czwartek, 6 sierpnia 2015

Rozdział 36

                               Oczami Susan
Urodziny Zayn`a były jedną z lepszych imprez na których bywałam dosyć często. Było naprawdę świetnie, chociaż następny dzień już nie był taki super. W skrócie to obudziłam się w wannie (sama nie wiem, jak się tam znalazłam, ale cóż), a potem przespałam cały dzień. Dziś wtorek szkoła.... Oczywiście ja sobie ją darowałam i wolałam zostać w domu...Kiedy wstałam, udałam się do łazienki i zrobiłam sobie długą kąpiel. Po umyciu się ubrana w czarne dresy i koszulkę Liam`a zeszłam na dół zrobić sobie śniadanie. Nie zdążyłam nawet wstawić wody na kawę, ponieważ usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam je i ujrzałam swojego chłopaka.
-O boże co ty tu robisz?-spytałam zdziwiona.
-A co odwiedzić swojej dziewczyny nie mogę? Chyba, że masz tu jakiegoś kochanka to pójdę-odpowiedział, oj chyba ktoś nie w humorze.
-Mam pięciu-przewróciłam oczami i otworzyłam szerzej drzwi w celu zaproszenia do środka. Zamknęłam za nim drzwi i poszłam za nim do kuchni.
-Zrobię jajecznice, mam nadzieję, że ona cię rozchmurzy.-powiedziałam obojętnie do bruneta, który siedział i wpatrywał się we mnie. Zaczęłam robić śniadanie, wstawiłam wodę na kawę i wbiłam jajka na patelnie. Mieszając jajka poczułam ręce Liam`a na biodrach, które przyciągnęły mnie do jego torsu.
-Przepraszam-objął mnie od tyłu i pocałował w policzek-Chyba wstałem dziś lewą nogą. -Nie da się nie zauważyć-mruknęłam-Siadaj już gotowe-nałożyłam na talerz jajecznicę i podałam do stołu. Mieliśmy już zacząć jeść, ale przeszkodził nam dzwonek wydobywający się z mojego telefonu. -Kto to? -Abi -Nie ma teraz lekcji?- Li uniósł brew do góry. -Powinna mieć drugą-przesunęłam palcem po ekranie i przyłożyłam telefon do ucha. -Susan przyjedź szybko do szpitala, ja już jadę-powiedziała zapłakana brunetka. -Ale co się stało?-spytałam przerażona. -Amy miała wypadek wczoraj w nocy-odpowiedziała i się rozłączyła. Pobiegłam szybko na górę i ubrałam bluzę, zbiegłam z powrotem na dół i ubierałam w pośpiechu buty, ze łzami w oczach. -Ej Susan co się stało?-podszedł do mnie Liam, złapał za ramiona i popatrzył głęboko w oczy. -Amy miała wypadek, jest w szpitalu-rozpłakałam się i wtuliłam w chłopaka, on objął mnie mocno i pogłaskał po włosach. -Wszystko będzie dobrze -Oby. Zawieziesz mnie do szpitala?-spytałam przez łzy. -Jasne, chodź-wziął mnie za rękę i wybiegliśmy z mieszkania. Chłopak zamknął mieszkanie i oddał mi klucze. Biegliśmy na parking i wsiedliśmy szybko do samochodu. Liam odjechał z piskiem opon w kierunku szpitala. Przez całą drogę płakałam patrząc przez szybę. Amy nic nie będzie. Nic się nie stało. Pewnie to tylko małe zadrapanie. Mówiłam sobie w myślach, żeby się uspokoić.... Kiedy dojechaliśmy na miejsce wybiegłam z samochodu, a chłopak zaraz za mną. Podbiegłam szybko do recepcji. -Słuchał w czym mogę pomóc?-spytała kobieta i uśmiechnęła się. -Gdzie leży Amy Scott, dziewczyna po wypadku samochodowym-spytałam szybko i otarłam łzy.
-Leży na Oiomie. -Dziękuje-tylko tyle potrafiłam z siebie wydusić. OIOM to przecież, dla pacjentów w stanie krytycznym. Łzy wypłynęły, obraz mi się przez nie rozmazał i nie za bardzo wiedziałam gdzie biegnę. Dobrze, że Liam to zauważył. Chwycił mnie za rękę i biegł w kierunku wskazanym przez panią recepcjonistkę. Kiedy dobiegliśmy do OIOM`u, Abigail już była. Czekała razem z rodzicami Amy. Gdy nas zobaczyła wstała z miejsca i wtuliła się we mnie. Zaczęłyśmy płakać obydwie. -Wiesz coś więcej niż to, że tu leży?-spytałam gdy odkleiłyśmy się od siebie. -Wiem tyle co ty. Zadzwoniła do mnie pani Scott, z informacją że Amy wczoraj w nocy miała wypadek. -W ogóle jak to się stało?-spytał Payne-bo spotkałem ją wczoraj na wyścigach, ale widziałem ją tylko przez jakąś minutkę. -No bo wczoraj poszła na wyścigi i napisała mi w nocy SMS`a, że nie wróci na noc bo będzie z chłopakiem na imprezie, a potem pojedzie do niego na noc. I podobno on wsiadł za kółko po pijaku, zaczął padać deszcz i wpadli w poślizg, tak przynajmniej powiedziała mi policja-wytłumaczyła nam Abigail, tak by Liam nie usłyszał o Louise. Usiadłam na krześle, obok mojego chłopaka i pociągnęłam nosem...
Nienawidzę szpitali. Moja zmora od dzieciństwa, nigdy nie chciałam jeździć do jakichkolwiek lekarzy, zawsze się bałam. Sama nie wiem czego, może złych wyników, albo to że każą mi zostać na noc i wpieprzać szpitalne jedzenie. Jeśli to oczywiście można nazwać jedzeniem, Nigdy nie zapomnę tej okropnej zupy mlecznej. Przynajmniej ptaszki miały co jeść... Wyglądem też nie zachęcał pacjentów. Biało-niebieskie kolor ścian na każdym długim korytarzu, a kafelki w kolorze szarym również nie robiły szału. Po godzinie siedzenia w milczeniu przed salą OIOM`ową wyszedł pan doktor, od razu do niego podbiegłam i spytałam o przyjaciółkę. -Co z Amy? -Jest pani kimś z rodziny?-spytał starszy mężczyzna z kruczoczarnym wąsem. -Można tak powiedzieć-lekarz spojrzał na mnie zdezorientowany-mieszkam razem z nią, jestem jej przyjaciółką, prawie jak siostra-wyjaśniłam. -No dobrze, zapraszam panią do mojego gabinetu. Po słowach lekarza, podążyłam za nim i trzymałam kciuki za Am. -Proszę wejść-doktor otworzył mi drzwi, żebym mogła wejść do jego gabinetu jako pierwsza. Odetchnęłam głęboko i weszłam, a zaraz za mną lekarz. -Więc, pani przyjaciółka ma dużo szczęścia, że jeden z kierowców, który był świadkiem wypadku zadzwonił natychmiast po pogotowie, inaczej nie wiadomo co by się stało-przetarłam spocone od nerwów ręce o spodnie. -To coś poważnego? Czy Amy z tego wyjdzie?-spytałam zdenerwowana. -Spokojnie. Wszytko jest w porządku. To tylko kilka zadrapań-odetchnęłam z ulgą i uśmiechnęłam się od razu-Ale koleżanka będzie kilka dni w śpiączce. To przez leki, które daliśmy. W piątek powinna się wybudzić. -Dobrze. Dziękuje panu bardzo-wstałam z krzesła i podałam lekarzowi dłoń, którą on po chwili uścisnął. -Nie ma za co-uśmiechnął się, a ja wyszłam. Kierowałam się pod salę, gdzie czekali nieświadomi niczego rodzice mojej współlokatorki, Abigail i Liam. -Co z nią?-spytał pan Scott, kiedy dotarłam na miejsce. Wszyscy wstali z krzeseł i czekali na to co powiem. -Wszystko jest w porządku. To tylko kilka zadrapań-wszystkim wkradły się uśmiechy na twarz i rzucili się na mnie w uścisku. Abigail zaczęła płakać ze szczęścia razem z mamą różowej. Mi też kręciła się łezka, ale szybko ją starłam i uśmiechnęłam się. -To co dzisiaj wychodzi?-spytała rodzicielka Am. -Nie. Jest w śpiączce. Lekarz powiedział, że to przez leki i prawdopodobnie w piątek powinna się wybudzić. -Oh no to dobrze. A wiesz może czy nie możemy do niej teraz wejść?-spytał Li. -Musimy poczekać na pielęgniarkę... Po paru minutach przyszła pielęgniarka i wraz z nią wszyscy poszliśmy do Amy. Weszliśmy do sali ujrzeliśmy różową, Miała plaster na łuku brwiowym z prawej strony i na policzku z lewej, Po za tym małe siniaki na czole. Mama przyjaciółki usiadła na krzesełku stojącym obok łóżka Am i złapała ją za rękę. -Ale nas wystraszyłaś kochanie-pocałowała ją w dłoń, a jej mąż położył rękę na jej ramieniu i z uśmiechem patrzył na córkę. Abi stała za rodzicami, a ja razem z Liam`em za brunetką. Payne objął mnie delikatnie i pocałował w czoło...Abigail odwróciła się i popatrzyła na mnie, pokazała oczami, żebym poszła na stronę (telepatyczność btw. jest takie słowo? XD). Poszłam za nią w kąt sali. -Co jest?-spytałam z uniesioną brwią. -Emily z Harrym niedługo tu przyjadą-odpowiedziała przyjaciółka. -Dobra zrozumiałam. Zajmę się Liam`em-puściłam jej oczko-Jak my pojedziemy, to spytaj co z Lou, bo zupełnie o nim zapomnieliśmy. -Dobra jak będę coś wiedzieć to dam znać-powiedziała Abi. -No koniecznie-odparłam i wróciłam do chłopaka, który wpatrywał się w różową. -Ej Susan zgłodniałem trochę.. bardzo pojadę do domu. Jedziesz ze mną?-spytał mnie na ucho, a ja uśmiechnęłam się. -Chyba czytasz mi w myślach, w brzuchu burczy mi już jakoś od godziny-Payno zaśmiał się. -My musimy jechać załatwić parę spraw, wrócimy później-rzekł Li. -Dobrze to do zobaczenia-powiedział pan Scott. -Do później-powiedziałam i wyszliśmy z sali.
Kierowałam się wraz z moim chłopakiem do jego samochodu, który stał na szpitalnym parkingu. Uśmiechałam się sama do siebie, kiedy wyszliśmy na dwór. Pogoda była ładna. Słońce okalało przystojną twarz mojego mężczyzny, a mały wiatr lekko potargał "idealną fryzurę". Wsiedliśmy do auta i Payno ruszył.
-To co sobie życzy sobie moja dziewczyna na śniadanie?-spytał, a ja się zaśmiałam.
-Zjadłabym tą jajecznicę, ale chyba jest już troszkę zimna-usłyszałam śmiech.
-Troszkę bardzo-odpowiedział ze śmiechem-Co powiesz na ekstrasuperowenaleśnikinajlepszegochłopakanaświecie?-spytał z powagą, a ja zaczęłam się śmiać jak głupia.
-Powtórz jeszcze raz tylko powoli bo nic nie zrozumiałam.
-Ekstra...superowe...naleśniki....najlepszego....chłopaka....na świecie. Może być rudzielcu mój?-spytał ze śmiechem na twarzy i poczochrał mnie po włosach.
-Dobra jesteśmy, możesz wysiadać-powiedział po jakiś 5 minutach.
-Czekam, aż najlepszy chłopak na świecie otworzy mi drzwi-powiedziałam "poważnie", ale tak strasznie chciało mi się śmiać.
-Już się robi moja księżniczko-odpowiedział i otworzył swoje drzwi i wysiadł. Nie zdążył obejść auta, a ja otworzyłam sama sobie drzwi i wysiadłam. Kiedy do mnie przyszedł, uniósł lewą brew.
-No co. Przecież żartowałam, umiem sama sobie otwierać drzwi-odpowiedziałam ze śmiechem.
-No dlatego się zdziwiłem, że mi kazałaś otworzyć drzwi, bo kiedy to robię zawsze mnie opieprzasz.
-No bo nie lubię tego. To tak jakbym sama nie umiała ich otworzyć-założyłam ręce na piersi.
-Dobrze, dobrze już się tak nie denerwuj-pocałował mnie lekko i przyciągnął mnie do siebie.
-Słodko. A teraz chodźmy coś zjeść-powiedziałam do chłopaka, który uśmiechnął się i objął. Weszliśmy do domu Liam`a i nie zdejmując buty weszłam, jak do siebie. W końcu znałam na pamięć każde pomieszczenie w jego domu, oprócz strychu i małej piwnicy. Rzuciłam się na kanapę, która znajdowała się w przestronnym salonie. Włączyłam telewizor i zaczęłam przeskakiwać z kanału na kanał szukając czegoś odpowiedniego.
-A co ty kochanie robisz- spytał Payne wskakując na kanapę.
-Oglądam telewizor czekając na superowe naleśniki- uśmiechnęłam się łobuzersko.
-Nawet mi nie pomożesz-zrobił maślane oczka.
-Przecież nie umiem zrobić takich superowych jak twoje-posłałam mu buziaka, a on pstryknął mi w nos.
-Spryciula-opowiedział i poszedł robić do kuchni swoje 'popisowe' danie. Zaśmiałam się tylko i ułożyłam się najwygodniej jak się dało na czarnej skórzanej kanapie..
                                                      Oczami Liam`a
Kiedy skończyłem naleśniki udałem się do salonu, żeby spytać Susan ile chce naleśników i powiedzieć jej, że są już prawie gotowe. Okazało się, że dziewczyna zasnęła, więc nie zastanawiając się długo wziąłem ja na ręce i zaniosłem do swojego pokoju i położyłem delikatnie na nim. Ruda skuliła nogi i dalej spała. Przykryłem ją tylko kocem i zszedłem na dół gdzie ktoś się dobijał do mojego telefonu. Dzwoniła mama. Odebrałem od razu.
-Cześć synku, w końcu odebrałeś.
-Przepraszam. Susan mi zasnęła na kanapie i musiałem ją zanieść do łóżka.
-Ojeju jakiś ty kochany. Opiekuj się tą swoją dziewczyną. Mam nadzieję, że w końcu dobrze trafiłeś. Musisz ją tu niedługo koniecznie przywieźć. Chcemy ją poznać, tyle zwlekasz. Mam nadzieję, że się nie boi tu przyjechać-mama jak zwykle się rozgadała.
-Na pewno ją niedługo przywiozę. Obiecuje-odpowiedziałem uśmiechając się. Sam nie mogłem się doczekać, kiedy Sus pozna moich rodziców.
-No bo ja w sumie w tej sprawie. Chciałam was obojgu-podkreśliła to ostatnie słowo-zaprosić na przyjęcie imieninowe taty. Za tydzień w sobotę o 6. Nie przyjmuję odmowy-powiedziała szybko i rozłączyła się. Jakie jest to bardzo w jej stylu. Powiedzieć coś co zamierzała, nie dopuścić do głosu swojego rozmówcy i rozłączyć się. Ehh.. Zawsze musi postawić na swoje. Chyba jak każda kobieta. Takie życie, do którego trzeba się przyzwyczajać,
No to Susan jedziemy do Wolverhampton w następna sobotę.
-Chyba nie jest mi dane dziś zjeść śniadania-usłyszałem za sobą głos mojej dziewczyny. Odwróciłem się i ujrzałem ją zaspaną, jak przeciera oczy. Mimowolnie się uśmiechnąłem.
-Ale moje naleśniki czekają na ciebie w kuchni-wstałem i podszedłem do kuchni za rudą.
Usiadła przy stole, a ja nałożyłem jej dwa naleśniki z dżemem truskawkowym i do kubka nalałem kakao. Sam nałożyłem sobie naleśnika i popijając kakao usiadłem przy stole.
-Jakie dobre-powiedziała Sus oblizując pozostałość dżemu, który spoczywał na jej ustach.
-Ciesze się-odpowiedziałem i usłyszałem dzwonek telefonu. Nie mój, a mojej dziewczyny.
Z rozmowy wywnioskowałem, że moja dziewczyna rozmawia ze swoją przyjaciółką  i prawdopodobnie mówiły o Amy. Kiedy dziewczyna skończyła rozmawiać, od razu spytałem co się stało. Odpowiedziała, że z tym chłopkiem co jechała Amy, nic się nie stało, ma lekko stłuczoną głowę i niedługo ma przyjść policja, spisać zeznania i takie inne duperele. W sumie to się zastanawiam, jaką karę będzie miał ten chłopak, bo bez winy na pewno się nie obejdzie.
-O właśnie Susan muszę Ci coś powiedzieć-prawie zapomniałem o tym telefonie od mamy.
-No to mów-odpowiedziała i uśmiechnęła się.
-Dziś dzwoniła do mnie mama i zaprosiła nas na imieniny taty w następną sobotę.
-Alee.. Że co?! Ja nie jestem gotowa na spotkanie twoich rodziców.
-Spokojnie kochanie dasz sobie radę-ucałowałem jej czoło, żeby choć trochę spróbować ją uspokoić....



To jest ostatni mój rozdział i chciałabym się z wami pożegnać.
Przepraszam za ten rozdział. Trochę krótki, ale ważne że jest chyba. Nie miałam za bardzo czasu i weny. WAKACJE...
Na początku baaardzo wam dziękuję. Za wszystkie komentarze i wyświetlenia, że czytaliście moje upociny :D Mam nadzieję, że choć trochę wam się podobały.
Oczywiście blog dalej będzie prowadzony, ale ja postanowiłam odejść.
Powód? Sprawy prywatne, fałszywość ludzka i te sprawy... Ale cóż takie życie trzeba iść dalej...
Cieszmy się życiem w końcu są wakacje!!! :D
Jak wam mijają? Mi bardzo dobrze, spędzam je z przyjaciółmi i o to chyba chodzi prawda? Super zabawa i przyjaciele!
Dziękuje wam jeszcze raz.
BUZIAKI! :*















4 komentarze

  1. Niemożliwe..... Dlaczego akurat ty? Twoje rozdziały były najlepsze i najszybciej je dodawalaś :( Przykro mi z powodu fałszywości, jak napisałaś "takie zycie trzeba isc dalej". Rodział jak zwykle genialny :* Dziekuje ja wszystkie rozdzialy :**

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapraszam na mojego bloga (ff) o Niall'u Horanie :) Dopiero zaczynam (jest tylko Prolog jak na razie)
    http://clouds-tobe.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Suuper :O szkoda ze odchodzisz..tak fajnie jak piszecie w trójkę. Ale to twoje zdanie i go nie zmienisz :/ czekam na next! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny rozdział ❤ szkoda że odchodzisz :((((
    /San.

    OdpowiedzUsuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.