**Oczami Amy**
-Pierdolisz..
-Mówię całkowitą prawdę – obroniła się brunetka. Zajebista sytuacja ogólnie. Jest w chuj ciemno, a ja mogę zobaczyć wyraz twarzy Susan, która cały czas wydzwania do Liam'a, który nie raczy odebrać. Nasz salon z przyjemnego miejsca zamienił się w chwilowe miejsce grozy. -Jebana suka – to mnie wkurzyła. Oczywiście nie jestem zła na Abi, tylko na blond-sukę. Bennett wyjaśniła nam wszystko, i teraz wiemy, co jest grane. Chce nas dołączyć do swojej gry. Gdyby nie stan Lou, już dawno namawiałabym dziewczyny na pokazanie chłopakom, z kim reszta z nas chodzi. Miałyśmy plan, który wcielimy w życie. Tylko potrzeba nam zdrowego Tommo, inaczej nie ma szans. Na dzień dzisiejszy on dalej mnie nie pamięta. Będę tam chodzić do niego codziennie, aż w końcu sobie przypomni, co to jest miłość. Przecież jak mi się nie uda, to nie nazywam się kurwa Amy!
-Dziewczyny, nie możemy się załamywać – zaczęła Susan – wymyślmy coś co ją pokona. Abi? Liczę na Ciebie – zaśmiałyśmy się w rozluźnionej atmosferze.
-Co wy beze mnie zrobicie – powiedziała brunetka śmiejąc się głośno. Po chwili jednak ucichła i zaczęła myśleć. Ja tak samo zaczęłam się zastanawiać co możemy zrobić. Oczywiście nic bez zdrowego Lou. Dlatego jutro znowu go odwiedzę i będę naciskać, aż sobie przypomni. Nie wytrzymam bez jego ust tak długo.
-Prześpijmy się z tym, a jutro na zakupach sobie pomyślimy – ruda dobrze gada. Padam z nóg po dzisiejszym dniu, a co dopiero po takiej wiadomości. Jestem wkurwiona. Wstałam pierwsza i poszłam do siebie. Jutro najchętniej nigdzie bym z nimi nie szła, ale jak prosiły to nie będę taką zołzą. W końcu studniówkę maja tylko raz w życiu. Kurde, kto by pomyślał, że ta ich szkoła tak szybko minie? Jeszcze chwila i moje głupole udadzą się na studia. A potem będą pracować jak ja i co najgorsze wyprowadzą się. Wtedy będę na maska zawiedziona, przecież ja też się wyprowadzę kiedyś. Ale nie chcę tego, nie chcę opuszczać przyjaciółek.
„Zawsze razem” - tak sobie powiedziałyśmy na początku przyjaźni, i tak będzie do końca. Nie pozbędą się mnie szybko, one zapewne też się nigdzie nie wybierają teraz. Więc czemu idiotko myślisz o smutach?!
Kurwa, ten humor ze szpitala mi się udziela na wieczór. Dobrze, że Malik dał mi wolne do końca tygodnia. Może jakoś się moje wahania nastroju uspokoją, i będę mogła wrócić do normalnego funkcjonowania. Ustawiłam budzik na 11, tak jak Abigail mi kazała, żeby nie zaspać. Podłączyłam mojego smartphone do ładowania, bo w tych czasach telefony trzeba kilka razy w ciągu dnia ładować, by mieć pełną baterię. Ziewając wstałam z łóżka idąc do łazienki. Rozebrałam się i weszłam pod prysznic. Puściłam wodę. Na początku poleciała zimna, zapiszczałam. Kiedy tylko się unormowała i leciała gorąco, to było mi jak w niebie. Po prostu wrząca woda jest moim drugim życiem. Mogę sobie tak siedzieć i przyjemnie odpoczywać.
**
-Amy, zlituj się! - krzyknęły wchodząc z powrotem do przymierzalni. Sprzedawczyni krążyła wkoło nas jak pszczoła w ulu. Widać, że zależy jej na sprzedaniu czegoś. W końcu będzie mieć za to premię.
Siedziałam na pufie z kolorze granatu, na środku salonu sukienek. Wkoło były inne miejsca do siedzenia w tym samym kolorze, a na podłodze ogromne, okrągłe misiowe dywany. W sumie nie jest tu najbrzydziej, ani za słodko. Mogłabym też sobie w tym sklepie coś kupić. Może na ślub Matt'a tutaj się ubiorę. Panie, które tu pracują też są miłe, nie naciskają, a to najważniejsze.
Nienawidzę kiedy jakaś baba od przekroczenia progu sklepu, podchodzi i zachęca. Można wtedy kurwicy dostać, a jak ją opieprzysz to wyjdziesz na zołzę.
-Patrz teraz – oznajmiły wychodząc.
Patrzyłam i zamurowało mnie. Wyglądały kurewsko seksownie.
Widać, że pomagały sobie nawzajem. Trafiły w sedno. Abi ma na sobie dziewczęcą kieckę, pasującą do niej co do joty, a do tego seksi dekolcik i wycięcie na plecach. Sus podobnie, tylko oka nie ma tak dużego wcięcia z tyłu. Sukienki sięgają do połowy ud. Kolory są różne od siebie, jednak nie tak bardzo. Jedna ma granatową, a druga coś pod fiolet, ala taka lawenda.
-Amy?
Potrząsnęłam głową, orientując się o swoim zagapieniu.
-Wyglądacie zajebiście! - krzyknęłam, a na ich twarzach zagościł uśmiech i ulga. Też miałabym dość ściągania i nakładanie tysiąca innych sukienek.
-Auuu! - śmiałyśmy się jak głupki jakimi jesteśmy. Co z tego, że jest to jeden z droższych sklepów, i są tu same paniusie, które pewnie myślą o nas jak o ćpunach.
-I jak? - podeszła sprzedawczyni niosą już kolejną turę.
-Bierzemy te – wskazały na siebie, a ona uradowana kazała ściągnąć je i przynieść do kasy.
*
-Kocham tą sukienkę! - uradowana Abi skakała ze szczęścia niosąc torbę z sukienką w jednej ręce, a w drugiej miała świeży sok z owoców. Zawsze kiedy tu jesteśmy to kupujemy sobie pyszne soczki. Dziewczyny miały w zamiarze kupić sobie te rzeczy na studniówkę, ale i chciały, żebym zapomniała o tym co się dzieje w moim życiu. Udało im się. Całkowicie wyleciał mi smutek z głowy, a zastąpiło go szczęście. Te to jednak mają talent. W końcu przyjaźń nie bierze się z powietrza. Szłyśmy już do domu, ponieważ trochę czasu zleciało, a ja chcę pójść do Louis'a. Może dziś będzie choć trochę pamiętał. Zależy mi by przypomniał sobie wszystko co było ważne dla niego i dla mnie.
Chciałam zamówić taksówkę, bo nogi mnie bolą, ale nieee. One wolą się przejść, bo świeże powietrze dobrze nam zrobi. Może i mają rację? Dzięki takiej przechadzce można dotlenić mózg i poczuć się lepiej.
-Am, wyłączyłaś się – szturchnęła moje ramię Abigail.
-Tak? Emm, sorki. Zamyśliłam się – odpowiedziałam patrząc na jej zaniepokojoną twarz.
-Mówiłyśmy, że jest dziś wtorek, a my jutro mamy luźne lekcje, to możemy zamówić sobie jakieś żarcie na wynos i posiedzieć przy filmach do późna – streściła ich rozmowę ruda uśmiechając się szeroko. Ona tak bardzo chcą mnie pocieszać, a ja nie chcę by zaniedbały szkołę przez moje problemy.
-Kocham was, ale macie szkolę..
-Walić ją! Za niedługo zdajemy matury i już jej nie będzie. Będziemy wolne – wykrzyczała Susan. Zaśmiałam się widząc ją tak szczęśliwą tym faktem. Odkąd poszła do liceum to nie było dnia, by nie narzekała na jakieś lekcje. Kocha swoje rozszerzenia, ale jednak jej się nie chce. Nie dziwę się. W końcu skończą za niedługo 19 lat i komu się chce chodzić i uczyć? Jednak nic w życiu nie ma za darmo, więc niech się uczą i nie gadają.
-To jak? Może jakiś horror i makarony? Zgłodniałam – zawyła brunetka.
-Niech będzie, ale to jak wrócę ze szpitala – pokiwały głowami i dalej szłyśmy dyskutując o wszystkim, aż zadzwonił Abigail telefon. Odebrała z uśmiechem na twarzy.
-Hej braciszku..
*
-Nie mogłem lubić tego zapachu – skomentował moje perfumy, kiedy je powąchał.
-Niby czemu?
-Bo zawierają wanilie – skrzywił się na samą wzmiankę. Przecież nigdy nie mówił mi, że nie lubi jej. Jakoś jak mnie całował, pieprzył i dotykał to nie przeszkadzało mu jak pachnę, albo czym pachnę. Chciałam mu coś powiedzieć, ale ugryzłam się szybko w język.
Spokojnie 1...2....3...10...
Złapałam kilka wdechów i uśmiechnęłam się.
**Oczami Lou**
-Najwidoczniej zapomniałeś nawet co lubisz – powiedziała zdenerwowana dziewczyna.
-Dobra, nie kłóćmy się, bo skoro jesteś moją.. dziewczyną? To …
-Do chuja wafla! Siedzę tu od dwóch godzin, a ty dalej nie możesz nawet po tych wspólnych zdjęciach uwierzyć mi? Jestem tu codziennie, dla ciebie.. - zacisnęła usta w cienką linie, a ja nie wiem co robić. Kurwa, pierwszy raz nie wiem jak postąpić z laską. Zawsze moje dziewczyny były góra na tydzień, a teraz dowiaduje się o kilku miesiącach razem, to nie mogę uwierzyć. Obiecałem sobie, że po Dianie żadna dziewczyna mnie nie uziemi. A jednak..
-Amy, rozumiem jak może ci być ciężko. Chciałbym pamiętać wszystko, a ciebie w szczególności. Ale nie mogę, jeszcze nie mogę nic sobie przypomnieć.
-Wiem, trzeba czasu – dokończyła za mnie. Zapadła między nami cisza, ale złapałem jej dłoń i trzymałem prze chwilę próbują poczuć jakieś magiczne połączenie. Lustrowałem jej twarz wzrokiem. Już myślałem, że przypominam sobie coś, ale nagle złapała mnie czarna dziura. Opuściłem wzrok na nasze ręcę i puściłem ją. Poprawiłem się na łóżku biorą butelkę wody. Wziąłem łyk i odłożyłem na miejsce.
-Opowiedz mi coś jeszcze – poprosiłem, bo chcę znać całą naszą historię od samego początku...
Chujowo jest mieć pustkę w głowie. Patrzę na tą dziewczynę i nie mogę sobie niczego przypomnieć. A bardzo tego pragnę, bo widzę jak ona się stara. Siedziała tu ze mną dobrych 5 godzin, aż w końcu pielęgniarki ją wygoniły. Teraz siedzę sam próbując się zastanowić co teraz będzie. Jeśli sobie nie przypomnę nic, to będę musiał zacząć od zera. A jak przypomnę sobie tych kolesi, to zginą z mojej ręki.
Mój lekarz mówi, że pojutrze już mnie wypuszczą. Będę mógł wrócić do normalnego życia poza szpitalem. Bo tutaj to mogę kurwicy dostać.
-Proponuje panu pójść spać i trochę odpocząć – znowu ta gorąca pielęgniarka. Mam ochotę ją przelecieć, a nie iść spać. Tylko ona jest taka niedostępna. Chyba więc, że mam „dziewczynę”, której nie pamiętam. Popatrzyłem tylko na jej tyłek i położyłem się. Zgasiła mi światło i wyszła. Ułożyłem się na wznak i zamknąłem oczy próbując jak najszybciej zasnąć...
**Oczami Susan**
-Susan – poczułam jak ktoś trzęsie mnie za rękę. - Musimy iść do szkoły – ponownie to samo. Odepchnęłam ją na bok, ale dalej mnie szturchała W końcu otworzyłam oczy i wstałam widząc jeszcze śpiącą Amy. Kurde, musiałyśmy wszystkie zasnąć w salonie płacząc po dramacie romantycznym, który wybrała Abigail. Nawet kolorowa jak nie lubi takich filmów, to skusiła się i oglądnęła z nami do końca. Wstałam z kanapy, i spadło z mojej klatki opakowanie po makaronie. Westchnęłam ciężko podnosząc je i wyciągając się. Nienawidzę się nie wysypiać. Jak dobrze, że jutro już czwartek, a w piątek chyba odpuszczamy sobie z Abi szkołę i idziemy zrobić paznokcie. Patrząc na zegarek i już ubraną brunetkę pobiegłam szybko do pokoju umyć zęby i przyszykować się. Na pierwszą lekcję się spóźnimy, ale to tylko hiszpański. Nic nie stracimy, bo tylko powtarzamy sobie gramatykę, która jest dla nas łatwa.
-Susan idziesz? Jest równo 8 – wpadła do mojej sypialni Abi. Stałam przed szafą w samym staniku i majtkach.
-Nie wiem co ubrać – naburmuszona tupnęłam nogą. Przyjaciółka podeszła i wyciągnęła mi czarne rurki, szary crop to i koszulę fioletową w kratę. Ucałowałam ją w policzek, po czym szybko się ubrałam. Włosy miałam potargane i nie umyte, dlatego związała je w rozwalonego koka. Przejechałam pudrową pomadką po ustach i biorąc plecak wyszłam na dół. Abi prezentowała się jak zwykle dobrze. Zostawiłyśmy Am kartkę z napisem, że idziemy do szkoły. Zamknęłyśmy drzwi na klucz, który wzięłyśmy ze sobą. Biegiem zdążyłyśmy na autobus. Zdyszane usiadłyśmy i łapałyśmy oddech.
-Ja to pieprze, idę na prawka za niedługo – skomentowała Abigail, a ja się z nią zgodziłam. Mamy wystarczająco dużo lat, by mieć już swoje auta. Przynajmniej nie musiałybyśmy biegać na autobus i potem wracać w smrodzie z innymi ludźmi. Nasza szkoła jest niby niedaleko, ale jadąc miejską komunikacją to jednak można sobie posiedzieć tu z 25 minut, bo na każdym przystanku się zatrzymuje, tu ludzie wsiądą, tam wysiądą itd. . Nasza pogoda w Londynie jak zawsze piękna, czyli jest pochmurno i chyba zbiera się na deszcz. Nie mam parasolki, a w kurtce też brak kaptura. Więc zapowiada się, że zmoknę trochę jak będę wracać do domu.
-Moja ruda małpa – zażartował David podchodząc i mnie przytulając.
-Ej, co ja ci zrobiłam? - zrobiłam smutną minkę.
-Nic, po prosty lubię denerwować rudzielców- potargał moje i tak już nieokiełznane włosy. Westchnęłam i oparłam się o ścianę. Słuchałam przyjaciela, który opowiadał mi jak było fajnie wczoraj na jego randce z jego laską.
*
-Cholera!
-Co jest? - spytała brunetka sprawdzając kiedy mamy autobus.
-Zapomniałam wziąć jakiś papierów z sekretariatu. Jedź do domu, ja wrócę następnym – odwróciłam się na pięcie i ruszyłam z powrotem do szkoły. Nie było nikogo na korytarzu, bo zaczęła się 6 lekcja.
Muszę wejść na najwyższe piętro, bo przecież po co zrobić tak ważne pomieszczenie niżej? Oczywiście, nie ma takiej potrzeby. Szłam w górę i górę, aż w końcu doszłam. Weszłam do środka, gdzie siedziała starsza Pani, robiąc coś w papierach.
-Dzień dobry, ja przyszłam po..
-Susan? - pokiwałam głową. - Proszę – wyjęła stertę kartek spod biurka, a ja dziękując wyszłam. To było dziwne.
Podeszłam do schodów i postanowiłam przejrzeć co tam ona mi dała. Jakieś papierki dla mojej mamy, coś dla mnie i nic poza tym. W sumie to po co mi tam kazali iść? I po co mi to? Tylko przegapiłam autobus i muszę czekać na następny. A tak już jechałabym na obiadek. Tylko najpierw trzeba iść na zakupy, bo znając życie nic nie mamy w lodówce.
Usłyszałam jak coś upada na podłogę. Spojrzałam tam i tylko mignęła mi czyjaś sylwetka.
-Halo? - stanęłam w miejscu i spanikowałam. Jeśli to ci sami ludzie co prześladują resztę dziewczyn? Może wykrakałam i czas na mnie?
Uspokój się Susan, bo przeżywasz jak mrówki okupację.
To nie realne, przecież nie jestem w filmie. To tylko moje życie, a nie kryminał. Schowałam papiery do plecaka i ruszyłam w dół. Dobiegł mnie jakiś śmiech i czyjś bieg w moją stronę. Poczułam uderzenie w plecy, nagle straciłam równowagę..
-Aaa! - krzyczałam lecąc. Sturlałam się z 2 piętra w dół, czując każdy kawałek mojego ciała...
**Oczami Liam'a**
Dobrze jest wrócić do domu. Dziś rano wszedłem do swojej sypialni po nieprzespanej nocy. To tylko i wyłącznie wina kolesia, który nie chciał mi wysłać pocztą worka treningowego. Musiałem sam się pofatygować i jechać w chuj za Londyn. Jeszcze nigdy tak mnie zwykły człowiek nie wkurzył. Przynajmniej worek jest w idealnym stanie.
Miałem się już kłaść, kiedy moja komórka zadzwoniła.
-Halo..
-Liam? Tu Abigail. Musisz przyjechać do szpitala głównego. Susan miała wypadek – usłyszałam głos przyjaciółki mojej dziewczyny. Była wystraszona, dlatego szybko rozłączyłem się i znowu pognałem do samochodu. Chyba nigdy z niego nie wysiądę. Ruszyłem z piskiem opon kierując się tam gdzie Abigail mi kazała.
Co się stało rudej? Ktoś jej coś zrobił? Jeśli tak, to zginie z mojej ręki. Wyjechałam z mojej uliczki na ręcznym skręcając w prawo. Spojrzałem w inną stronę i zobaczyłem pewną dziewczynę. Zahamowałem zdzierając sobie gumę. Dobrze, że zapiąłem pasy, bo one mnie zatrzymały, przed wypadnięciem przez przednią szybę. Odpiąłem się i nie myśląc wysiadłem przebiegając przez ulicę za nią. Ktoś na mnie zatrąbił, ale wystawiłem mu tylko fakieta.
Stałem jak głupek na środku alejki i rozglądałem się dookoła. Czy to mi się przewidziało?
-Uspokój się, bo już wariujesz z braku snu – otrząsnąłem się i wróciłem do samochodu. Ostatni raz spojrzałem tam, gdzie ją widziałem i odjechałem..
*
-Wystraszyłaś mnie – nie miałem zamiaru jej puszczać ze swoich ramion.
-Dusisz – wyjęczała śmiejąc się. Pocałowałem ją patrząc na jej gips.
-Moja sierotka – poślizgnęła się na schodach w szkole i złamała nogę. Jej nie jest do śmiechu, bo nie będzie mogła iść na studniówkę. Dziewczyny chwilę posiedziały, ale szybko uciekły, zostawiając nas samych.
-Kotek, będziesz musiał zaraz iść do domu, bo mam jakieś prześwietlenia jeszcze na mój obolały bark – oznajmiła wyrywając mnie z transu patrzenia w jej oczy. Pokiwałem głową. Streściła mi co dziś i wczoraj robiła, ja też opowiedziałem jej o nowym zakupie. Siedziałem tak godzinę, aż lekarz kazał mi iść.
-Wiesz, że cię kocham?
-Może?
-Kocham cię! - wykrzyczałem ostatni raz całując ją w usta i wychodząc. Dobrze, że to nic poważnego. Wyszedłem przed szpital patrząc w telefon. Podszedłem do samochodu gdzie stał ktoś w kapturze o niego oparty.
O nieee kurwa, nikt nie może dotykać mojego autka.
-Coś ci się chyba pomyliło!?- krzyknąłem zbliżając się.
-Też tak sądzę – ściągnęła kaptur, a ja dostałem zawału. Moja szczęka na pewno leży już na ziemi i gryzie kamienie widząc ją. Przecież jej nie było tu. A teraz stoi w całej okazałości przede mną i się uśmiecha jak za dawnych czasów. Jak to możliwe? Jak to możliwe, że ona dalej jest taka... niewinna?
-D-Diana? - za jąkałem się widząc jej rozbawienie.
-Kotku, nie poznajesz? - podeszła dotykając mojego ramienia. Zrobiłem krok w tył. Mimo wszystko pamiętam co zrobiła i kim jest. Nie chcę mieszać się w jej życie i stracić ważnych dla mnie ludzi, jak ostatnim razem kiedy była w Londynie.
-Nie sądziłem, że kiedyś tu wrócisz – wycedziłem przyglądając się jej niezmienionej twarzy. Tak jak ostatnio te same blond loki..
-Potrafię nie jedna osobę zaskoczyć, tęskniłam – pocałowała mnie w policzek i odeszła bez słowa. Nim zorientowałem się, że chcę coś jej powiedzieć, to jej nie było. Rozmyła się w powietrzu. Mam ochotę teraz napić się i iść spać, żeby zapomnieć o jej spotkaniu, Pewnie wróciła i znów zagra w swoje gierki. Nie pozwolę jej na to. Za bardzo kocham Sus, żeby ją tracić...
**Oczami Amy**
Położyłam się wygodnie czekając na powrót dziewczyn. Pierwsza była Abi, która musiała szybko iść siku. Śmiałam się z niej, a ona tylko krzyknęła, że Susan ma zaraz być, bo coś tam.
Ale ruda nie wracała jakąś godzinę, aż w końcu zadzwonił Abi telefon.
-Co się stało?... Gdzie? - rozłączyła się i patrząc na mnie wstała z kanapy idąc do wyjścia.-Spadła ze schodów – powiedziała wychodząc, a ja za nią. Zamówiłyśmy taksówkę i szybko pojechałyśmy w wyznaczone miejsce. Brunetka w międzyczasie zadzwoniła do Liam'a powiedzieć co się stało i by szybko przyjechał.
Nasza przyjaciółka leżała posiniaczona w jednej z sali z gipsem na prawej nodze. Nie zazdroszczę jej tego pokoju. Kolor ścian biały, miejscami żółty. Jedno łóżko na środku, a obok jakieś maszyny. Przed nią stoi malutki telewizorek i po jej prawej znajduje się okno. A co najlepsze, to za oknem są kraty. Kurwa, jak w więzieniu jakimś. Dlatego nie chcę nigdy tu trafić. Wystarczy, że chodzę do Lou codziennie, ale on ma jakąś inną salę. Może to zależy od szpitali? Bo on jest w innym i ona jest w innym.
-Co się stało? - spytałyśmy jednocześnie widząc jej przerażenie na twarzy.
-Ja nie spadłam z tych schodów – przełknęła głośno ślinę - bo pamiętam jak ktoś mnie dotyka w plecy, a wcześniej biegł w moją stronę – wyjaśniła ściszonym głosem, żeby nikt nie usłyszał. Spojrzałyśmy na siebie w jednoznaczny sposób.
-Myślicie, że to.. - pokiwały głowami wiedząc co mam zamiar powiedzieć.
-Kurwa! - przeklęła Abi łapiąc się za głowę.
-Myślałam, że Zayn się tym zajął.
-Ja też – odpowiedziała brunetka chodząc w kółko po sali. - Nie mów Liam'owi.
-Co?! Czemu? - oburzyła się dziewczyną wiercąc na łóżku.
-Bo tak, po prostu jeszcze nie. Oglądacie kryminały? - spojrzałam na rudą, a ona na mnie. - Najpierw powiedzmy Zayn'owi, a potem reszcie – tu się muszę zgodzić.
-Dziewczyny, przecież on nie uwierzy, że spadłam ze schodów – zaśmiała się Susan widząc nasze miny. Ja sama zaczęłam się właśnie ponownie bać, a Abigail? Ona pewnie będzie musiała wypić litry melisy, żeby nie myśleć o tym, że dalej ktos nas prześladuje.
-Proszę, jeszcze nie mów..
-Czego ma nie mówić? - i właśnie wszedł Payne. My to mamy pecha. Abi spanikowała spojrzała w jego stronę i wróciła wzrokiem na mnie i Susan. Nikt nic nie mówił, więc ruda przejęła wodze.
-Kurde, musiałeś teraz wejść? To tajemnica związana z krawatem dla Ciebie – udała smutną, a my odetchnęłyśmy...
*
-Sprawdzę skrzynkę – powiedziałam otwierając kluczykiem skrzyneczkę i wyjmując z niej dziwną kartkę. Rozpakowałam ją z koperty i zatkało mnie.
„Jedna w szpitalu, która teraz? Tik tak..”
Zaczęłam rozglądać się dookoła i słysząc pisk Abigail pobiegłam na górę...
........................
Miłego czytania i komentowania! ;*
My zaraz kończymy ferie, co nie jest fajne ;/
Ale byle do wakacji ^^
Buziaki dla was i piszcie jak się podoba ^^
Pozdrawiamy IDA! <3
Boski! Mi sie tez skończyły ferie;/ przepraszam za nieobecność ale przyzwyczaiłam się czytać na wattpadzie ale jak widzę tyle tej akcji to aww..caly czas bede sprawdzac czy cos dodalyscie;p next.!
OdpowiedzUsuńJak zawsze zacofana.. O akurat w tv. jest Drag Me Down ❤. To wcale nie prawda że przerobiłam Perfect na swoje potrzeby dodając nazwę waszego bloga.. Cii.. To kłamstwo.. O i piosenka się skończyła... Rozdział boski a tą Dianę to zabiję za to że mi Sus chciała zabić.
OdpowiedzUsuńU dziewczyn studniówka idzie, chłopaki... Dowiedzą się z kim chodzą przyjaciółki ich dziewczyn ? Louis ma być zdrowy!!!
Idę czytać 12 część Domu Nocy i wielbić Starka ❤❤
Pozdrawiam ❤
Hej, właśnie zostałaś nominowana do Liebster Award http://swiattantazji.blogspot.com/2016/02/liebster-award.html
OdpowiedzUsuń