**Oczami
Susan**
Dzień jest o
wiele piękniejszy kiedy budzisz się, a przy tobie leży
najprzystojniejszy mężczyzna na świecie. Mogłabym tak leżeć i
udawać, że śpię by tylko spoglądać na jego niewinną i jakże
słodką twarz, podczas kiedy śni mu się coś miłego, bo uśmiecha
się co chwile.
-Wiem, że na
mnie patrzysz – odezwał się tak nagle, a ja podskoczyłem.
-Wcale nie! -
zaprzeczyłam zamykając oczy – ja tylko eee teraz się
przebudziłam.-Dobre, ale nie działa – zaśmiał się, a ja dalej zaciskałam powieki. Poczułam jak jego ciężar ciała kładzie się na moich brzuchu. I po naprawdę sekundzie dostałam buziaka na dobry dzień.
-Wariacie, złaź! - próbowałam go zepchnąć, ale nic z tego – Po wczoraj Ci nie starczy?
-Mi nigdy nie starczy, kocie- odpowiedział, a ja już otworzyłam oczy i patrzyłam wprost na niego. Był cudowny, śmiał się tak jak ja kiedy to łaskotał mnie i robił malinki na mojej szyi. To piękne rzeczy się dzieją u nas. Ciekawe co powiedzą na to jego rodzice, a moi teściowie. To takie dziwne. Nie wierzę, że mam już teściów. Ja nie mogę uwierzyć, że mam kogoś takiego przy sobie. Sądziłam iż jednak nie da się tak zakochać. Co ja gadam. Teraz patrząc na siebie i na moje przyjaciółki wierzę w miłość, bo ona istnieje. Tylko naprawdę nie wiemy kiedy przychodzi. Nawet w niebezpiecznym miejscu można ją spotkać tak o, bo no właśnie, bo? Chyba los tak chciał, żeby w danym momencie spotkały się dwie połówki.
-Nad czym tak myślisz, słonko – oderwał mnie od myśli mój Liam.
-A wiesz, takie życiowe przemyślenia.
-Na temat?
-Miłości – westchnął głośno i pocałował mnie w czoło po czym zszedł ze mnie kładąc się obok. A ja ułożyłam teraz swoją głowę na jego klatce i postanowiłam mu opowiedzieć co wywnioskowałam.
-Nie sądziłem, że tak wcześnie można myśleć nad takimi poważnymi rzeczami.
-Zdziwiłbyś się o czym można myśleć rano – zachichotałam.- Ale moje przemyślenia są szczególnie związane z tym, że miłość jest tylko trzeba długo na nią czekać, a spotka nas w najmniej oczekiwanym momencie. Na przykład my. Poszłam na wyścig nie wiedząc co się wydarzy. Chciałam spróbować czegoś nowego i dobrze się bawić z dziewczynami. A tu nagle poznałam Ciebie.
-Skarbie, ja też nigdy nie myślałem o spotkaniu drugiej połówki w takim miejscu. Jednak teraz jest zadowolony z tego, że właśnie to samochody nas złączyły
-A raczej policja – wybuchnęliśmy śmiechem przypominając sobie jak to Abi panikowała i Liam wrzucił ją do bagażnika. Powiedziałam mu jak to ona była na niego wkurwiona. Ale jednak po paru dniach jej przeszło, bo jest jedną z najlepszych przyjaciółek na całym świecie. Kiedy poruszyłam temat przyjaźni mój chłopak zaniemówił. Nie opowiadał mi swoich przyjaciołach nigdy. Jedynie co wiem to od pijanego Niall'a, że się przyjaźnili całą piątką. A co doprowadziło do rozłamu przyjaźni? Nie mam pojęcia.
-A ty nie miałeś takich szkolnych przyjaciół? - zaryzykowałam. Nie odpowiadał przez dłuższą chwilę.
-Oczywiście, że miałem. Ale właśnie dziewczyna nas skłóciła i najwidoczniej nigdy nie byliśmy sobie pisani jako przyjaciele na zawsze – odpowiedział podnosząc się by wstać.
-Przepraszam, nie powinnam, ale nie mówiłeś mi nigdy o szkole – usiadłam po turecku obserwując poczynanie bruneta. Zebrał ciuchy z podłogi i ruszył w stronę łazienki.
-Rozumiem, ale to dosyć drażliwy dla mnie temat. Idę pod prysznic – zniknął na drewnianymi drzwiami, a ja opadłam na plecy sięgając po telefon. Dochodzi właśnie południe, a ja powinnam odezwać się do dziewczyn. Wykręciłam numer do Abigail, bo znając życie Amy śpi. Już myślałam, że nie odbierze..
-Halo – czy
ona spała? Kurde to nieźle musiały zabalować.
-Hej, jak tam
wam mija beze mnie? - spytałam czekając na odpowiedź.-Byłyśmy na imprezie i nie uwierzysz co się stało.
-Mam chwile, bo Liam się obraził, ale najpierw mów co u was...
*
-Jutro jeszcze
raz to przedyskutujemy i kurde nie myślałam, że – rozejrzałam
się po pokoju i przyciszyłam głos – Zayn'owi tak na tobie
zależy. Musimy wypić dobre wino i idź do szkoły, bo muszę mieć
lekcje skądś – zaśmiała się, ale na reszcie po 40 minutach z
łazienki wyszedł mój chłopak. - Dobra idę teraz pod prysznic,
jutro pogadamy buziaki dla Am.
-Baw się
dobrze buziaki – rozłączyłam się wstając i biorąc ciuchy
weszłam do łazienki zamykając na klucz. Ja postanowiłam szybko
się umyć i iść coś zjeść, bo mój żołądek robi przewroty z
tego głodu.
Już po chwili
byłam wyszykowana. Liam czekał na mnie leżąc i patrząc w sufit.
Odłożyłam piżamę na łóżko obok niego. Sprawdziłam telefon
biorąc go do kieszeni.
-Dzwonił mój
znajomy i zostaliśmy zaproszeni na imprezę dziś do niego. Będą
moi znajomi ze szkoły więc może być ciekawa zabawa – pocałował
mnie w policzek i wziął za rękę prowadząc na dół gdzie czekało
na nas śniadanie przygotowane przez panią domu. Przywitaliśmy się
z wszystkimi i razem zasiedliśmy do stołu. W sumie to już nie
jedliśmy śniadania tylko obiad, na który musieliśmy chwilę
zaczekać, ale było warto. Cały posiłek słuchałam rozmów ojca z
synem, a sama zamieniłam kilka zdać z jego mamą. Było miło nawet
bardzo. Nie sądziła, że rodzice Liam'a mogą być tacy mili. Już
wiem po kim on to wszystko ma. Teraz to ja muszę go wziąć do
siebie i przedstawić mu moją rodzinę.
-Mamo było
pyszne jak zawsze, a teraz zabiorę Susan na spacer. Wrócimy za
godzinę, a wieczorem idziemy do mojego starego kolegi. Więc
spędźcie czas sami nie będziemy wam przecież zawracać głowy –
to był super widok kiedy Liam pocałował swoją mamę w policzek.
Wyszliśmy więc na dwór co było wspaniałym pomysłem po obiedzie
i przed imprezą....
**Oczami
Amy**
-Masz
szczęście, że go nie zabiłeś – tak jak wspomniałam wczoraj
Malikowi tak z nim dziś rozmawiam na temat wczorajszej imprezy. Bo
jednak Abi biedna dziś cały dzień przesiedziała w domu, a ja
zostawiłam ją na chwilę, żeby właśnie załatwić z nim tą
sprawę.
-Nie mogłem
przecież tak podejść i może co popukać go w ramię i spytać
„Hej, to moja dziewczyna. Czy mógłbyś ją zostawić? Bo jak nie
to Ci rozjebie twarz! - gestykulował podczas tego i po prostu było
to komiczne. -O wiele lepiej – odpowiedział śmiejąc się głośno.
-Uwierz, że pierwszy raz się tak zakochałem i nie chce by ktokolwiek ją dotykał poza mną, a jeśli miałbym go jeszcze raz pobić to zrobiłbym to bez wahania – miałam mu odpowiedzieć coś, ale zadzwonił mój telefon. Kurde, to Lou.
-Zaraz wracam- wyszłam z jego gabinetu jak najdalej by nie słyszał rozmowy.- Halo
-Hej mała. Co
ty na to by dziś pójść ze mną na hmmm
-Imprezę? -
przerwałam mu opierając się o ścianę.-Nie. Po prostu zdałem sobie sprawę, że nie zabrałem cię jeszcze do restauracji – zszokował mnie tym co powiedział.
-Piłeś? Czy może coś jest nie tak? Przecież my nie jesteśmy takim typem pary – obserwowałam dokładnie to co się dzieje i kto koło mnie przechodzi, żeby nie zaliczyć wpadki, bo byłoby źle.
-Ale chciałbym, żeby może coś się zmieniło? Skarbie, niech to będzie przygoda. Więc bądź gotowa na 8 – rozłączył się więc westchnęłam i zabolał mnie żołądek. To chyba z tej wiadomości i z tego, że muszę ubrać się elegancko i będzie tak inaczej. Nie chciałam nigdy chodzić na takie randki, bo to jednak nie dla mnie. Odetchnęłam głęboko i wróciłam do Zayn'a, który pisał coś jak zwykle w papierach.
-Przyjedź do
Abi po 8, bo wychodzę na randkę więc będziecie mieli chatę dla
siebie – spojrzał na mnie zdziwiony, ale jednak uśmiech pojawił
się na jego ustach. Myślę, że dobrze im zrobi takie spotkanie i
pogadanie na temat tego co jest dla nich ważne i to co się stało
wczoraj. Pewnie będzie jak zawsze, czyli pogodzą się i Abigail
będzie skakać ze szczęścia słysząc imię Zayn'a. Cóż muszę
przyznać robi się to takie cukrowe, ale jest to słodkie.
Szczególnie, że są oni z dwóch innych światów.
A co to się
wydarzy dziś u mnie? O kurwa co ja mam ubrać? Ja pierdole jeszcze
nigdy no może nie nigdy tylko już od bardzo dawnych czasów nie
byłam z chłopakiem, którego naprawdę chyba kocham w takim
miejscu. Myślę, że to będzie dosyć stresująca chwila, ale ja
nie dam rady?
-Dobra będę
przed 9, bo mam parę spraw do załatwienia – Pożegnaliśmy się i
wyszłam jak najszybciej z baru by iść do domu, gdzie Abi będzie
musiała mi pomóc z szykowaniem się. Bo ona jednak ogarnia takie
klimaty.
**
-Ty naprawdę
się cykasz? Amy, no przestań to głupia kolacja – już byłam
gotowa i tylko czekałam na Tommo.
-Nie cykam się.
Tylko to nie dla mnie. Mogę się założyć, że jakoś po chwili
będę się śmiać i zrobię nam wiochę na całą restaurację.
Usłyszałam dzwonek do drzwi więc wstałam zakładając czarny
płaszcz i otworzyłam drzwi chłopakowi. -Wyglądasz ślicznie – skomentował mój strój. Obczaiłam go i nie mogę uwierzyć, że ten chłopak jest w czarnym garniturze, ale oczywiście na nogach standardowo czarne vansy. Co innego Louis mógłby mieć na sowich nogach? On kocha vansy po prostu czasem myślę, że są ważniejsze ode mnie.
-Abi to ja idę! Miłego wieczoru – zamknęłam drzwi i zaczekałam chwilę z chłopakiem na windę, która po kilka sekundach była. Jechaliśmy w ciszy. Kiedy wyszliśmy z bloku podziękowałam w duchu Abi, że zaleciła mi swój dłuższy ciepły płaszcz, bo moja skórzana kurtka by nie była odpowiednia jeśli chodzi o ten ziąb na dworze.
-Jak po wczorajszej imprezie? Słyszałem od kolegi, który tam był, że jakiś koleś pobił się z drugim o dziewczynę – oznajmił, a mi ugięły się nogi. Dobrze, że siedzę, bo pewnie bym wyjebała orła.
-Eee to pewnie musiało być jak już wyszłyśmy czy coś. A tak to było zajebiście. Abi zaszalała, a to najważniejsze – zaśmiałam się na wspomnienie tego nieszczęsnego i zarazem super wieczoru.
-To dobrze, a ja się nudziłem w domu myśląc jak mija Ci czas – włączył ogrzewanie widząc moje trzęsące się nogi. Taaa ubrałam czarną sukienkę, a pogoda oznajmia mi iż jestem głupia.
-A gdzie jedziemy? W ogóle co to za nagły pomysł na taką randkę? Jakiś film oglądałeś?
-Kotek, chcę po prostu spędzić z tobą czas i zobaczyć jak to jest w taki inny sposób spędzać wieczór, a nie w klubie. Zresztą dla mnie najważniejsze byś ty była i tyle starczy – skończył mówić, a mi zrobiło się tak jakoś ciepło na sercu.
-Lou, bo się zarumienię – wybuchnęliśmy śmiechem, a potem już się rozluźniła atmosfera i zajęliśmy się rozmowę na ciekawe tematy. Dojechaliśmy pod restaurację. Louis otworzył mi drzwi i razem trzymając się za ręce udaliśmy się do środka.
Mieliśmy rezerwację więc kelner zaprowadził nas do tego stolika. Tam pełna kultura. Zabrali ode mnie okrycie wierzchnie, odsunęli krzesło, a po chwili podano kartę z daniami. Oglądając zawartość nie wiedziałam na co się zdecydować. Spoglądnęłam na Tommo, który tak samo jak ja nie wiedział co zrobić. Kiedy przyszedł do nas kelner nie miałam pojęcia co powiedzieć, bo było tam tyle dań.
-Co dla
państwa?
-Poprosimy
specjalność szefa – uratował nas chłopak. Kelner spojrzał na
niego dość dziwnie, jeszcze zapisał szampana i odszedł
zostawiając nas samych. Spojrzeliśmy na siebie nie wiedząc co
powiedzieć. Pokręciłam tylko głową i spuściłam wzrok na stół.
Zaczęliśmy rozmawiać tak ogólnie o tym wystroju, że jest tak
średnio urządzone, aż po naprawdę jakiejś godzinie przyniesiono
nam nasze jedzenie. Położył przed nami po talerzu, na którym z
tego co zauważyłam był między innymi ślimak. Od razu popatrzyłam
na swojego chłopaka, który tak samo zerknął na mnie i w tym samym
momencie wybuchnęliśmy głośnym śmiechem. Kelner ponownie dziwnie
na nas spojrzał, ale odszedł zostawiając nas śmiejących się na
całą salę. -Na prawdę skarbie najemy się tym – skomentowałam to co widziałam na talerzu.
-Też tak myślę – odpowiedział wyjmując portfel z marynarki i zostawiając 200 funtów na stole.- Jedziemy na hamburgera.
-Świetny pomysł – pomógł mi założyć płaszcz i szybko opuściliśmy lokal. Złączyliśmy swoje ręce i tak szliśmy do samochodu dyskutując jakie to musiało być „pyszne” jedzenie tylko my tego nie doceniamy jeszcze. W samochodzie puściliśmy głośno radio i się wygłupialiśmy. To znaczy ja, bo Louis postanowił podczas prowadzenia samochodu ze mną być ostrożniejszy niż zazwyczaj. Bo nie chce by się znowu coś stało jak ostatnio. Szybko dotarliśmy do McDonald. Na szczęście w środku nie było tłumów więc zamówiliśmy sobie po zestawie hamburger, frytki plus duża cola na spółkę jak za czasów dziecięcych się robiło. Usiedliśmy jak najdalej od ludzi i teraz przynajmniej byliśmy blisko, prawie sami, w fajnym miejscu tylko wyglądaliśmy teraz nie odpowiednio co do pomieszczenia w jakim się znajdujemy. Jednak nam już było obojętne czy będą na nas patrzeć. Tak jak Louis powiedział, ważne by być razem, a nie jak się jest ubranym.
-I to się nazywa jedzenie – powiedziałam z pełną buzią na co usłyszałam jego śmiech. Otarł kciukiem kącik moich ust.
-Teraz lepiej – pocałował mnie w czoło i też zaczął jeść swoją porcję. Śmialiśmy się i wygłupialiśmy jak na prawdziwej randce. Czułam się wyśmienicie właśnie w takim klimacie. Już chyba wiadomo, że następna randka będzie w takim miejscu, a nie kilku gwiazdkowej restauracji. Bo lepiej iść do fast food'a niż do poważnego miejsca gdzie może być gorzej niż się nam wydaje.
-Masz jutro pracę?
-Niestety tak, bo mój szef i tak za dużo mi pozwala więc ciesz się, że jestem dziś wolna – skończyliśmy jeść i już tylko siedzieliśmy pijąc cole i rozmawiając o jutrze.
-Szkoda, ale rozumiem. Dobrze, że ja sam sobie jestem szefem. A co ty na to, żeby za tydzień jechać w szóstkę gdzieś na weekend?
-Jak to w szóstkę? - otworzyłam szerzej oczy nie wiedząc o czym on mówi.
-My plus dziewczyny ze swoimi chłopakami. Chciałbym ich poznać pewnie są kimś ciekawym skoro twoje przyjaciółki się zakochały – zachłysnęłam się powietrzem. Jak dobrze, że przełknęłam to picie nim on to powiedział. Co?! Ja pierdziele no to po mnie. Jak się z tego wyplątać teraz?
-Nie wiem czy to dobry pomysł. Susan chyba jedzie do swojej rodziny przedstawić im swojego chłopaka, a Abi w sumie pewnie nic nie będzie robić, ale..
-Nie ma żadnych ale. Po prostu musimy gdzieś jechać.
-Co cię tak nagle naszło? Kochanie, pojedźmy sami, albo przyjedź do nas do mieszkania i oglądniemy we czwórkę jakieś filmy i tyle – chciałam jak najlepiej wybrnąć z tej sytuacji co mam nadzieję, że mi wychodzi. Dlaczego Louis tak nagle chce poznawać innych ludzi? Czy coś mu się stało przez jeden dzień?
-No dobra. Ale wiesz, że prędzej czy później na nich wpadnę co nie?
-Kocie, nie mówmy już o nich. Po prostu cieszmy się miłym wieczorem, bo za niedługo trzeba wracać do domu.
-To jedźmy do Ciebie – pokiwałam głową, ale przypomniałam sobie o Zaynie.
-Nie! To znaczy ee Przecież ona już śpi, bo jutro ma szkołę. Kochanie daj spokój już dziś nie wymyślajmy tylko posiedźmy tu póki możemy i odwieziesz mnie do domu -zgodził się ze mną. Zagłębiliśmy się w rozmowie o naszym związku i o tym co ogólnie nas łączy. Nie mogłam nasłuchać się tego jak ten zły Tommo, którego znam mówi o miłości. Mówił to w taki skryty, a zarazem niesamowity sposób. Nie miałam pojęcia, że jestem dla niego taka ważna.
Resztę
spędziliśmy na wtulaniu się w siebie i całując się, aż musieliśmy wyjść, bo
zamykali. Jadąc do domu dalej rozmawialiśmy o wszystkim. Dzięki
takim rozmowom i spędzaniu razem czasu uświadamiam sobie, że
znalazłam swoją połówkę, której inni szukają całe swoje
życie. Podjechaliśmy pod blok po 20 minutach. Zostałam
odprowadzona pod wejście do bloku. Tam długo się całowaliśmy na
pożegnanie, aż w końcu weszłam do środka i szłam pomału w tych
obcasach na górę. Wchodząc do mieszkania starałam się być
cicho. Rozebrałam się i poszłam na górę, bo na dole nikogo nie
było. Zajrzałam do pokoju przyjaciółki, bo drzwi miała uchylone.
Na łóżku spała ona, a koło niej był Zayn. Spojrzał na mnie i
się podniósł.
-Wychodzisz? -
spytałam kiedy wstawał i się wyciągał. -Nie lubię spać w nie swoim łóżku – odpowiedział zabierając laptopa i go wyłączając.
-Szkoda, ona pewnie by się ucieszyła widząc cię rano- obserwowałam co robi.
-Na pewno będzie, bo się pogodziliśmy i wyjaśniliśmy sobie wszystko na spokojnie – wziął kartkę i coś na niej napisał. Następnie pocałował ją w czoło i przykrył kołdrą. Wyszedł zamykając drzwi.
-Zatrzaśnij
drzwi, bo ja padam na twarz. Do jutra – powiedziałam idąc do
siebie. Nic nie powiedział tylko słyszałam jak trzaska tak cicho
jak umiał drzwiami. Ten człowiek jest bardziej zagadkowy niż
Louis. Dobrze, że to nie ja jestem na miejscu Abi i nie muszę go
rozgryzać. Ehhh nie dałabym rady. Weszłam do sypialni i spojrzałam
na telefon. Miałam nieodebrane od Susan. Więc napisałam jej SMS,
że byłam na randce i jutro pogadamy. Nie odpisała. Więc pewnie
jest na imprezie z tego co mi Abigail mówiła to mieli gdzieś iść
z Liamiem. Rozebrałam się i ubrałam w piżamę. Następnie tylko
nastawiłam budzik, zgasiłam światło i położyłam się do
łóżeczka. Dostałam wiadomość więc to pewnie od niej.
Odczytałam i jednak nie od niej tylko od Lou
„Dobranoc,
Kocham Cię xx”
Uśmiechnęłam
się szeroko do ekranu komórki, ale już nie odpisywałam tylko
zasnęłam myśląc jak dobrze trafiłam...
......................
Heej ; >
Heej ; >
Taaaaa wiem, jesteśmy maakryczne xdd
Ale no kurde xd Ania nie mogła przez oceny dokończyć więc musiałam się zająć nim sama i uwierzcie pisałam go z godzinę więc wybaczcie jeśli jest do dupy ; /
Jednak mam nadzieję, że chociaż w minimalnym stopniu wam się spodoba i zechcecie więcej xd
Ja się zajmę 41 :P Więc do niedzieli możecie się spodziewać zapowiedzi, a rozdział do tygodnia powinien być jak to u mnie ^^ Tylko szkoła robi swoje. Jednak liceum i technikum to nie gimnazjum i czasem nie mam chwili nawet usiąść i coś przeglądnąć na laptopie tylko książki, oddech, telefon czasem na fb a tak to rzadko kiedy mi się udaje ;/
Dobra nie zanudzam w ten piękny dzień :P Od pewnego czasu wszystko jest dla mnie super xx takie aż inne xd Ale spokojnie pewnie kiedyś przejdzie jak to u mnie : )
A jak tam u was? Mam nadzieję, że jeszcze czytacie i czekacie trochę na nas ; C
Kocham was ogólnie i do następnego ! ; **** My zawsze pamiętamy o was, ale czas nie pozwala więc na prawdę wybaczcie ten poślizg ; CC
POZDRAWIAMY IDA < 3
CZYTASZ=KOMENTUJESZ!
Fajny rozdział ;))
OdpowiedzUsuńSuuper!;*
OdpowiedzUsuń