaku życia. Zresztą co się dziwić, pewnie dziewczyny ją trzymają w domu i spędzają wspólnie czas. Dlatego ja mam chwilę dla siebie, aby zmyć ze swojego ciała szpital, oraz te kilka dni mojej niepamięci. To była taka wielka czarna przepaść, gdzie chciałem się wspiąć na szczyt, ale co próbowałem to spadałem jeszcze niżej. Ogólnie nikomu nie życzę tego, co musiałem przeżywać przez te parę dni, ale jedno nie daje mi spokoju. Na samym początku mojego pobytu w szpitalu, zostałem odwiedzony przez Diane. I to nie mógł być sen. Mówiła do mnie. Co oznacza, że wróciła do domu. Wróciła do naszego życia, a co za sobą ciągnie – nienawiść, złość, kłótnie. A ja nie mam zamiaru pokłócić się z Amy, znając blondynę nie przyszła tylko do mnie. Na bank była u reszty ćwoków, którzy myślą teraz tak samo jak ja, co dalej zrobić. Jednak ja nic nie będę robił w jej sprawie, nie powiem nic kolorowej, bo po co ją denerwować? Kiedy Diana znowu się pojawi, to wtedy będzie znak, że czas coś powiedzieć. Na razie żyjmy jak dotąd żyliśmy.
Wziąłem telefon, gdzie od razu wykręciłem numer do swojego przyjaciela.
-Na reszcie! Myślałem, ze już nigdy nie wrócisz – usłyszałem głos Nick'a po drugiej stronie.
-No na reszcie wśród żywych – zaśmiałem się schodząc po schodach na dół. Jestem zajebiście głodny i spragniony piwa – słuchaj, sprawa jest..
-Już go namierzyłem, nie masz się co martwić. Koleś do jutra będzie martwy.
-Szybkoo – zaskoczony otworzyłem butelkę z ulubionym alkohole, wypijając kilka łyków. - To masz u mnie piwko.
-Nie mogę się doczekać – rozłączyliśmy się, a do mnie przyszedł SMS.

Hej kotek, nie mam pojęcia gdzie jest mój telefon ;c Piszę z numeru Abi, spotkamy się potem? 6? London Eye? Amy xx”

Przygryzłem dolną wargę myśląc, o tym co możemy potem robić.

Może być gdzie tylko chcesz. Lou xx”

Na odpowiedź musiałem sobie chwilę poczekać, ale w tym czasie zdążyłem pójść przebrać się i przygotować sobie obiad. Wstałem dopiero co, a to już mamy 4 po południu. Ten czas tak szybko biegnie, że nie zdążymy się odwrócić i już przybywa nam z 10 lat.
Z uśmiechem na twarzy zająłem się swoją jajecznicą, bo to właśnie ją potrafię dobrze zrobić.
Tak jedząc zamyśliłem się. Przez ten czas, kiedy byłem nieobcy czegoś mi zabrakło. Brakuje mi tak bardzo wyścigów. Chciałbym teraz pojechać i wygrać coś, co podniesie mi samopoczucie i przywróci tak całkowicie, do codzienności, którą zgubiłem po drodze tutaj.
Ahh debilu, ty już więcej nie pij, bo włącza ci się syndrom – ja.

**

Niby zwykłe wyjście z dziewczyną na miasto, a ja stoję przed szafą i nie wiem czy ubrać podarte czarne spodnie, czy jednak granatowe. Pewnie nawet ona nie ma takich dylematów, ale ja, jak to ja. Chcę przecież pokazać się jakoś z tej mojej seksowniejszej strony, tak aby dziewczyna miała ochotę tylko na powrót do domu.

Zdecydowanie czarne spodnie będą o wiele lepsze. Tak też założyłem je na siebie i chwilę przed ustaloną godzinę wyszedłem z domu by wyruszyć w wyznaczone miejsce. Pewnie się spóźnię, ale jak to może być bez wielkiego spóźnienia? Uwielbiam jak dziewczyny czekają na mnie. 
Tak też i tym razem wyjechałem z piskiem opon, włączając na ful muzykę. Właśnie tak powinno się jeździć. Szybko i głośno. To moja ulubiona część z prowadzenia auta. Mijałem światła za światłami, aż w końcu dostrzegłem miejsce, gdzie mieliśmy się spotkać. Oczywiście nie ja się spóźniłem, tylko moja dziewczyna. Może jednak ona też nie wie co na siebie włożyć. Ale tak siedząc i paląc papierosa zauważyłem znajomy mi pojazd, który stoi naprzeciwko. No nie wierzę. Czemu ten jebany Payne też tu jest?! Dlaczego muszę mieć taki przykry widok pierwszego dnia w domu?!
Już miałem wysiąść i z nim „porozmawiać”, ale z drugiej strony podjechało jeszcze inne auto. Wysiadł z niego Mulat.
-Co jest kur... - wysiadłem i od razu musieliśmy zacząć awanturę.
-Ja jebie, nie mogliście znaleźć sobie innej pory na podziwianie Londynu?! - krzyknął Payne patrząc na nas.
-Chyba cię coś pobolewa – odparłem widząc jak Malik gasi swoją fajkę i zamyka drzwi od samochodu.
-Jestem tu umówiony, a was ma zaraz nie być – powiedział rozglądając się dookoła. Musiałem mu dogryźć, po prostu inaczej nie dam rady.
-Myślisz, że twoja suka się zjawi? Po wczoraj ze mną ma dość – zaśmiałem się widząc jego złość. Można było zobaczyć jak takie małe dymki, ulatniają się z jego uszu..


**Oczami Liam'a**

Siedzenie w domu mnie rozwala. Nie mam ochoty nic nie robić, dlatego też zacząłem biegać. Codziennie po południu, albo jak wstanę to idę na dwór. Moja kochana ruda nie może ze mną uprawiać sportu, ani innych rzeczy nie możemy robić, więc jakoś ten czas muszę sobie zaplanować. Ale już mam przed oczami ten dzień, kiedy ona już nie ma gipsu i mamy dom tylko dla siebie. Obiecuję, że ona nie wyjdzie bez bólu z sypialni. I pewnie ona już to wie.

Mam ochotę rozpierdolić każdego kto mógł jej to zrobić, lecz z tego co wiem to był wypadek. Moja sierotka jak to ona, potknęła się o własne stopy i spadła. Dobrze, że na tym cholernym gipsie się skończyło, a nie na czymś innym.

Już za parę godzin widzimy się, a ja już nie mogę się doczekać. Niby widzieliśmy się wczoraj, bo nie mogłem ją tak zostawić samą w domu. Przecież był to wieczór, kiedy maturzyści mają studniówkę. Z tego co wiem, to Abi szła na zabawę, a Amy nie było. Dlatego po co Susan miała siedzieć sama? Przynajmniej mieliśmy coś ciekawego do robienia. Wytańczyła się, a ja tym bardziej. Miałem ochotę z nią zostać na całą noc, ale kiedy kolorowa wróciła to wolałem się zmyć. Obie nalegały bym został, lecz wiem, że dziewczyny czasem wolą zostać same. Pewnie sobie poplotkowały lub wypiły trochę i poszły spać. W sumie ja też jak tylko dotarłem do domu to opróżniłem parę butelek piwa i dopiero potem mogłem iść spać.
-Przepraszam – z tego całego myślenia o wszystkim, a w szczególności o dziewczynie, nie zauważyłem jak na kogoś wpadłem. Niska blondynka, o niebieskich oczach spojrzała na mnie zaniepokojona. Pierwsze co mi przyszło do głowy – Diana. Cholernie podobna uroda, ale jednak to nie ona.
-To ja przepraszam – odezwałem się posyłając jej przyjazny uśmiech, widząc jak poprawia swojego kucyka i zaczyna biec dalej. Chwilę się jej przyjrzałem i naprawdę, nawet styl biegania podobny do niej.

Właśnie, tak zaczynając sobie przypominać powód wszystkich kłótni, to coś ostatnio jej nie widziałem. Minęło parę dni od ostatniego spotkania, ale znając ją, to powinna pojawić się już z 5 razy. To dziwne, że nie zagląda, nie dzwoni, ani nawet nie próbuje popsuć więzi łączących mnie z Susan. Wtedy by zginęła, ale to mniejsza o to. Jestem cholernie ciekawy czy odzywała się do tych dzikusów, którzy byli moimi przyjaciółmi.
-Emm przepraszam? - ponownie ta sama kobieta stanęła przed mną.
-Tak? - spytałem widząc jej zmieszanie na twarzy.

-Ja po prostu, jestem kiepska w umawianiu się z kimś, ale może moglibyśmy razem gdzieś wyjść? Albo może pobiegamy razem? - rumieniec pojawił się na jej twarzy, a na mojej wyskoczył wielki banan. Podniosła moje poczucie wartości, bo odkąd jestem w związku nie miałem styczności z innymi dziewczynami. Żadna nie pytała o kawę lub wspólnie treningi. Bo ja nawet o tym nie myślałem. Jedyne co miałem w głowie to Susan, tak też jest teraz.
-Emm, chętnie, ale nie mam chwilowo czasu – odpowiedziałem tak delikatnie jak tylko umiem. Nie chcę sprawić jej przykrości, ale nie mogę dać znaku, ze mnie interesuje. Wtedy ruda mnie zabije.
-Okej, nie ma problemu. Sorki, że cię zatrzymałam – uśmiechała się odchodząc tyłem. Złapałem ją w odpowiednim momencie, zanim wpadła na nadjeżdżający rower. Zaczęła się śmiać tak jak ja.
-Daj mi swój numer – powiedziałem podając jej telefon, gdzie wpisała kilka cyfr oddając mi go.

-Jestem Leah – wyciągnęła w moją stronę rękę.
-Liam – ścisnąłem ją i następnie pożegnaliśmy się. Nie mam zamiaru dzwonić, ani też tu biegać. Nie chce na nią wpaść, bo pewnie teraz zrobiłem jej nadzieję jak za dawnych lat...

Na reszcie dom..

Wszedłem szybkim krokiem, nawet biegiem do mieszkania i pognałem pod prysznic. Zrzuciłem przepocone ciuchy do kosza na pranie, a sam wziąłem orzeźwiający prysznic. Po takim chłodnym, a zarazem ciepłym strumieniu wody chce się dalej żyć.
Teraz tylko muszę się zastanowić co ubrać. Chyba postawię na coś normalnego, czyli czarne spodnie i jakaś bluza, bo na dworze jeszcze nie jest wystarczająco gorąco.

*

-Co wy tu kurwa robicie?! - wydarłem się do dwóch chłopaków stojących niedaleko mnie.
-No ja miałem o to samo pytać – warknął Louis opierając się o maskę swojego samochodu. Przecież jak Sus tutaj przyjdzie? Nie chcę, żeby Ci dwaj idioci ją poznali. Po co ma mieć potem kłopoty? Ci dwaj zajęli się sobą, ale ja nie mogłem odejść i pozwolić, żeby wygrali. Byłem tu pierwszy. Przysłuchiwałem się ich rozmowie, i Tomlinson całkiem przegiął wyzywając dziewczynę Malika. To znaczy, kompletnie jej nie znam i nie wiem jaka jest, ale trochę szacunku dla każdego – z wyjątkiem pewnych chłopaków, których wprost nienawidzę.

-Co ty kurwa powiedziałeś?! - wydarł się Malik, a ja tylko próbowałem ogarnąć całą sytuację i znaleźć rudą. Spojrzałem na wiadomość od niej i przecież jestem tam gdzie miałem być. Może biedna idzie jakoś z tą nogę i o kulach.
-To co słyszałeś ty i ten drugi niedorozwój – zaśmiał się Louis, a mi ciśnienie podskoczyło.
-Niedorozwój? - spytałem podchodząc do niego, ale Malik mnie wyprzedził. Cisnął ciałem Tomo o samochód. Ma teraz za swoje. Gdyby nie Malik to pewnie ja bym mu przypierdolił, a wtedy miałbym obitą twarz, tak jak ci dwaj kretyni.
Dobrze, że ludzi tu jakoś nie ma, bo momentalnie pojawiły by się gliny. A tego nikt nie chce...


**Oczami Zayn'a**

Po jego słowach miałem ochotę go rozpierdolić! Jeśli nie zna Abigail to nie ma prawa jej obrażać! Jebany sukinsyn. Rzuciłem nim o samochód, a następnie zaczęliśmy się szarpać.
-To nie ja puszczam się z byle kim, Tomo – warknąłem na co splunął mi w twarz. Widać, że też trafiłem w jego czuły punkt. Czyli ma jakąś niunie na boku, i to może być coś poważniejszego.
-Zamknij mordę psie – odparł próbując się wyrwać z uścisku.
-Obaj zamknijcie mordy! Bo przez waszą dwójkę będziemy mieli więcej problemów, niż już mamy – uspakajał nas Payne, tak jak za dawnych czasów..

*kilka lat wcześniej.*
- Jak można was zostawić na chwilę samych?! - chodził w kółko widząc nasze zakrwawione twarze, i całą sytuację jaka się wydarzyła.
-Ale..
-Zamknij się! - warknął patrząc na Lou spode łba.
-Uspokój się Liam.. - zacząłem, ale chłopak kompletnie mnie nie chciał słuchać. Nie dziwię się mu. Powiedzieliśmy, że nie narozrabiamy tym razem, a on może spokojnie sobie iść do jakiś panienek. On tak zrobił, a jak wrócił to zastał jedno pobojowisko i zakończoną imprezę, jak zwykle z naszego powodu. Nawet nie chce dać nam wyjaśnić co konkretnie zaszło. Nie ma pojęcia, że ktoś wyzwał Diane, a Louis stanął w jej obronie. Ja stanąłem za nim i tak się potoczyło. Ale Payne jest tak zdenerwowany, że nie chce nas słuchać. Zawsze po takich akcjach przyjeżdżały gliny i zabierały dwóch z nas, bo reszta uciekała. Dwóch to nie to samo co pięciu. Przynajmniej reszta miała na jeden dzień spokój. Zazwyczaj ustalaliśmy przed wyjściem gdzieś, kto tego razu pojedzie do pierdla na te parę godzin.
-Miałem chwile dla siebie, a wy znowu zrobiliście rozpierduchę! Kto tym razem pójdzie siedzieć?! Potrzeba wam więcej kłopotów?!

Głośno westchnął i oparł się o barek. Po chwili rzucił szklankami o podłogę.
-Stary, zluzuj. Nie ma glin, możemy się wynieść – zaproponowałem widząc jak on jest okropnie wkurzony. Nie dziwię się, pewnie też bym szalał z wściekłości na jego miejscu. W końcu to on zawsze „nas pilnuje”.
-Nie chodzi o ucieczką, Zayn. Ja po prostu zawsze nastawiam dla was karku. Nie chcę, żeby wam gamonie coś się stało...
\*Teraz*

Pokręciłem głową wyrzucając z niej te wspomnienie. Nawet jakbym bardzo chciał zapomnieć, to wspomnień niestety nie mogę wypieprzyć z głowy. One zawsze mi będą przypominać, w najmniej chcianych momentach, to co kiedyś było między nami. Nie mam zamiaru ich w ten sposób zapamiętać, po tym co się stało, są dla mnie wrogami numer jeden. Cała jebana czwórka, której nienawidzę.
Tomo dalej próbował się szarpać, a ja widząc jego wściekłe szare tęczówki uderzyłem go pięścią w nos.
-Zayn!
-Louis!
Usłyszałem głos dziewczyn, więc tam spojrzałem. Szły we trzy, a raczej biegły w nasza stronę. Ci dwaj także tam patrzyli. Skąd one znają Louis'a? O co chodzi?
-Jesteś cały? - spytała kolorowa bruneta, patrząc na jego krwawiący nos.
-Nie martw się mała – odpowiedział, a ja nie wiedziałem co się właśnie dzieje. Spojrzałem na brunetkę, która przygryzała wargę i stała kawałek ode mnie.
-Co tu się kurwa dzieje?! - krzyknąłem patrząc w jej oczy.
-Nie denerwuj się, my wszystko wam wyjaśnimy.
-Nam?! - ręce złożyłem w pięści i uderzyłem w swoje auto. Poczułem czyjeś ręce na swoich ramionach. Poczułem też jej zapach, dlatego zachowałem trochę rozsądku i opanowałem emocje, bo miałem ochotę zrobić komuś krzywdę. Dlaczego mają coś tłumaczyć „nam”? Przecież, to niemożliwe. Jak oni się znają? Jak to się tak potoczyło?
-Spokojnie szefie, wszystko wyjaśnimy – powiedziała Amy.
-Szefie? U niego pracujesz?! - Louis odsunął się, cały czas patrząc na nią zdziwionym wzrokiem.
-Zamknijcie się – zaczęła Susan, która odkleiła się od Payne. - Pamiętacie wyścig w wakacje? Był potrójny remis. - pokiwaliśmy głowami przypominając sobie ten dzień.
-Wtedy poznaliśmy was. Susan Liam'a, ja Lou, Abi Zayn'a – dopowiedziała kolorowa spoglądając na moją dziewczynę, żeby teraz ona zaczęła mówić.
-Od pierwszego spotkania widziałyśmy jak bardzo się nienawidzicie. Dlatego poznając was bliżej, zrozumiałyśmy coś. Nie mogłyśmy wam powiedzieć, że któraś z nas jest z którymś z was. To byłoby trochę dziwne, a do tego nieprzyjemne.


-Więc postanowiłyście kłamać?! - czułem jak moja złość rozprzestrzenia się w całym moim ciele. Jestem najbardziej impulsywną osobą na świecie. Miałem ochotę coś uderzyć, ale moja auto już trochę wycierpiało.
-Nie kłamać, chciałyśmy wybadać sytuacje i w końcu wam powiedzieć – tym razem Susan broniła dziewczyn.
-Nie mogę w to uwierzyć – zaczął Payne odchodząc od rudej i kierując się do samochodu. -Poczekaj - dziewczyna zatrzymała go i coś mu mówiła szeptem. Próbowała go uspokoić, ale on wpadł w napad gniewu. Dokładnie tak samo jak wtedy..
Tomlinson złapał się za głowę i stał tyłem do Am. Ta próbowała do niego przemówić, aż w końcu uderzyła go w plecy, aby jej posłuchał. Odwrócił się, ale ze wściekłością w oczach. Widziałem jak ma ochotę ją uderzyć, jednak ma na tyle rozsądku, żeby tego nie robić. Opanował swoje nerwy i tylko na nią patrzył. Ja natomiast zdenerwowany uderzyłem ponownie w swój pojazd. Nie mogłem pojąć, że najbliższa mi osoba, ukrywała coś takiego przede mną. 
Ktoś złapał mnie za rękę, a ja odepchnąłem tą osobę.
Usłyszałem pisk, kiedy dziewczyna upada na ziemię. Popchnąłem swoją dziewczynę. Straciłem kontrolę nad samym sobą. Odwróciłem się i chciałem do niej podejść, jednak Amy mi to uniemożliwiła. 

-Pojebało cię?! Tak teraz będzie?! Chcemy wam wszystko wyjaśnić, a wy tak reagujecie?! - warknęła w moją stronę pomagając brunetce stanąć na nogi.
-Abi ja.. - złość chwilowo wyparowała ze mnie, wiedząc jej przerażoną twarz, i smutek w oczach.
-Nie kłamałam w żadnej sprawie, nigdy cię nie okłamałam, oprócz właśnie tej sytuacji. Chciałyśmy dobrze...
-Po chuju fest, nie mam teraz ochoty, tego słuchać – Louis wsiadł do swojego auta i ruszył, a Payne wsiadł tylko do środka i napierdalał rękoma o kierownicę. Ruda próbowała mu przemówić do rozsądku, ale ten nie miał takiego zamiaru i po prostu zostawił ją. Ona zaczęła płakać i zsunęła się na ziemię.
-Susan, kochanie – podniosła się Abi chcąc iść do niej, ale zatrzymałem ją. W zamian ruszyła Amy. By pomóc swojej przyjaciółce.
-Czy oni też wiedzieli o tych wszystkich sprawach? - spytałem patrząc w oczy brunetki.
-Oni nie wiedzą – odparły we trzy równocześnie.
-Tak samo to spotkanie dziś jest pułapką. To nie my pisałyśmy do was – powiedziała szeptem w moją stronę Abigail.
-Ja, po prostu nie rozumiem tego. Nie mogłaś mi zaufać?! Przecież myślałam, że jak jesteśmy razem, to jednak mamy do siebie zaufanie – wycedziłem przez zaciśnięte zęby. Ona pokręciła głową, nie odrywając ani na moment wzroku ode mnie. Widziałem jak kilka łez cieknie po jej policzku, a następnie podbródku. Miałem ochotę ją przytulić, ale jestem tak wkurwiony, że nie chcę do niej podchodzić. Mógłbym ją znowu skrzywdzić, a tego nie chcę. Zaczesała ręką włosy do góry, i tam przez chwilę je trzymała. Widząc jej ból nie mogłem tak stać i patrząc, wsiadłem do samochodu. Tam zablokowałem drzwi i odpaliłem silnik. Podbiegła do mnie by mnie zatrzymać.

-Czekaj! Zayn, porozmawiaj ze mną ! - pokręciłem głową i wyruszyłem w stronę swojego domu. Moje oczy zaszkliły się, ale po chwili wróciły do normalnej wersji. Muszę się porządnie napić i najlepiej wyjechać na kilka dni. To zrobi wszystkim dobrze. Mój telefon zaczął wibrować, więc przekierowywałem wszystkie połączenie na swoją pocztę głosową. Nie mam ochoty rozmawiać z żadną z nich, a już w szczególności z Abigail. Kocham ją, i nie chciałem jej nic dziś zrobić. Ale to co ukrywała przede mną, zraniło mnie jeszcze bardziej. Jestem tak cholernie zdenerwowany, że rozwalę każdego kto stanie w tej chwili na mojej drodze...
 
....................
Hej koteczki nasze xx
Nie odzywałyśmy się przez święta, bo był to czas bardziej rodzinny :< I nie miałam czasu na napisanie rozdziału :d Ale wczoraj przysiadłam i oto stworzyłam takie coś ;3
Nie wiem czy jest idealny jak inne, ale Ann się podoba xd
Tak też dodaj i dziękujemy za wszystkie komentarze! <3
Kochamy was mocno!
IDA! :33

3 komentarze

  1. Mi też się podoba ^^
    Prawie skręciłam stopę na wu efie :'(
    Jest perfekt!

    Kocham <3
    Lily.

    OdpowiedzUsuń
  2. chciałabym zaprosić na moje opowiadanie na wattpadzie nazywa się Right now i jest o Harrym https://www.wattpad.com/story/65993324-right-now-hs

    OdpowiedzUsuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.